Zwolnienie ze składek wymaga złożenia dokumentów za każdy miesiąc. ZUS przypomina: Termin się kończy

<![CDATA[

- Złożenie dokumentów rozliczeniowych za każdy miesiąc to podstawa do tego żeby zostać zwolnionym z zapłacenia składek – mówi Iwona Kowalska-Matis regionalny rzecznik prasowy ZUS na Dolnym Śląsku. – Niestety niektórzy chyba o tym zapomnieli, więc do tych przedsiębiorców, którzy zwrócili się do nas z wnioskiem o zwolnienie, ale do tej pory nie wysłali swoich dokumentów rozliczeniowych wyślemy przypomnienie – dodaje rzeczniczka.

Płatnicy składek, którzy nie dostarczyli do ZUS deklaracji rozliczeniowej za marzec/kwiecień br., a złożyli wcześniej wniosek o zwolnienie z opłacania składek dostaną na swoje konto na PUE ZUS jednorazową informację o treści:

„Złożyłeś wniosek RDZ o zwolnienie z obowiązku opłacania składek. Nie odnotowaliśmy dokumentów rozliczeniowych za miesiące, które wskazałeś we wniosku. Pamiętaj! Aby skorzystać ze zwolnienia, musisz przesłać dokumenty rozliczeniowe. Dokumenty musisz przekazać do ZUS najpóźniej do 30 czerwca 2020 r. Jeżeli ich nie przekażesz, nie będziesz mógł skorzystać ze zwolnienia. W takim przypadku będziesz miał obowiązek opłacić należne składki”.

Zapisy Tarczy antykryzysowej umożliwiają przedsiębiorcom złożenie do ZUS wniosku o zwolnienie z opłacania składek za trzy miesiące - od marca do maja 2020 r., a jeżeli korzystają z ulgi na start albo osiągałeś wyższy przychód i niski dochód, to możesz wnioskować o zwolnienie za kwiecień i maj. Zwolnienie dotyczy składek na ubezpieczenia społeczne, ubezpieczenie zdrowotne, Fundusz Pracy, Fundusz Solidarnościowy, Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, Fundusz Emerytur Pomostowych.

Zwolnienie z obowiązku opłacenia należności z tytułu składek można uzyskać w wysokości 100% lub 50% ich łącznej kwoty, w zależności od liczby osób zgłoszonych do ubezpieczeń społecznych na wskazany dzień albo w wysokości składek obliczonych od najniższej podstawy ich wymiaru (w przypadku przedsiębiorców opłacających składki wyłącznie za siebie oraz osób duchownych).

Więcej informacji: https://www.zus.pl/o-zus/aktualnosci/-/publisher/aktualnosc/1/tarcza-antykryzysowa-wsparcie-z-zus/2551371

Iwona Kowalska-Matis, Regionalny Rzecznik Prasowy ZUS Województwa Dolnośląskiego

]]

Płynnie wdrożono pierwszą turę PPK [BADANIE]

<![CDATA[

Izba Zarządzających Funduszami i Aktywami oraz Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych, które zrzeszają TFI i PTE, instytucje prowadzące PPK, przeprowadziły badanie wśród swoich członków, aby, jak napisano w poniedziałkowym komunikacie, "zebrać doświadczenia po pierwszej turze wdrożenia programu, wyciągnąć z nich wnioski i na tej bazie przygotować rekomendacje rozwoju systemu".

Zdaniem zdecydowanej większości badanych zakres faktycznego wsparcia udzielonego pracodawcom przy wdrażaniu PPK przez instytucje finansowe przekroczył zakres obowiązków ustawowych (86,7 proc.). W opinii 66,7 proc. ankietowanych zakres wsparcia był znacząco większy, a według 20 proc. był większy od obowiązków ustawowych. Z kolei 13,3 proc. badanych miało problem z określeniem zakresu udzielonego wsparcia.

Z badania wynika, że działania instytucji finansowych stanowiły dobrą odpowiedź na potrzeby pracodawców. Oczekiwali oni od instytucji finansowych przede wszystkim wsparcia merytorycznego dla kadry zarządzającej i HR (66,7 proc.), szkoleń dla pracowników (66,7 proc.) oraz wsparcia przy zintegrowaniu systemów kadrowo-płacowych z oprogramowaniem obsługującym PPK (53,3 proc.). Rzadziej wymieniane były narzędzia komunikacji kierowanej do pracowników (40 proc.), dodatkowe benefity (33,3 proc.), najtańsza oferta (26,7 proc.) czy wsparcie w zaprojektowaniu i prowadzeniu dokumentacji (13,3 proc.).

Rolę instytucji finansowych we wdrożeniu podkreślają również kryteria wyboru stosowane przez pracodawców. Wśród najważniejszych wymieniono w badaniu zakres wsparcia we wdrożeniu (26,7 proc.), renomę/markę instytucji finansowej (20 proc.) oraz doświadczenie na rynku finansowym/kapitałowym (13,3 proc.).

Dodano, że koszty prowadzenia programu (6,7 proc.) oraz osiągane wyniki inwestycyjne (6,7 proc.) zdaniem instytucji finansowych nie decydowały o wyborze. Jednocześnie jedna czwarta instytucji finansowych nie była w stanie wskazać konkretnego kryterium (26,7 proc.), jakim kierowali się pracodawcy.

"Wyniki badania pokazują, że instytucje finansowe wykazały się dużym profesjonalizmem oraz społeczną odpowiedzialnością i wzięły na siebie dodatkowe, niewynikające z ustawy obowiązki dotyczące wdrażania PPK. Udzieliły ponadprogramowego, często bardzo szerokiego wsparcia pracodawcom, by zapewnić jak najlepsze funkcjonowanie planów i wspierać rozwój systemu długoterminowych oszczędności. Wykazywały przy tym dużą kreatywność i profesjonalizm" - powiedziała cytowana w komunikacie Małgorzata Rusewicz, prezes zarządu IZFiA oraz prezes IGTE.

"Cieszy nas pozytywna ocena naszej pracy przez instytucje finansowe. Staraliśmy się przygotować praktyczne i proste rozwiązania oraz po partnersku wspierać aplikujące do nas podmioty. (...) Ze wszystkimi staramy się pracować w sposób profesjonalny, nikogo nie faworyzujemy" - dodał, cytowany w komunikacie, Robert Zapotoczny, prezes PFR Portal PPK.

