Estoński CIT w Polsce. Morawiecki podał szczegóły

<![CDATA[

Premier mówił proponowane rozwiązania ma służyć polskim firmom. Podkreślił, że warto walczyć o wzmocnienie polskiego kapitału i polskiej klasy średniej. W tym celu - jak zaznaczył - zostanie zastosowane najnowocześniejsze rozwiązanie podatkowe.

"Ono będzie polegać na tym - krótko mówiąc - że firma do wysokości obrotów 50 mln zł, to obejmie ok. 97 proc. spółek, czyli ogromną większość spółek, nie będzie musiała płacić podatku CIT, tak długo, jak nie będzie wyciągała zysków ze swojej firmy" - poinformował Morawiecki.

"Każdy przedsiębiorca, który zdecyduje się na zainwestowanie, na rozwój, przedsiębiorca polski lub przedsiębiorca zagraniczny, który zdecyduje na prowadzenie działalności w Polsce, będzie miał idealne warunki do rozwoju. To będzie prawdziwy inkubator przedsiębiorczości dla całej Polski" - dodał szef rządu.

]]

Prezydent podpisał nowelę ustaw podatkowych

<![CDATA[

Nowela ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych, ustawy o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne oraz niektórych innych ustaw dostosowuje regulacje do Polskiej Klasyfikacji Wyrobów i Usług z 2015 r., zmniejsza też liczbę rocznych obliczeń podatku (PIT-40A) sporządzanych przez organy rentowe.

Ustawa zawiera ponadto regulacje, które umożliwią niestosowanie przepisów dotyczących zwiększenia przychodów lub wyłączenia z kosztów uzyskania przychodów, w przypadku dokonania przez podatników płatności na rachunki niezamieszczone w wykazie podatników VAT.

Nowe przepisy mają umożliwić również niestosowanie przepisów dotyczących odpowiedzialności solidarnej w przypadku dokonania przez podatników płatności na rachunki niezamieszczone w wykazie podatników VAT. Wydłużono też termin na złożenie zawiadomienia o dokonaniu płatności na rachunek spoza białej listy, z trzech do siedmiu dni. Nowela wprowadza także zmiany w zakresie uszczelnienia podatków dochodowych. Zaproponowano wprowadzenie szczególnej klauzuli przeciwko unikaniu opodatkowania w zakresie regulacji dotyczących zaliczania do kosztów uzyskania przychodów kosztów hipotetycznych odsetek. Nowe przepisy wprowadzają także zmiany porządkujące w Ordynacji podatkowej, np. dotyczące mikrorachunków - indywidualnych rachunków podatkowych.

Inne zmiany dotyczą składek na Fundusz Pracy i Solidarnościowy Fundusz Wsparcia Osób Niepełnosprawnych. Chodzi np. o to, by obowiązkiem płacenia tego rodzaju składek nie były objęte stypendia doktoranckie otrzymywane przez doktorantów. Pozostałe zmiany to regulacje doprecyzowujące, które wprowadzono, by zapobiegać sporom między podatnikami, a organami podatkowymi.

Ustawa wchodzi w życie 1 lipca 2020 r., z wyjątkiem przepisów: dostosowujących przepisy podatkowe do PKWiU z 2015 r., przepisów dotyczących opodatkowania dochodów z kwalifikowanych praw własności intelektualnej, przepisu wprowadzającego szczególną klauzulę przeciw unikaniu opodatkowania podatkiem dochodowym od osób prawnych oraz przepisu określającego zasady obliczania zaliczek w przypadku zatorów płatniczych, które wejdą w życie 1 stycznia 2021 r.

]]

Nie ma spadku przychodu? Nie będzie postojowego

<![CDATA[

Przypomnijmy, że o postojowe mogą się ubiegać przedsiębiorcy (którzy nie zawiesili działalności), jeśli ich przychody spadły o co najmniej 15 proc. w miesiącu poprzedzającym miesiąc, w którym składany jest wniosek. Przysługuje ono również tym, którzy zawiesili działalność po 31 stycznia 2020 r. Cały czas pojawia się jednak sporo pytań dotyczących tego świadczenia.

Brak przychodów

Wątpliwości budzi m.in. to, jak liczyć przychód w sytuacji, gdy zarówno w miesiącu, za który ubiegamy się o postojowe, jak i w miesiącu poprzednim przychody były zerowe, np. gdy przedsiębiorca się zagapił i dopiero w czerwcu składa wniosek o świadczenie za maj, a w kwietniu i maju nie miał żadnych przychodów (albo gdy wręcz nie ma ich od wielu miesięcy).

Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS, tłumaczy, że regulujący tę kwestię przepis (czyli 15zq ustawy z 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych, Dz.U. z 2020 r. poz. 374 ze zm.) należy rozumieć wprost. Jeśli przychód i za kwiecień, i za maj wyniósł 0 zł, oznacza to, że nie spadł on w stosunku do miesiąca poprzedniego o co najmniej 15 proc. W takiej sytuacji świadczenie postojowe się nie należy – głosi oficjalne stanowisko ZUS.

