Sądy piętnują nadużywanie prawa przez skarbówkę

<![CDATA[

Dwa niedawne wyroki Naczelnego Sądu Administracyjnego z 30 lipca br. (sygn. akt I FSK 128/20 oraz I FSK 42/20) odbiły się szerokim echem, bo dotyczyły jaskrawego przykładu nadużyć ze strony fiskusa. Sąd kasacyjny jednoznacznie zganił go za wszczynanie postępowań karnoskarbowych tylko w celu niedopuszczenia do przedawnienia zobowiązania podatkowego.

Nie jest to teza nowa, podobne orzeczenia zapadały już wcześniej.

– Instrumentalne wykorzystywanie postępowań karnoskarbowych przez fiskusa jest już niestety długoletnią praktyką – mówi Daniel Więckowski, doradca podatkowy i dyrektor w RSM Poland.

W jego przekonaniu do nieprawidłowości prowadzi organizacyjne powiązanie komórki organizacyjnej, która ma interes w zawieszeniu biegu przedawnienia, oraz komórki, w której kompetencjach leży taka możliwość.

Najprostszym wyjściem – jak mówi ekspert – byłoby znowelizowanie ordynacji podatkowej poprzez wskazanie limitu czasu, w którym organ podatkowy może kontrolować rozliczenia podatnika, np. do dwóch lat po zamknięciu okresu rozliczeniowego.

– Jest też inne rozwiązanie, o wiele bardziej złożone, czyli przeniesienie kompetencji do prowadzenia postępowań karnoskarbowych do niezależnej prokuratury – podpowiada Daniel Więckowski.

Sprawa oczywista?

Przypomnijmy – pisaliśmy o tym w artykule „Urząd nie może wstrzymywać przedawnienia instrumentalnie” (DGP nr 149/2020) – że w sprawach rozstrzygniętych przez NSA 30 lipca br. do wszczęcia postępowania karnoskarbowego doszło tuż przed terminem przedawnienia, mimo że organy podatkowe znały wcześniej rozliczenia spółki (na podstawie złożonych przez nią korekt deklaracji zwróciły jej nadwyżkę VAT) i wydały dziewięć interpretacji indywidualnych, do których spółka się dostosowała. NSA orzekł, że fiskus ewidentnie nadużył prawa w tej sprawie.

Równie krytycznie orzekł 14 lipca 2020 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach (sygn. akt I SA/Gl 1671/19, wyrok nieprawomocny). W tej sprawie również sąd uznał, że naczelnik urzędu skarbowego instrumentalnie wszczął postępowanie karnoskarbowe.

Postanowienie o wszczęciu postępowania karnoskarbowego doręczył podatnikowi 27 grudnia 2013 r., na cztery dni przed terminem przedawnienia zobowiązania PIT za 2007 r. Następnie przesłuchał jedynie podatnika, nie podjął żadnych innych czynności. Co więcej, gdy po latach, 1 stycznia 2019 r. nastąpiło przedawnienie karalności czynu, naczelnik umorzył wszczęte wcześniej dochodzenia w sprawie przeciwko podatnikowi.

Ten uznał, że fiskus instrumentalne wszczął pod koniec 2013 r. postępowanie karnoskarbowe, tylko po to, by zapobiec przedawnieniu zobowiązania podatkowego.

Gliwicki WSA przyznał mu rację. Uznał, że sekwencja zdarzeń w tej sprawie jawnie dowodzi nadużycia władzy przez fiskusa. Nadużyciem było instrumentalne wykorzystanie przepisu pozwalającego na zwieszenie biegu terminu przedawnienia (art. 70 par. 6 pkt 1 ordynacji podatkowej) po to tylko, by dać sobie więcej czasu na prowadzenie postępowania, a nie w związku z rzeczywistym podejrzeniem podatnika o popełnienie przestępstwa karnoskarbowego – orzekł sąd.

Wyjaśnił, że zawieszenie biegu terminu przedawnienia ma na celu to, by z innego postępowania (karnoskarbowego) można było uzyskać informacje wpływające na sprawę podatkową. Natomiast w tej sprawie w ciągu niemal sześciu lat naczelnik urzędu poprzestał jedynie na przedstawieniu podatnikowi zarzutów.

Zresztą niedługo po wszczęciu postępowania karnoskarbowego sam je zawiesił i nie podejmował już żadnych czynności dowodowych. Co więcej, jak sam przyznał, podstawą do zawieszenia postępowania karnoskarbowego było oczekiwanie na zakończenie postępowania podatkowego. Tym samym naczelnik sam opóźnił prawomocne zakończenie sprawy karnoskarbowej.

Takie działanie świadczy o nadużyciu instytucji zawieszenia przedawnienia i jest ewidentnie sprzeczne z zasadą zaufania do organów podatkowych – orzekł WSA.

Pięć lat to za mało

W lutym 2020 r. dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie wycofał skargę kasacyjną od wyroku WSA w Warszawie z 11 grudnia 2017 r. (sygn. akt III SA/Wa 3823/16), w którym sąd I instancji orzekł: „narusza zasadę zaufania z art. 121 par. 1 ordynacji podatkowej działanie organu podatkowego, który posługuje się w sposób czysto instrumentalny, wyłącznie w celu zawieszenia biegu terminu przedawnienia, wszczęciem postępowania w sprawie o przestępstwo skarbowe i utrzymuje w ten sposób stan wymagalności zobowiązania przez ponad 4 lata, nie podejmując w tym czasie w postępowaniu karnoskarbowym żadnych czynności”.

Co ciekawe, organ umorzył to postępowanie dwa dni po tym, jak sąd na rozprawie nakazał pełnomocnikowi przedstawić informację o tym postępowaniu. WSA orzekł, że w takiej sytuacji, gdy postępowanie karnoskarbowe zostało wszczęte instrumentalnie, nie może być mowy o zawieszeniu biegu terminu przedawnienia.

Podobnie działo się w sprawie rozstrzygniętej przez WSA w Gliwicach 23 marca 2020 r. (sygn. akt I SA/Gl 1728/19, wyrok nieprawomocny). Naczelnik urzędu skarbowego zakwestionował rozliczenia spółki w VAT za poszczególne miesiące 2013 r., bo uznał, że odliczyła ona podatek na podstawie pustych faktur (spółka się z tym nie zgadzała). Dyrektor Izby Administracji Skarbowej w Katowicach utrzymał te decyzje w mocy.

Zasadniczo VAT za 2013 r. przedawniłby się z końcem 2018 r., ale organy potrzebowały więcej czasu na dokończenie sprawy. Pod koniec 2018 r. wszczęły więc postępowanie karnoskarbowe, którego skutkiem było zawieszenie biegu terminu przedawnienia.

Problem polegał na tym, że naczelnikowi urzędu skarbowego wcale się nie spieszyło z zakończeniem postępowania. Gdy spółka wniosła w sierpniu 2018 r. odwołanie od decyzji naczelnika, ten dopiero rok później przekazał akta sprawy dyrektorowi Izby Administracji Skarbowej. Być może trwałoby to jeszcze dłużej, gdyby spółka nie złożyła ponaglenia do szefa Krajowej Administracji Skarbowej. Ten przyznał, że dyrektor IAS nie rozpatrzył przez rok sprawy i w związku z tym… wyznaczył mu kolejny termin. Dyrektor IAS zakończył postępowanie odwoławcze w październiku 2019 r., ostatniego dnia terminu wskazanego przez szefa KAS.

Co więcej, już w 2018 r. naczelnik urzędu skarbowego nadał swojej decyzji rygor natychmiastowej wykonalności, wskutek czego spółka musiała uiścić należność. Mimo to naczelnik wszczął jeszcze postępowanie karnoskarbowe, co spowodowało przedłużenie terminu przedawnienia.

W aktach sprawy znalazła się notatka sporządzona przez pracownika fiskusa, z której wynikało, że na jednym ze spotkań omawiano kwestię zawieszenia biegu terminu przedawnienia i wszczęcia postępowania karnoskarbowego. Ustalono wtedy, że postępowanie to zostanie wszczęte pod koniec października 2018 r.