Badanie instytucji finansowych prowadzących pracownicze plany kapitałowe "Wdrożenie PPK" przeprowadzono przez IZFiA oraz IGTE metodą CAWI, od 6 lutego do 4 marca 2020 r. na próbie 15 instytucji finansowych, TFI i PTE.

]]

Polska nie przystąpiła do inicjatywy KE. Efekt? Nasze interpretacje nie chronią przed fiskusem w innych krajach

<![CDATA[

Potwierdza to najnowszy wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE. W orzeczeniu z 18 czerwca 2020 r. (sygn. akt C-276/18) TSUE nie zgodził się z opinią rzecznik generalnej Eleanor Sharpston, która w lutym br. uznała, że polska interpretacja indywidualna powinna chronić przedsiębiorcę przed zagranicznymi konsekwencjami za brak rejestracji i nieskładanie deklaracji VAT.

O tym, że polskie interpretacje indywidualne nie chronią przed problemami z zagranicznym fiskusem, pisaliśmy już wcześniej w DGP w artykule „Kto zarabia za granicą, ryzykuje podwójną zapłatą” (DGP nr 106/2019). Wtedy chodziło o spory o podwójne opodatkowanie w obu krajach (w Polsce i w Niemczech) tego samego dochodu. Spór miało rozwikłać dopiero porozumienie administracji podatkowych obu państw.

Tym razem spór toczył się o VAT, który w przeciwieństwie do podatku dochodowego jest w całej Unii Europejskiej zharmonizowany.

Unijny trybunał uznał, że nie dojdzie do podwójnego opodatkowania, jeżeli w odpowiedni sposób zostanie zastosowana unijna dyrektywa, zakładająca harmonizację systemu VAT. Natomiast w razie dwukrotnego pobrania podatku przedsiębiorca powinien móc starać się w jednym z państw o zwrot nienależnie zapłaconej daniny.

Unijne spory o podatek

– Wyrok unijnego trybunału wcale może nie chronić przed podwójnym opodatkowaniem VAT – uważa Przemysław Antas, radca prawny i doradca podatkowy w Antas Legal. Wskazuje, że jeśli węgierski sąd uzna po wyroku TSUE, że podatek powinien być zapłacony na Węgrzech, to nie można wykluczyć, iż polski fiskus odmówi zwrotu daniny nadpłaconej w kraju.

– W praktyce nie istnieje żaden skuteczny mechanizm arbitrażowy, który pozwoli rozwikłać ten spór – potwierdza Maciej Dybaś, doradca podatkowy w Crido.

Dziwi się, że Polska nie przystąpiła do pilotażowej inicjatywy Komisji Europejskiej, czyli transgranicznych interpretacji indywidualnych w zakresie VAT. W założeniu mają one pomagać w rozwiązywaniu podobnych sporów jak ten rozpatrzony właśnie przez TSUE.

Ekspert wyjaśnia, że w projekcie tym uczestniczy 17 państw członkowskich, w tym Węgry, ale nie Polska.

Jarosław Ziółkowski, doradca podatkowy w Independent Tax Advisers, zauważa, że przed podwójnym opodatkowaniem nie ochroni w pełni też pozyskanie interpretacji w dwóch państwach członkowskich, np. – jak w tym przypadku – w Polsce i na Węgrzech. Może się bowiem okazać, że obie są ze sobą sprzeczne.

– Z pewnością, rozpoczynając sprzedaż za granicę, należy w pierwszej kolejności skontaktować się z tamtejszymi specjalistami, by ocenić ryzyko podatkowe – zachęca ekspert.

Co orzekł TSUE

Wyrok TSUE dotyczył polskiej firmy KrakVet, która sprzedawała węgierskim konsumentom karmę dla zwierząt za pośrednictwem węgierskiej strony internetowej. Spółka oferowała dostawę za pośrednictwem zaprzyjaźnionego przewoźnika, z tym że kupujący mógł też wybrać inną formę dostawy.

Firma postarała się w Polsce o interpretację indywidualną, z której wynikało, że powinna ona płacić 8-proc. VAT w naszym kraju. Polski fiskus uznał bowiem, że spółka dokonuje dostawy krajowej na rzecz przewoźnika, a dopiero on dostarcza towar za granicę.

Węgierski fiskus ocenił to inaczej. Stwierdził, że polska firma dokonuje sprzedaży wysyłkowej, a skoro przekroczyła roczny jej limit (ustalony przez Węgry), to powinna była zarejestrować się i rozliczać podatek na Węgrzech. Dla spółki oznaczało to, że musi zapłacić VAT według węgierskiej stawki (27 proc.), a na dodatek jeszcze zapłacić sankcję (równowartość 380 tys. euro) za nieskładanie deklaracji podatkowych.

Węgierski fiskus zarzucił spółce, że dopuściła się nadużyć podatkowych w tym zakresie. Jednocześnie zig norował polską interpretację indywidualną.

Gdy spór trafił na wokandę, węgierski sąd administracyjny zawiesił postępowanie i zadał pytanie prejudycjalne do TSUE. Spytał, czy węgierski fiskus może odmiennie potraktować transakcję w sytuacji, gdy została już ona opodatkowana inaczej, zgodnie z polską interpretacją indywidualną. Chciał też poznać odpowiedź, czy faktycznie doszło tu do nadużycia podatkowego i gdzie ostatecznie powinien zostać rozliczony podatek.

Interpretacje bez znaczenia

TSUE orzekł, że węgierski fiskus miał prawo samodzielnie ocenić transakcje i nie był w tym zakresie związany polską interpretacją indywidualną. Wyjaśnił przy tym, że podatek powinien być rozliczony na Węgrzech, jeżeli okaże się, że faktycznie była to sprzedaż wysyłkowa, a polski dostawca odpowiadał za transport towaru do nabywcy.

Zastrzegł jednak, że to będzie musiał ocenić dopiero węgierski sąd. TSUE udzielił przy tym pewnych wskazówek. Węgierscy sędziowie będą więc musieli zbadać, czy zasadniczą częścią działalności polskiej firmy jest odpłatne oferowanie towarów zagranicznym nabywcom wraz z organizacją ich transportu, czy odpowiada ona za ewentualne uszkodzenia przesyłki, a także w jakim języku jest prowadzona strona internetowa służąca do oferowania produktów i jakie ma rozszerzenie (.pl czy .hu).