O wykładnię tego przepisu spytaliśmy również Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, które potwierdziło podejście organu rentowego. W przesłanym DGP stanowisku resort wskazał, że gdy przychody w miesiącu poprzedzającym złożenie wniosku o postojowe wynoszą 0 zł, należy odnieść tę kwotę do miesiąca poprzedzającego ten miesiąc. Oznacza to, że jeśli ubiegamy się o świadczenie postojowe za maj, do obliczania spadku przychodów o 15 proc. bierzemy pod uwagę kwoty z kwietnia oraz maja – zaznacza resort. Tłumaczy, że z ich porównania (0 zł do 0 zł) wynika, że spadek nie nastąpił, a więc w konsekwencji świadczenie postojowe się nie należy.

Jak twierdzi Andrzej Radzisław, radca prawny z Kancelarii Goźlińska, Petryk i Wspólnicy, literalnie czytając 15zq ustawy, ZUS i ministerstwo mają rację. Zastanawia się jednak, czy na pewno intencją ustawodawcy było to, aby osoba, która w pierwszym miesiącu miała przychód 5 tys. zł, a w drugim ma 2,5 tys. zł, była w lepszej sytuacji niż ktoś, kto w obu miesiącach w ogóle nie miał przychodu.

– W razie odwołania się od decyzji ZUS odmawiającej prawa do świadczenia postojowego przy przychodzie 0 zł jest szansa, że sąd spojrzy na ten przepis z szerszej perspektywy i odejdzie od jego literalnego brzmienia – podpowiada ekspert.

W jego opinii stosowanie tej regulacji wprost spowoduje, że osoby najbardziej poszkodowane będą pozbawione prawa do postojowego.

Inny tytuł do ubezpieczenia

Kolejna sprawa, z którą mają problemy starający się o pomoc z ZUS, dotyczy tego, że zgodnie z przepisami postojowe nie przysługuje osobom prowadzącym działalność, które podlegają ubezpieczeniom społecznym z innego tytułu. Pojawiły się pytania, co w sytuacji, gdy ktoś przebywa na urlopie bezpłatnym.

ZUS wyjaśnia, że osoba, która ma umowę o pracę i z tego tytułu jest na urlopie bezpłatnym i jednocześnie w okresie tym prowadzi działalność gospodarczą, może ubiegać się o świadczenie postojowe. Organ rentowy tłumaczy, że gdy pracownik przebywa na urlopie bezpłatnym, następuje zawieszenie stosunku pracy. Okres ten nie jest zatem okresem ubezpieczeniowym w rozumieniu ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych (tj. Dz.U. z 2020 r. poz. 266). Jeżeli więc w tym czasie jest prowadzona działalność gospodarcza, jest ona tytułem do obowiązkowych ubezpieczeń społecznych. W konsekwencji – jak tłumaczy organ rentowy – osoba ta ma więc prawo do świadczenia postojowego, jeżeli zostały spełnione pozostałe warunki określone w ustawie.

Interpretacja ta, chociaż korzystna dla ubezpieczonych, budzi wątpliwości ekspertów.

– Moim zdaniem czas urlopu bezpłatnego jest tytułem do ubezpieczenia społecznego, tyle tylko że podstawa wymiaru składki wynosi zero. Taka osoba nadal pozostaje w stosunku pracy, choć jej nie świadczy. Dlatego w mojej ocenie w takiej sytuacji postojowe się nie należy – wskazuje dr Tomasz Lasocki z Wydziału Prawa i Administracji UW.

Podkreśla jednak, że charakter urlopu bezpłatnego w ubezpieczeniach społecznych jest przedmiotem sporu w doktrynie, więc dla ubezpieczonych lepiej, że ZUS przyjął stanowisko odmienne.

Niektórzy wspólnicy bez postojowego

Problem mają też wspólnicy spółek prawa handlowego, którzy otrzymują od ZUS decyzje odmowne dotyczące postojowego. Zgodnie z art. 15 zq ust. 1 pkt 1 ustawy prawo do tego świadczenia przysługuje osobie prowadzącej pozarolniczą działalność gospodarczą na podstawie przepisów ustawy z 6 marca 2018 r. – Prawo przedsiębiorców (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1292 ze zm.) lub innych przepisów szczególnych. W związku z tym organ rentowy tłumaczy w decyzjach odmownych, że prawa do postojowego nie mają wspólnicy spółki jawnej, partnerskiej i komandytowej, bo w tym wypadku działalność gospodarczą wykonuje spółka, a nie wspólnicy.

– ZUS prawidłowo interpretuje przepisy, ale to wątpliwe rozwiązanie. Różnicuje bowiem przedsiębiorców ze względu na formę prawną prowadzenia działalności, bo wspólnicy spółki cywilnej mogą się starać o postojowe – komentuje dr Lasocki.