W praktyce nie przyniosło ono żadnych efektów. Co prawda przesłuchał świadków (wspólników spółki i trzech jej pracowników), ale nie ustalił, kto był sprawcą czynu.

WSA w Gliwicach uznał, że taki sposób załatwienia sprawy potwierdza naruszenie przepisów prawa. Fiskus nie wskazał bowiem żadnych okoliczności, z których wynikałoby, że nie można było zakończyć postępowania w podstawowym terminie, tj. do końca 2018 r. Co więcej, dopiero interwencja szefa KAS skłoniła dyrektora izby do wydania decyzji merytorycznej.

Gliwicki sąd nie miał więc wątpliwości, że organy podatkowe naruszyły w tej sprawie zasadę zaufania oraz szybkości postępowania. Instrumentalnie wszczęły postępowanie karnoskarbowe, mimo że nie miało ono związku z podejrzeniem popełnienia przestępstw ani z zamiarem wykrycia sprawcy i ukarania go. Jedynym celem było pozyskanie dodatkowego czasu na prowadzenie postępowania podatkowego i wydanie decyzji w postępowaniu odwoławczym po 31 grudnia 2018 r. (pierwotny termin przedawnienia).

„O zasadności takiego poglądu świadczą okoliczności faktyczne i prawne, którym organ odwoławczy ani nie przeczył, ani ich nie podważał” – dodał WSA.

NSA potwierdza wnioski WSA

Równie naganne praktyki wytknął organom podatkowym WSA we Wrocławiu w wyroku z 22 lipca 2019 r. (sygn. akt I SA/Wr 365/19). Wyrok ten utrzymał w mocy NSA we wspomnianym orzeczeniu z 30 lipca br. Przypomnijmy, że postępowanie podatkowe w tej sprawie dotyczyło ustalenia stawki VAT na usługę gastronomiczną (5 proc. czy 8 proc.).

W kolejnych sprawach rozstrzygniętych przez NSA 19 kwietnia 2018 r. (sygn. akt II FSK 923/16 i II FSK 889/16) organy zakwestionowały PIT w związku ze sprzedażą mieszkania przez małżonków. NSA zwrócił uwagę, że naczelnik urzędu skarbowego nie mógł przed upływem pięciu lat od tego zdarzenia wszcząć postępowania karnoskarbowego w sprawie o przestępstwo skarbowe i przedłużyć postępowania podatkowego, bo zarzucany małżonkom czyn (uszczuplenie podatku) był wykroczeniem skarbowym. W momencie podejmowania decyzji o wszczęciu postępowania karnoskarbowego karalność tego czynu się przedawniła. W konsekwencji nie doszło też do zawieszenia biegu terminu przedawnienia zobowiązania podatkowego.

Także we wcześniejszym wyroku – z 17 maja 2016 r. (sygn. akt II FSK 974/14) – sąd kasacyjny zwrócił uwagę na instrumentalne wszczęcie postępowania karnoskarbowego jedynie w celu zawieszenia biegu terminu przedawnienia. Naczelnik urzędu skarbowego podjął działania w ostatnim roku pięcioletniego terminu, a następnie wszczął postępowanie karnoskarbowe, by odwlec przedawnienie i dać sobie więcej czasu na działanie. Stało się tak, mimo że – jak wytknął NSA – fiskus miał w tej sprawie do ustalenia jedynie to, czy charakter zamienianej nieruchomości był niemieszkalny. Co więcej, wynikało to już z aktu notarialnego podpisanego wcześniej przez podatnika.

NSA orzekł wtedy: „Sytuację, w której organ podatkowy dysponuje materiałem dowodowym wystarczającym do rozstrzygnięcia sprawy podatkowej od ponad pięciu lat, jednak wszczyna postępowanie podatkowe tuż przed upływem okresu przedawnienia zobowiązania podatkowego, a następnie wszczyna postępowanie o przestępstwo skarbowe, ocenić należy jako drastyczne i ewidentne naruszenie zasady zaufania do organów podatkowych z art. 121 par. 1 ordynacji podatkowej oraz zasady szybkości z art. 125 par. 1 ordynacji”.

Sądy nie chcą badać nadużyć

Bywa, że sądy odmawiają badania, czy postępowanie karnoskarbowe zostało wszczęte jedynie w celu zawieszenia biegu terminu przedawnienia. Argumentują, że nie mogą weryfikować zasadności wszczęcia postępowania w sprawie o przestępstwo lub wykroczenie skarbowe. Uznają, że samo już jego wszczęcie powoduje automatycznie zawieszenie biegu terminu przedawnienia.

Przykładowo uznał tak WSA w Warszawie w wyroku z 3 września 2019 r. (sygn. akt III SA/Wa 2498/18, nieprawomocny).

Z takim podejściem nie zgodził się jednak NSA w wyroku z 30 lipca 2020 r. Orzekł, że sądy administracyjne mają prawo kontrolować, czy postępowanie karnoskarbowe nie zostało wszczęte jedynie po to, by doprowadzić do zawieszenia biegu pięcioletniego terminu przedawnienia.

– Przeciwny pogląd – o braku takiej kontroli – kłóciłby się z zasadami państwa prawa i otwierałby urzędom drogę do instrumentalnego wykorzystywania przepisów umożliwiających odwlekanie przedawnienia – wyjaśnił sędzia Roman Wiatrowski.

Zmiana taktyki?

Zdaniem Daniela Więckowskiego nie należy się raczej spodziewać, że naczelnicy urzędów skarbowych i celno-skarbowych wezmą sobie do serca tezy płynące z tych orzeczeń.

– Powszechną praktyką jest tzw. hodowanie odsetek, a więc prowadzenie postępowań podatkowych nie tuż po zamknięciu okresu rozliczeniowego, lecz dopiero po upływie trzech–czterech lat. Pewnie można to usprawiedliwić brakami kadrowymi, ale czy aby na pewno jest to jedyny powód? – stawia pytanie Daniel Więckowski.

Spodziewa się, że po najnowszych orzeczeniach finansowe organy postępowania przygotowawczego zmienią nieco taktykę – nie będą poprzestawać na wszczęciu postępowania i postawieniu zarzutów bądź ewentualnie umorzeniu sprawy.

– Prawdopodobnie będziemy świadkami podejmowania zespołu czynności pozorujących skrupulatne prowadzenie dochodzenia – przewiduje Daniel Więckowski.

Są obawy, że urzędy zmienią taktykę i zaczną podejmować czynności, by upozorować skrupulatne prowadzenie dochodzenia

Należy zmienić przepisy

Zgadzam się z NSA, że sądy administracyjne są uprawnione, a wręcz zobowiązane do weryfikowania, czy postępowanie karnoskarbowe nie zostało wszczęte instrumentalnie, wyłącznie w celu zawieszenia biegu terminu przedawnienia.

Ponadto, jeżeli instrumentalność wszczęcia postępowania karnego skarbowego nie wynika z akt sprawy, to na organie podatkowym powinien ciążyć obowiązek wykazania, że w danym przypadku nie mamy do czynienia z nadużyciem prawa.

Sytuację podatników radykalnie poprawiłby przepis podobny do proponowanego w nowej ordynacji podatkowej, a więc wprowadzenie zakazu nadużycia prawa przez organy podatkowe. Dzięki temu mielibyśmy symetryzm wobec uprawnień, jakie przysługują organom na podstawie klauzuli przeciw unikaniu opodatkowania.

Uważam też, że należałoby rozważyć odwrócenie ról i przyjęcie, że postępowanie wszczęte tuż przed upływem biegu terminu przedawnienia oznacza nadużycie.

Przydałoby się odwrócenie ról

To dobrze, że w wyrokach z 30 lipca br. NSA zakwestionował zawieszenie biegu terminu przedawnienia. Zrobił to w dość oczywistych okolicznościach, wskazujących instrumentalne działania administracji skarbowej. W tym sensie nie są to wyroki przełomowe. Pozwalają jednak oczekiwać, że w przyszłości w przypadkach nie tak oczywistych sądy również będą kwestionować zawieszenie biegu terminu przedawnienia z uwagi na wszczęcie postępowania karnego skarbowego przed zakończeniem postępowania podatkowego.