Trybunał nie dopatrzył się natomiast w tej sprawie nadużycia prawa przez polską spółkę.

To jeszcze nie koniec

– Stanowisko TSUE co do braku wiążącej mocy zagranicznych interpretacji indywidualnych może otwierać drogę do podwójnego opodatkowania nie tylko sprzedaży wysyłkowej, ale także transgranicznych transakcji trójstronnych. Może też spowodować, że zwiększy się pokaźna już liczba sporów o stałe miejsce prowadzenia działalności w VAT – zauważa Maciej Dybaś.

Podkreśla, że sporów o podwójne opodatkowanie jest naprawdę wiele. – Dość powiedzieć, że sam KrakVet czeka na wyrok TSUE w bardzo podobnej sprawie dotyczącej jego rozliczeń w Rumunii – dodaje ekspert Crido. 

Wyrok TSUE nie kończy sporów. Spółka czeka na rozstrzygnięcie w bardzo podobnej sprawie dotyczącej rozliczeń w Rumunii

trzy pytania

Czas już na mechanizm rozstrzygania sporów

Tomasz Michalik, doradca podatkowy i partner w MDDP

Jak ocenia pan wyrok TSUE w sprawie KrakVet?

Sądzę, że w tych ramach prawnych i przy tak sformułowanych pytaniach nie mogliśmy spodziewać się innego rozstrzygnięcia. A szkoda. Nie ma wątpliwości, że miarą harmonizacji unijnego systemu VAT jest nie tylko kształt wspólnych przepisów, ale i sposób ich stosowania przez poszczególne państwa członkowskie. Jeżeli bowiem istotą norm kolizyjnych, takich jakich te określające miejsce dostawy towarów czy świadczenia usług (czyli w istocie – w którym państwie czynności te mają zostać opodatkowane), jest zapewnienie, aby dana transakcja była opodatkowana tylko raz, to w razie nieprawidłowego wdrożenia do krajowego prawa przepisów unijnych albo odmiennej interpretacji tych reguł przez poszczególne państwa system przestaje działać. Może bowiem dojść do podwójnego opodatkowania danej czynności, względnie nieopodatkowania jej w ogóle, co jest równie niepożądane.

Takie sytuacje nie są chyba zbyt częste?

Niekoniecznie. Rosnące skomplikowanie transakcji wewnątrzunijnych może spowodować, że będzie ich jeszcze więcej. Poszczególne państwa bowiem, często pod presją poszukiwania wpływów budżetowych, nadmiernie rozszerzają rozumienie niedoprecyzowanych pojęć, aby za wszelką cenę uznać się za właściwe przy opodatkowaniu transakcji i żądać podatku. Weźmy przykład Polski, która arbitralnie poszerza rozumienie pojęcia stałego miejsca prowadzenia działalności gospodarczej, jedynie po to, aby uznać się za właściwe miejsce opodatkowania wielu usług, których miejscem opodatkowania powinno być inne państwo. To tworzy problem, bo drugie państwo może i często uważa przeciwnie. A to może prowadzić do opodatkowania usługi w obu krajach – w Polsce i w państwie kontrahenta. Należałoby więc stworzyć mechanizm rozwiązywania tego rodzaju sporów, tak aby z jednej strony kraje nie miały wrażenia zewnętrznej ingerencji w suwerenność rozstrzygnięć, ale z drugiej, by uchronić podatników przed podwójnym opodatkowaniem VAT.

W rozwiązaniu tych sporów nie pomogą – jak wiemy już z wyroku unijnego trybunału – krajowe interpretacje indywidualne. A czy są jakieś rozwiązania wewnątrzunijne?

Komisja Europejska podjęła bardzo niedoskonałą, ale jednak ciekawą próbę zainicjowania formuły międzypaństwowych interpretacji podatkowych. Niestety do pilotażowego projektu nie przystąpiły wszystkie państwa, w tym – z niewiadomych powodów – także Polska. A szkoda, bo takie sytuacje jak sprawa KrakVet powinny być rozstrzygane na bieżąco. Bez metod rozstrzygania tego rodzaju wątpliwości nigdy nie zostanie osiągnięta prawdziwa harmonizacja systemu. Z kolei bez pełnej harmonizacji systemu VAT obrót wewnątrzunijny będzie trudniejszy i bardziej ryzykowny niż obrót z państwami trzecimi. To byłoby absurdalne i warto to wreszcie zrozumieć.

]]

Skarbówka dzwoni z informacją o koniecznej korekcie. Podatnik dłużej poczeka na zwrot VAT

<![CDATA[

– Skorygowanie deklaracji VAT-7 z wykazaną kwotą do zwrotu na rachunek bankowy, jeszcze przed jej otrzymaniem, skutkuje przesunięciem terminu zwrotu. W takich przypadkach warto rozważyć wstrzymanie się ze składaniem deklaracji korygującej i dokonanie odpowiedniej zmiany rozliczenia dopiero po otrzymaniu kwoty zwrotu różnicy VAT – wskazuje Gerard Dźwigała, radca prawny i doradca podatkowy w Kancelarii Dźwigała, Ratajczak i Wspólnicy.

Dodaje, że jest świadkiem coraz częstszych sytuacji polegających na próbie telefonicznego lub e-mailowego przymuszania podatników do składania takich korekt.

– To fiskalna wersja metody „na wnuczka”: nastraszyć telefonicznie podatnika i żądać natychmiastowego niekorzystnego dla niego działania – komentuje Dźwigała.

Do 60 dni

Chodzi o sytuację, w której podatnik składa deklarację VAT-7 z wykazanym zwrotem nadwyżki podatku naliczonego nad należnym, np. w wysokości 1 tys. zł. I czeka. Zgodnie z art. 87 ust. 2 ustawy o VAT zwrot jest dokonywany na rachunek bankowy podatnika w terminie 60 dni od dnia złożenia rozliczenia.

