MRPiPS: Opieką żłobkową objęte jest co czwarte dziecko

<![CDATA[

"Wspieranie rozwoju sieci instytucji opieki nad najmłodszymi dziećmi jest niezwykle ważne. Dzięki temu rodzice mogą lepiej godzić życie rodzinne z zawodowym, nie martwiąc się o to, kto zajmie się ich pociechą. Szczególnie cieszy fakt, że placówki powstają również w miejscowościach, w których do tej pory takich miejsc nie było wcale" – mówi szefowa MRPiPS Marlena Maląg.

Resort rodziny podaje, że przed pięcioma laty opieką żłobkową objętych było 12,4 proc. dzieci, obecnie jest to 24 proc., czyli praktycznie co czwarte dziecko. To wzrost o 93,5 proc.

"Dane te doskonale pokazują, że w ostatnich latach wiele się w tym obszarze wydarzyło. Duży udział ma w tym program +Maluch plus+, dzięki któremu dofinansowane jest zarówno tworzenie nowych, jak i funkcjonowanie już istniejących placówek opieki nad najmłodszymi dziećmi" - podkreśla minister Maląg.

Resort informuje, że w ciągu 5 lat przybyło prawie 100 tys. miejsc opieki nad maluchami. Obecnie w Polsce działa 6,4 tys. placówek opieki nad dziećmi do lat 3. To wzrost o 114,6 proc. w porównaniu z rokiem 2015 (wówczas było ich niecałe 3 tys.).

MRPiPS zwraca uwagę, że jeszcze w 2015 r. było niespełna 84 tys. miejsc opieki w żłobkach, klubach dziecięcych i u dziennych opiekunów. Obecnie to już 183,6 tys., co oznacza wzrost o blisko 100 tys. miejsc.

"Szczególnie cieszy fakt, że placówki otwierają się również w miejscowościach, które do niedawna stanowiły białe plamy na mapie instytucji opieki nad maluchami w Polsce" - zaznacza szefowa MRPiPS.

Minister Maląg dodaje, że zwiększono nakłady na tworzenie nowych miejsc opieki nad dziećmi.

"W latach 2011-2015 było to 493 mln zł. W latach 2016-2019 na program +Maluch plus+ przeznaczyliśmy aż 1,65 mld zł. To pokazuje, że sprawy związane z rodziną, jej bezpieczeństwem i komfortem są dla nas priorytetem" - wskazuje minister.

]]

Innowacyjni mogą obniżyć zaliczki na podatek dochodowy

<![CDATA[

Ulgi te rozlicza się dopiero w rocznym zeznaniu. Specustawa wprowadziła jednak wyjątek od tej zasady. Pozwala skorzystać z preferencji już w trakcie roku, co oznacza możliwość obniżenia płaconej zaliczki na podatek dochodowy, ale: tylko czasowo.

Co istotne, aby skorzystać z preferencji trzeba spełnić warunek. W przypadku ulgi B+R celem działalności badawczo-rozwojowej musi być „opracowanie produktów niezbędnych do przeciwdziałania COVID-19”. Natomiast w przypadku IP Box dochody z kwalifikowanych praw własności intelektualnej muszą być „wykorzystywane do przeciwdziałania COVID-19”.

]]

Czy wsparcie finansowe z tarcz antykryzysowych podlega opodatkowaniu?

<![CDATA[

W polskim prawie podatkowym zasadą jest, że wszystkie przychody otrzymywane w ramach działalności gospodarczej podlegają opodatkowaniu, w związku z czym w przypadku otrzymywania pomocy m.in. w ramach tarczy antykryzysowych, przedsiębiorcy powinni każdorazowo analizować czy konkretna pomoc otrzymana od instytucji lub państwa stanowi przychód.

W ramach tarcz antykryzysowych przedsiębiorcy mogą otrzymać m.in. mikropożyczkę, subwencję finansową z Polskiego Funduszu Rozwoju, świadczenie postojowe, dofinansowanie do wynagrodzeń pracowników i nie raz zastanawiają się, czy otrzymanie takiego wsparcia będzie stanowiło ich przychód, podlegający opodatkowaniu?

Przedsiębiorcy zastanawiają się również czy wydatki w działalności gospodarczej, sfinansowane w ramach wsparcia będą mogli zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów?