O przełomie moglibyśmy mówić, gdyby sąd powiedział, że to na organie ciąży obowiązek wykazania, że wszczęcie postępowania karnego skarbowego nie miało instrumentalnego charakteru i w związku z tym doszło do zawieszenia biegu terminu przedawnienia. Dobrze, gdyby doszło do takiego właśnie odwrócenia ról, skoro wiemy już, kiedy i na jaką skalę administracja skarbowa wszczyna postępowania karnoskarbowe przed ostatecznym zakończeniem postępowania podatkowego.

]]

Zasiłek macierzyński niższy przez tarczę antykryzysową. Maląg zapowiada zmianę krytykowanych przepisów

<![CDATA[

"Przygotowaliśmy regulację, dzięki której w przypadku osób pobierających świadczenia z ubezpieczenia chorobowego, w tym kobiet w ciąży, podstawa wymiaru świadczenia z ubezpieczenia chorobowego nie będzie uwzględniała zmiany wymiaru czasu pracy" – poinformowała minister rodziny, pracy i polityki społecznej.

Co więcej – jak podkreśliła - zmiana dotyczyć będzie też świadczeń już wypłaconych na podstawie obowiązujących zapisów ustawy antykryzysowej. Ponowne przeliczenie ich podstawy następować będzie – jak wyjaśniła - na wniosek danej osoby. "Najważniejsze dla nas jest dobro rodzin" – podkreśliła minister Maląg.

Radio RMF FM, które poinformowało o planach resortu opierając się o nieoficjalne informacje podało, że zmiana w przepisach może pojawić się już w piątek, przy okazji najbliższego posiedzenia Sejmu.

]]

Odżyje spór o PIT od noclegów

<![CDATA[

Zmiany dotyczące obowiązku zapewnienia zakwaterowania przewiduje uchwalona przez Sejm 24 lipca br. nowelizacja ustawy o delegowaniu pracowników w ramach świadczenia usług oraz niektórych innych ustaw. Obecnie zajmuje się nią Senat (druk senacki 165). O planowanych zmianach pisaliśmy m.in. w artykule „Nowe zasady delegowania pracowników i inne zmiany” (DGP nr 144/2020).

Nowelizacja zakłada, że agencje pracy tymczasowej oraz agencje wynajmujące personel będą musiały zapewnić pracownikom delegowanym na terytorium Polski zakwaterowanie, jeżeli będzie to wynikało np. z porozumień zbiorowych, regulaminów, statusów określających prawa i obowiązki stron stosunku pracy.

Jeśli zakwaterowanie faktycznie stanie się obowiązkowe, zrodzi się pytanie, czy od takiego obowiązkowego świadczenia należy się PIT. Dziś, gdy zatrudniający nie ma takiego obowiązku, Naczelny Sąd Administracyjny jednolicie orzeka, że podatek jest należny.

Niewykluczone więc, że agencje pracy tymczasowej zyskają nowy argument w sporze z fiskusem.

Spór z fiskusem

Batalia o noclegi oddelegowanych trwa już od wielu lat. Wydawało się, że przełomem w sprawie będzie wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 8 lipca 2014 r. (sygn. akt K 7/13) dotyczący nieodpłatnych świadczeń. TK stwierdził wówczas, że za przychód mogą być uznane tylko te świadczenia niepieniężne, które zostały spełnione za zgodą pracownika (skorzystał on z nich w pełni dobrowolnie), leżą w jego interesie (a nie w interesie pracodawcy) i przyniosły mu korzyść (w postaci powiększenia aktywów lub uniknięcia wydatku), a korzyść ta jest wymierna i przypisana indywidualnej osobie.

Przez pewien czas po tym wyroku również sam fiskus przyznawał, że dodatkowe świadczenia dla oddelegowanych (w tym i opłacenie im noclegu) należy traktować jako wydatek ponoszony w interesie pracodawcy, a nie zatrudnionego. Nie ma więc z tego tytułu podatku.

Jednak w połowie 2016 r. minister finansów masowo zaczął zmieniać te interpretacje. Stwierdził bowiem, że podatku od darmowego noclegu nie płacą tylko pracownicy mobilni (czyli handlowcy i kierowcy zawodowi), którzy ze względu na naturę swojej pracy ciągle przebywają w podróży.

Natomiast pracownicy oddelegowani sami decydują się wykonywać obowiązki poza dotychczasową siedzibą firmy i gdyby nie pracodawca, to sami musieliby zapłacić za swój nocleg. W związku z tym darmowe zakwaterowanie leży w ich własnym interesie, a to oznacza – zdaniem fiskusa – że uzyskują przychód, który zasadniczo jest opodatkowany. Objęta zwolnieniem wartość noclegu do 500 zł miesięcznie, pod warunkiem że miejsce zamieszkania pracownika jest położone poza miejscowością, w której znajduje się zakład pracy, a podatnik nie korzysta z podwyższonych kosztów pracowniczych (art. 21 ust. 1 pkt 19 w związku z art. 21 ust. 14 ustawy o PIT).

Niekorzystne wyroki

Taką wykładnię potwierdza Naczelny Sąd Administracyjny. Przełomowy wyrok w tej sprawie zapadł 29 listopada 2018 r. (sygn. akt II FSK 799/18). NSA orzekł wtedy, że „zakwaterowanie pracowników w miejscu wykonywania obowiązków pracowniczych nie jest związane z samym procesem pracy, jak ma to miejsce np. w przypadku przygotowania stanowiska pracy wraz z urządzeniami, narzędziami i materiałami. Udostępniona kwatera (lokal) nie jest narzędziem pracy, którego koszty obciążałyby pracodawcę, ale służy realizacji pozapracowniczych potrzeb życiowych (socjalnych)”.

Wykładnię tę NSA prezentuje nadal, co potwierdza wyrok z 28 stycznia 2020 r. (sygn. akt II FSK 488/18). Dotyczył on agencji pracy tymczasowej, która zapewniała oddelegowanym grupowe zakwaterowanie.

Orzekając w tej sprawie, NSA odwołał się nie tylko do kryteriów nieodpłatnych świadczeń, na które wskazał TK 8 lipca 2014 r., ale zwrócił też uwagę na kwestię wynagrodzenia. Podkreślił, że obowiązkiem pracodawcy jest zapewnienie godziwego wynagrodzenia, za które pracownik mógłby również wynająć sobie zakwaterowanie.

Zasadą jest bowiem otrzymywanie przez zatrudnionego wynagrodzenia, a nieodpłatne świadczenia są wyjątkiem. Mogą być one uzasadnione m.in. względami praktycznymi, np. ulgą przy grupowym zakwaterowaniu, organizacją grupowego przewozu.

Jeżeli więc pracodawca ze względów praktycznych udostępnieni pracownikom nieodpłatne noclegi, to nadal, według sądu, jest to zapłata za pracę.

Wróci problem

Teraz jednak, jeżeli agencja pracy będzie musiała z mocy prawa zapewnić oddelegowanym zakwaterowanie, wróci pytanie o podatek.

Zasadniczo bowiem, gdy pracodawca ma obowiązek zapewnienia odpowiednich świadczeń zatrudnionym, bo wymagają tego np. przepisy o bezpieczeństwie i higieny pracy, to podatku nie ma. Przykładem jest woda dla pracowników lub ciepłe posiłki regeneracyjne dla wykonujących pracę na zewnątrz budynków.

– Skoro agencje pracy tymczasowej będą miały obowiązek zapewnienia zakwaterowania oddelegowanym pracownikom, to trudno będzie fiskusowi wykazać, że po stronie pracowników powstało przysporzenie majątkowe – uważa Łukasz Boszko (patrz komentarz). Dodaje, że jeżeli pojawią się korzystne interpretacje w tym zakresie, to niewykluczone, że skorzystają na tym również pozostali pracownicy, niezatrudniani przez agencje pracy ani agencje wynajmu personelu.