Gdy podatnik jest już na końcówce terminu (nawet przedostatniego dnia), otrzymuje telefon z urzędu skarbowego i dowiaduje się, że znaleziony został błąd w rozliczeniach. Urzędnik informuje go o konieczności skorygowania deklaracji.

Jest problem

Jak się zachować w takiej sytuacji? – Wszystko zależy od tego, o jakiej kwocie mowa i jaki miałby to być rodzaj korekty, a więc czy ma być ona korzystna dla podatnika (zwiększenie wysokości zwrotu), czy dla urzędu skarbowego (korekta zmniejszająca wysokość zwrotu) – wskazuje doradca podatkowy Mariusz Makowski.

Gdy idzie o błędy na niewielkie kwoty lub zwiększające wysokość VAT do zwrotu, doradza wstrzemięźliwość.

– W przypadku telefonicznych wezwań ze strony urzędników do złożenia korekty, szczególnie na drobne kwoty, doradzam klientom, by się nie spieszyli. Telefoniczne wezwania w praktyce nie mają mocy urzędowej – tłumaczy ekspert.

Wyjaśnia, że zgodnie z art. 126 ordynacji podatkowej sprawy podatkowe załatwiane są w formie pisemnej lub w formie dokumentu elektronicznego. – Jeżeli termin dokonania zwrotu się zbliża, warto po prostu poczekać do tego terminu i dokonania zwrotu przez organ podatkowy – mówi Makowski.

Podobnej rady udziela Gerard Dźwigała. – Najlepiej takie żądanie przeczekać i niczego nie korygować – wskazuje, podkreślając, że korekta spowoduje, iż 60-dniowy termin na dokonanie zwrotu ruszy od nowa.

Więcej, tylko później

Gerard Dźwigała dodaje, że z jego doświadczenia wynika, iż skarbówka często znajduje w rozliczeniach nawet błędy popełnione na niekorzyść podatników, tzn. okazuje się, że wykazali oni za mały podatek naliczony.

– Na przykład VAT należny wynosi 100 zł, naliczony 130 zł, a podatnik wykazał w deklaracji 120 zł. Urząd powinien więc zwrócić mu 30 zł, a nie 20 zł, o które zawnioskował. Jeśli jednak podatnik skoryguje deklarację, przez kolejne 60 dni nie zobaczy żadnych pieniędzy – komentuje Dźwigała.

Jego zdaniem telefon ze skarbówki nie służy niczemu innemu jak wydłużeniu terminu na zwrot VAT.

– W takich sytuacjach radzę klientom, aby poprosili o oficjalne pismo z żądaniem korekty, ponieważ takich spraw nie załatwia się telefonicznie. Następnie sugeruję, aby poinformowali rozmówcę, że przeanalizują dokładnie sprawę i przedyskutują to z księgowym, doradcą podatkowym albo zarządem, co prawdopodobnie uniemożliwi szybką korektę. To pozwala na wytrzymanie nacisku urzędnika i złożenie korekty dopiero po otrzymaniu pieniędzy – wskazuje ekspert.

Innej rady udziela tylko wtedy, gdy chodzi o błędy, których korekta jest korzystna dla fiskusa i które opiewają na duże kwoty.

– W takiej sytuacji, tj. gdy faktycznie istotnie zawyżyliśmy zwrot, rzeczywiście należy poważnie rozważyć korektę jeszcze przed otrzymaniem pieniędzy – wskazuje Dźwigała.

Wyjaśnia, że miał do czynienia z sytuacją, gdy urzędnik dzwonił do podatnika kilka razy dziennie, grożąc mu wszczęciem postępowania karnego skarbowego, a w obliczu braku korekty zwrócił podatek w terminie.

– Podatnicy muszą liczyć się jednak z tym, że nienależnie zwrócona kwota traktowana jest jak zaległość, względem której naliczone są odsetki – przypomina.

Sądy za fiskusem

Według ekspertów problem ze zwrotami podatku polega przede wszystkim na niedoskonałej legislacji. – Z przepisów powinno jasno wynikać, że urząd musi zwrócić to, co niesporne, oraz że korekta nie zmienia terminu zwrotu dla kwot niekorygowanych – komentuje Dźwigała.

– Niestety sądy nie stają w tym przypadku po stronie podatników. Od 15 lat orzekają bowiem, że korekta deklaracji kasuje deklarację pierwotną i w związku z tym organ podatkowy musi mieć czas, by zweryfikować zasadność wykazanego w tej korekcie zwrotu – dodaje Mariusz Makowski (zobacz np. wyroki NSA o sygn. akt: I FSK 1741/16, I FSK 1551/07, I FSK 1161/06, I FSK 87/06).

Fiskus może sam

Makowski przypomina, że urzędy mogą same korygować deklaracje. Pozwala im na to art. 274 par. 1 pkt 1 ordynacji podatkowej, w sytuacji gdy dokonana na skutek korekty zmiana nie przekracza 5 tys. zł.

– Urzędnicy niezbyt ochoczo z tego korzystają, wolą korekty składane przez podatników. Niewykluczone, że jest tak dlatego, iż skorygowanie deklaracji z urzędu nie pozwala na ponowne liczenie terminu na zwrot podatku, bo przecież dodatkowy czas jest tłumaczony koniecznością ponownego zweryfikowania zasadności zwrotu. Trudno się na to powołać w sytuacji sporządzenia korekty przez organ podatkowy – zwraca uwagę ekspert.

To samo w PIT

Problem dotyczy nie tylko zwrotu nadwyżki VAT, ale również nadpłaty w podatku dochodowym.

