Sąd przyzna rację byłym funkcjonariuszom SB, a budżet zapłaci

<![CDATA[

Wykonując wyrok Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, Zakład Emerytalno-Rentowy MSWiA wypłacił byłemu funkcjonariuszowi wyrównanie emerytury za czas od 1 października 2017 r. do sierpnia tego roku. To różnica między wysokością świadczenia przed wejściem w życie tzw. ustawy dezubekizacyjnej a kwotą po obniżeniu w wyniku nowych przepisów. W grę wchodzą więc dziesiątki tysięcy złotych. Dotąd Zakład wydał ponad 55,5 tys. decyzji obniżających emerytury i renty, w tym rodzinne. Objęły ok. 43 tys. osób, z których blisko 27 tys. odwołało się do sądów powszechnych. W ok. 400 przypadkach zapadły już wyroki I instancji, korzystne dla byłych funkcjonariuszy.

– Oszczędności dla budżetu państwa po wejściu w życie ustawy są potężne. Okazały się dużo większe, niż zakładaliśmy, projektując przepisy – mówi Jarosław Zieliński (PiS). Co w sytuacji, gdy podobnych wyroków, jak rzeszowski, będzie więcej? – Orzeczenie jest jednostkowe, nie zmienia skutków ustawy. Póki w jej sprawie nie wypowie się Trybunał Konstytucyjny, należy domniemywać, że jest zgodna z polskim prawem. To oznacza, że sądy powinny orzekać w oparciu o nią, a nie uciekać się do europejskich przepisów czy stosować rozproszoną kontrolę konstytucyjności ustawy – tłumaczy Zieliński.

Krytycy ustawy powtarzają jednak, że łamie ona zasady obowiązujące w demokratycznym państwie prawa. Wprowadza odpowiedzialność zbiorową, odbiera nabyte prawa emerytalne, prawo do procesu oraz sprawiedliwego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki. – Od lat powtarzamy, że to bubel prawny. Skoro ta władza ma dziś prokuraturę i dostęp do akt IPN, co stoi na przeszkodzie, by badać sprawy indywidualnie – pyta Zdzisław Czarnecki z Federacji Stowarzyszeń Służb Mundurowych. Nie rozumie zdziwienia polityków PiS, że byli funkcjonariusze występują na drogę sądową, a sądy, które początkowo zawieszały postępowania, czekając na TK, zaczynają orzekać.

Załączona do projektu wspomnianej ustawy ocena jej skutków mówi: „Rocznie budżet państwa będzie wydawał o ok. 546,78 mln zł mniej na świadczenia emerytalne i rentowe z systemu zaopatrzenia emerytalnego służb mundurowych (…). Wydatki jednostki obsługującej organ emerytalny zostały oszacowane w oparciu o doświadczenie pierwszej dezubekizacji, która pokazała, iż niezbędne jest doręczenie ok. 40 tys. decyzji”.

W FSSM słyszymy, że sumy są wyższe, bo finalna treść ustawy jest inna od projektu, w oparciu o który przewidywano skutki regulacji (m.in. 0 proc. podstawy wymiaru za każdy rok służby na rzecz totalitarnego państwa, zamiast istniejącego w projekcie 0,5 proc.). – Podana tam kwota dotyczy również mniejszej liczby osób. Dodatkowo w ostatnich miesiącach doszły nowe, a przeszło 1,5 tys. zmarło. Oczywiście można ww. kwotę wyjściową na zasadzie proporcji skorygować. Mielibyśmy wówczas sumę ok. 664,8 mln w skali roku, a za trzy lata (2017–2020) blisko 2 mld zł. Ze świadomością, że suma ta w praktyce może być wyższa (inflacja, waloryzacja itp.). O odsetkach nie wspominając – mówią prawnicy Federacji. Podkreślają, że ewentualne wyrokowane przez sądy wyrównania będą oznaczały dla byłych funkcjonariuszy odzyskanie świadczeń bezprawnie odebranych.

– Wielu ma za sobą kilka miesięcy, czasami tygodni pracy przed 1990 r., a w demokratycznej Polsce służyli potem 20 lat, narażając zdrowie i życie – mówi Zdzisław Czarnecki. Podkreśla, że odchodzili na emeryturę na podstawie ustawy zaopatrzeniowej z 1994 r. Mimo to wysokość ich świadczeń nie może być dziś wyższa niż miesięczna kwota przeciętnej emerytury wypłaconej przez ZUS. – Potężnie oberwali więc po kieszeni – dodaje.

Ile konkretnie? – Przed 1990 r. pracowałam 3,5 roku, potem – 21 lat – mówi pani Agnieszka. Dziś jej emerytura to 1906 zł. Wcześniej dostawała 4,5 tys. zł. Różnica wynosi ok. 2,6 tys. zł – Gdybym wyrównanie dostała teraz, wyniosłoby 91 tys. zł.

– Na emeryturę odszedłem w 2007 r., przed 1990 r. służyłem 8 lat – wylicza z kolei pan Piotr. Dziś również ma 1906 zł, co w jego przypadku oznacza obcięcie o 1,4 tys. Wyrównanie wypłacone dziś wyniosłoby 49 tys. zł. Sąd apelacyjny właśnie uwzględnił jego zażalenie na zawieszenie postępowania i nakazał Sądowi Okręgowemu w Warszawie wznowienie.

Czarnecki przywołuje też przypadki ludzi, którzy pracowali tylko w Polsce Ludowej. Zgodnie z art. 15c ustawy dezubekizacyjnej emerytura wynosi 0 proc. podstawy wymiaru – za każdy rok służby na rzecz totalitarnego państwa. – W ich przypadku oznacza to zero. W zamian dostają zasiłek odpowiadający minimalnej emeryturze – mówi. Przypomina, że ustawa dotknęła też ponad 8 tys. wdów i sierot pobierających renty po zmarłych funkcjonariuszach. – Część postanowiła wystąpić na drogę sądową, bo poczuła się szczególnie pokrzywdzona. Nie przepracowały dnia w służbach.

Jarosław Zieliński broni założeń ustawy. – Sądy mogą jedynie oceniać, czy wydając decyzję obniżającą świadczenie, ZER działał w oparciu o właściwe zapisy ustawy z 2016 r. Każde inne uzasadnienie będzie przekroczeniem uprawnień – podkreśla.

Byli funkcjonariusze przypominają z kolei, że od lat w ustawie o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszy istnieje art. 10. Daje możliwość odebrania świadczeń. Dotyczy to osób, które zostały skazane prawomocnymi wyrokami za przestępstwa umyślne, ścigane z oskarżenia publicznego, popełnione w związku z wykonywaniem czynności służbowych. W każdym przypadku winę trzeba jednak udowodnić.

Dotąd wydano ponad 55 tys. decyzji o obniżeniu emerytury lub renty

]]

Obywatel nie powinien płacić za błędy państwa, ale bywa inaczej

<![CDATA[

Niewiedza podatników nie dziwi. Zwłaszcza że o tym, iż koszty egzekucyjne powinny w takiej sytuacji wrócić do podatnika, i to z oprocentowaniem, nie wiedzą również niektórzy pełnomocnicy procesowi. Nie monitorują więc, czy pieniądze te faktycznie są zwracane.

– Źródłem tej niewiedzy jest brak znajomości aktualnego stanowiska sądów administracyjnych w tej kwestii – komentuje Gerard Dźwigała, radca prawny i doradca podatkowy w Kancelarii Dźwigała, Ratajczak & Wspólnicy.

Wyjaśnia, że przed laty orzecznictwo w tym temacie było mocno rozbieżne, ale obecnie obowiązek zwrotu kosztów egzekucyjnych po upadku tytułu wykonawczego jest już przesądzony. – Zwrot takich kosztów powinien otrzymać każdy, kto wygrał z fiskusem i wykazał, że egzekwowana decyzja była błędna. Oczywiście pod warunkiem, że nie zapłacił podatku dobrowolnie, tylko była wobec niego prowadzona egzekucja skarbowa, w ramach której naliczone zostały i ściągnięte koszty jej prowadzenia – tłumaczy.