OPINIA

Pojawią się argumenty przeciwko PIT od świadczenia

Po wejściu w życie nowelizacji agencje pracy tymczasowej będą miały obowiązek zapewnienia zakwaterowania oddelegowanym pracownikom. W związku z tym w umowach o oddelegowaniu nie będzie już trzeba uwzględniać takiego zapisu. Trudno więc będzie fiskusowi wskazać, że po stronie pracowników powstało przysporzenie majątkowe. Będzie to niewątpliwie bardzo istotny argument dla agencji pracy w postępowaniach interpretacyjnych bądź sądowych. W przypadku więc gdyby sądy oraz organy podatkowe chciały dalej bronić swojego stanowiska, że zakwaterowania stanowi przychód dla osób korzystających z takiego świadczenia, wówczas będą zmuszone do zmiany swojej retoryki w tym zakresie.

Moim zdaniem, jeżeli pojawią się pierwsze interpretacje bądź wyroki korzystne dla agencji pracy tymczasowej – właśnie ze względu na nowelizację przepisów o oddelegowaniu pracowników – to może stać się to poważnym argumentem również dla innych przedsiębiorców, którzy nie prowadzą agencji pracy tymczasowej, ale zapewniają nocleg delegowanym pracownikom. Trudno byłoby bowiem doszukać się uzasadnienia, dlaczego tylko osoby zatrudnione przez agencję pracy tymczasowej mogą być zwolnione z obowiązku płacenia PIT i ZUS od świadczenia w postaci zakwaterowania, a inni musieliby płacić podatek od takiego świadczenia.

]]

MF: Estoński CIT może zmniejszyć wpływy z podatków o 5 mld zł

<![CDATA[

MF planuje, że nowela ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych, która przewiduje wprowadzenie estońskiego CIT-u wejdzie w życie od początku 2021 r.

"Zaproponowane w projekcie ustawy rozwiązania w ciągu kilku pierwszych lat wpłyną na zmniejszenie dochodów sektora finansów publicznych, w tym budżetu państwa i jednostek samorządu terytorialnego (j.s.t.). Natomiast w kolejnych latach szacuje się, że wpłyną na zwiększenie dochodów sektora finansów publicznych, w tym budżetu państwa i j.s.t." - napisano w Ocenie Skutków Regulacji projektu zamieszczonego w środę na stronie Rządowego Centrum Legislacji.

W pierwszych dwóch latach wpływy podatkowe zmniejszą się o co najmniej 5 mld zł rocznie, w trzecim - o 2,9 mld zł. Pozytywny efekt na wpływy sektora finansów publicznych zacznie się od piątego roku obowiązywania ustawy, kiedy dochody z estońskiego CIT mają wynieść blisko 0,85 mld zł. Natomiast w 10. roku obowiązywania ustawy mają sięgnąć ponad 1,4 mld zł.

Pomysłodawcy projektu zmian napisali w OSR, że celem wprowadzanych i modyfikowanych przepisów jest realizacja zapowiedzi wyrażonej przez rząd w zakresie wprowadzenia nowego, proinwestycyjnego systemu opodatkowania osób prawnych, wzorowanego na rozwiązaniu zastosowanym w Estonii (od 2000 r.).

"Nowa instytucja wpisuje się w realizację rządowej Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju do 2020 r. (z perspektywą do 2030 r.) oraz przyjętej przez ONZ Agendy na rzecz zrównoważonego rozwoju 2030, które podkreślają wartość rozwoju przedsiębiorczości oraz poprawy otoczenia instytucjonalnego i prawnego, uwzględniającego potrzeby przedsiębiorców – w szczególności tych należących do sektora małych i średnich przedsiębiorstw, jak również podejmowania działań na rzecz promowania stabilnego, zrównoważonego i inkluzywnego wzrostu gospodarczego" - napisano.

Wedle MF przedłożony projekt ustawy przewiduje wprowadzenie zmian w następujących ustawach: o podatku dochodowym od osób prawnych (ustawa o CIT), o podatku dochodowym od osób fizycznych (ustawa o PIT), ordynacji podatkowej oraz o rachunkowości.

Autorzy projektu wskazują, że przewidziane zostały dwa alternatywne warianty opodatkowania. Pierwszy to ryczałt od dochodów spółek kapitałowych, czyli system wiążący dochód do opodatkowania z kategoriami prawa bilansowego i polegający na znacznej modyfikacji podstawowych zasad opodatkowania, obowiązujących w ustawie o CIT (zmianie ulega m.in. moment powstania obowiązku podatkowego, podstawa opodatkowania, stawki podatkowe).

Drugi wariant to specjalny fundusz inwestycyjny, który w sensie ekonomicznym umożliwia szybsze rozliczenie amortyzacji środków trwałych w kosztach podatkowych z uwzględnieniem dotychczasowych ("klasycznych”) zasad opodatkowania, obowiązujących w ustawie o CIT.

"Przyjmowany niniejszą ustawą nowelizującą model ma charakter hybrydowy, przez co należy rozumieć, że wybór opodatkowania na nowych zasadach jest fakultatywny, a pozostałe instrumenty podatkowe (np. w zakresie wspierania innowacyjności czy niższej 9-procentowej stawki CIT) pozostają dostępne dla podmiotów nieobjętych ryczałtem" - czytamy.

Wedle projektodawców korzyści i koszty z przystąpienia do określonego reżimu nie mają charakteru jednorodnego, a podatnik posiada swobodę wyboru w ocenie, zgodnie z jakim systemem opodatkowania zamierza dokonywać rozliczeń (analogicznie jak w przypadku wyboru przez osoby fizyczne między dostępnymi wariantami: skali podatkowej, podatku liniowego, ryczałtu od niektórych przychodów ewidencjonowanych, karty podatkowej).

"Oba wskazane warianty mają charakter silnie proinwestycyjny i tym samym, wspierający wzrost gospodarczy. Zakłada się, że zarówno przesunięcie w czasie obowiązku podatkowego, jak i szybsze rozliczenie inwestycji w kosztach podatkowych, będzie dla przedsiębiorców stanowić zachętę inwestycyjną" - napisano.

Według MF wzrost inwestycji przyczyni się do utworzenia nowych miejsc pracy i pobudzenia popytu krajowego, a także, w dłuższej perspektywie czasowej, wzrostu gospodarczego. Jest to szczególnie istotne w obliczu konieczności przeciwdziałania skutkom kryzysu wywołanego pandemią COVID-19.

]]

UODO: Pracodawca powinien poinformować o monitoringu wizyjnym

<![CDATA[

UODO zwraca uwagę, że choć zasady stosowania monitoringu wizyjnego w miejscu pracy reguluje Kodeks pracy, to w momencie nagrywania obrazu przez kamery, obejmującego wizerunek pracowników, dochodzi do przetwarzania danych osobowych. Zatem pracodawca w tym przypadku powinien również brać pod uwagę przepisy RODO.

Urząd wskazuje, że pracodawca, decydując się na założenie monitoringu wizyjnego w zakładzie pracy, powinien określić konkretny cel, w którym będzie on wykorzystywany. Monitoring ma służyć zapewnieniu bezpieczeństwa pracowników lub ochrony mienia, lub kontroli produkcji, lub zachowania w tajemnicy informacji, których ujawnienie mogłoby narazić pracodawcę na szkodę, a obszar nadzoru może obejmować teren zakładu pracy lub teren wokół zakładu pracy.

Ponadto, powinien poinformować osoby, które potencjalnie mogą zostać nim objęte, o tym, że monitoring jest stosowany i jaki obszar jest nim objęty. Trzeba także spełnić obowiązek informacyjny wynikający z art. 13 RODO, czyli m.in. podać swoją nazwę, adres, obszar oraz cel monitorowania, okres przetwarzania danych – co ma również istotne znaczenie dla dochodzenia roszczeń, czy też wskazać ewentualnych odbiorców danych.

Pracownicy muszą mieć świadomość, że w miejscu, w którym się znajdują, wprowadzono monitoring. Pracodawca, zgodnie z kodeksem pracy, oznacza pomieszczenia i teren monitorowany w sposób widoczny i czytelny, za pomocą odpowiednich znaków lub ogłoszeń dźwiękowych, nie później niż jeden dzień przed jego uruchomieniem.