- Przedsiębiorcy, którzy otrzymują mikropożyczkę nie będą zobowiązani do rozpoznania przychodu, bo co do zasady jest to pomoc zwrotna - mówi w rozmowie z MarketNews24 Ewelina Popis, doradca podatkowy w Kancelarii Ożóg Tomczykowski. – Umorzenie tej pożyczki również nie będzie stanowiło przychodów dla przedsiębiorców. Jednocześnie wszystkie wydatki, które zostaną sfinansowane z mikropożyczki mogą być zaliczone na zasadach ogólnych do kosztów uzyskania przychodów.

Inaczej jest z subwencjami z Polskiego Funduszu Rozwoju. Taka subwencja nie będzie stanowiła przychodu dla przedsiębiorcy. Tu także wydatki można zaliczać do kosztów uzyskania przychodów. Natomiast umorzenie takiej subwencji będzie stanowiło przychód, który trzeba opodatkować.

Są propozycje, aby to uległo zmianie, polegającej na tym, że w 2021 r. wprowadzona zostanie możliwość częściowego zwolnienia z podatku dokonanych umorzeń subwencji z PFR. Ta propozycja będzie analizowana przez Ministerstwo Finansów w porozumieniu z PFR.

Natomiast świadczenie postojowe jest już zwolnione z podatku i jednocześnie wszystkie wydatki sfinansowane z tego świadczenia na zasadach ogólnych będą mogły być zaliczane do kosztów uzyskania przychodów.

Dofinansowanie do wynagrodzeń z urzędów pracy i dofinansowanie do działalności gospodarczej z powiatowych urzędów pracy - ze względów podatkowych traktowane są tak samo.

- Te dofinansowania nie stanowią przychodów przedsiębiorców, jednak wydatki z nich sfinansowane nie będą mogły stanowić kosztów uzyskania przychodów - wyjaśnia Ewelina Popis, Kancelaria Ożóg Tomczykowski.

]]

Komisje senackie za podwyższeniem dodatku solidarnościowego do 1500 zł

<![CDATA[

W czwartek połączone komisje senackie: Komisja Rodziny, Polityki Senioralnej i Społecznej oraz Komisja Budżetu i Finansów Publicznych rozpatrywały poprawki do ustawy o dodatku solidarnościowym przyznawanym w celu przeciwdziałania negatywnym skutkom COVID-19.

Jedną z nich zgłosił marszałek Senatu. Przewidywała podniesienie dodatku solidarnościowego o 100 zł – do 1500 zł. Grodzki zaproponował również podwyższenie zasiłku dla bezrobotnych, wypłacanego przez pierwsze 90 dni, do 1500 zł, a nie – jak przewiduje ustawa – do 1200 zł.

Jak tłumaczył Grodzki, "czy nam się to podoba, czy nie, w okresie koronawirusa liczba bezrobotnych, i starych, i nowych, zaczęła rosnąć". "Mam nadzieję, że przejściowo, natomiast zgłaszało się sporo zarówno osób indywidualnych, jak i środowisk, gdzie bezrobocie dotknęło szersze grupy, jak np. w turystyce, prosząc, aby nie dzielić narodu, że +moje bezrobocie jest lepsze lub gorsze niż twoje+" – mówił.

Jego zdaniem z ustawy wynika, że "jedni bezrobotni mają dostać 1200 zł, a inni 1400 zł". "To 1400 zł, zwiększone o 100 zł, to procentowo daje niewiele ponad 6 proc. i taki też jest skutek budżetowy" – powiedział marszałek Senatu. Dodał, że zgłosił tę poprawkę w uzgodnieniu ze środowiskami PSL, Lewicy i Koalicji Obywatelskiej.

Grodzki mówił, że kwota dla każdego bezrobotnego powinna być równa. Wskazywał również, że "1500 zł w stosunku do średniej krajowej płacy w analizie porównawczej do innych krajów Unii Europejskiej ciągle plasuje nas w strefie stanów niskich". Jego zdaniem zasiłki dla bezrobotnych w innych krajach UE są wyższe.

W odpowiedzi wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha podkreślił, że przy dodatku solidarnościowym nie ma żadnego różnicowania bezrobotnych. "Nie ma żadnych różnych kwot, więc to 1400 zł trafia w równej kwocie do każdego, kto jest uprawniony, niezależnie od statusu bezrobotnego i niezależnie od wysokości zasiłku".

Z kolei wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Stanisław Szwed stwierdził, że rząd nie może zgodzić się na taką propozycję, nie znając ostatecznych kosztów. Zaznaczył, że zaproponowane rozwiązanie może dotyczyć około 0,5 mln osób, a jego koszt to około o 1,5 mld zł więcej "oprócz tych działań, które są przy zasiłku dla bezrobotnych".

Ostatecznie komisja poparła wszystkie procedowane poprawki. Teraz ustawa trafi pod głosowanie izby.