– W jednym z zeznań, które sporządzałem (z wykazaną nadpłatą) urzędnik wzywa do korekty, bo rzekomo błędnie wpisałem kwotę z jednego PIT-11. Sęk w tym, że kwotę wpisałem prawidłowo, zgodnie z otrzymanym PIT-11. Zastanawiam się więc, czy to płatnik wysłał dwie różne wersje PIT-11 (inną do urzędu, a inną do podatnika), czy po prostu urząd, wzywając do korekty, chce dać sobie kolejne trzy miesiące na dokonanie zwrotu – dodaje Makowski. 

opinia

Pośpiech nie zawsze się opłaca

Michał Goj, doradca podatkowy i partner w EY

Składając korektę deklaracji wykazującej nadwyżkę podatku naliczonego do zwrotu na rachunek, podatnik musi niestety liczyć się z tym, że termin zwrotu zostanie przez urząd wydłużony. Nie zawsze ma to uzasadnienie – np. jeśli podatnik składa korektę, która nie zmienia kwoty zwrotu VAT, są mocne argumenty za tym, że zwrot powinien być dokonany w terminie wynikającym z pierwotnej deklaracji. Szczególnie rozważnie powinni na pewno działać podatnicy, którzy zamierzają zwiększyć podatek do odliczenia. W wielu przypadkach nadmierny pośpiech może się nie opłacać. Czasem lepiej poczekać na zwrot w pierwotnej deklaracji i dopiero wówczas ubiegać się o dodatkowe środki. Jeśli urząd kwestionuje kwotę zwrotu z pierwotnej deklaracji, podatnik nie ma obowiązku składania korekty i może oczekiwać np. na decyzję ze strony organu. Tu jednak może pojawić się konieczność zapłaty sankcji VAT, a do czasu wyjaśnienia wątpliwości urząd może odraczać termin dokonania zwrotu. Dlatego dobrą praktyką jest nieco dokładniejsze przyjrzenie się przez podatnika rozliczeniu, w którym występuje o zwrot VAT – tak, żeby uniknąć niespodzianek na ostatnią chwilę. W praktyce nieprawidłowości wychodzą na jaw dopiero po przeprowadzeniu czynności sprawdzających, czyli blisko upływu terminu na zwrot VAT. W takiej sytuacji konieczność złożenia korekty może oznaczać, że podatnik długo będzie oczekiwał na zwrot. Choć warto pamiętać, że przepisy nie stoją na przeszkodzie temu, żeby organ szybciej dokonał weryfikacji skorygowanej deklaracji i dokonał zwrotu przed upływem terminu np. 60 dni.

]]

Sarnowski: Estoński CIT przyczyni się do wzrostu kapitałów własnych przedsiębiorstw

<![CDATA[

"Gospodarka potrzebuje prywatnych inwestycji. Estoński CIT przyczyni się do wzrostu kapitałów własnych przedsiębiorstw, poprawy ich płynności, zdolności kredytowej (...), a tym samym znacznie przyspieszy wzrost gospodarczy i zwiększy konkurencyjność całej gospodarki" – napisało na Twitterze w niedzielę Ministerstwo Finansów, cytując wiceministra Sarnowskiego.

Resort podał, że na zasadach estońskiego CIT będą mogły rozliczać się spółki, w których udziałowcami są wyłącznie osoby fizyczne.

"Z rozwiązania może skorzystać zdecydowana większość polskich podatników CIT (ok. 200 tys. firm), w których inwestor jest blisko spółki, a struktura firmy jest transparentna i prosta" – czytamy na Twitterze.

Resort podał, że korzyści dla gospodarki, jakie będą płynęły z estońskiego CIT, to m.in. większa odporność na kryzysy, likwidacja barier rozwojowych polskich MŚP, wzrost konkurencyjności firm dzięki ich większej produktywności, a także wzrost liczby miejsc pracy.

W ubiegły czwartek wiceminister Sarnowski poinformował, że Ministerstwo Finansów chce, aby projekt dotyczący estońskiego CIT-u trafił w czerwcu do konsultacji.

Wprowadzenie tzw. estońskiego CIT-u dla firm obrotach do 50 mln zł zapowiedział w ubiegłą środę premier Mateusz Morawiecki. Firmy spełniające określone kryteria nie będą musiały płacić podatku dochodowego tak długo, jak nie będą wypłacać zysków.

Na zasadach estońskiego CIT rozliczać się będą mogły spółki, w których udziałowcami są wyłącznie osoby fizyczne. Biorąc pod uwagę to kryterium, z rozwiązania może skorzystać zdecydowana większość polskich podatników CIT (ok. 200 tys. firm).

Z rozwiązania będą mogły skorzystać spółki: nieposiadające udziałów w innych podmiotach; zatrudniające co najmniej trzech pracowników oprócz udziałowców; których przychody pasywne nie przewyższają przychodów z działalności operacyjnej; wykazujące nakłady inwestycyjne. Wszystkie te kryteria muszą być spełnione jednocześnie.

Podatnik będzie mógł wybrać system estoński na 4 lata i przedłużyć na kolejne 4-letnie okresy. Przedłużenie jest możliwe, jeśli w ostatnim, czwartym roku korzystania z rozwiązania, przedsiębiorca wciąż spełnia kryteria. Przekroczenie przez przedsiębiorcę progu 50 mln zł w trakcie 4-letniego okresu nie wyklucza go z systemu estońskiego.

]]

Od marca do maja do PPK przystąpiło kilkadziesiąt tysięcy osób

<![CDATA[

Wiceprezes PFR wskazał, że o ile w pierwszych miesiącach po wprowadzeniu PPK w firmach zatrudniających powyżej 250 pracowników część osób zrezygnowała z powszechnego systemu oszczędzania na emerytury, to obecnie trend ten się odwrócił. "Od marca do maja tego roku do PPK przystąpiło kilkadziesiąt tysięcy nowych osób" - powiedział Marczuk.

Dodał, że obecnie liczba uczestników PPK przekroczyła 1,1 mln i jest taka jak pod koniec 2019 roku. "Wydaje mi się, że kryzys w jakiś sposób przewartościował podejście Polaków do oszczędności" - powiedział. Wyjaśnił, że przez ostanie 20-30 lat wielu Polaków żyło w przekonaniu, że wzrost gospodarczy będzie zjawiskiem trwałym, że właściwie nic złego nie może się w tej materii stać. Tymczasem - jak powiedział - pandemia pokazała, że w życiu gospodarki, w naszym życiu mogą być ostre zakręty, i żeby je pokonać, trzeba mieć pieniądze na tzw. czarną godzinę.

Zaznaczył, że dzięki digitalizacji systemu każdy z uczestników PPK ma dostęp do swojego konta i widzi, jak skuteczny jest to instrument. "To wspiera oszczędzanie, bo ludzie na bieżąco mogą zobaczyć, jak szybko rośnie ich kapitał w PPK, przy stosunkowo niewielkich wpłatach własnych" - mówi. A jeśli tak się dzieje, to kolejne osoby, za przykładem uczestników PPK, przekonują się do oszczędzania - dodał.