Jak podkreśla UODO, tablice informujące o zainstalowanym monitoringu powinny być widoczne, umieszczone w sposób trwały w niezbyt dużej odległości od nadzorowanych miejsc. Ich wymiary muszą być proporcjonalne do miejsca, gdzie zostały umieszczone. Stosowane mogą być dodatkowo piktogramy informujące o objęciu dozorem kamer. Urząd wskazuje także, iż nie jest jednak wystarczające oznaczenie obszaru objętego monitoringiem jedynie piktogramami. Nie oznacza to jednak konieczności umieszczania wszystkich informacji wskazanych w tym przepisie przy tabliczce informacyjnej. W takiej sytuacji możliwe jest zastosowanie warstwowych not informacyjnych. A więc na tablicy wystarczające mogą być informacje o tym przez kogo, w jakim celu i na jakich podstawach prawnych jest prowadzony monitoring oraz dane kontaktowe inspektora ochrony danych, jeżeli został powołany. Należy także poinformować, jaki obszar obejmuje monitoring, jakie prawa ma osoba obserwowania oraz gdzie możemy zapoznać się z dodatkowymi informacjami na ten temat.

Urząd zwraca też uwagę, że pracodawca powinien zamieścić informacje o celach, zakresie oraz sposobie zastosowania monitoringu w układzie zbiorowym pracy lub w regulaminie pracy albo w obwieszczeniu, jeżeli pracodawca nie jest objęty układem zbiorowym pracy lub nie jest obowiązany do ustalenia regulaminu pracy.

W komunikacie wskazano również, że monitoring wizyjny nie może nagrywać dźwięku. "Stosowanie kamer rejestrujących również dźwięk może, w przypadkach nieuregulowanych przepisami prawa, zostać uznane za naruszenie prywatności oraz za nadmiarową formę przetwarzania danych, a co za tym idzie wiązać się z odpowiedzialnością nie tylko administracyjną i cywilną, ale również i karną. Ponadto, w trakcie nagrania obrazu i dźwięku za pośrednictwem kamery będzie dochodzić do ujawnienia tajemnic prawnie chronionych" - poinformował Urząd.

UODO przypomniał, że kodeks pracy zawiera zamknięty katalog miejsc, w których założenie monitoringu jest zabronione. Są to np. łazienki, szatnie czy pomieszczenia socjalne, chyba że stosowanie monitoringu w tych pomieszczeniach jest niezbędne do realizacji określonego celu i nie naruszy to godności oraz innych dóbr osobistych pracownika, w szczególności poprzez zastosowanie technik uniemożliwiających rozpoznanie przebywających w tych pomieszczeniach osób.

Monitoring pomieszczeń sanitarnych wymaga uzyskania uprzedniej zgody zakładowej organizacji związkowej, a jeżeli u pracodawcy nie działa zakładowa organizacja związkowa – uprzedniej zgody przedstawicieli pracowników wybranych w trybie przyjętym u danego pracodawcy.

Monitorowany obszar powinien zostać ograniczony również do niezbędnego zasięgu, tak aby przetwarzać dane, które są niezbędne do realizacji celu, w jakim monitoring ten został zastosowany.

UODO zwrócił też uwagę, że kodeks pracy przewiduje zamknięty katalog sytuacji wprowadzenia tej szczególnej formy przetwarzania danych osobowych, więc nie można zatem wykraczać poza jego zakres i stosować to uprawnienie w celu oceny jakości wykonywanej pracy przez pracowników. Narusza to bowiem ich prywatność, a pracownicy mają do niej prawo nawet w miejscu wykonywania swojej pracy.

Podkreślił również, iż pracodawca, od którego pracownik domaga się udostępnienia dotyczących go nagrań z monitoringu wizyjnego powinien wziąć pod uwagę to żądanie. Podstawą takiego działania będzie art. 15 ust. 1 RODO. Administrator ma obowiązek udostępnić osobie informacji związanych z przetwarzaniem jej danych osobowych, jak cel przetwarzania, kategorię danych osobowych, odbiorców lub kategorii odbiorców, którym dane osobowe zostały lub zostaną ujawnione, planowanego okresu przechowywania danych osobowych oraz innych informacji wskazanych w przywołanym przepisie. 

]]

Dłuższy termin składania ofert w programie "Asystent osoby z niepełnosprawnościami"

<![CDATA[

Celem programu jest wprowadzenie i rozpowszechnienie usługi asystenta jako formy ogólnodostępnego wsparcia dla osób niepełnosprawnych. Obecnie organizacje pozarządowe mogą składać oferty konkursowe w ramach kolejnej edycji programu. Początkowy termin składania ofert upływał 7 sierpnia, resort rodziny zadecydował jednak o jego przedłużeniu.

"Ponieważ zależy nam, by wszyscy zainteresowani mieli szansę na udział w programie, do 31 sierpnia wydłużyliśmy termin składania ofert w ramach programu +Asystent osobisty osoby z niepełnosprawnościami+ edycja 2020-2021. Organizacje pozarządowe mogą starać się o wsparcie wynoszące nawet do 100 proc. kosztów realizacji usług asystenta. To 80 mln zł z Funduszu Solidarnościowego w 2020 r. i tyle samo w roku 2021" - powiedziała minister Maląg.

Szefowa MRPiPS podkreśliła, że "Asystent osobisty osoby z niepełnosprawnościami" to program, "który dla wielu osób może być prawdziwym otwarciem na świat".

"Dzięki pomocy asystenta osoby niepełnosprawne będą mogły pełniej uczestniczyć w życiu społecznym – nie tylko wyjść do urzędu czy na zakupy, ale też do kina, na koncert, do znajomych i rodziny. Wiemy, że to wsparcie jest naprawdę potrzebne i oczekiwane. Chcemy, by było ono jak najszerzej dostępne" - powiedziała.

Adresatami programu są osoby niepełnoprawne posiadające orzeczenie o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności albo orzeczenie równoważne.

]]

Część asystentów rodziny bez dodatku do wynagrodzenia

<![CDATA[

Dodatek dla asystentów (1,7 tys. zł). zostanie wypłacony na podstawie programu, który Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPIPS) ogłosiło w połowie lipca. Gminy składały swoje zapotrzebowanie na środki na ten cel za pośrednictwem wojewodów. Okazuje się jednak, że wiele z nich tego nie zrobiło. Część uprawnionych nie otrzyma więc dodatkowych pieniędzy, nawet mimo tego, że świadczyli pomoc rodzinom w okresie obostrzeń i zagrożeń związanych z pandemią. Na przykład w województwie lubuskim o pieniądze nie zawnioskowało 9 spośród 82 gmin, w pomorskim 18 ze 123, a w śląskim 21 na 167. Większy problem dotyczy regionów wschodnich. W województwach podlaskim i lubelskim po środki zgłosiły się odpowiednio 67 i 153 samorządy, nie zrobiło tego zaś 51 i 60 (odpowiednio 43 proc. i 28 proc.).

Jak wskazują ośrodki pomocy społecznej, było to spowodowane głównie określonymi w programie zasadami uzyskania dodatku.

Zgubna rotacja

Specjalny bonus jest przeznaczony dla asystentów rodziny, którzy w trakcie epidemii wykonywali swoje obowiązki zawodowe. Ma to być forma docenienia ich pracy w wyjątkowych okolicznościach, która była utrudniona z uwagi m.in. na konieczność zachowywania społecznego dystansu w kontakcie z podopiecznymi. Zgodnie z zasadami programu bonus przysługuje osobom, które pracowały przed 1 stycznia 2020 r. lub od tego dnia zaczęły zatrudnienie (również jako świadczenie usług na podstawie umowy zlecenia) i wykonywały je co najmniej do 19 czerwca. Ponadto samorząd nie mógł wystąpić o pieniądze, gdy asystent między 1 stycznia a 19 czerwca nie pracował łącznie przez 90 dni, ze względu na m.in. przebywanie na zwolnieniu lekarskim lub urlopie macierzyńskim.