Koszty wracają do podatnika

Obowiązek zwracania kosztów egzekucyjnych po wyeliminowaniu decyzji z obrotu prawnego potwierdza również Ministerstwo Finansów w piśmie przesłanym do DGP. Jest ono odpowiedzią na zarzuty postawione przez Fundację Praw Podatnika. Twierdzi ona, że po uchyleniu decyzji przez sąd organ, owszem, zwraca pobrany nienależnie podatek, ale „zapomina” o zwrocie kosztów egzekucyjnych.

W odpowiedzi dyrektor departamentu systemu podatkowego w MF dr Przemysław Szymczyk zapewnia, że zwrot tych kosztów następuje z urzędu jako czynność materialno-techniczna i nie wymaga prowadzenia odrębnego postępowania. Tłumaczy, że może być jednak tak, iż koszty nie są zwracane bezpośrednio podatnikowi wtedy, gdy wobec upoważnionego do ich otrzymania toczy się inne postępowanie egzekucyjne. Wówczas organ egzekucyjny ma prawo zająć zwrot kosztów egzekucyjnych i „zapłacić” nim inną wymagalną od podatnika kwotę. Resort dodaje, że działania w tym zakresie podlegają sądowej kontroli (patrz ramka).

Jeszcze się nie zdarzyło

Fundacja Praw Podatnika twierdzi jednak, że ma w tej sprawie inne doświadczenia. – Monitorujemy wiele spraw podatkowych obywateli, którzy nie prowadzą działalności gospodarczej. Osoby te nie mają wiedzy na temat tego, że oprócz samego podatku i odsetek powinny zostać im zwrócone również koszty egzekucyjne, a aparat podatkowy wykorzystuje tę niewiedzę w dość prosty i cyniczny sposób – twierdzi prezes fundacji Marek Isański.

Jako przykład podaje sprawy ofiar ulgi meldunkowej, w których doszło do zmiany orzecznictwa i podejścia aparatu skarbowego korzystnego dla podatników.

– W wielu takich sprawach, aby pobrać nienależny podatek, wszczęto postępowania egzekucyjne, które wygenerowały dodatkowe wysokie koszty. Koszty te powinny wrócić do podatników z urzędu wraz z oprocentowaniem, ale w żadnym ze znanych fundacji przypadków, a jest ich wiele, tak się nie stało – zapewnia Marek Isański.

Wygodna praktyka

Przyczyną tego stanu rzeczy jest – według Marka Isańskiego – funkcjonująca w organach podatkowych procedura działań w związku ze zwrotem nadpłaty.

– Polega ona na tym, że przed dokonaniem zwrotu podatku dział wymiaru podatku pamięta o tym, aby dokładnie prześwietlić sytuację podatnika i sprawdzić, czy nie ma przypadkiem innych zaległości podatkowych. W takim wypadku zajmuje zwrot na te zaległości. Nie działa jednak równie skrupulatnie, gdy chodzi o sprawdzenie wszystkich kwot do zwrotu i zapomina poinformować dział egzekucji, iż egzekucja zobowiązania była niezgodna z prawem, a jej koszty trzeba przekazać podatnikowi. Gdyby to zrobił, to dział egzekucji byłby zobowiązany do zwrotu pobranych kosztów. Ale skoro o tym nie wie, to nie dokonuje ich zwrotu – mówi Marek Isański. I podkreśla, że owszem, fiskus upomniany oddaje pieniądze, ale dopiero wtedy.

Problem w tym, że zdecydowana większość obywateli ma bardzo małą wiedzę o postępowaniu podatkowym i nawet nie wie, że fiskus pobrał od nich koszty egzekucyjne. Wielu podatników nie wie też, że zwrot tych kosztów się im należy.

– Są też i tacy, którzy mimo poinformowania ich o tym przez fundację rezygnują z ich dochodzenia. Takie osoby chcą odetchnąć po latach walki o podatek, a nie walczyć z organem ponownie, tym razem o koszty egzekucyjne – mówi prezes FPP.

Podkreśla, że w ten sposób państwo bezprawnie wzbogaca się kosztem swoich obywateli, gdy zgodnie z zasadą legalizmu powinno z urzędu zwracać nienależne kwoty, tak jak bez wezwania nalicza i zwraca np. oprocentowanie nadpłat.

Trzeba się upomnieć

Potwierdza to Gerard Dźwigała, który również spotkał się z przypadkami niezwracania kosztów egzekucyjnych z urzędu. – Jeśli organ kosztów nie zwrócił, to bezwzględnie trzeba się o nie upomnieć w ciągu 5 lat od dnia, kiedy okazało się, że koszty podlegają zwrotowi. Jednakże w związku ze zmianami w przepisach egzekucyjnych od 20 lutego 2021 r. termin ten wynosić będzie 3 lata i liczony będzie od końca roku, w którym okazało się, że egzekucja była nieuzasadniona – wskazuje Gerard Dźwigała.

Czasem jednak – jak twierdzi – podatnicy o tym zapominają, bo cieszą się, że w ogóle wygrali i dostali jakieś pieniądze z powrotem, a kwoty kosztów egzekucyjnych przy samej nadpłacie często nie są bardzo wysokie.

– Gdy podatnik upomni się o koszty, sprawa zwykle kończy się już na etapie organu. Choć zdarzają się przypadki, że trafia jeszcze do sądu administracyjnego – dodaje Gerard Dźwigała. Z analizy najnowszego orzecznictwa wynika, że fiskus prowadzi spory zwłaszcza wtedy, gdy błędnie egzekwował cudze należności (np. zagranicznej administracji podatkowej). Wówczas spiera się w sądach nie tylko o zasadność zwrotu kosztów egzekucyjnych, ale i o tryb, w jakim powinien on następować.

– Najnowsze orzecznictwo WSA w tym zakresie potwierdza jednak, że „niezgodność z prawem”, o której mowa w art. 64c par. 3 ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji, należy rozmieć szeroko, tzn. jest to każdy przypadek, w którym dochodzi do wyeliminowania z obrotu prawnego decyzji będącej podstawą prowadzenia postępowania egzekucyjnego (np. błędna wykładnia, niewłaściwa ocena możliwości zastosowania przepisów), a nie tylko sytuacja, w której podstawą wydania decyzji podatkowej był przepis, który TK następnie uznał za niezgodny z konstytucją – wskazuje Maja Fabrowska, menedżer i radca prawny w Gekko Taxens Doradztwo Podatkowe.

Przywołuje orzeczenia WSA w Gliwicach z 4 lutego 2020 r. (sygn. I SA/Gl 1238/19, nieprawomocne) i z 11 lutego 2020 r. (sygn. I SA/Gl 1469/19, nieprawomocne) oraz wyrok WSA w Kielcach z 23 maja 2019 r. (sygn. I SA/Ke 109/19, prawomocne). – To słuszne podejście, bo nie może być tak, żeby za błędy w postępowaniach podatkowych, skutkujące wydaniem niezgodnych z prawem decyzji, dosłownie płacili podatnicy – podkreśla ekspertka.

Wtóruje jej Jakub Wirski, doradca podatkowy w kancelarii Gardens Tax & Legal. – Organy państwa nie mogą czerpać korzyści z działań niezgodnych z prawem. Tym samym jeśli wierzyciel (organ wydający decyzję wymiarową) naruszył prawo przy jej wydaniu, to on powinien ponieść ciężar kosztów egzekucyjnych, a nie podatnik – komentuje.

Dodaje, że inaczej uchylenie błędnej decyzji wymiarowej nie spowoduje nigdy przywrócenia stanu zgodnego z prawem, skoro wskutek błędu organu podatnik został obciążony kosztami, których zwrotu nie otrzyma.