Z drugiej strony, jak podkreśla, spółkom przysługuje inna forma pomocy z tarczy, czyli zwolnienie z opłacania składek.

]]

Coraz więcej opiekunów dostaje świadczenie pielęgnacyjne. Przyznawane jest już również małżonkom

<![CDATA[

W 2019 r. przybyło 11 tys. osób z prawem do świadczenia pielęgnacyjnego. Z danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej przekazanych DGP wynika, że miesięcznie gminy wypłacały je dla 142,7 tys. opiekunów. Liczba świadczeń sukcesywnie rośnie, ale nie jest to spowodowane zmianą przepisów, która rozszerzałaby grono osób uprawnionych. Wręcz przeciwnie, to efekt działań podejmowanych przez samych opiekunów oraz korzystnej linii orzeczniczej, jaką w ich sprawach zajmują samorządowe kolegia odwoławcze (SKO) oraz sądy.

Wyrok TK argumentem

Od 2013 r. warunkiem uzyskania świadczenia jest to, aby niepełnosprawność osoby wymagającej opieki powstała, zanim skończy ona 18 lat lub 25 lat (jeśli się uczyła). Ten wymóg powoduje, że wsparcie jest kierowane głównie do rodziców niepełnosprawnych dzieci. Jednak jak przyznają same gminy, od dłuższego czasu większość wniosków, jaka do nich wpływa, pochodzi od osób, których członek rodziny doznał uszczerbku na zdrowiu w dorosłym życiu.

Ich argumentem w walce o uzyskanie świadczenia jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego z października 2014 r. (sygn. akt K 38/13), który przesądził o sprzeczności z prawem art. 17 ust. 1b ustawy z 23 listopada 2003 r. o świadczeniach rodzinnych (tj. Dz.U. z 2020 r. poz. 111 ze zm.), który uzależnia możliwość uzyskania wsparcia od spełnienia wspomnianego kryterium wieku powstania niepełnosprawności.

Bezsilne gminy

Problem w tym, że orzeczenie do tej pory nie zostało przez rząd zrealizowane. To zaś powoduje, że gminy odmawiają tym opiekunom świadczenia – bo dopóki nie zmienią się przepisy, mają związane ręce. Pomoc opiekunom przyznają za to organy odwoławcze, powołując się na wyrok TK.

Od ubiegłego roku czas oczekiwania na uzyskanie świadczenia skrócił się, bo opiekunowie nie muszą już składać skargi do wojewódzkiego sądu administracyjnego (WSA). Pozytywne dla nich rozstrzygnięcia wydaje bowiem większość kolegiów, które wzorem sądów zaczęły bezpośrednio stosować orzeczenie TK.

– Jeśli obecna sytuacja będzie trwać, skończy się tak, że zmiana przepisów nie będzie już potrzebna, bo wszystkie zainteresowane osoby otrzymają świadczenie pielęgnacyjne – mówi Eliza Dygas, kierownik działu świadczeń rodzinnych Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej (MOPS) w Płocku.

Piotr Spiżewski, kierownik działu świadczeń rodzinnych MOPS w Puławach, dodaje, że najbardziej szkoda czasu, pracy i energii opiekunów oraz urzędów, które są zaangażowane w proces przyznawania świadczeń.

Małżonek też dostanie

Okazuje się, że SKO i sądy orzekają o przyznaniu świadczenia pielęgnacyjnego lub uchylają decyzję gminy i nakazują ponowne rozpatrzenie sprawy również wtedy, gdy poza odpowiednim wiekiem powstania niepełnosprawności nie są spełnione również inne przesłanki wymienione w art. 17 ustawy o świadczeniach rodzinnych. Tak jest chociażby wtedy, gdy o wsparcie wnioskuje żona zajmująca się niepełnosprawnym mężem (lub odwrotnie). Takim osobom gminy odmawiają pieniędzy, powołując się nie tylko na art. 17 ust. 1b, lecz także na ust. 5 pkt 2 lit. a ustawy, który mówi, że świadczenie pielęgnacyjne nie przysługuje, jeśli osoba wymagająca opieki pozostaje w związku małżeńskim, chyba że jej małżonek ma orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności.

– Tymczasem w takich sprawach nasze kolegium stoi na stanowisku, że opiekunowi należy się świadczenie – informuje Marzena Szuleta, kierownik biura świadczeń rodzinnych Urzędu Miasta w Kaliszu.

Korzystne dla małżonków wyroki zapadają też przed WSA m.in. w Olsztynie (II SA/Ol 206/19) i Poznaniu (IV SA/Po 851/19). NSA również ma ugruntowaną linię orzeczniczą w tej kwestii (I OSK 3539/18). Sądy, orzekając na rzecz takich osób, wychodzą z założenia, że przyjęcie prezentowanej przez gminy wykładni art. 17 ust. 5 pkt 2 lit. a prowadziłoby do nieakceptowanego wniosku, że małżonek mógłby dostać świadczenie tylko wtedy, gdyby był osobą o znacznym stopniu niepełnosprawności, podczas gdy jego stan zdrowia nie pozwalałby wtedy na sprawowanie opieki, bo sam by jej wymagał.