– Umowa z poprzednim asystentem wygasła z końcem 2019 r. Potem ogłoszony został nabór na to stanowisko i nowa osoba zaczęła pracę od 15 stycznia br. Niestety oznacza to, że nie są spełnione wymogi i asystent jest pozbawiony prawa do dodatku – mówi Ewa Pukowiec z OPS w Mszanie.

Podobnie wygląda sytuacja np. w Lubszy (woj. opolskie), gdzie asystent został zatrudniony od 1 lutego. Z kolei w Bytowie asystent rodziny był zatrudniony do końca maja, a od czerwca przeszedł na stanowisko pracownika socjalnego.

– Od momentu wybuchu epidemii nie korzystał z żadnych zwolnień. Szkoda więc, że dla takich osób program nie przewiduje wypłaty choćby części dodatku – wskazuje Bożena Wojak, zastępca dyrektora MOPS w Bytowie.

Doktor Izabela Krasiejko, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Asystentów Rodziny, zwraca uwagę, że program uwidocznił wyraźnie problemy, z jakimi ta grupa zawodowa boryka się od lat, a które są związane z dużą rotacją na tym stanowisku pracy. Osoby rezygnują z bycia asystentem, gdy mają szansę na inne, bardziej atrakcyjne finansowo zatrudnienie.

– Jest to niekorzystne zjawisko również z tego względu, że współpraca asystenta z rodziną, aby przynosiła odpowiednie efekty, wymaga zbudowania między nimi stabilnej relacji i wzajemnego zaufania. Tymczasem stworzenie takiej więzi jest trudne w sytuacji, gdy dochodzi do częstych zmian asystenta – dodaje.

Wbrew ustawie

Inną przyczyną braku wniosków do wojewodów było to, że niektóre gminy w ogóle nie zatrudniają asystentów, mimo że taki obowiązek nakłada na nie wprost ustawa z 9 czerwca 2011 r. o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 821). W skali całego kraju jest ich 7 proc. (negatywnie wyróżnia się tu zwłaszcza woj. podlaskie, gdzie takie jednostki stanowią aż 29 proc. ogółu samorządów). Asystentów nie mają chociażby gminy Białowieża, Bobrowice czy Słońsk i dlatego właśnie nie uczestniczyły w programie resortu rodziny.

Mało prawdopodobne jest natomiast, aby gminy nie wysyłały wniosków do wojewodów, bo nie wiedziały o programie lub przegapiły moment ich składania.

– Wszystkie – bez wyjątku – jednostki samorządu terytorialnego szczebla gminnego z terenu województwa były szczegółowo informowane przez pracowników urzędu o zasadach otrzymania wsparcia oraz były zachęcane do udziału w programie – zapewnia Joanna Szwedo z biura wojewody Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego.

Zamieszanie z listą

Z kolei Polska Federacja Związkowa Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej (PFZPSiPS) alarmuje, że wśród gmin, które nie złożyły zapotrzebowania na pieniądze na dodatki, były i takie, które zrobiły to świadomie, choć ich asystenci spełniali kryteria wymienione w programie.

– Dowiedzieliśmy się o tym podczas spotkania w ministerstwie. Usłyszeliśmy wtedy, że niektóre samorządy nie występują o środki, bo reszta pracowników jest pokrzywdzona brakiem dodatku. Poprosiliśmy więc resort o listę tych gmin – informuje Paweł Maczyński, przewodniczący PFZPSiPS.

Organizacja otrzymała liczący 266 gmin wykaz i opublikowała go na swojej stronie internetowej.

– Zaraz potem otrzymaliśmy mnóstwo telefonów i e-maili od dyrektorów ośrodków, którzy tłumaczyli, że nie wnioskowali o pieniądze tylko i wyłącznie z powodu przyjętych w programie kryteriów i nie powinno ich być na liście. Swoje uwagi w tej kwestii powinni jednak kierować do resortu rodziny, który przygotował to zestawienie – dodaje Paweł Maczyński.

Obecnością na liście zdziwiona jest chociażby Barbara Krystyna Pacak, kierownik OPS w Lubszy.

– Nie rozumiem, czemu nasza gmina została na niej umieszczona, skoro nasz asystent nie może być objęty dodatkiem z uwagi na zbyt późny termin zatrudnienia – wskazuje. 

]]

Inspekcja Pracy zapowiada wzmożone kontrole w "żółtych" i "czerwonych" powiatach

<![CDATA[

W 19 powiatach obowiązują od soboty dodatkowe obostrzenia dotyczące zasad bezpieczeństwa, higieny i zachowania dystansu społecznego w przestrzeni publicznej. Główny Inspektor Pracy Wiesław Łyszczek we wtorek zapowiedział, że w tych powiatach przeprowadzone zostaną dodatkowe kontrole.

"Poleciłem wszystkim okręgowym inspektorom pracy, aby w strefach, w których wprowadzono zwiększone obostrzenia sanitarne oznaczone kolorem czerwonym i żółtym, podlegli mu inspektorzy pracy przeprowadzili po 10 kontroli" - powiedział Łyszczek.

Wskazał, że inspektorzy w szczególności będą sprawdzać, czy przedsiębiorcy dokonali oceny ryzyka zawodowego związanego z możliwością zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 przy wykonywanych pracach, zastosowali niezbędne środki profilaktyczne zapewniające zwiększenie poziomu bezpieczeństwa i ochrony zdrowia pracowników, w tym wyposażyli pracowników w odpowiednie, dobrane do zagrożenia środki ochrony indywidualnej, płyny dezynfekujące, maski, rękawice i przyłbice, a także zapewnili możliwość zachowania bezpiecznego odstępu 1,5 m między stanowiskami pracy.

Łyszczek zapowiedział, że inspektorzy pracy będą informowali inspekcję sanitarną o ewentualnych przypadkach naruszenia przepisów prawa i reżimu sanitarnego. Od 15 marca do 31 lipca br. PIP przeprowadziła 10 010 kontroli u pracodawców i przedsiębiorców różnych branż. Wszystkie kontrole były przeprowadzone z uwzględnieniem oceny ryzyka zawodowego o zagrożenie związane z zakażeniem SARS-COV-2. Inspekcja podkreśla, że część przedsiębiorców pomimo braku normalnej aktualizacji oceny ryzyka zawodowego wprowadziła działania ograniczające rozprzestrzenianie się koronawirusa.

Uchybienia dotyczyły głównie braku aktualizacji oceny ryzyka zawodowego w zakresie zagrożenia stwarzanego przez wirusa SARS-COV-2. W związku ze stwierdzonym uchybieniem inspektorzy wydali łącznie 33 037 decyzji. Ponadto w wystąpieniach skierowano do pracodawców 32 535 wniosków oraz 1751 poleceń obligujących do usunięcia nieprawidłowości.

Podczas kontroli ukarano 1974 osoby mandatami karnymi na łączną kwotę 2 mln 400 tys. zł oraz zastosowano 2064 środki oddziaływania wychowawczego. Ponadto w wyniku ujawnienia istotnych naruszeń prawa skierowano 139 wniosków o ukaranie do sądów oraz 96 zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa.

Inspektorzy skierowali do Państwowej Inspekcji Sanitarnej pięć pism informujących o stwierdzonych w trakcie kontroli nieprawidłowościach dotyczących m.in. niestosowania przez zleceniobiorców ochrony ust i nosa, nieprawidłowości przy stosowaniu substancji i preparatów chemicznych.

Od soboty w 19 powiatach w kraju obowiązują dodatkowe obostrzenia dotyczące zasad bezpieczeństwa, higieny i zachowania dystansu społecznego w przestrzeni publicznej.

W "czerwonych" powiatach jest obowiązek noszenia maseczek lub przyłbic wszędzie w przestrzeni publicznej. Wesela i inne imprezy rodzinne mogą się odbywać w grupie do 50 osób. Restauracje i gastronomia obowiązuje zasada zakrywania ust i nosa oraz maksymalnie 1 osoba na 4 mkw. Kościoły i miejsca kultu religijnego mają limity maksymalnie 1 osoba na 4 mkw., do 150 osób na zewnątrz. W powiatach w czerwonej strefie w kinach zajęte może być 25 proc. miejsc. Parki rozrywki i wesołe miasteczka są nieczynne. Targi i konferencje nie odbywają się. Siłownie, kluby i centra fitness mają ograniczenie - 1 osoba na 10 mkw. Wydarzenia sportowe mogą się odbywać, ale bez publiczności.