Dodatek solidarnościowy ma być świadczeniem przyznawanym od 1 czerwca do 31 sierpnia 2020 r. Jego wysokość ma wynosić 1400 zł miesięcznie. Dodatek ma przysługiwać osobom, z którymi po 15 marca 2020 r. rozwiązano umowę o pracę za wypowiedzeniem i osobom, których umowa po tej dacie uległa rozwiązaniu z upływem czasu, na który była zawarta. Warunkiem uzyskania praw do dodatku będzie posiadanie okresu podlegania w 2020 r. ubezpieczeniom społecznym z tytułu stosunku pracy przez co najmniej 60 dni.

Świadczenie będzie nieopodatkowane, a składki na ubezpieczenia społeczne (emerytalno-rentowe i zdrowotne) nie pomniejszają wysokości świadczenia; opłaca je budżet państwa. Z dodatku solidarnościowego nie dokonuje się potrąceń i egzekucji.

Aby otrzymać świadczenie, trzeba będzie złożyć wniosek w systemie teleinformatycznym. Wniosek miałby formę dokumentu elektronicznego, za pośrednictwem profilu utworzonego w ZUS.

Dodatek nie zostanie wypłacony osobom pracującym na umowach-zleceniach lub na własny rachunek, które mogą skorzystać ze świadczenia postojowego. Okres pobierania dodatku solidarnościowego nie będzie wliczany do okresu pobierania zasiłku dla bezrobotnych oraz stypendium, o których mowa w ustawie o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, to znaczny nie będzie skracał okresu pobierania zasiłku bądź stypendium, ale wlicza się do niektórych uprawnień pracowniczych.

Ustawa zakłada także m.in. podwyższenie zasiłku dla bezrobotnych do 1200 zł w okresie pierwszych 90 dni posiadania praw do zasiłku. Później kwota ta wyniesie 942,30 zł. Zasiłek ma wzrosnąć od 1 września 2020 r. Podwyższoną kwotę zasiłku otrzymają wszyscy bezrobotni, zarówno nowo rejestrujący się, jak też bezrobotni, którzy już pobierają zasiłek.

]]

Sklepy walczą o zerową stawkę VAT na środki ochrony

<![CDATA[

Polska Izba Handlu postuluje obniżenie do zera stawki VAT na maseczki, przyłbice, rękawiczki, płyn dezynfekcyjny oraz umożliwienie przedsiębiorcom odliczenia kosztów ochrony stosowanych w sklepach od dochodu. Propozycję przedstawiła już raz Ministerstwu Finansów. Mówiła o niej także podczas uchwalania tarczy antykryzysowej. Zamierza jednak wystąpić z nią ponownie.

– Jak wynika z naszych analiz, przez okres pandemii spółdzielnie spożywców Społem wydały na ten cel ok. 5,5 mln zł. Dane te pochodzą jednak z 70 proc. spółdzielni, których aktywnie działa ok. 200. Myślę, że gdyby doliczyć pozostałe, wydatki przekraczałyby już dziś 6 mln zł – wyjaśnia Ryszard Jaśkowski, prezes Krajowego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Spożywców „Społem”. I dodaje, że w przypadku małych sieci liczących kilka placówek miesięczne nakłady na środki ochrony sięgają około kilku tysięcy złotych, co od początku pandemii daje koszt kilkunastu tysięcy złotych. W dużych sieciach jest to kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie.

Biorąc pod uwagę, że w kraju działa ok. 100 tys. sklepów spożywczych, tylko w tej branży wydatki mogą wynosić kilkadziesiąt milionów. A gdyby do tego doliczyć sklepy z odzieżą i obuwiem, kosmetyczne, RTV/AGD pójdą już w setki milionów.

– Mamy przykład sieci, która wydała 300 tys. zł od czasu, gdy stosowanie płynów dezynfekujących, rękawiczek, maseczek i montowanie ekranów z plexi stało się obowiązkowe – wylicza Jaśkowski.

Inne sieci podkreślają, że wydatki te zostały im narzucone, a nie były uwzględnione w budżetach na ten rok. Sklepy musiały więc na szybko wygospodarować pieniądze. – W sytuacji rentowności na poziomie 1–3 proc. nie jest to łatwe – podkreśla Maciej Ptaszyński, dyrektor generalny Polskiej Izby Handlu.

Do tego dochodzą malejące obroty. – Po 10 maja, jakby kto ręką odjął. Cały czas spadają – mówi Ryszard Jaśkowski.