Zmiana przepisów

Prawo do otrzymania zwrotu kosztów egzekucyjnych wynika z art. 64c par. 3 ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1438 ze zm.). Przepis ten mówi, że „jeżeli po pobraniu od zobowiązanego należności z tytułu kosztów egzekucyjnych okaże się, że wszczęcie i prowadzenie egzekucji było niezgodne z prawem, należności te, wraz z naliczonymi od dnia ich pobrania odsetkami ustawowymi, organ egzekucyjny zwraca zobowiązanemu, a jeżeli niezgodne z prawem wszczęcie i prowadzenie egzekucji spowodował wierzyciel, obciąża nimi wierzyciela”.

W przeszłości przepis ten był rozumiany niejednolicie. Organy egzekucyjne twierdziły, że późniejsze uchylenie decyzji, na podstawie której prowadzono egzekucję, nie powoduje nielegalności prowadzonych czynności. Rację przyznawały im niektóre sądy.

Ostatecznie stanowisko to zostało jednak podważone w orzecznictwie.

– Od 20 lutego 2021 r. przepis, który przez lata wywoływał spory (art. 64c par. 3) zastąpiony zostanie przez art. 64cd, który będzie regulował te kwestie szerzej i precyzyjniej. Przewiduje m.in. obowiązek zwrotu kosztów egzekucyjnych z urzędu, gdy organ egzekucyjny dowie się o uchyleniu egzekwowanej decyzji – wskazuje Gerard Dźwigała. ©℗

Odpowiedź Ministerstwa Finansów na zarzuty w sprawie niezwracania kosztów egzekucyjnych

dr Przemysław Szymczyk dyrektor departamentu systemu podatkowego w Ministerstwie Finansów

Zgodnie z art. 64c par. 3 ustawy z 17 czerwca 1966 r. o postępowaniu egzekucyjnym w administracji, jeżeli po pobraniu od zobowiązanego należności z tytułu kosztów egzekucyjnych okaże się, że wszczęcie i prowadzenie egzekucji było niezgodne z prawem, należności te, wraz z naliczonymi od dnia ich pobrania odsetkami ustawowymi, organ egzekucyjny zwraca zobowiązanemu, a jeżeli niezgodne z prawem wszczęcie i prowadzenie egzekucji spowodował wierzyciel, obciąża nimi wierzyciela.

Przepis ten umożliwia zobowiązanemu realizację swojego uprawnienia, czyli wyrównania uszczuplenia jego majątku spowodowanego działaniami egzekucyjnymi państwa, zmierzającymi do wypełnienia przez niego obowiązku. Przy czym sam zwrot wskazanych należności następuje z urzędu jako czynność materialno-techniczna i nie wymaga przeprowadzenia odrębnego postępowania.

Dla zastosowania regulacji prawnej opisanej w art. 64c par. 3 ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji konieczne jest spełnienie dwóch podstawowych przesłanek. Po pierwsze, musi dojść do pobrania od zobowiązanego ustalonych kosztów egzekucyjnych i po drugie, musi okazać się, że wszczęcie i prowadzenie egzekucji wobec zobowiązanego było niezgodne z prawem. Obie przesłanki winny być spełnione łącznie. Przepis ten odnosi się więc do sytuacji, gdy wyjście na jaw wszczęcia i prowadzenia egzekucji niezgodnie z prawem nastąpi po pobraniu od zobowiązanego należności z tytułu kosztów egzekucyjnych. Zatem gdy nastąpi uchylenie orzeczenia stanowiącego podstawę prawną tytułu wykonawczego, powoduje to uchylenie skutków prawnych dokonanych w następstwie tegoż orzeczenia.

Niezależnie od powyższego należy również podkreślić, że organ egzekucyjny, prowadząc postępowanie egzekucyjne, jest zobligowany do poszukiwania majątku zobowiązanego w celu przeprowadzenia egzekucji z tego majątku, w tym przysługujących mu wierzytelności, np. z tytułu zwrotu kosztów egzekucyjnych. Jeżeli zatem podmiot, któremu przysługuje wierzytelność z tytułu zwrotu kosztów egzekucyjnych w związku z niezgodnym z prawem wszczęciem bądź prowadzeniem egzekucji, jest zobowiązanym w innym postępowaniu egzekucyjnym, to organ egzekucyjny jest uprawniony do dokonania zajęcia tej wierzytelności. O każdym zajęciu wierzytelności zobowiązany jest zawiadamiany poprzez doręczenie mu odpisu zawiadomienia o zajęciu tej wierzytelności.

Należy zwrócić uwagę, że wszystkie czynności organu egzekucyjnego podlegają kontroli pod kątem ich zgodności z prawem – zobowiązanemu zgodnie z art. 54 ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji przysługuje skarga na czynności egzekucyjne. Jest ona rozpatrywana przez organ egzekucyjny, na którego rozstrzygnięcie przysługuje zażalenie do podmiotu sprawującego nadzór nad egzekucją administracyjną. Dodatkowo postanowienia w sprawie skargi na czynność egzekucyjną podlegają dalszej kontroli sądów administracyjnych zgodnie z art. 3 ustawy z 30 sierpnia 2002 r. o postępowaniu przed sądami administracyjnymi. 

]]

Fiskus: Nie ma zwolnienia bez przelewu. Sądy: To nadgorliwość

<![CDATA[

Zasadniczo darowizna środków pieniężnych w ramach najbliższej rodziny jest zwolniona z podatku od spadków i darowizn. Zwolnienie obowiązuje nawet wtedy, gdy w grę wchodzą miliony złotych. Warunek zwolnienia jest prosty: gdy kwota otrzymana od jednej osoby przekroczy w ciągu pięciu lat 9637 zł, trzeba ją zgłosić do urzędu skarbowego (na formularzu SD-Z2).

Obdarowany ma na to pół roku od momentu powstania obowiązku podatkowego, czyli przekazania mu pieniędzy lub zawarcia umowy darowizny przed notariuszem, gdy umowa ta poprzedza przekazanie pieniędzy.

Musi też udokumentować ich otrzymanie dowodem przekazania na swój rachunek płatniczy (lub inny niż płatniczy) w banku lub spółdzielczej kasie oszczędnościowo-kredytowej albo przekazem pocztowym (art. 4a ust. 1 pkt 1 i 2 w zw. z art. 6 ust. 1 pkt 4 ustawy o podatku od spadków i darowizn, t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1813).

Błąd kasjerki

Sprawa wydaje się prosta, a jednak w życiu zdarzają się różne przypadki. Przekonał się o tym syn, który dostał od matki 32 325 zł na zakup mieszkania. Zapytał on fiskusa o możliwości zwolnienia z opodatkowania otrzymanej darowizny, opisując sytuację, która go spotkała.

We wniosku o interpretację wyjaśnił, że w październiku 2019 r. wspólnie z matką udali się do banku. Matka miała tam lokatę, którą postanowiła zlikwidować.

Po rozwiązaniu lokaty pieniądze trafiły na konto kobiety, do którego syn również miał upoważnienie. Następnie matka poprosiła kasjerkę, aby zrobiła przelew z tego konta na osobisty rachunek syna. Kasjerka się pomyliła i zamiast przelewu wypłaciła pieniądze z jednego rachunku (wspólnego) i od razu wpłaciła je na drugi (należący wyłącznie do syna). Rodzina nie zwróciła na to uwagi.

Gotówka bez ulgi

Przed upływem 6-miesięcznego terminu syn udał się do urzędu skarbowego, żeby zgłosić darowiznę i skorzystać ze zwolnienia. Usłyszał tam jednak, że będzie musiał zapłacić podatek według zasad przewidzianych dla pierwszej grupy podatkowej. W tym przypadku kwota wolna wynosi 9637 zł, a nadwyżka jest opodatkowana. Urzędnicy wyjaśnili mu, że na dostarczonym przez niego dokumencie bankowym powinna widnieć informacja o przelewie. Tymczasem w opisie operacji zawarta jest informacja o wypłacie i wpłacie dokonanej na jego polecenie.