Emerytura nie wyklucza

Kolejną okolicznością, która zgodnie z art. 17 ust. 5 pkt 1 lit. a ustawy wyklucza możliwość uzyskania świadczenia, jest ustalenie prawa do emerytury lub renty dla opiekuna. Jednak i w takich sprawach sądy uznają, że nie stanowi to przeszkody do przyznania wsparcia. Jako pierwszy stwierdził tak WSA w Gorzowie Wielkopolskim, o czym pisaliśmy na łamach DGP („Sąd idzie pod prąd: każe wypłacać świadczenie pomniejszone o emeryturę” nr 56/19), a za nim poszły kolejne sądy.

W tych sprawach nie została jednak wypracowana jeszcze jednolita interpretacja przepisów. Część sądów uważa, że opiekunowie powinni otrzymywać wsparcie w kwocie różnicy między świadczeniem a wysokością ich emerytury. WSA w Poznaniu podkreśla jednak, że osoba spełniająca warunki do uzyskiwania świadczenia, która pobiera emeryturę, powinna dokonać między nimi wyboru i zrezygnować z niższej formy wsparcia, np. poprzez złożenie do ZUS wniosku o zawieszenie prawa do emerytury.

]]

Koronawirus a przedszkola. Część placówek zniechęca do korzystania z ich usług

<![CDATA[

„W związku z obowiązującymi ograniczeniami i rygorystycznymi wytycznymi proszę o głębokie przemyślenie swojej decyzji dotyczącej opieki wakacyjnej” – podkreśla dyrekcja jednej ze stołecznych placówek na stronie WWW. I wylicza utrudnienia: ograniczony dostęp do placu zabaw, ale także i korzystania z toalety.

Z kolei w jednej z opolskich placówek dyrekcja, choć serdecznie zaprasza maluchy do spędzenia u nich wakacji, to dodaje, że „jednocześnie, pomimo wdrożenia nadzwyczajnych procedur chroniących dzieci i pracowników, zwracamy uwagę rodzicom, by byli świadomi możliwości zarażenia się ich dzieci, pozostałych domowników, opiekunów w przedszkolu i innych dzieci COVID-19”.

To tylko niektóre z wpisów, w których żłobki i przedszkola informują rodziców na swoich stronach, na jakich zasadach będą funkcjonowały w wakacje. To, co proponują, raczej zniechęca niż zachęca do pozostawiania dzieci latem w tego rodzaju placówkach.

Przedszkola zazwyczaj działały w trybie dyżurowym w trakcie wakacji. Obecnie, z powodu epidemii koronawirusa, w większości samorządów będą otwarte (w ograniczonym wymiarze, ale wszystkie). Między innymi po to, aby ograniczyć migracje dzieci i ewentualne rozprzestrzenianie choroby. Dla wielu to duży kłopot. Nauczycielom przysługuje 35 dni urlopu wypoczynkowego. Dochodzą do tego urlopy bieżące i spora liczba nadgodzin. Większość w czasie wakacji będzie miała wolne. Pracownicy przedszkoli już nie.

Dyrektorzy placówek tłumaczą, że nie chcą zniechęcać świadomie, a jedynie pokazują nową rzeczywistość. – Musimy poinformować, że piaskownica, huśtawki czy inne zabawki na placu zabaw nie będą dostępne dla dzieci. Nie ma ich jak dezynfekować, zwłaszcza dotyczy to piaskownicy. Zatem jeśli chodzi o naszą placówkę, do dyspozycji dzieci pozostanie teren zielony – mówi dyrektorka jednego z warszawskich przedszkoli. – Zdajemy sobie sprawę z tego, że w ten sposób nasza placówka z edukacyjnej zamienia się w przechowalnię. Nie mamy jednak innego wyjścia – dodaje.

Zgodnie z wytycznymi GIS dzieci nie mogą wymieniać się zabawkami. Z sal usunięte zostały przedmioty, których nie da się łatwo dezynfekować. Czyli m.in. pluszowe zabawki. Piłki czy inne sportowe przedmioty należy regularnie czyścić, a dzieci z różnych grup nie powinny się ze sobą stykać.

Jedna z dyrektorek wyjaśnia, że woli poinformować o panujących warunkach wprost, bo chce rzetelnych deklaracji od rodziców. – Gdy placówki wróciły do pracy po koronawirusie, rodzice zadeklarowali, że będą przyprowadzać dzieci, tak jak wcześniej. Tak było jednak tylko przez pierwsze dwa-trzy dni. Potem dzieci ubywało i w ostatnim tygodniu mieliśmy po dwoje, troje na cały żłobek. Tymczasem pań do opieki było osiem. Latem, wiedząc, ile dzieci będzie, lepiej rozplanuję urlop kadrze – mówi szefowa żłobka na warszawskiej Woli.