Z danych CMR Panel wynika, że w sklepach małoformatowych do 300 mkw. maj był pod względem obrotów o 0,8 proc. słabszy niż kwiecień, choć równocześnie w porównaniu z majem ub.r. okazał się lepszy o 5,7 proc. Większe placówki, do 2,5 tys. mkw., odnotowały spadek obrotów zarówno w skali miesiąca jak i roku, odpowiednio o 5,9 proc. i 3,1 proc.

– Jeśli nic się nie zmieni, należy oczekiwać zamknięcia wielu placówek. Zwłaszcza tych, które nie są zrzeszone w większych grupach – przewiduje Ryszard Jaśkowski.

Od początku roku działalność w branży handlu detalicznego zawiesiło ponad 17 tys. firm. – To o 47 proc. więcej niż przed rokiem – podsumowuje Tomasz Starzyk, analityk Bisnode Polska.

Wydatki na środki ochrony dotyczą nie tylko handlu, ale też np. producentów artykułów spożywczych. Wedel informuje, że na środki ochrony osobistej przeznacza 37 tys. zł miesięcznie, a na transport dla pracowników, by ci nie dojeżdżali do pracy komunikacją miejską – 270 tys. zł. Jednorazowe wydatki, na początku epidemii mające przystosować firmę do nowych wytycznych, wyniosły 50 tys. zł.

Firma Mondelez informuje o wydatkach rzędu kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie. – Na razie to środki przewidziane w bud żecie na organizację eventów, imprez integracyjnych dla pracowników. W obecnej sytuacji nie są realizowane, wolne kwoty przeznaczamy na inne cele – wyjaśnia Agnieszka Kępińska-Sadowska, dyrektor ds. komunikacji i relacji zewnętrznych Mondelez International.

Według Pawła Wyrzykowskiego, analityka biura analiz sektora rolno-spożywczego BNP Paribas, wydatki na poziomie kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych miesięcznie w zestawieniu z obrotami, które w branży spożywczej wynoszą nawet kilka miliardów rocznie w przeliczeniu na jedną firmę, nie wydają się obciążeniem, z którym spółki by sobie nie poradziły. – Firmy już wcześniej stosowały wzmożone środki ochrony, by zapewnić wysoką jakość produkcji. Niewątpliwie jednak są to dodatkowe wydatki, na które pieniądze mogłyby zostać spożytkowane w inny sposób – dodaje ekspert.

Producenci zapowiadają, że wesprą apel handlowców o obniżkę VAT. – Wydatki są duże, do tego nie wiadomo, jak długo będą konieczne. Obniżka VAT, a co za tym idzie – spadek cen, byłyby z korzyścią dla branży – tłumaczy Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.

Resort finansów na razie nie planuje rozszerzenia preferencji w zakresie VAT po tym, jak w marcu zdecydował się na zerową stawkę VAT dla darowizn na rzecz podmiotów, które zostały wyznaczone jako kluczowe w walce z epidemią. Przyznaje jednak, że na bieżąco monitoruje sytuację i w przypadku pojawienia się możliwości i potrzeby wprowadzenia dodatkowych rozwiązań podjęte zostaną stosowne działania. 

]]

Karny PIT za ukrywanie majątku przed fiskusem

<![CDATA[

Zdaniem dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej w takiej sytuacji wierzyciel (Skarb Państwa) zaspokaja swoje roszczenia z majątku osoby trzeciej, więc dla dłużnika to czysta korzyść (nieodpłatne świadczenie), bo nie musi wydawać pieniędzy z własnej kieszeni, by spłacić zaległości.

Dyrektor KIS potwierdził to w interpretacji z 21 maja 2020 r. (0113-KDIPT2-3.4011.262. 2020.2.ST).

Tylko niektórzy dłużnicy mogą uniknąć podatku – wtedy, gdy osobą trzecią, z której majątku wierzyciel (Skarb Państwa) ściąga zaległe daniny, jest krewny dłużnika, czyli osoba z I lub II grupy podatkowej w rozumieniu przepisów o podatku od spadków i darowizn. W takiej sytuacji co prawda dłużnik również uzyskuje przychód, ale jest on zwolniony z podatku dochodowego na podstawie art. 21 ust. 1 pkt 125 ustawy o PIT.

Jeżeli jednak fiskus wyegzekwuje zaległe daniny z majątku osoby spoza rodziny dłużnika, to pobierze dwa podatki – jeden ten zaległy i drugi, bieżący, od nieodpłatnego świadczenia.

Nie warto uciekać

Jest to głównie przestroga dla dłużników, którzy próbują ukryć majątek przed wierzycielem (np. urzędem skarbowym), przekazując go np. w darowiźnie bądź sprzedając.