Do urzędu skarbowego trzeba zgłosić darowiznę od jednej osoby, jeśli kwota przekroczy w ciągu pięciu lat 9637 zł

Syn chciał, by dyrektor KIS ostatecznie rozstrzygnął, czy podatek rzeczywiście się należy. Sam uważał, że darowizna została przekazana w sposób bezgotówkowy.

– Przecież pieniądze zostały przekazane z konta na konto w siedzibie banku – podkreślał, dodając, że ani on, ani matka nie mieli ich nawet przez chwilę w ręce.

Trzeba płacić

Dyrektor KIS potwierdził jednak, że podatek jest należny. Przypomniał, że korzystanie z każdej preferencji podatkowej uzależnione jest od spełnienia wszystkich ustawowych przesłanek wymaganych do jej zastosowania.

Przypomniał, że w przypadku darowizny środków pieniężnych warunkiem niezbędnym do skorzystania z omawianego zwolnienia jest m.in. przelew z rachunku darczyńcy na konto obdarowanego.

– Tymczasem w tej sprawie środki pieniężne zostały przekazane podatnikowi przez wypłatę z konta bankowego matki, której – jak wynika z opisu operacji bankowej – dokonał sam na podstawie posiadanego upoważnienia do konta i złożonej bankowi dyspozycji, a następnie – jak również wynika z opisu operacji bankowej – sam w wyniku wydanej bankowi dyspozycji dokonał wpłaty tych środków na swój rachunek bankowy – stwierdził dyrektor.

W sądzie można wygrać

O tym, że darowizna gotówki nie jest zwolniona z podatku, zarówno fiskus, jak i sądy orzekali już wielokrotnie.

Zdarzały się jednak również wyroki korzystne dla podatników. Przykładem jest orzeczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego z 11 lipca 2019 r. (sygn. akt II FSK 2620/17). W tej sprawie chodziło o córkę, która otrzymała w darowiźnie od ojca gotówkę, którą jeszcze tego samego dnia wpłaciła na swój rachunek bankowy. Uważała, że ma prawo do zwolnienia, bo darowizna została potwierdzona na jej rachunku bankowym. Fiskus uznał, że taka konstrukcja nie spełniła warunku „przekazania” na konto obdarowanego.

NSA orzekł jednak, że podatniczka spełniła warunki zwolnienia z podatku. Podkreślił, że wymóg otrzymania pieniędzy na konto wprowadzono po to, aby podatnicy nie powoływali się na rzekome darowizny w postępowaniach o nieujawnione dochody. Jeśli natomiast nie ma wątpliwości, że pieniądze faktycznie zostały otrzymane, warunek ten powinien być traktowany jedynie jako wymóg techniczny. Celem zwolnienia jest bowiem nieobciążanie przepływów majątkowych między członkami najbliższej rodziny i nie można o tym zapominać.

O tym, że otrzymaną darowiznę można wpłacić sobie na rachunek i dzięki temu skorzystać ze zwolnienia, NSA orzekł również w wyroku z 12 kwietnia 2013 r. (sygn. akt II FSK 1628/11).

We wcześniejszym wyroku – z 10 grudnia 2010 r. (sygn. akt II FSK 1394/09) – NSA uznał, że odmowa prawa do zwolnienia w takiej sytuacji byłaby oderwana od realiów życia. ©℗

opinia

Zwykłym obywatelom trzeba odpuszczać nieistotne błędy

Mirosław Siwiński, partner w Advicero Nexia

Korzystne dla podatników orzeczenia sądów administracyjnych są jak najbardziej słuszne, choć przyznać trzeba, że są niezgodne z językowym brzmieniem art. 4a ust. 1 pkt 2 ustawy o podatku od spadków i darowizn, który wyraźnie wskazuje, jak powinna być przekazana darowizna.

Historia sporów fiskusa z podatnikami dotycząca tego, jakie warunki zwolnień przedmiotowych mają charakter materialny, a jakie formalny lub techniczny, jest długa i nie dotyczy tylko tego przypadku. Takie spory wielokrotnie kończyły się w Trybunale Sprawiedliwości UE i Trybunale Konstytucyjnym. Niestety, jak widać, jest to historia niezakończona, bo fiskus ma trwałą tendencję do kwestionowania zwolnień, dobierając stosownie argumentację i metodę wykładni.

W tym wypadku postawił na wykładnię językową, co było kompletnie nietrafione, bo cele tego przepisu są oczywiste. Przy ustalaniu, czy zwolnienie się należy, nie można więc pominąć tego, czy nie ulega wątpliwości, że darowizna faktycznie miała miejsce.

Z tego zwolnienia korzysta wielu zwykłych obywateli, więc różne życiowe przypadki i wpadki nie powinny z góry przekreślać zwolnienia. 

]]

Zwolnienie z ZUS i postojowe przedłużone? Oto nowy plan Ministerstwa Rozwoju

<![CDATA[

Obecnie urzędnicy resortu analizują spadki obrotów w poszczególnych branżach na podstawie kodów Polskiej Klasyfikacji Działalności (PKD).

"Chodzi o wyszczególnienie po kodach PKD spadku obrotów gospodarczych. To jest w tej chwili propozycja ustawy, dotycząca narzędzi tarczy antykryzysowej w postaci ponownej wypłaty świadczenia postojowego oraz w postaci zwolnienia z ZUS-u o kolejne trzy miesiące, licząc od czerwca" - powiedziała Semeniuk w rozmowie z ISBnews.

Pytana czy rozwiązanie będzie dotyczyć branży eventowej, powiedziała: "nie tylko branży eventowej".

"Ona, oczywiście, się w to włącza, natomiast poszczególne kody PKD są analizowane teraz przez naszych urzędników" - doprecyzowała.

Przepisy dotyczące zwolnień ze składek na ubezpieczenia społeczne, a także wprowadzające tzw. świadczenie postojowe zostały wprowadzone ustawami, których celem było ograniczenie skutków epidemii COVID-19.

Według danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) na 3 sierpnia wypłacono 4,5 mld zł świadczeń postojowych. Natomiast koszt zwolnień ze składek ZUS wyniósł 16,6 mld zł.

]]

PPK dla pracodawców sektora publicznego

<![CDATA[

Ponieważ wątpliwości budzą kwestie stosowania przy zawieraniu umów o zarządzanie PPK Prawa zamówień publicznych, prezentujemy odpowiedzi na pięć najczęściej zadawanych pytań dot. PPK w sektorze publicznym.

1. Czy wybierając po 1 stycznia 2021 r. instytucję finansową, która będzie zarządzała środkami PPK, jednostki samorządu terytorialnego zawsze będą zobowiązane stosować Prawo zamówień publicznych?

Nie. Zmiana ustawy z 4 października 2018 r. o pracowniczych planach kapitałowych (Dz.U. poz. 2215 z późn. zm.), nazywana dalej ustawą o PPK, wprowadzone ustawą z 19 czerwca 2020 r. o dopłatach do oprocentowania kredytów bankowych udzielanych przedsiębiorcom dotkniętym skutkami COVID-19 oraz o uproszczonym postępowaniu o zatwierdzenie układu w związku z wystąpieniem COVID-19, przewiduje, że nie stosuje się przepisów ustawy z 11 września 2019 r. – Prawo zamówień publicznych (Dz.U. z 2019 r. poz. 2019), zwanej dalej nową ustawą Pzp, w odniesieniu do umów o zarządzenie i prowadzenie PPK, jeśli wartość zamówienia jest mniejsza niż tzw. progi unijne. Oznacza to, że dla zamówień o wartościach nieprzekraczających progów unijnych nowa ustawa Pzp nie będzie miała zastosowania.