Liczą na to osoby zatrudnione w żłobkach i przedszkolach. Dziś przekonują, że nie bardzo wiedzą, po co właściwie przychodzą do pracy.

– Raczej dla towarzystwa niż do opieki – mówi jedna pracownic żłobka. Dodaje, że to niejedyny powód rozgoryczenia. Pracownicy żłobków najbardziej ucierpieli z powodu koronawirusa. Zostały im wypłacone gołe pensje, czyli bez dodatków motywacyjnych i stażowego.

– Nie pozwalała na to ustawa o COVID-19. Dlatego mogliśmy wypłacić pensje tylko za gotowość do pracy. W kwietniu było to 3100 zł brutto, w maju 3450 zł brutto. Dla porównania przed pandemią było to 3765 zł brutto – mówi Karolina Gałecka z zespołu prasowego UM Warszawy.

Dodaje jednak, że w czerwcu pracownicy żłobków dostaną już dodatek motywacyjny.

– Prezydent miasta podjął już decyzję w tej sprawie – dodaje.

Pracownicy żłobków bardzo liczą na ten zastrzyk gotówki. – Rozumiem, że w czasie epidemii nie świadczyłam pracy jak nauczyciele w szkołach. Nie znaczy to jednak, że nie miałam żadnych obowiązków. Byłam wzywana do żłobka, by uprzątnąć sale, bo został zaplanowany remont. Potem musiałam przyjść i posprzątać. To nie należy do moich obowiązków, a się godziłam. Poza tym oczekiwano ode mnie zaangażowania się w wolontariat, czyli pomoc osobom starszym i samotnym w czasie epidemii – mówi jedna z pracownic warszawskiego żłobka.

Ostatecznie, jak dowiedzieliśmy się w Urzędzie Miasta Warszawy – pracownicy żłobków nie zostali zaangażowani do pomocy. – Mieliśmy więcej wolontariuszy niż osób potrzebujących. Dlatego tę grupę osób wyłączyliśmy z pomocy – tłumaczy Karolina Gałecka. 

]]

Tarcza 4.0 pozwoli wysłać pracownika na zaległy urlop wypoczynkowy. Bez jego zgody i z pominięciem planu urlopowego

<![CDATA[

Zgodnie z Kodeksem Pracy na wniosek pracownika urlop może być podzielony na części. W takim jednak przypadku co najmniej jedna część wypoczynku powinna trwać nie mniej niż 14 kolejnych dni kalendarzowych. Urlopu niewykorzystanego w terminie ustalonym zgodnie z planem urlopów należy pracownikowi udzielić najpóźniej do dnia 30 września następnego roku kalendarzowego. Nie dotyczy to części urlopu udzielanego na żądanie.

Projektowany art. 15gc tarczy antykryzysowej 4.0 zakłada, iż w okresie obowiązywania stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii, ogłoszonego z powodu COVID-19, pracodawca może udzielić pracownikowi, w terminie przez siebie wskazanym, bez uzyskania zgody pracownika i z pominięciem planu urlopów, zaległego urlopu wypoczynkowego w wymiarze do 30 dni urlopu.

Przepis ten nie stanowi nowości oraz dopuszcza on dotychczasową praktykę. Obecnie możliwość udzielania przez pracodawców zaległych urlopów wypoczynkowych bez zgody pracownika została potwierdzona w orzecznictwie sądów. W wyroku z dnia 24 stycznia 2006 roku, sygnatura akt I PKO 124/05, Sąd Najwyższy przypomniał, że przepis art. 168 Kodeksu Pracy dopełnia regulację kodeksową, co do czasu, w jakim urlopy powinny być udzielane, ma to nastąpić „najpóźniej do końca pierwszego kwartału następnego roku kalendarzowego” (obecnie do końca września następnego roku kalendarzowego). Według Sądu Najwyższego ustawodawca zapewnia w ten sposób normatywnie określoną gwarancję urlopu wypoczynkowego, który musi być udzielany najlepiej w tym roku kalendarzowym, w którym pracownik uzyskał do niego prawo, a jeżeli było to niemożliwe, to najpóźniej do końca pierwszego kwartału następnego roku kalendarzowego (obecnie do końca września następnego roku kalendarzowego). Dlatego – zdaniem Sądu Najwyższego – zastosowanie przez pracodawcę art. 168 Kodeksu Pracy nie wymaga zgody pracownika.