Marczuk wskazał, że wartość aktywów PPK przekroczyła właśnie 1,4 mld zł, a w maju średni wypracowany zysk za zarządzanie funduszami zdefiniowanej daty wyniósł od 1,5 proc. (dla funduszy, których uczestnik ukończy 60 lat w 2025 r.) do 2,6 proc. w przypadku funduszy, których uczestnicy osiągną wiek emerytalny w latach 2050-2055.

Jego zdaniem atrakcyjność PPK tkwi w współpłaceniu - oprócz wpłat pracownika, dodatkowe pieniądze odprowadzają pracodawcy, a także budżet państwa. "Te dodatkowe wpłaty sprawiają, że oszczędności w PPK rosną zdecydowanie szybciej, jeśli nie najszybciej, niż te, które lokowane są w innych instrumentach finansowych" - przekonywał.

Przyznał, że wprawdzie w kwietniu, w wyniku spadków na giełdzie, wiele funduszy odnotowało spadek aktywów, ale obecnie giełda odzyskuje siły i WIG 20 jest na poziomie niewiele niższym niż przed pandemią na początku marca. Podkreślił, że PPK to instrument nastawiony na długoterminowe oszczędzanie i w perspektywie czasu takie załamania na rynku jest niwelowane przez wzrostu w późniejszym terminie.

W opinii Marczuka fundusze zdefiniowanej daty są bezpieczne, a osoby, które niedługo przechodzą na emeryturę, są specjalnie chronione, ponieważ ich pieniądze lokowane są w bezpieczne papiery wartościowe.

Pytany o to, czy ze względu na zwiększone wydatki budżetowe spowodowane kryzysem, dopłaty do PPK ze strony państwa mogą zostać np. zawieszone, Marczuk powiedział, że nie ma takiej możliwości. "To jest twarde zobowiązanie ustawowe, nie ma w ogóle takiego tematu" - podkreślił.

Pracownicze Plany Kapitałowe to dobrowolny i powszechny system długoterminowego oszczędzania. Do programu może przystąpić każdy zatrudniony, który podlega obowiązkowo ubezpieczeniom emerytalnym i rentowym. Oszczędności tworzone będą wspólnie przez pracowników, pracodawców oraz państwo.

Zgodnie z ustawą, która weszła w życie w styczniu 2019 r., od 1 lipca 2019 roku jako pierwsze do systemu weszły największe przedsiębiorstwa, zatrudniające co najmniej 250 osób.

Do PPK zostają automatycznie zapisani pracownicy w wieku od 18 do 55 lat. Pozostali, którzy przekroczyli 55. rok życia, mogą przystąpić do PPK na własny wniosek. Wszyscy mają prawo w dowolnym momencie zrezygnować z udziału w PPK, a także w dowolnym momencie do nich przystąpić.

Tzw. podstawowe wpłaty do PPK, finansowane przez pracowników i pracodawców, wynoszą: 2 proc. wynagrodzenia brutto, które zapłaci pracownik (przy czym osoby zarabiające mniej niż 120 proc. minimalnego wynagrodzenia mogą wnioskować o obniżenie składki do 0,5 proc.); 1,5 proc. wynagrodzenia brutto pracownika, które ma wpłacać pracodawca.

Dopłata z Funduszu Pracy wynosi 20 zł miesięcznie, co w skali roku daje 240 zł. Dodatkowo, w pierwszym roku pracownicy otrzymują także tzw. wpłatę powitalną w wysokości 250 zł.

]]

Tarcza antykryzysowa. Firma otrzymuje pomoc – czy musi zapłacić podatek?

<![CDATA[

Najnowsze stanowisko Ministerstwa Finansów co do opodatkowania pomocy jaką firmy otrzymują w ramach różnych instrumentów tarczy antykryzysowej, przedstawił wiceminister finansów Jan Sarnowski. W opublikowanej 15 czerwca odpowiedzi na interpelację poselską odniósł się do najpopularniejszych świadczeń.

1. Subwencja z Polskiego Funduszu Rozwoju

Ta forma pomocy, wprowadzona przez tzw. tarczę finansową, jest nazywana subwencją finansową, ale dla celów podatku dochodowego traktuje się ją jak pożyczkę. Ministerstwo Finansów podtrzymuje stanowisko, że wypłata tych środków jest dla beneficjenta neutralna podatkowo. Przedsiębiorca nie zapłaci więc CIT ani PIT, co więcej – jak już wcześniej zapewniało MF w odpowiedzi na pytania DGP – wypłacona mu kwota nie podlega również podatkowi od czynności cywilnoprawnych.

Sytuacja zmienia się jednak, gdy pomoc z PFR zostanie umorzona. Przepisy dopuszczają taką możliwość w określonych przypadkach, umorzona część nie może przekraczać 75 proc. Wówczas przedsiębiorca otrzymuje przysporzenie, które - według obecnie obowiązujących przepisów - rodzi obowiązek zapłaty podatku dochodowego. Niewykluczone są jednak korzystne dla podatników zmiany w tym zakresie. Sarnowski w odpowiedzi na interpelację przypominał o komunikacie MF z 18 maja, z którego wynika, że „możliwość dokonania w 2021 r. częściowego zwolnienia z podatku dokonanych umorzeń będzie analizowana przez Ministerstwo Finansów we współpracy z PFR”.

2. Pożyczka od starosty z Funduszu Pracy

Mikroprzedsiębiorcy dzięki tarczy antykryzysowej mogą pożyczyć na korzystnych zasadach do 5 tys. zł. Wsparcia udziela starosta, jest zaś wypłacane przez urzędy pracy ze środków Funduszu Pracy. „Pożyczka ma charakter zwrotny i dlatego jej otrzymanie przez przedsiębiorcę nie generuje przychodu podlegającego opodatkowaniu podatkiem dochodowym” – wyjaśnia wiceminister. Przypomnijmy też, że beneficjenci takiej pomocy nie zapłacą również podatku od czynności cywilno-prawnych, zwolnione są z niego bowiem pożyczki udzielane z funduszy celowych, a takim jest Fundusz Pracy.