Takie rozwiązanie nie narusza przepisów Dyrektywy 2014/24/UE, gdyż obowiązuje ona od wartości progów unijnych, które w przypadku zamówień na usługi (dla określonego w pytaniu typu zamawiającego) ustalono na kwotę 214 tys. euro netto.

2. Jak przy wyborze instytucji finansowej zarządzającej PPK prawidłowo określić wartość zamówienia publicznego?

Właściwe określenie szacunkowej wartości udzielanego zamówienia ma zasadnicze znaczenie dla ustalenia obowiązku stosowania przepisów nowej ustawy Pzp (z 11 września 2019 r. – Prawo zamówień publicznych, Dz.U. z 2019 r. poz. 2019), w celu wyboru podmiotu zarządzającego oraz prowadzącego PPK.

W świetle art. 28 nowej ustawy Pzp, podstawą ustalenia wartości zamówienia jest całkowite szacunkowe wynagrodzenie wykonawcy bez podatku od towarów i usług, ustalone z należytą starannością. Jednocześnie w myśl art. 35 ust. 4 pkt 1 nowej ustawy Pzp, jeżeli zamówienie obejmuje usługi bankowe lub inne usługi finansowe – wartością zamówienia są opłaty, prowizje, odsetki i inne podobne świadczenia. Oznacza to, że podstawą do ustalenia wartości zamówienia będą wszystkie składowe wynagrodzenia wykonawcy za świadczenie usług zarządzenia i prowadzenia PPK.

Podstawę do określenia wartości zamówienia na zarządzanie PPK stanowi art. 49 ustawy o PPK. Ustęp 1 tego artykułu wprowadza maksymalny limit wynagrodzenia za zarządzanie funduszem inwestycyjnym, funduszem emerytalnym lub subfunduszem, w którym lokowane są środki gromadzone w PPK. Limit ten określono na 0,5 proc. wartości aktywów netto funduszu inwestycyjnego, funduszu emerytalnego lub subfunduszu w skali roku, w części przypadającej na PPK. Dodatkowo, stosownie do art. 49 ust. 3 ustawy o PPK, instytucja finansowana może pobierać wynagrodzenie za osiągnięty wynik w wysokości 0,1 proc. wartości aktywów netto funduszu inwestycyjnego, funduszu emerytalnego lub subfunduszu w skali roku.

W konsekwencji, w świetle art. 35 ust. 4 pkt 1 nowej ustawy Pzp oraz art. 49 ustawy o PPK, szacunkowa wartość zamówienia nie powinna być utożsamiana z wartością środków finansowych stanowiących aktywa funduszu, na które składają się w szczególności wpłaty podstawowe pracowników oraz pracodawców, wpłaty dodatkowe, wpłaty powitalne, dopłaty roczne, wypłaty transferowe oraz zyski z inwestowania środków zgromadzonych w PPK, gdyż nie stanowią one wynagrodzenia wykonawcy.

3. Czy jednostka sektora finansów publicznych, która przy wyborze instytucji finansowej będzie zobowiązana do stosowania Prawa zamówień publicznych, może zawrzeć umowę o zarządzanie PPK na czas nieoznaczony?

Nie. W świetle przepisów nowej ustawy Pzp zasadą jest, iż umowy o wykonanie zamówienia publicznego zawiera się na czas określony, nie dłuższy niż cztery lata. W odniesieniu do zamówień na zarządzanie oraz prowadzenie PPK zastosowanie znaleźć powinien art. 434 ust. 2 nowej ustawy Pzp, dopuszczający możliwość zawarcia umowy na czas dłuższy niż cztery lata w odniesieniu do zamówień powtarzających się lub ciągłych, w okolicznościach określonych treścią tego przepisu.

4. Zgodnie z art. 7 ust. 3 ustawy o PPK wyboru instytucji finansowej dokonuje się w szczególności na podstawie oceny proponowanych przez instytucje finansowe warunków zarządzania środkami gromadzonymi w PPK, ich efektywności w zarządzaniu aktywami oraz posiadanego przez nie doświadczenia w zarządzaniu funduszami inwestycyjnymi lub funduszami emerytalnymi. Wyboru dokonuje się, mając także na uwadze najlepiej rozumiany interes osób zatrudnionych. Jednocześnie art. 241 ust. 3 nowego Prawa zamówień publicznych wskazuje, że kryteria oceny ofert nie mogą dotyczyć właściwości wykonawcy, w szczególności jego wiarygodności ekonomicznej, technicznej lub finansowej. Jak pogodzić kryteria wyboru instytucji finansowej wskazane w ustawie o PPK z kryteriami określonymi w nowym Prawie zamówień publicznych?

Obowiązek kształtowania kryteriów oceny ofert poprzez ich powiązanie z przedmiotem zamówienia, a także wyłączenie możliwości formułowania kryteriów oceny ofert poprzez odniesienie się do właściwości wykonawcy wynikają wprost z Dyrektywy 2014/24/UE. W świetle art. 67 ust. 2 tej Dyrektywy ofertę najkorzystniejszą ekonomicznie z punktu widzenia instytucji zamawiającej określa się na podstawie ceny lub kosztu, z wykorzystaniem podejścia opartego na efektywności kosztowej, takiego jak rachunek kosztów cyklu życia zgodnie z art. 68 Dyrektywy. Może ona obejmować najlepszą relację jakości do ceny, którą szacuje się na podstawie kryteriów obejmujących aspekty jakościowe, środowiskowe lub społeczne związane z przedmiotem danego zamówienia publicznego. Przepisy Dyrektywy nie uprawniają państw członkowskich do wyłączenia tej zasady w odniesieniu do określonego rodzaju zamówień, z zastrzeżeniem zamówień na usługi społeczne.

Mając powyższe na uwadze, należy wskazać, że zgodnie z art. 7 ust. 3 ustawy o PPK, podmiot zatrudniający – w porozumieniu z zakładową organizacją związkową – wybiera instytucję finansową, w szczególności na podstawie oceny proponowanych przez instytucje finansowe warunków zarządzania środkami gromadzonymi w PPK, ich efektywności w zarządzaniu aktywami oraz posiadanego przez nie doświadczenia w zarządzaniu funduszami inwestycyjnymi lub funduszami emerytalnymi. Wyboru dokonuje się, mając także na uwadze najlepiej rozumiany interes osób zatrudnionych. Zauważyć należy, iż przedstawiony katalog kryteriów, jakimi powinien kierować się pracodawca w toku wyboru instytucji finansowej, nie ma charakteru zamkniętego. Katalog kryteriów służących wyborowi podmiotu zarządzającego i prowadzącego PPK może zostać poszerzony o inne aspekty odnoszące się do przedmiotu zamówienia. W konsekwencji katalog przedmiotowych kryteriów oceny ofert, obok warunków zarządzania środkami gromadzonymi w PPK, może zostać uzupełniony przez zamawiającego o inne istotne dla prowadzonego postępowania kryteria wyboru najkorzystniejszej oferty. Wskazane w art. 7 ust. 3 ustawy o PPK kryteria podmiotowe mogą natomiast stanowić podstawę formułowania przez zamawiającego warunków udziału w postępowaniu.

5. Jednostki sektora finansów publicznych obawiają się, że krótkie i ograniczone ostateczną datą zawarcia umowy o zarządzanie PPK terminy mogą utrudnić im przeprowadzenie postępowania o udzielenie zamówienia publicznego? Czy w takiej sytuacji mogą liczyć na specjalne traktowanie?