W takiej sytuacji wierzyciel może złożyć do sądu skargę pauliańską na podstawie art. 527 kodeksu cywilnego, czyli zażądać uznania takiej darowizny bądź sprzedaży za bezskuteczną. Ma to miejsce wtedy, gdy obie strony danej czynności działały z pokrzywdzeniem interesów wierzyciela. Jeśli sąd uzna skargę za zasadną, wierzyciel może ściągnąć swoje należności z majątku darowanego lub sprzedanego przez dłużnika.

Prawo do składania skargi pauliańskiej ma również fiskus, co potwierdził Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 18 kwietnia 2018 r. (sygn. akt K 52/16).

Nieskuteczna darowizna

O jej konsekwencjach przekonali się podatnicy, którzy podarowali synowi działkę. Chcieli, by fiskus nie mógł jej przejąć i zlicytować.

Naczelnik urzędu skarbowego zorientował się jednak co do zamiaru dłużników i złożył skargę pauliańską. Sąd ją uwzględnił, uznając umowę darowizny za bezskuteczną. Dzięki temu naczelnik mógł zająć nieruchomość. Ostatecznie, po uzgodnieniu z fiskusem, syn sprzedał działkę, a dług rodziców został pokryty przez nabywców gruntu bezpośrednio na rachunek naczelnika US.

Dłużnicy (rodzice) chcieli się upewnić, że nie uzyskali z tego powodu przychodu do opodatkowania.

Twierdzili, że skoro wskutek skargi pauliańskiej umowa darowizny została uznana za bezskuteczną, to należy przyjąć, że nieruchomość pozostała w ich rękach. Słowem, spłacili swój dług z własnego majątku.

Z majątku osób trzecich

Dyrektor KIS się z tym nie zgodził. Wyjaśnił, jakie są skutki uznania skargi pauliańskiej za skuteczną. W takiej sytuacji – tłumaczył ‒ wierzyciel może dochodzić swoich roszczeń nie bezpośrednio od dłużnika, ale od osoby trzeciej, z którą dłużnik dokonał czynności.

Eksperci przyznają, że w tej kwestii fiskus ma rację.

Jak tłumaczy Joanna Lubecka, adwokat z kancelarii Lubecka.law, uznanie skargi pauliańskiej za zasadną na mocy prawomocnego orzeczenia sądu nie oznacza, że majątek wraca automatycznie do dłużnika. Pozostaje on przy nabywcy, natomiast wierzyciel uzyskuje możliwość prowadzenia egzekucji ze składników majątku osoby trzeciej, które traktuje się tak, jakby nadal należały do dłużnika.

‒ Dzięki prawomocnemu orzeczeniu sądu, uwzględniającemu skargę pauliańską, wierzyciel może zaspokoić swoje roszczenia z przedmiotów należących do osoby trzeciej, które wskutek czynności uznanej za bezskuteczną wyszły z majątku dłużnika – tłumaczy Joanna Lubecka.

Jest przychód…

Dyrektor KIS uznał więc, że spłata zadłużenia rodziców z majątku ich syna stanowi dla nich przysporzenie, które powoduje powstanie przychodu w rozumieniu przepisów o PIT. Na skutek tej spłaty zostali bowiem zwolnieni z powstałego wcześniej zobowiązania i tym samym nie doszło do uszczuplenia ich majątku. Jest to przychód z nieodpłatnych świadczeń, a konkretnie ze źródła, o którym mowa w art. 10 ust. 1 pkt 9 ustawy o PIT – stwierdził organ.

Podkreślił, że przychodem podatnika są nie tylko aktywa zwiększające majątek podatnika, lecz także zmniejszenie jego pasywów (w tym zobowiązań).

Z taką wykładnią zgadza się Tobiasz Szczęsny, doradca podatkowy i menedżer w GekkoTaxens. ‒ W mojej ocenie nie powinno budzić większych kontrowersji, że w takim przypadku doszło do powstania przychodu do opodatkowania – mówi ekspert. Dodaje, że świadczenie ma niewątpliwie charakter nieodpłatny, które powinno być traktowane jako przychód z innych źródeł.

…ale może być zwolnienie

Nie oznacza to jednak, że w każdym przypadku dłużnicy będą musieli zapłacić PIT. Odrębną kwestią jest bowiem prawo do ewentualnego zwolnienia z podatku.