W "żółtych" powiatach w przestrzeni publicznej nie trzeba nosić maseczek lub przyłbic. Należy natomiast zachowywać 1,5 metrowy dystans społeczny. Wesela i inne imprezy rodzinne mogą odbywać się do 100 osób. W restauracjach i gastronomii należy zakrywać usta i nos, jest tez limit maks. 1 osoba na 4 mkw. W kinach także jest limit 25 proc. zajętych miejsc. W strefie żółtej przy organizacji targów i kongresów obowiązuje limit 1 osoba na 4 mkw. W parkach rozrywki i wesołych miasteczkach może przebywać 1 osoba na 5 mkw. Limity w siłowniach i centrach fitness to 1 osoba na 7 mkw. Wydarzenia sportowe mogą odbywać się przy 25 proc. widowni.

Strefa czerwona obejmuje w woj. śląskim powiaty i miasta na prawach powiatu: pszczyński, rybnicki, wodzisławski oraz Rudę Śląską i Rybnik, w woj. wielkopolskim – ostrzeszowski, w woj. małopolskim – nowosądecki i Nowy Sącz oraz w woj. łódzkim powiat wieluński. Strefa żółta obejmuje w woj. śląskim powiaty i miasta na prawach powiatu: cieszyński oraz Jastrzębie-Zdrój i Żory, w woj. podkarpackim – jarosławski, przemyski i Przemyśl, w woj. wielkopolskim – powiat kępiński, w woj. małopolskim – oświęcimski, w woj. świętokrzyskim – pińczowski, a w woj. łódzkim powiat wieruszowski.

]]

Piwa smakowe czeka podwyżka akcyzy

<![CDATA[

Zmiana wynika z nowelizacji unijnej dyrektywy 92/83/EWG, którą opublikowano już w Dzienniku Urzędowym Unii Europejskiej.

– To bardzo dobra wiadomość dla budżetu państwa, ale niekoniecznie ucieszą się z niej producenci trunku oraz piwosze. Pierwsi zapłacą od 2022 r. wyższy podatek, drudzy odczują to zapewne w cenie piwa – komentuje Krzysztof Rutkowski, doradca podatkowy i partner w KDCP.

Raczej szybciej niż później

W trakcie negocjacji nad ostatecznym kształtem nowelizacji dodano zastrzeżenie, że „państwa członkowskie, które w dniu 29 lipca 2020 r. nie uwzględniają składników piwa dodanych do fermentacji do celów pomiaru w stopniach Plato, mogą czynić to nadal do dnia 31 grudnia 2030 r.”.

Czy nasz kraj skorzysta z tego przejściowego rozwiązania?

Ministerstwo Finansów w odpowiedzi na pytanie DGP poinformowało jedynie, że nowe przepisy powinny być wdrożone do polskiego prawa do końca 2021 r., a proces takiego wdrażania nie został jeszcze rozpoczęty.

Eksperci nie liczą jednak na odroczenie u nas wejścia w życie tej zmiany.

– Znowelizowana dyrektywa mówi dokładnie to, co do tej pory forsował polski fiskus. Trudno więc spodziewać się, że nie skorzysta on z okazji, by jak najszybciej móc pobierać od podatników wyższy podatek – mówi Radosław Pawlak, starszy menedżer w PwC.

TSUE inaczej

Zmiana budzi już kontrowersje w całej UE. Stowarzyszenie Brewers of Europe w oficjalnym liście skrytykowało Komisję Europejską za to, że zmierza ona do opodatkowania piw smakowych akcyzą wbrew stanowisku unijnego trybunału.

Chodzi o wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z 17 maja 2018 r. w sprawie polskiej Kompanii Piwowarskiej (sygn. akt C-30/17). Trybunał orzekł wtedy, że jakiekolwiek składniki słodzące (np. cukier, miód) dodane po zakończeniu fermentacji piwa nie mają wpływu na zawartość alkoholu w gotowym produkcie. Nie wpływają zatem również na podstawę opodatkowania akcyzą.

– Przyjęty w nowelizacji dyrektywy nowy sposób opodatkowania piw smakowych jest wprost sprzeczny ze słusznym stanowiskiem TSUE i doprowadzi do efektywnego opodatkowania akcyzą substancji słodzących niestanowiących wyrobów akcyzowych, co jest całkowicie pozbawione uzasadnienia i niezgodne z konstrukcją akcyzy – ocenia Radosław Pawlak.

Podwyżka zamiast reformy

Nowelizacja unijnej dyrektywy 92/83/EWG (tzw. alkoholowej) miała być, według zapewnień Komisji Europejskiej, wielką reformą systemu opodatkowania napojów alkoholowych. Prace nad zmianami trwały prawie dwa lata i przechodziły szerokie konsultacje z zainteresowanymi przedsiębiorcami. Efekty nie dla wszystkich są jednak imponujące.

– Wydaje się, że z dużej chmury spadł mały deszcz, a najważniejsza zmiana dotyczy właśnie akcyzy pobieranej od piw smakowych – mówi Radosław Pawlak.

Dodaje, że pozostałe modyfikacje są albo doprecyzowujące, albo istotne głównie dla niewielkich grup przedsiębiorców.

Spór o „gotowy produkt”

Skąd wzięła się zasadnicza zmiana? Zgodnie z art. 3 obecnej dyrektywy alkoholowej akcyza od piwa jest należna od liczby hektolitrów/stopni Plato w „gotowym produkcie”. Przy produkcji klasycznego piwa wiadomo, czym jest „gotowy produkt”. Więcej wątpliwości powstaje, gdy browar dosładza trunek np. miodem. Czy „gotowym produktem” jest wtedy klasyczne przefermentowane piwo przed dodaniem do niego składników bezalkoholowych (miodu), czy produkt finalny?

Dotychczasowe brzmienie art. 3 dyrektywy nie dawało odpowiedzi na to pytanie, więc szybko powstały na tym tle spory z fiskusem.

Organy podatkowe twierdziły, że dosłodzenie piwa zwiększa podstawę opodatkowania, więc producenci powinni płacić wyższą daninę. Ci z kolei bronili się, tłumacząc, że zapłacą podatek od substancji słodzących, takich jak miód czy cukier, które nie są wyrobami akcyzowymi. Rację przyznał im TSUE we wspomnianym wyroku w sprawie Kompanii Piwowarskiej.

Już dwa tygodnie po tym orzeczeniu KE opublikowała projekt nowelizacji dyrektywy, z którego wynikało, że do celów pomiaru stopnia Plato uwzględnia się wszystkie składniki piwa, w tym te dodawane po fermentacji.

Tak samo brzmi ostateczna wersja nowych przepisów.

Walka o zaległe miliony

Obecnie w polskich sądach administracyjnych czekają na rozpatrzenie liczne skargi producentów domagających się zwrotu akcyzy na podstawie wyroku TSUE z 17 maja 2018 r.

Informowaliśmy o tym obszernie w artykule „Miliony nadpłaconej akcyzy nadal możliwe do odzyskania” (DGP nr 122/2020). Przypomnijmy, że fiskus odmawia zwrotu nadpłaconej daniny, powołując się na uchwałę Naczelnego Sądu Administracyjnego z 22 czerwca 2011 r. (sygn. akt I GPS 1/11). Wynikało z niej, że firma, która zapłaciła zbyt wysoki podatek, nie odzyska pieniędzy z budżetu państwa, jeśli wcześniej nie zwróci nadwyżki swoim klientom. W przeciwnym razie bezpodstawnie by się wzbogaciła. Podobnie wypowiedział się Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 6 marca 2002 r. (sygn. akt P 7/00). Takie stanowisko podtrzymuje też MF, odpowiadając na pytanie DGP.