Okoliczności związane z czasem na zawarcie umów o zarządzanie czy prowadzenie PPK nie stanowią podstawy do wyłączenia tego rodzaju usług ze stosowania nowej ustawy Pzp. Warto jednak wskazać, że przepisy nowej ustawy Pzp przewidują szereg narzędzi pozwalających instytucjom zamawiającym na ukształtowanie procedury wyboru oferty najkorzystniejszej w taki sposób, aby zminimalizować ryzyko związane z przedłużającym się postępowaniem o udzielenie zamówienia publicznego, m.in. możliwość skrócenia terminów składania ofert.

Partner

]]

Zasiłek opiekuńczy trudny do zdobycia

<![CDATA[

Dodatkowy zasiłek opiekuńczy został wprowadzony ustawą z 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych (Dz.U. z 2020 r. poz. 374, ze zm.) jako świadczenie szczególne. W czasie epidemii miał on umożliwić rodzicom sprawowanie osobistej opieki nad dziećmi.

Świadczenie wynosiło 80 proc. wynagrodzenia stanowiącego podstawę jego wymiaru i przysługiwało m.in. rodzicom dzieci do ósmego roku życia w związku z zamknięciem placówek opieki z powodu koronawirusa. Było też wypłacane, jeżeli przedszkole zostało otwarte, ale nie mogło zapewnić opieki wszystkim dzieciom oraz gdy opiekunowie nie zdecydowali się na posłanie do niego dziecka. Dodatkowy zasiłek nie wliczał się do limitu 60 dni zasiłku opiekuńczego w roku kalendarzowym przyznawanego na zasadach ogólnych.

Tak było do 26 lipca. Choć cały czas obowiązuje w Polsce stan epidemii i codziennie odnotowujemy nowe rekordy zachorowań na koronawirusa, rząd nie zdecydował się na przedłużenie tego dodatkowego świadczenia. Swoją decyzję tłumaczył tym, że istotnie zmniejszyła się liczba korzystających z niego osób oraz okresem wakacyjno-urlopowym.

Powrót do tego, co było

W konsekwencji obecnie z tytułu osobistej opieki nad dziećmi można skorzystać z zasiłku w sytuacjach określonych w ustawie o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa (Dz.U. z 2020 r. poz. 870) –patrz infografika. Różnią się one jednak od tych, które obowiązywały przy dodatkowym świadczeniu.

Robert Kamionowski, radca prawny z Kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office, przyznaje, że uzyskanie zasiłku opiekuńczego na zasadach ogólnych w związku z COVID-19 jest obecnie bardzo trudne.

– Właściwie są tylko dwa przypadki, kiedy rodzic będzie mógł liczyć na to świadczenie – gdy dziecko zachoruje i kiedy placówka, do której uczęszcza, zostanie niespodziewanie zamknięta z powodu wykrycia w niej zachorowania – wyjaśnia.

Kłopotliwe limity

Świadczenie nie będzie już jednak przysługiwać z powodu braku miejsc w przedszkolach, żłobkach i klubach dziecięcych spowodowanego limitami sanitarnymi.

– W najnowszych wytycznych z lipca 2020 r. zwiększono limity dotyczące liczby dzieci, które mogą przebywać w przedszkolach i żłobkach. Istotne jest jednak uwzględnienie również powierzchni lokalu, a tu wytyczne przewidują bardziej surowe kryteria. Do tej pory nie otrzymaliśmy jednak zbyt wielu sygnałów, że obecne wytyczne ograniczają dostęp dzieci do tych placówek ‒ wyjaśnia Łukasz Łuczak, adwokat specjalizujący się w prawie oświatowym.

Potwierdza to Robert Wilczek, prezes I Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Publicznych i Niepublicznych Żłobków i Klubów Dziecięcych, który również przyznaje, że na razie nie ma z tym większych problemów. – Otrzymujemy pojedyncze sygnały, że takie sytuacje zdarzają się w mniejszych miejscowościach – wskazuje.

Łukasz Łuczak zwraca uwagę, że sytuacja może się zaostrzyć od września, bo niektóre placówki będą mieć problem z przyjęciem wszystkich dzieci, właśnie z uwagi na zaostrzone kryterium powierzchni. – Pracujący rodzic, który będzie się bał wysłać dziecko do placówki ze względu na stale rosnącą liczbę zachorowań na koronawirusa, może nie mieć jednak wyboru, bo zasady ogólne przyznawania zasiłku opiekuńczego nie przewidują takiej sytuacji – wyjaśnia.

Niejasne nieprzewidziane

Z art. 32 ust. 1 pkt 1 ustawy zasiłkowej wynika, że nie każde zamknięcie szkoły lub przedszkola uprawnia do zasiłku opiekuńczego, a tylko takie, które jest nieprzewidziane. Czyli jakie?

ZUS tłumaczy, że za nieprzewidziane zamknięcie placówki uważa się takie, o którym ubezpieczony dowiedział się w terminie krótszym niż siedem dni przed dniem jej zamknięcia. W związku z tym zamknięcia placówki na okres przerwy wakacyjnej nie można traktować jako nieprzewidzianego. W ocenie organu rentowego trudno również o nim mówić, gdy dziecko nie zostało przyjęte do żłobka lub przedszkola z powodu limitu miejsc lub gdy rodzic dziecka został poinformowany o odmowie jego przyjęcia. ZUS zaznacza, że nie są to okoliczności uprawniające ubezpieczonych do zasiłku opiekuńczego.

Kiedy więc zamknięcie placówki w związku z koronawirusem daje prawo do zasiłku? ZUS tłumaczy, że tylko wtedy, gdy żłobek lub przedszkole, do których uczęszczają dzieci, zostaną zamknięte z powodów nieprzewidzianych, np. kwarantanny placówki z powodu COVID-19.

Robert Wilczek zwraca jednak uwagę, że na razie do zamykania całych placówek, w sytuacji gdy zachoruje w niej dziecko, dochodzi sporadycznie.

]]

Sejmowa komisja za projektem poszerzającym zwolnienie z podatku od spadków i darowizn

<![CDATA[

Zgłoszony przez posłów KO projekt przewiduje zwolnienie od podatku nabycia w drodze dziedziczenia lub darowizny, przez osoby przebywające, lub które przebywały w rodzinie zastępczej lub w rodzinnym domu dziecka.

W trakcie pierwszego czytania w komisji finansów w środę w imieniu wnioskodawców Krystyna Skowrońska (KO) zgłosiła poprawkę, rozszerzającą zakres zwolnienia o opiekunów i wychowanków placówek opiekuńczo-wychowawczych. Komisją tę zmianę poparła.

Ostatecznie projekt obejmuje rodziny zastępcze, rodzinne domy dziecka, placówki opiekuńczo-wychowawcze i inne formy opieki sprawowanej przez osoby spokrewnione i niespokrewnione, definiowane w ustawie o pieczy zastępczej.

W uzasadnieniu do projektowanych zmian wskazano, że dzieci w zastępczej opiece rodzinnej czy rodzinnym domu dziecka wychowywane są w większości przypadków przez całe swoje dzieciństwo, w wielu przypadkach uważają swoich opiekunów za prawdziwych rodziców i odwrotnie - opiekunowie uważają je za własne już do końca życia.

]]

Przez COVID więcej ojców na tacierzyńskim

<![CDATA[

Przyczyną zmiany tendencji może być pandemia koronawirusa i zwolnienia na rynku pracy.

W 2019 r. do maja ZUS wypłacił 74 tys. zasiłków z tytułu rodzicielskiego dla ojców; w 2018 – 71,6 tys. W tym roku ta liczba wzrosła do 77,4 tys. Tatusiowie korzystali z opieki nad dzieckiem zwłaszcza w maju – urlop wykorzystało ponad 4 tys. osób więcej niż w roku ubiegłym. Dane za ten miesiąc pokazują wyższą liczbę niż skumulowana wartość zasiłków, bo nawet jeśli ktoś wziął tylko jeden dzień urlopu, jest ujmowany przez ZUS w miesięcznych zestawieniach. W efekcie jedna osoba może figurować w kilku tabelach miesięcznych.