Warto jednak zwrócić uwagę, że gdyby przepis art. 15gc tarczy antykryzysowej 4.0 wszedł w życie w takiej formie, to de facto byłby on dla pracodawców niekorzystny, gdyż wprowadza niepotrzebne ograniczenie do 30 dni. Paradoksalnie można byłoby dojść do wniosku, że udzielenie zaległego urlopu w wymiarze większym niż 30 dni a contrario wymagałoby już porozumienia z pracownikiem.

adwokat Anna Krenc, Kancelaria Adwokacka Anna Krenc

]]

W strefach ekonomicznych koszty też limitowane. Najnowszy wyrok WSA przełamuje linię orzeczniczą

<![CDATA[

Chodzi o niedawny wyrok WSA w Gliwicach, z którego wynika, że w specjalnej strefie ekonomicznej również nie można odliczać całości wydatków na zakup od podmiotów powiązanych usług niematerialnych czy licencji.

Do tej pory takie negatywne stanowisko prezentował wyłącznie fiskus w interpretacjach indywidualnych. Sądy administracyjne, na razie jedynie wojewódzkie, jednomyślnie orzekały, że przedsiębiorcy nie muszą przestrzegać limitu kosztów przy zakupach od podmiotów powiązanych, jeśli wydatki będą powiązane z działalnością prowadzoną w SSE. Wskazywały na to wyroki m.in. WSA w Gorzowie Wielkopolskim z 16 stycznia 2019 r. (sygn. akt I SA/Go 521/18), WSA w Krakowie z 10 lipca 2019 r., (sygn. akt I SA/Kr 577/19) i WSA we Wrocławiu z 16 lipca 2019 r., (sygn. akt I SA/Wr 356/19).

Całkiem odmienne stanowisko zajął jednak WSA w Gliwicach w orzeczeniu z 25 marca 2020 r. (sygn. akt I SA/Gl 1299/19). Stwierdził, że przedsiębiorcy strefowi powinni, jak każda inna firma, przestrzegać limitu podatkowych kosztów przy zakupach usług niematerialnych i licencji od podmiotów powiązanych, nawet jeśli zakupy te są związane z działalnością prowadzoną w SSE.

Wszystkie wymienione wyroki sądów administracyjnych są nieprawomocne. Ostatecznie więc spór rozstrzygnie Naczelny Sąd Administracyjny.

– Do tej pory przedsiębiorcy mogli liczyć na to, że z bardzo dużym prawdopodobieństwem wyrok sądu kasacyjnego będzie dla nich pozytywny. Orzeczenie z Gliwic to zmienia – przestrzega Piotr Folwarczny, starszy menedżer w Crido.

Wyjątek bez zastosowania

Spór dotyczy art. 15e ustawy o CIT. Zgodnie z tym przepisem, jeśli wydatki na zakup od podmiotów powiązanych, m.in. usług niematerialnych (np. doradczych, badania rynku, reklamowych, zarządzania i kontroli, przetwarzania danych) i licencji przekroczą w trakcie roku 3 mln zł, to przedsiębiorca może zaliczyć do podatkowych kosztów jedynie nadwyżkę do wysokości 5 proc. podatkowej EBITDA.

Dla firm działających w SSE istotny jest art. 15e ust. 4, który mówi, że do przychodów i kosztów z tytułu limitowanych usług niematerialnych i licencji stosuje się odpowiednio art. 7 ust. 3 ustawy o CIT. Z tego przepisu z kolei wynika, że przy ustalaniu dochodu do opodatkowania nie uwzględnia się m.in. przychodów ze źródeł zwolnionych z podatku.

Powstało w związku z tym pytanie, co z przedsiębiorcami działającymi w SSE, którzy korzystają ze zwolnienia podatkowego na podstawie art. 17 ust. 1 pkt 34 lub art. 17 ust. 1 pkt 34 lit. a ustawy o CIT i dzięki temu nie płacą podatku od dochodu strefowego aż do wysokości limitu przysługującej im pomocy publicznej. Czy ich również dotyczy limitowanie kosztów, nawet jeśli koszty te są związane z dochodem zwolnionym z CIT?

Jak wszyscy, to wszyscy

Z wyroku gliwickiego WSA wynika, że tak. Chodziło o spółkę, która ok. 90 proc. swoich przychodów uzyskiwała z działalności prowadzonej w SSE. Spółka kupowała usługi niematerialne oraz licencje od podmiotów z grupy kapitałowej, do której sama należała. Uważała, że limitowanie kosztów jej nie dotyczy, bo – jak przekonywała – art. 15e ustawy o CIT ma zastosowanie jedynie do kosztów, które mają wpływ na ustalenie dochodu do opodatkowania. Twierdziła, że limitowanie kosztów związanych z dochodem zwolnionym z CIT (uzyskanym w strefie) nie miałoby większego sensu i doprowadziłoby jedynie do tego, że przedsiębiorca strefowy szybciej wykorzysta przysługujący mu limit pomocy publicznej, co przełoży się na zmniejszenie atrakcyjności prowadzenia działalności w SSE. Takie argumenty podzielały do tej pory sądy administracyjne.

Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej stwierdził jednak, że przedsiębiorcy strefowi powinni ustalać przychody i koszty podatkowe na takich samych zasadach jak inne podmioty, nieprowadzące działalności w SSE.