‒ Jeżeli dłużnicy otrzymali nieodpłatne świadczenie od syna, zaliczane do przychodów z innych źródeł, a syn jest zaliczany do I grupy podatkowej w rozumieniu przepisów o podatku od spadków i darowizn, to spełniają warunki do zastosowania zwolnienia, o którym mowa w art. 21 ust. 1 pkt 125 ustawy o PIT – wskazuje Tobiasz Szczęsny.

Tak więc, mimo powstania przychodu, rodzice nie zapłacą podatku od uzyskanego od syna nieodpłatnego świadczenia.

Co prawda dyrektor KIS nie wspomniał o tym w wydanej interpretacji, ale – zdaniem eksperta – tylko dlatego, że podatnik o to nie pytał. A przy wydawaniu interpretacji indywidualnych obowiązuje zasada, że organ podatkowy nie ma obowiązku wychodzić poza zakres pytania zadanego przez podatnika.

‒ Skoro rodzice spytali wyłącznie o powstanie przychodu, to nie mogli spodziewać się innej odpowiedzi, jak ta, że przychód powstał – podsumowuje Tobiasz Szczęsny.

]]

Dodatek solidarnościowy 1400 zł miesięcznie. Komisja senacka ponownie zajmie się projektem

<![CDATA[

W środę Senat rozpatrywał ustawę o dodatku solidarnościowym przyznawanym w celu przeciwdziałania negatywnym skutkom COVID-19.

Podczas posiedzenia senator Jan Filip Libicki (Koalicja Polska-PSL-Kukiz 15) przedstawił sprawozdanie komisji rodziny, polityki senioralnej i społecznej oraz budżetu i finansów publicznych. Komisje zarekomendowały wprowadzenie do ustawy m.in. poprawki doprecyzowującej przepisy określające pobieranie dodatku przez cudzoziemców. Wiceszef MRPiPS Stanisław Szwed zapowiedział poparcie tej poprawki.

Wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha w Senacie zwrócił uwagę, że chociaż dodatek jest zaplanowany na czerwiec, lipiec i sierpień, to jednak Rada Ministrów będzie mogła przedłużyć ten okres, gdyby uzasadniała to sytuacja na rynku pracy.

Po zakończeniu rozpatrywania ustawy na stronie Senatu opublikowano informację, że ustawa została odesłana do komisji, ponieważ "w dyskusji zgłoszono wnioski o charakterze legislacyjnym". Centrum Informacyjne Senatu poinformowało PAP, że poprawki do ustawy zgłosił marszałek Tomasz Grodzki.

Wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz poinformował, że głosowanie nad ustawą odbędzie się pod koniec posiedzenia Senatu (posiedzenie jest zaplanowane do czwartku).

Dodatek solidarnościowy ma być świadczeniem przyznawanym od 1 czerwca do 31 sierpnia 2020 r. Jego wysokość ma wynosić 1400 zł miesięcznie. Dodatek ma przysługiwać osobom, z którymi po 15 marca 2020 r. rozwiązano umowę o pracę za wypowiedzeniem i osobom, których umowa po tej dacie uległa rozwiązaniu z upływem czasu, na który była zawarta. Warunkiem uzyskania praw do dodatku będzie posiadanie okresu podlegania w 2020 r. ubezpieczeniom społecznym z tytułu stosunku pracy przez co najmniej 60 dni.

Świadczenie będzie nieopodatkowane, a składki na ubezpieczenia społeczne (emerytalno-rentowe i zdrowotne) nie pomniejszają wysokości świadczenia; opłaca je budżet państwa. Z dodatku solidarnościowego nie dokonuje się potrąceń i egzekucji.

Aby otrzymać świadczenie, trzeba będzie złożyć wniosek w systemie teleinformatycznym. Wniosek miałby formę dokumentu elektronicznego, za pośrednictwem profilu utworzonego w ZUS.

Dodatek nie zostanie wypłacony osobom pracującym na umowach-zleceniach lub na własny rachunek, którzy mogą skorzystać ze świadczenia postojowego. Okres pobierania dodatku solidarnościowego nie będzie wliczany do okresu pobierania zasiłku dla bezrobotnych oraz stypendium, o których mowa w ustawie o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, to znaczny nie będzie skracał okresu pobierania zasiłku bądź stypendium, ale wlicza się do niektórych uprawnień pracowniczych.

Ustawa zakłada także m.in. podwyższenie zasiłku dla bezrobotnych do 1200 zł w okresie pierwszych 90 dni posiadania praw do zasiłku. Później kwota ta wyniesie 942,30 zł. Zasiłek ma wzrosnąć od 1 września 2020 r. Podwyższoną kwotę zasiłku otrzymają wszyscy bezrobotni, zarówno nowo rejestrujący się, jak też bezrobotni, którzy już pobierają zasiłek.