Wzrosła także przeciętna dzienna wysokość zasiłku. W okresie od stycznia do maja wyniosła 149 zł – o ponad 10 zł więcej niż w 2019 r. To oznacza, że na pozostanie w domu zdecydowali się lepiej zarabiający ojcowie.

Skąd tendencja do bardziej chętnego wykorzystywania urlopu ojcowskiego? – Prawdopodobnie tegoroczny wzrost jest w dużej mierze spowodowany pandemią koronawirusa – wyjaśnia dr Zofia Szweda-Lewandowska z Katedry Polityki Społecznej SGH. Mężczyźni częściej zatrudnieni są w sektorze prywatnym, gdzie sytuacja może być w tej chwili bardziej niepewna. – Kobiety pracujące w sektorze publicznym często zarabiają mniej, ale za to mogą liczyć na większą stabilność zatrudnienia. W tej sytuacji mężczyzna, bardziej zagrożony utratą pracy, decydował się na opiekę nad dziećmi – dodaje ekspertka.

Decydujące znaczenie mogą mieć też względy ekonomiczne. Jeśli oboje małżonkowie stracą pracę, to na zasiłek macierzyński bardziej opłaca się przejść osobie z wyższymi zarobkami. Jest on bowiem średnią z ostatnich 12 miesięcy poprzedzających okres przed zasiłkiem.

Dlaczego więcej świadczeń przyznano dopiero w maju, a nie od razu po wprowadzeniu lockdownu? – To kwestia opóźnionej reakcji. W poprzednich miesiącach nie było jeszcze wiadomo, jak długo utrzyma się sytuacja, czy firmy zdecydują się na zwolnienia. W maju można było powoli zacząć organizować życie w nowych okolicznościach, więcej dało się przewidzieć – tłumaczy Szweda-Lewandowska.

Zasiłek macierzyński z tytułu urlopu ojcowskiego uregulowano w kodeksie pracy. „Tacierzyńskie” może uzyskać pracownik, którego dziecko nie ukończyło 24 miesięcy. Wówczas ojciec za okres urlopu uzyskuje 100 proc. podstawy wymiaru zasiłku. Oblicza się go jako przeciętne wynagrodzenie z ostatnich 12 miesięcy. Taki urlop może trwać do dwóch tygodni.

]]

Nic nie wstrzyma PPK w budżetówce

<![CDATA[

Od początku przyszłego roku do pracowniczych planów kapitałowych powinna przystąpić ostatnia grupa: zatrudnieni w sektorze finansów publicznych. Kluczowe pytanie, na jakie musi dziś odpowiedzieć rząd, to ile dołożyć do ich składki.

Zgodnie z przepisami pracownik – jeśli zdecyduje się uczestniczyć w programie ‒ co miesiąc odkłada co najmniej 2 proc. swojego wynagrodzenia, a maksymalnie 4 proc. Osoby z zarobkami nie przekraczającymi 120 proc. pensji minimalnej mogą startować od 0,5 proc. pensji. Do tego pracodawca dokłada od siebie od 1,5 do 4 proc. Rząd zaś finansuje opłatę powitalną w wysokości 250 zł i dopłatę roczną ‒ 240 zł.

W przypadku budżetówki z kasy państwa trzeba będzie jednak wysupłać więcej, bo rząd jako pracodawca musi się podwójnie dorzucić. Z informacji DGP wynika, że minister finansów Tadeusz Kościński deklaruje, że jest gotów dopłacić maksymalnie 2 proc. do składki. To sporo mniej niż 4-proc. limit. Oficjalnie resort nie komentuje sprawy i podkreśla, że na obecnym etapie prac nad przyszłorocznym budżetem jest za wcześnie na określenie, jakie będą koszty wejścia pracowników sektora publicznego do PPK.

Prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys ma nadzieję, że w trakcie epidemii wielu pracowników zrozumiało, że warto mieć dodatkowy bufor finansowy. ‒ Znamy założenia budżetu. Nie spodziewam się, że rząd zacznie mówić o dopłacaniu 4 proc. do składki, ale jeśli powie, że stać nas na 1,5‒2 proc., to też będzie dobrze – mówi w rozmowie z DGP.

Podkreśla, że obecny kryzys wywołany COVID-19 nie zdestabilizował programu budowy oszczędności emerytalnych. Liczy, że na koniec roku aktywa funduszy w PPK będą miały wartość 3‒4 mld zł, a pieniądze odłoży w nim ponad 4 mln Polaków. ‒ Osiągnięcie poziomu partycypacji w wysokości 60‒70 proc. to kwestia kilku lat. Ważne, że uczestnicy PPK mają bardzo dobre stopy zwrotu. Fundusze zarobiły średnio 3,5 proc. w ciągu trzech kwartałów, a przeciętny uczestnik zarobił ponad 100 proc. z uwzględnieniem dopłat pracodawcy i państwa – informuje Borys.

Na koniec lipca w PPK było 1,65 mld zł, ale za kilka tygodni ruszy kolejny etap programu – przesunięty przez epidemię – będą do niego przystępowało ok. 78 tys. małych i średnich firm, które zatrudniają 3,7 mln pracowników.

Dla finansów państwa poturbowanych przez koronakryzys PPK będą istotnym kosztem w przyszłorocznych wydatkach. Stąd pewnie składka od pracodawcy będzie niższa. Tym bardziej że w przyszłym roku płace w budżetówce mają być zamrożone, a rząd szuka oszczędności w administracji. Jej fundusz płac to ponad 40 mld zł.

Gdyby przyjąć, że składka na PPK w wysokości 1,5 proc. zostałaby odprowadzona od całej sumy, to budżet musiałby wyłożyć na ten cel ok. 600 mln zł. Jednak choć budżetówka ma dołączyć do PPK od stycznia, to zanim zostaną podpisane umowy i wpłyną pierwsze składki, nastanie kwiecień lub maj. No i zapewne nie wszyscy pracownicy będą chcieli zmniejszyć swoje bieżące wynagrodzenia, żeby płacić składkę. Przy założeniu 75 proc. partycypacji kosztowałoby to budżet ok. 340 mln zł. Choć to suma maksymalna, bo w funduszu są służby mundurowe, które do PPK nie przystąpią. Do tego dochodzą koszty opłaty powitalnej i dopłaty rocznej. Tę pierwszą ‒ 250 zł ‒ mogą otrzymać osoby przystępujące po raz pierwszy do PPK, a drugą ‒ 240 zł ‒ ci, którzy oszczędzali w nim co najmniej sześć miesięcy w danym roku.

Obecnie w budżetówce jest ok. 550 tys. etatów: urzędnicy, a także służby mundurowe czy prokuratorzy i sędziowie oraz nauczyciele zatrudnieni w placówkach prowadzonych przez organy administracji rządowej. Opłaty dla tej grupy (z wyłączeniem służb mundurowych) to ok. 100 mln zł. Ale to jedynie koszty budżetowe, a PPK objęta jest cała sfera publiczna, a więc także samorządy, oświata, instytucje takie jak ZUS. To może być prawie dwa mln osób.

‒ Były wnioski o przesunięcie o rok wdrożenia PPK w samorządach, bo w obecnych warunkach kryzysu w dochodach i polityce MEN zwiększającej lukę finansową w oświacie, samorządy patrzą na wszystko, co pozwoli zaoszczędzić. Wniosek nie został przyjęty. Dlatego pracodawcy samorządowi nie będą skłonni zwiększać puli środków ‒ mówi Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich. Tłumaczy: w przypadku powiatu średniej wielkości, z budżetem na poziomie 100 mln zł, wydatki na płace sięgają połowy tego budżetu, a są w tym pensje nauczycieli. W tym przypadku 1,5 proc. wkładu pracodawcy do PPK daje 750 tys. zł, a więc kwotę zauważalną.