Tego samego zdania był gliwicki sąd. – Zwolnienie podatkowe dochodu z działalności w SSE stosowane jest dopiero po tym, jak zostaną ustalone przychody, koszty uzyskania oraz dochód podatnika, a następnie – w odpowiednich częściach – wartości te zostaną przyporządkowane aktywności strefowej oraz pozastrefowej tego podmiotu – orzekł WSA.

Zwrócił przy tym uwagę na cel wprowadzenia przepisów o limitowaniu kosztów. Miało nim być zapobieganie nielegalnej optymalizacji podatkowej w transakcjach między podmiotami powiązanymi. Zdaniem WSA nie ma większego znaczenia, czy taka optymalizacja dotyczy działalności prowadzonej w SSE, czy nieobjętej strefowym zwolnieniem.

Sąd odwołał się też do wykładni historycznej i przypomniał, że przepisy o zwolnieniu z opodatkowania dochodów strefowych były uchwalone wcześniej od regulacji o limitowaniu kosztów. Ustawodawca, wprowadzając art. 15e ustawy o CIT, nie przewidział żadnych szczególnych reguł dla podmiotów strefowych – podkreślił WSA.

Skutki takiej wykładni

– Jeśli taką wykładnię podzieli sąd kasacyjny, to wielu przedsiębiorców strefowych szybciej wykorzysta limit pomocy publicznej i szybciej rozpocznie uiszczanie podatku dochodowego na zasadach ogólnych. To może być dla nich kolejną złą wiadomością w tym szczególnie trudnym roku – mówi Piotr Folwarczny, przypominając, że fiskus konsekwentnie odmawia też strefowiczom prawa do rozliczania strat osiągniętych w ramach działalności prowadzonej w SSE.

Mikołaj Wietrzny, ekspert ds. pomocy publicznej z WPW Wołczek, Proksa & Wspólnicy, zwraca uwagę na inne, praktyczne skutki wykładni gliwickiego sądu.

– Powstaje pytanie, w jakiej części koszty podlegające limitowaniu należy wyłączyć z kosztów działalności opodatkowanej, a w jakiej z kosztów działalności zwolnionej. Zgodnie z podejściem gliwickiego WSA w działalności strefowej nie ma zastosowania art. 15e ust. 7 ustawy o CIT, który nakazuje uwzględnić koszty limitowane w danym źródle przychodów w proporcji do wszystkich kosztów związanych z tym źródłem przychodów. Brak zatem jednoznacznych wytycznych dla podatników strefowych, jak praktycznie wdrożyć podejście wskazane przez gliwicki WSA – komentuje Mikołaj Wietrzny.

Piotra Folwarcznego zastanawia też, jaki w takim razie był cel odesłania do art. 7 ust. 3 ustawy o CIT przy konstruowaniu regulacji o limitowaniu kosztów podatkowych, skoro w praktyce nie można tego przepisu zastosować. 

opinia

Artykuł 15e nie jest po to, by regulować wykorzystanie pomocy publicznej

dr Michał Bernat, radca prawny, doradca podatkowy w Dentons

Wyrok WSA w Gliwicach może budzić wątpliwości z kilku powodów. Po pierwsze, pomija odniesienie do art. 7 ust. 3 ustawy o CIT, który przy wyliczaniu dochodu do opodatkowania jednoznacznie nakazuje pominąć przychody ze źródeł, z których dochody są zwolnione z podatku. Skoro są one w ogóle pomijane przy kalkulacji dochodu, od którego należy zapłacić podatek, to tym bardziej nie sposób ich dodatkowo limitować, zgodnie z art. 15e ustawy o CIT.

Po drugie, stanowisko sądu abstrahuje od praktycznej metodologii obliczania dochodu strefowego. Należy więc przypomnieć, że zasadniczo w pierwszej kolejności wydzielane są przychody i koszty strefowe, co prowadzi do obliczenia dochodu osiągniętego w SSE, a nie, jak chciałby WSA, od razu obliczany jest cały dochód spółki, dzielony następnie na osiągnięty w strefie i poza nią.

Po trzecie, niezbyt trafny wydaje się argument dotyczący zapobiegania optymalizacji. Skutkiem takiej wykładni jest bowiem modyfikacja poziomu i rytmiki wykorzystania pomocy publicznej, do czego z pewnością art. 15e ustawy o CIT nie służy. Miał on przeciwdziałać technikom optymalizacyjnym niezwiązanym z inwestycjami strefowymi. Warto przypomnieć, że nowe przepisy o wspieraniu inwestycji wprowadziły własny, autonomiczny system klauzul zapobiegających uchylaniu się od opodatkowania dzięki wykorzystaniu zwolnień strefowych.