]]

Prof. Mączyńska: Estoński CIT zmniejsza ryzyko, które podejmują przedsiębiorcy

<![CDATA[

Koncepcję wprowadzenia w Polsce tzw. estońskiego CIT-u przedstawił w środę premier Mateusz Morawiecki. Według jego zapowiedzi firmy o obrotach do 50 mln zł nie będą musiały płacić CIT, tak długo, jak nie będą wypłacać zysków. Według oceny szefa rządu rozwiązanie to obejmie 97 proc. spółek i mogłoby wejść w życie za ok. pół roku.

Według Mączyńskiej, wprowadzenie takiego rozwiązania w czasach wielkiej niepewności gospodarczej, która jest efektem pandemii koronawirusa, może skłonić przedsiębiorców do uruchomienia procesów inwestycyjnych. Zaznaczyła, że wielu z nich wstrzymuje się obecnie zarówno z wykładaniem kapitałów własnych, jak i z zaciąganiem kredytów, obawiając się, że nie będzie wystarczającego popytu na ich produkty.

"Estoński CIT nie gwarantuje, że ten popyt wzrośnie, ale zmniejsza ryzyko, które podejmują przedsiębiorcy, decydując się np. na uruchomienie czy zwiększenie produkcji" - powiedziała. Dodała, że "ograniczenie opodatkowania firm może osłabić istniejące antybodźce do inwestowania".

Zaznaczyła, że w zmieniającym się w wyniku pandemii modelu gospodarczym szczególnie ważne będą inwestycje innowacyjne. Wyjaśniła, że chodzi tu np. o urządzenia czy programy, które wpisują się w nowy, „ucyfrowiony” model produkcji i obsługi klienta. "Firmy, które otrzymają ulgi podatkowe, będą mogły przeznaczyć większe środki m.in. na rozwój czy zakup nowych technologii, oprogramowania, rozwój robotyzacji itp. Sprzyjać to może poprawie wydajności pracy i obniżce jednostkowych kosztów produkcji. W konsekwencji może się to przełożyć i na bardziej atrakcyjną asortymentowo i cenowo ofertę wyrobów, i usługi" - powiedziała.

Podkreśliła, że innowacyjne inwestycje mają obecnie rozstrzygające znaczenie dla wzrostu konkurencyjności przedsiębiorstw, a także dla całej gospodarki.

Ekonomistka zauważyła, że od kilku lat część biznesu, dysponująca nadwyżkami pieniężnymi, ale nie mająca dostatecznych bodźców do inwestowania w gospodarkę realną, uciekała w inwestycje spekulacyjne na rynkach finansowych, w tym w spekulacje walutowe. "To tzw. trend finansyzacji przedsiębiorstw" - uściśliła. Dodała, że estoński CIT może przyczynić się do odwrócenia tego trendu na rzecz gospodarki realnej.

]]

Borys: Estoński CIT daje firmom bodziec do inwestycji

<![CDATA[

"Podatek estoński to z jednej strony dobry mechanizm zwiększenia siły kapitałowej firm, a z drugiej bodziec do inwestowania, które jest bardzo ważne przy wychodzeniu z kryzysu" - napisał szef Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys na Twitterze.

Koncepcję wprowadzenia w Polsce tzw. estońskiego CIT-u przedstawił w środę premier Mateusz Morawiecki. Według jego zapowiedzi firmy o obrotach do 50 mln zł nie będą musiały płacić CIT, tak długo, jak nie będą wypłacać zysków. Według oceny szefa rządu rozwiązanie to obejmie 97 proc. spółek i mogłoby wejść w życie za ok. pół roku.

Jak mówił premier, proponowane rozwiązania mają służyć polskim firmom, wzmocnić polski kapitał i polską klasę średnią. Morawiecki podkreślił też, że to rozwiązanie ma także na celu stworzenie nowych miejsc pracy. "W oparciu o nasze założenia, o nasze analizy, dzięki temu rozwiązaniu stworzymy kilkaset tysięcy nowych miejsc pracy w perspektywie najbliższych paru lat" - tłumaczył premier.

Zgodnie z informacja podaną przez KPRM, ok. 200 tys. firm będzie mogło skorzystać z estońskiego CIT-u. Chodzi o podmioty, które zatrudniają co najmniej trzech pracowników, w których wspólnikami są wyłącznie osoby fizyczne. Jednocześnie większość dochodów spółki musi pochodzić z działalności operacyjnej. Z systemu będzie można korzystać przez 4 lata, z możliwością przedłużenia.