Pożyczka z urzędu pracy może być umorzona, ale nawet wtedy beneficjent nie będzie musiał płacić od otrzymanego wsparcia podatku dochodowego. Chociaż co do zasady umorzenie zobowiązań, w tym kredytów i pożyczek, jest przychodem w świetle przepisów o podatku dochodowym, to wyjątek w tym zakresie wprowadziła ustawa o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych. „Na podstawie art. 15zzd ust. 10 ustawy o COVID-19, przychód z tytułu umorzenia takiej pożyczki nie stanowi przychodu w rozumieniu przepisów o podatku dochodowym od osób fizycznych oraz przepisów o podatku dochodowym od osób prawnych” – wskazuje Sarnowski.

3. Zwolnienie ze składek ZUS

Wiceminister w odpowiedzi na interpelację przypomniał, że sama wartości składek zapłaconych za przedsiębiorcę przez państwo nie rodzi obowiązku zapłaty podatku dochodowego. Zgodnie z ustawą o COVID-19, zwolnienie ze składek nie jest bowiem przychodem w rozumieniu przepisów o podatku dochodowym od osób fizycznych oraz przepisów o podatku dochodowym od osób prawnych.

Z drugiej strony Sarnowski potwierdził też prezentowane już wielokrotnie stanowisko, że wartości składek, z których przedsiębiorca został zwolniony, nie można rozliczyć w kosztach podatkowych. Kosztem podatkowym mogą być bowiem wyłącznie składki, które przedsiębiorca poniósł i odpowiednio udokumentował, w tym wypadku zaś opłaciło je za niego państwo.

Przedsiębiorcy nie mogą więc odliczyć składek, których de facto nie zapłacili, odpowiednio od dochodu (ubezpieczenie społeczne) i podatku (ubezpieczenie zdrowotne). To sprawia, że korzyść ekonomiczna ze zwolnienia ze składek może okazać się mniejsza niż wydawałoby się na pozór -przedsiębiorca uzyska co prawda zwolnienie, ale zapłaci wyższy podatek. Nie zawsze tak jednak będzie. „To zależy, czy czytelnik ma przychód, jakie ponosi koszty jego uzyskania i w efekcie, czy w ogóle osiąga dochód, od którego należy zapłacić podatek dochodowy” – tłumaczył ekspert w odpowiedzi na pytanie czytelnika DGP. Więcej na ten temat: Tarcza antykryzysowa: Czy zwolnienie z ZUS oznacza większy podatek dochodowy?

4. Świadczenie postojowe

Wiceminister nie wspomniał o świadczeniu postojowym, ale warto przypomnieć, że także ono jest zwolnione z podatku dochodowego. Mogą je otrzymać osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą, ale też osoby zatrudnione na umowach cywilnoprawnych. Od kwoty otrzymanej z ZUS nie dokonuje się też potrąceń ani egzekucji.

]]

Prezydent podpisał ustawę o dodatku solidarnościowym. Kto może go otrzymać?

<![CDATA[

"Celem ustawy jest przeciwdziałanie negatywnym skutkom COVID-19, poprzez wsparcie finansowe osób, które straciły źródło przychodu ze względu na sytuację gospodarczą spowodowaną kryzysem wywołanym COVID-19" - czytamy w komunikacie KPRP.

Jak dodano, ustawa określa warunki nabywania prawa, wysokość, tryb przyznawania oraz zasady wypłacania i finansowania dodatku solidarnościowego.

Dodatek solidarnościowy będzie przysługiwał w wysokości 1400 zł za miesiąc kalendarzowy.

"Dodatek będzie przysługiwał za okres nie dłuższy niż od dnia 1 czerwca 2020 r. do dnia 31 sierpnia 2020 r., przy czym nie wcześniej niż za miesiąc kalendarzowy, w którym został złożony wniosek o ustalenie prawa do dodatku solidarnościowego" - czytamy.

Jak dodano, ustawa przewidziała fakultatywne upoważnienie dla Rada Ministrów, która w celu przeciwdziałania COVID-19, będzie mogła w drodze rozporządzenia, określić dłuższy okres przysługiwania dodatku solidarnościowego niż wskazany w ustawie, biorąc pod uwagę sytuację na rynku pracy oraz możliwość znalezienia nowego zatrudnienia przez osoby, które utraciły zatrudnienie w związku z rozprzestrzenianiem się COVID-19.

W komunikacie przekazano, że ustalenie prawa do dodatku solidarnościowego będzie następowało na wniosek osoby uprawnionej złożony do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, nie później niż do dnia 31 sierpnia 2020 r., w formie dokumentu elektronicznego za pomocą profilu informacyjnego utworzonego w systemie teleinformatycznym, udostępnionym przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych.

Informacja o przyznaniu dodatku solidarnościowego będzie udostępniona na profilu informacyjnym osoby uprawnionej. Natomiast odmowa przyznania dodatku solidarnościowego nastąpi w drodze decyzji, od której przysługiwać będzie prawo odwołania do właściwego sądu, w terminie i na zasadach określonych w przepisach ustawy z 17 listopada 1964 r. – Kodeks postępowania cywilnego dla postępowań w sprawach z zakresu ubezpieczeń społecznych.

Z tytułu pobierania dodatku solidarnościowego osoba uprawniona podlegać będzie ubezpieczeniom emerytalnemu i rentowym oraz ubezpieczeniu zdrowotnemu, a podstawą wymiaru składek na te ubezpieczenia będzie wypłacona kwota dodatku solidarnościowego. Składki na ubezpieczenia emerytalne, rentowe i zdrowotne będą finansowane w całości z budżetu państwa za pośrednictwem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

Ustawa przewiduje, że z dodatku solidarnościowego nie dokonuje się potrąceń i egzekucji.

W zmianie do ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych przewidziane zostało zwolnienie z podatku dochodowego kwoty dodatku solidarnościowego.

Ustawa wprowadza również zmiany w ustawie z dnia 20 kwietnia 2004 r. o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy, które mają na celu podwyższenie wysokości zasiłku dla bezrobotnych do 1200 zł w okresie pierwszych 90 dni posiadania prawa do zasiłku, oraz do 942,30 zł w pozostałym okresie posiadania prawa do zasiłku.