]]

Wartość aktywów Pracowniczych Planów Kapitałowych w maju to 1,25 mld zł

<![CDATA[

Zaznaczono, że na koniec marca wartość aktywów netto w PPK wynosiła 609 mln 515 tys. 081,34 zł (dane KNF), natomiast w maju wyniosła 1,25 mld zł(dane Analizy.pl). Dodano, że średni wypracowany zysk za zarządzanie funduszami zdefiniowanej daty w maju wyniósł od 1,5 proc. (dla funduszy zdefiniowanej daty, których uczestnik ukończy 60 lat w 2025 r.) do 2,6 proc. w przypadku funduszy 2050 - 2055 roku.

Opublikowano też kolejne, ósme zestawienie średnich opłat za zarządzanie funduszami PPK. Średnia wysokość opłat nie uległa zmianie w stosunku do majowej publikacji i waha się od 0,20 proc. dla funduszy 2025 do 0,47 proc. dla funduszy 2060. Przypomniano, że maksymalna opłata określona w Ustawie o Pracowniczych Planach Kapitałowych to 0,50 proc.

PPK to dobrowolny i powszechny system długoterminowego oszczędzania, który ma być tworzony wspólnie przez pracowników, pracodawców oraz państwo. W pierwszym etapie do PPK przystąpiły firmy zatrudniające co najmniej 250 pracowników.

W marcu tego roku, ze względu na pandemię koronawirusa, przesunięto wdrożenie drugiego etapu PPK (dla firm zatrudniających 50-249 osób) do końca listopada tego roku.

Do PPK są automatycznie zapisani pracownicy w wieku od 18 do 55 lat. Pozostali, którzy przekroczyli 55. rok życia, mogą przystąpić do PPK na własny wniosek. Wszyscy mają prawo w dowolnym momencie zrezygnować z udziału w PPK, a także w dowolnym momencie do nich przystąpić.

Tzw. podstawowe wpłaty do PPK, finansowane przez pracowników i pracodawców, wyniosą: 2 proc. wynagrodzenia brutto, które zapłaci pracownik (przy czym osoby zarabiające mniej niż 120 proc. minimalnego wynagrodzenia mogą wnioskować o obniżenie składki do 0,5 proc.); 1,5 proc. wynagrodzenia brutto pracownika opłaca pracodawca.

Dopłata z państwowego Funduszu Pracy wyniesie 20 zł miesięcznie, co w skali roku daje 240 zł. Dodatkowo, w pierwszym roku pracownicy otrzymają także tzw. wpłatę powitalną w wysokości 250 zł.

Ustawa o Pracowniczych Planach Kapitałowych weszła w życie 1 stycznia 2019 roku.

]]

RIO unieważniło uchwałę w sprawie programu pomocy przedsiębiorcom stratnym przez pandemię

<![CDATA[

Rzecznik prezydent Kołobrzegu Michał Kujaczyński poinformował w poniedziałek o decyzji RIO o stwierdzeniu nieważności uchwały podjętej przez kołobrzeskich radnych podczas obrad sesji z 6 maja 2020r.

„W uzasadnieniu Przewodniczący Kolegium RIO wskazuje, że Rada Miasta nie miała kompetencji do podjęcia takiej uchwały, gdyż – upraszczając - termin odroczenia podatku wybiega poza ustawowy termin wynikający z przepisów o COVID-19, czyli wrzesień 2020 r.” – podał Kujaczyński.

Zaznaczył jednak, że „miasto jest pewne swoich racji oraz zastosowanych w uchwale rozwiązań”. „Przygotowane zostanie odwołanie od decyzji Regionalnej Izby Obrachunkowej do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Na najbliższą sesję Rady Miasta złożony zostanie projekt uchwały w tej sprawie” – poinformował rzecznik prezydenta Kołobrzegu.

Kujaczyński podał, że projekt uchwały dotyczący kołobrzeskiego programu pomocowego przedsiębiorcom dotkniętym skutkami pandemii, był efektem wielu spotkań prezydent Anny Mieczkowskiej, urzędników i kołobrzeskich przedsiębiorców, a wypracowane rozwiązania „przeszły pełną analizę prawną”.

Dodał, że rozpatrzenie wniosków złożonych przez przedsiębiorców o przesunięcie terminów płatności podatku od nieruchomości zostanie zawieszone do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez SA, jeśli radni zgodzą się na zaskarżenie decyzji RIO.

Uchwała w sprawie programu pomocy dla przedsiębiorców, których płynność finansowa uległa pogorszeniu w związku z COVID-19 została wprowadzona do porządku sesji przez prezydent Mieczkowską i za zgodą kompletu 21 radnych 6 maja. Za jej przyjęciem zagłosowało 20 radnych, jeden nie oddał głosu.

Uchwała zakłada, że przedsiębiorcy, którzy w kwietniu, maju i czerwcu uchronili miejsca pracy i na dzień 1 marca 2020 r. nie zalegali z płatnościami podatku od nieruchomości w kwocie wyższej niż 50 zł, będą mogli zapłacić raty podatku za te trzy miesiące w terminie do końca października 2021 r. (PAP)

autorka: Inga Domurat

]]