Wskutek zmian spodziewany jest wzrost stopy inwestycji w Polsce o 2 pkt proc. do 2021 r. oraz utworzenie do 120 tys. miejsc pracy do 2021 r., przy czym koszt dla sektora finansów publicznych wyniesie 4,35 mld zł.

Estonia to rozwiązanie podatkowe dla firm wprowadziła dwadzieścia lat temu, niedawno zrobiły to Gruzja i Łotwa. Podobne rozwiązania, dedykowane małemu biznesowi, funkcjonują m.in. w Szwecji i w Niemczech.

Z powodu restrykcji gospodarczych płynność wielu firm została osłabiona; nowe rozwiązanie podatkowe, jakim jest estoński CIT, daje szansę na jej poprawę - ocenił PAP Jakub Sawulski z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Według niego moment na wprowadzenie takiej zmiany jest bardzo dobry.

Zwolnienie z podatku CIT firm o obrotach do 50 mln zł, tak długo, jak nie będą wypłacać zysków - zapowiedział w środę premier Mateusz Morawiecki. W Polsce estoński CIT obejmie 97 proc. spółek. Premier liczy, że nowe rozwiązanie wejdzie w życie za ok. pół roku.

Sawulski zwrócił uwagę, że doświadczenia innych państw, które wprowadziły estoński CIT lub podobne rozwiązania pokazują, że faktycznie reformy te mają pozytywny wpływy na inwestycje firm i wielkość zatrudnienia w gospodarce. "Wedle zapowiedzi te dwa elementy mają być podstawowymi celami proponowanej zmiany" - zaznaczył.

Dodał, że w warunkach kryzysu nie mniej ważne jest także to, że estoński CIT poprawia płynność przedsiębiorstw. "Z powodu restrykcji gospodarczych płynność wielu firm została osłabiona – nowe rozwiązanie podatkowe daje szansę na jej poprawę. Moment na wprowadzenie takiej zmiany wydaje się być bardzo dobry" - ocenił.

W opinii ekonomisty ważne jest także to, że estoński CIT będzie motywował część firm będących obecnie podatnikami PIT, czyli prowadzonych w formie jednoosobowej działalności gospodarczej lub spółek osobowych, do zmiany formy działalności na taką, która podlega pod CIT, czyli spółki z o.o. oraz akcyjne. "To o tyle istotne, że w Polsce mamy od wielu lat zaburzone proporcje dotyczące liczby firm, które są prowadzone w uproszczonych formach wobec liczby firm, które są prowadzone w formie nadającej firmie osobowość prawną" - wskazał.

Zdaniem Sawulskiego estoński CIT ma jednak także wady. "Po pierwsze, zmniejszy dochody państwa z CIT – wedle zapowiedzi o około 5 mld zł w pierwszej fazie reformy. Po drugie, tworzy nowe pole do optymalizacji podatkowej" - wyliczył. Dodał, że część firm może wykorzystywać nowe przepisy niezgodnie z intencją ustawodawcy, płacąc niższe podatki, a nie dając gospodarce korzyści, które ustawodawca zakłada. "Niektóre mogą na przykład celowo wpasowywać się w limity ustanowione przez ustawodawcę – dotyczące wielkości zatrudnienia czy obrotów – po to, żeby załapać się na nowe rozwiązanie" - ocenił.

]]

Niektóre majowe zaliczki na PIT można wpłacić pod koniec roku

<![CDATA[

Pierwotnie przesunięcie dotyczyło tylko zaliczek na PIT za marzec i kwiecień i wynikało z dodanego specustawą do ustawy o PIT art. 52o. Przepis pozwalał  na ich wpłacenie do 1 czerwca 2020 r. Teraz termin ten został przesunięty rozporządzeniem ministra finansów na – odpowiednio – 20 sierpnia i 20 października. Jego przepisy umożliwiają też wpłatę podatku za maj do 20 grudnia.

Chodzi tu o rozporządzanie z 1 czerwca 2020 r. w sprawie przedłużenia terminów przekazania przez niektórych płatników zaliczek na podatek dochodowy i zryczałtowanego podatku dochodowego opublikowane w Dzienniku Ustaw pod pozycją 972.

Preferencja nie dotyczy wszystkich zaliczek na PIT i wszystkich firm. Odroczenie obejmuje tylko:- przychody osiągnięte ze stosunku pracy, pracy nakładczej lub spółdzielczego stosunku pracy,- wypłacane przez zakłady pracy zasiłki pieniężne z ubezpieczenia społecznego,- przychody z praw autorskich i praw pokrewnych.

]]