"Konsekwencją podwyższenia wysokości kwoty zasiłku dla bezrobotnych będzie podwyższenie wszystkich świadczeń, których wysokość uzależniona jest od wysokości zasiłku dla bezrobotnych np. świadczenia integracyjnego dla uczestników Centrów Integracji Społecznej, dodatku aktywizacyjnego, stypendium przysługującego w okresie odbywania szkolenia, stażu czy przygotowania zawodowego dorosłych" - czytamy.

Ustawa wchodzi w życie z dniem następującym po dniu ogłoszenia, z wyjątkiem przepisów związanych ze zmianą wysokości zasiłku dla bezrobotnych. Przepisy te wejdą w życie z dniem 1 września 2020 r.

]]

Nowa matryca VAT od 1 lipca. MF: Nie planujemy zmiany terminu

<![CDATA[

"Nie jest planowane dalsze odłożenie wejścia w życie nowej matrycy VAT. Wynika to z faktu, że jest to zmiana korzystna dla biznesu i oczekiwana przez przedsiębiorców, a także pozytywna dla konsumentów. Generalnie stawki spadną, co oznacza, że rocznie w kieszeniach konsumentów zostanie ponad 300 mln zł" - poinformował PAP wiceminister finansów Jan Sarnowski.

Ponadto, jak wyjaśnił, poprzez zmiany dotyczące klasyfikacji statystycznej, nowa matryca znacznie uprości system stawkowy. Przypisanie określonej stawki do danej kategorii towaru, czy usługi będzie znacznie łatwiejsze. Kategorii towarów i usług, do których zastosowanie mają określone stawki będzie znacznie mniej.

"Nie będzie dochodziło do takich sytuacji, jak na przykład w przypadku pączków, gdzie obecnie mamy trzy stawki VAT" - powiedział Sarnowski.

Dodał, że dzięki systemowi tzw. Wiążącej Informacji Stawkowej, każdy podatnik będzie mógł uzyskać informację o prawidłowym przyporządkowaniu stawki. "To ważne zwłaszcza czasach niepewności związanej z pandemią COVID-19, jak obecnie. Wprowadza stabilizację w życiu gospodarczym" - dodał wiceminister.

Nowa matryca VAT miała wejść w życie 1 kwietnia br., ale resort finansów zdecydował, wychodząc naprzeciw postulatom podatników - jak tłumaczono - przesunąć termin na 1 lipca br.

W założeniu zmiany mają uprościć stosowanie stawek VAT; w przypadku niektórych produktów ich wysokość wzrośnie, wobec innych zostanie obniżona. Na przykład dla owoców tropikalnych i cytrusowych stawka spadnie do 5 proc., czyli tak, jak w przypadku wszystkich owoców (obecnie są opodatkowane 8-proc. stawką). Podobnie 5-proc. stawką będzie opodatkowane pieczywo każdego rodzaju oraz ciastka. Obecnie pieczywo i wyroby ciastkarskie są objęte trzema stawkami: 5, 8 i 23 proc., w zależności od terminu przydatności do spożycia lub daty minimalnej trwałości. Dla niektórych produktów stawki miałyby wzrosnąć - np. w przypadku niektórych przypraw nieprzetworzonych, napojów czy owoców morza.

]]

Sejm odrzucił większość poprawek Senatu do ustawy o dodatku solidarnościowym

<![CDATA[

Sejm w piątek głosował nad dziewięcioma poprawkami Senatu do ustawy o dodatku solidarnościowym przyznawanym w celu przeciwdziałania negatywnym skutkom COVID-19. Projekt tej ustawy skierował do Sejmu prezydent Andrzej Duda.

Posłowie nie zgodzili się na poprawki, jakie do ustawy zgłosił marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Zmiany te przewidywały podniesienie dodatku solidarnościowego o 100 zł, a więc do 1500 zł. Marszałek proponował, by do tej samej kwoty wzrósł także zasiłek dla bezrobotnych.

Sejm przyjął natomiast poprawki doprecyzowujące, m.in. że cudzoziemiec pobierający zasiłek dla bezrobotnych będzie otrzymywał dodatek solidarnościowy w wysokości różnicy między tym dodatkiem a zasiłkiem.

Ustawa przewiduje, że dodatek solidarnościowy będzie świadczeniem przyznawanym od 1 czerwca do 31 sierpnia 2020 r. w wysokości 1400 zł miesięcznie. Dodatek ma przysługiwać osobom, z którymi po 15 marca 2020 r. rozwiązano umowę o pracę za wypowiedzeniem i osobom, których umowa po tej dacie uległa rozwiązaniu z upływem czasu, na który była zawarta. Warunkiem uzyskania praw do dodatku będzie posiadanie okresu podlegania w 2020 r. ubezpieczeniom społecznym z tytułu stosunku pracy przez co najmniej 60 dni.

Świadczenie będzie nieopodatkowane, a składki na ubezpieczenia społeczne (emerytalno-rentowe i zdrowotne) nie pomniejszają wysokości świadczenia; opłaca je budżet państwa. Z dodatku solidarnościowego nie dokonuje się potrąceń i egzekucji.

Aby otrzymać świadczenie, trzeba będzie złożyć wniosek w systemie teleinformatycznym. Wniosek ma mieć formę dokumentu elektronicznego, za pośrednictwem profilu utworzonego w ZUS.

Dodatek nie zostanie wypłacony osobom pracującym na umowach-zleceniach lub na własny rachunek, które mogą skorzystać ze świadczenia postojowego. Okres pobierania dodatku solidarnościowego nie będzie wliczany do okresu pobierania zasiłku dla bezrobotnych oraz stypendium, o których mowa w ustawie o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy (to znaczy, że nie będzie skracał okresu pobierania zasiłku bądź stypendium, ale wlicza się do niektórych uprawnień pracowniczych).

Ustawa zakłada także podwyższenie zasiłku dla bezrobotnych do 1200 zł w okresie pierwszych 90 dni posiadania praw do zasiłku, a później - 942,30 zł. Zasiłek ma wzrosnąć od 1 września 2020 r. Podwyższoną kwotę zasiłku otrzymają wszyscy bezrobotni, zarówno nowo rejestrujący się, jak też bezrobotni, którzy już pobierają zasiłek.

]]