Koszty PPK dla sfery publicznej trudno wyliczyć także z powodu trudności w oszacowaniu, ile osób przystąpi do programu. W trakcie prac nad ustawą w Sejmie szacowano roczne koszty budżetowe na 3,6 mld zł, w czym zawierały się zarówno składki od sfery budżetowej, jak i dopłaty roczne z budżetu dla wszystkich oszczędzających.

Pracodawcy samorządowi nie będą zwiększać puli środków na PPK

]]

Ugla w zapłacie zobowiązań podatkowych: Urzędy skarbowe otrzymały aż 87 tys. wniosków

<![CDATA[

Opiewały one w sumie na 3,6 mld zł z tytułu należności głównych i na ponad 71 mln zł odsetek. Wynika tak z danych przekazanych naszej redakcji przez Ministerstwo Finansów. Dotyczą one okresu od 1 stycznia br. do 29 lipca.

Jakie rozstrzygnięcia

W sumie od początku roku podatnicy złożyli ponad 114 tys. wniosków o ulgę w zapłacie, z czego cztery piąte wysłali przedsiębiorcy. Koronawirus był przyczyną złożenia ok. 8 na 10 wniosków.

Najwięcej z tego właśnie powodu trafiło do fiskusa w kwietniu ‒ wówczas podatnicy złożyli ich ok. 30 tys. To ponad jedna trzecia wszystkich, które wpłynęły od początku roku do 29 lipca.

Na ponad 87 tys. wszystkich wniosków motywowanych trudną sytuacją spowodowaną koronawirusem rozstrzygniętych zostało ok. 79 tys. Z tego ponad 49 tys. to decyzje korzystne.

Podstawą udzielenia ulgi jest tu ordynacja podatkowa. Przypomnijmy, że jeżeli nie minął jeszcze termin zapłaty podatku, można wnioskować o odroczenie tego terminu lub rozłożenie zapłaty podatku na raty.

Z kolei gdy powstała już zaległość podatkowa, można starać się o:

odroczenie lub rozłożenie na raty zaległości podatkowej wraz z odsetkami za zwłokę, odroczenie lub rozłożenie na raty odsetek od nieuregulowanych w terminie zaliczek na podatek, umorzenie w całości lub w części zaległości podatkowych, odsetek za zwłokę lub opłaty prolongacyjnej.

Z danych MF wynika, że najwięcej pozytywnych decyzji dotyczyło danin, których termin płatności już minął. W niespełna 17 tys. przypadków naczelnicy urzędów skarbowych zgodzili się odroczyć zapłatę zaległości i odsetek (łącznie na ok. 928 mln zł), a ponad 14 tys. razy rozłożyć ją na raty (łącznie na 916 mln zł).

Rzadkością było natomiast umorzenie zaległości (wraz z odsetkami). Taką ulgę otrzymało zaledwie 421 podatników, dzięki czemu nie muszą oni zapłacić w sumie ok. 1,7 mln zł.

Z kolei na odroczenie terminu płatności podatku (gdy jeszcze nie powstała zaległość) fiskus zdecydował się ponad 13 tys. razy (dotyczyło to kwoty prawie 1,5 mld zł), a na rozłożenie zapłaty na raty ‒ 3,9 tys. razy (łącznie na 357 mln zł).

Bez opłaty prolongacyjnej

Jeżeli wniosek o ulgę w spłacie zobowiązań podatkowych został złożony w czasie stanu epidemii lub zagrożenia epidemicznego bądź zostanie złożony w ciągu 30 dni po ich odwołaniu, to podatnik będzie zwolniony z opłaty prolongacyjnej. Wynika to z tarczy antykryzysowej 1.0 z 31 marca 2020 r. (Dz.U. poz. 568). Obecnie opłata ta wynosi 4 proc.

‒ Nie ma potrzeby składania dodatkowego wniosku o zwolnienie z tej opłaty – przypomina dr Przemysław Szymczyk, dyrektor departamentu systemu podatkowego w Ministerstwie Finansów. Wyjaśnia, że samo już złożenie wniosku o ulgę w spłacie zobowiązań podatkowych (w postaci odroczenia lub rozłożenia na raty podatku czy zaległości podatkowej) skutkuje automatycznym nienaliczaniem opłaty prolongacyjnej.

‒ Zależało nam na pełnym odformalizowaniu i uproszczeniu tego procesu – mówi dyrektor. Dodaje, że do urzędów nadal wpływa wiele wniosków podatników poszkodowanych przez sytuację spowodowaną pandemią. Zapewnia, że urzędnicy traktują te sprawy priorytetowo. – Wnioski często rozpatrywane są w ciągu dwóch‒trzech tygodni – wskazuje.

Kiedy odmowa

Z odmową udzielenia ulgi spotkało się 30 tys. podatników. – Nie otrzymali jej przede wszystkim ci, którzy nie byli w stanie wykazać, że ich sytuacja finansowa się pogorszyła – wyjaśnia dyrektor Szymczyk. Podkreśla, że wniosek powinien być odpowiednio umotywowany. Nie wystarczy, że firma działa w branży poszkodowanej w wyniku pandemii.

Co prawda urzędy otrzymały z resortu finansów wytyczne, że mają preferencyjnie traktować firmy z branż bezpośrednio zagrożonych skutkami epidemii, czyli m.in. transportowej, turystycznej, gastronomicznej, usług fryzjerskich i kosmetycznych, fitness (o wytycznych pisaliśmy w artykule „Łatwiej o ulgi w spłacie podatków i zaległości”, DGP nr 62/2020). Jednak ‒ jak podkreśla dyrektor Szymczyk – same wytyczne to często za mało, należy opisać we wniosku, jaki jest problem i z czego on wynika, czy przyczyna leży po stronie np. dostawców, kontrahentów czy jej źródłem jest utrata klientów.

‒ Niemniej w relacjach z podatnikami zawsze staramy się kierować zasadą dobrej wiary i budowaniem zaufania do organu podatkowego oraz Konstytucją biznesu zakładającą adekwatność działań administracji do zaistniałej sytuacji – zapewnia dr Przemysław Szymczyk. Na dowód tego wskazuje wysoki wskaźnik pozytywnych decyzji w zakresie udzielonych ulg podatkowych.

‒ Jednym z naszych głównych zadań od początku pandemii jest zapewnienie firmom możliwości przetrwania na rynku i utrzymania ich płynności, tak aby dać przedsiębiorcom oraz całej gospodarce odpowiedni impuls do rozwoju i inwestycji po zakończeniu pandemii – dodaje dyrektor Szymczyk.

Odrzucone wnioski

Około 8 tys. razy wniosek o ulgę należało pozostawić bez rozpatrzenia z przyczyn formalnych, co w skali całego kraju stanowi stosunkowo niewielki odsetek.

Najczęściej, jak wyjaśnia Przemysław Szymczyk, takim powodem były:

brak podpisu lub sygnowanie wniosku przez osoby niemające uprawnień do reprezentowania podatnika, brak danych kontaktowych, brak wskazania, o jakie zaległości chodzi (jaki podatek, jaki okres, jaka kwota – zdarzało się, że we wnioskach podane były kwoty szacunkowe), brak wskazania, o jaki rodzaj ulgi podatnik wnioskuje, lub przeciwnie, wskazanie wszystkich rodzajów ulg naraz (rozłożenie na raty, odroczenie terminu płatności, umorzenie), lakoniczne uzasadnienie (sprowadzające się czasem do jednego‒dwóch zdań), wnioskowanie o ulgę w sprawie przyszłych, jeszcze nieokreślonych zobowiązań (np. złożenie wniosku przed przesłaniem deklaracji, z której wynikałaby wysokość zobowiązania podatkowego).

We wszystkich tych przypadkach urzędy wzywały do uzupełnienia braków. Jeśli jednak podatnik nie zareagował, urząd zmuszony był pozostawić wniosek bez rozpatrzenia.

]]