– W trakcie postępowań o zwrot nadpłaty będzie badana kwestia, czy żądający zwrotu faktycznie poniósł ekonomiczny ciężar nadpłaconego podatku, czy też może przeniósł jego ciężar na inną osobę, wliczając go w cenę sprzedaży piwa smakowego. Uzależnienie zwrotu nadpłaty w podatku akcyzowym od powstania zubożenia po stronie podatnika nie narusza prawa europejskiego, co wynika z orzecznictwa TSUE” – napisało biuro prasowe MF.

Innego zdania są coraz częściej wojewódzkie sądy administracyjne, np. WSA w Warszawie w wyroku z 16 lipca 2020 r. (sygn. akt V SA/Wa 2271/19) i WSA w Olsztynie w wyroku z 18 czerwca 2020 r. (sygn. akt I SA/Ol 18/20). Oba wyroki są na razie nieprawomocne. Sędziowie uznali jednak, że tezy uchwały NSA mają znaczenie wyłącznie dla poboru akcyzy od prądu, a więc fiskus nie może się na nie powoływać w sprawach dotyczących innych wyrobów akcyzowych.

Ponadto, jak stwierdził WSA w Olsztynie, „zawarcie w cenie produktu VAT i akcyzy nie oznacza, że przedsiębiorca przenosi ich ekonomiczny ciężar na konsumenta. Podatnikiem podatku akcyzowego nie jest bowiem konsument, ale spółka. Konstatacja jest oczywista, że wyższe podatki obniżają dochód przedsiębiorcy. Generalnie rzecz biorąc, wysokość płaconych podatków ma wpływ na rezultat ekonomiczny sprzedaży danego produktu” – podkreślił sąd.

– Trudno nie zgodzić się z taką wykładnią przepisów – komentuje Krzysztof Rutkowski.

Radosław Pawlak przestrzega, że fiskus z pewnością nie podda się łatwo, bo chodzi o ogromne milionowe kwoty, które musiałby zwracać z budżetu.

– Warto jednak walczyć o swoje – podsumowują obaj eksperci.

trzy pytania

Zmiany są dość schizofreniczne

Jak ocenia pan nowelizację akcyzowej dyrektywy alkoholowej. Zapowiadano ją jako rewolucję. Czy tak jest naprawdę?

I tak, i nie. Zmiany, szczególnie w zakresie opodatkowania piwa, są dość schizofrenicznie. Mam tu na myśli podejście do zdrowia obywateli. Z jednej strony wsparto browary produkujące piwo o małej mocy alkoholu, ale z drugiej strony zniweczono skutki wyroku TSUE i podwyższono podstawę opodatkowania piw smakowych. Jest to o tyle dziwne, że jakiekolwiek dodatki nie zwiększają poziomu alkoholu w piwie. Niestety, wydaje się, że taka zmiana jest na rękę polskiemu fiskusowi, który nie skorzysta z okresu przejściowego i zażąda wyższego podatku już od początku 2022 r.

A zmiany dotyczące innych alkoholi? Co sądzi pan np. o ulgach dla producentów wina?

Stawka minimalna daniny określona zarówno dla producentów wina, jak i innych napojów fermentowanych (np. cydru) jest już dziś określona na poziomie zerowym. Dziwi mnie zatem, że polska strona zwlekała z pomocą dla wytwórców cydru, wskazując na prace nad nowelizacją dyrektywy. Oczywiście to dobrze, że nowelizacja uwzględnia małych winiarzy i producentów napojów fermentowanych, ale raz jeszcze powtórzę: korzystne zmiany były możliwe już wcześniej.

Co z producentami alkoholu etylowego. Czy mogą być zadowoleni ze zmian?

Rozwiązania ich dotyczące napawają optymizmem. Wynegocjowano możliwość obniżenia akcyzy od mocnych alkoholi na bazie owoców. Alkohole regionalne i tradycyjne produkowane na własne potrzeby będą pod pewnymi warunkami wolne od daniny. Pochwalić też można doprecyzowanie dotyczące zwolnień dla alkoholu całkowicie skażonego oraz wprowadzenie wprost do przepisów zwolnienia dla alkoholu zużywanego do czyszczenia i konserwacji urządzeń produkcyjnych.

Co jeszcze zmieni się w akcyzie od alkoholu

Wskutek nowelizacji dyrektywy:

• podniesiony zostanie limit dotyczący mocy piwa (z 2,8 proc. zawartości alkoholu do 3,5 proc.), na które państwa członkowskie będą mogły nakładać bardzo niską akcyzę (poniżej poziomu minimalnego). KE ma nadzieję, że w ten sposób zachęci piwoszy rozsmakowanych w mocniejszych trunkach do kupowania lżejszych wersji;

• państwa członkowskie zyskają prawo do obniżenia akcyzy od alkoholu etylowego produkowanego w gorzelniach należących do producentów owoców;

• niższy będzie też podatek pobierany od najmniejszych i niezależnych wytwórców wina (nie mogą przekroczyć rocznego, średniego poziomu produkcji 1 tys. hektolitrów);

• poszczególne kraje będą mogły, pod pewnymi warunkami, wprowadzać niższe stawki akcyzy bądź zwolnienia z niej dla produktów z alkoholu etylowego o charakterze tradycyjnym lub regionalnym;

• doprecyzowane zostaną warunki zwolnienia z akcyzy dla alkoholu całkowicie skażonego;

• konserwacja i czyszczenie urządzeń produkcyjnych skażonym alkoholem będą objęte zwolnieniem z akcyzy.

]]

Wygrana mechanika nie może być opodatkowana 10-proc. ryczałtem

<![CDATA[

Sprawa dotyczyła mechanika samochodowego, który ma brać udział w konkursie zorganizowanym przez dostawcę części. Uczestnikiem będą jedynie klienci tego dostawcy. Celem jest nagrodzenie najlepszych mechaników i elektromechaników w Polsce oraz promocja dobrych praktyk. Zwycięzcy mają dostać nagrody rzeczowe.

Spór sprowadzał się do tego, czy od wygranej mechanik będzie musiał zapłacić 10-proc. zryczałtowany podatek dochodowy. Mężczyzna uważał, że tak, bo jego zdaniem, zgodnie z art. 30 ust. 1 pkt 2 ustawy o PIT, opodatkowaniu nim podlega wartość nagród uzyskanych w konkursach przez osoby fizyczne, w tym również prowadzące działalność gospodarczą.

Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej nie zgodził się z podatnikiem. Wyjaśnił, że wygraną w loterii promocyjnej dla prowadzących działalność gospodarczą należy zaliczyć do przychodów uzyskiwanych z niej. W konsekwencji nie można jej opodatkować 10-proc. ryczałtem. Taka forma dotyczy bowiem nagród uzyskanych przez podmioty, które nie prowadzą działalności gospodarczej.

WSA w Gdańsku zgodził się jednak z podatnikiem. Uznał, że ryczałt od wygranej w konkursie może dotyczyć również osób prowadzących działalność gospodarczą. Powołał się na wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 1 grudnia 2015 r. (sygn. akt II FSK 2075/13). Wynika z niego, że w art. 30 ust. 1 pkt 2 ustawy o PIT nie ma żadnego ograniczenia podmiotowego, które uniemożliwiałoby opodatkowanie nagrody w konkursie 10-proc. ryczałtem przez osoby prowadzące działalność.

NSA wyjaśnił wtedy również, że art. 30 ust. 1 pkt 2 ustawy o PIT należy stosować (jest lex specialis) przed zasadami opodatkowania dochodów z działalności. – Gdyby ustawodawca z zakresu art. 30 ust. 1 pkt 2 ustawy o PIT chciał wyłączyć nagrody i wygrane w konkursach związanych z działalnością gospodarczą prowadzoną przez ich uczestników, uczyniłby to przez stosowny zapis w treści tego przepisu. Brak takiego zapisu oznacza, że związek konkursu z działalnością gospodarczą podatnika nie wpływa na sposób opodatkowania nagrody – uznał w 2015 r. NSA. WSA z tym stanowiskiem się zgodził.

Innego zdania był jednak NSA rozpatrujący w zeszły czwartek sprawę mechanika. Nie zgodził się ani z WSA, ani z tezami swojego wyroku z 1 grudnia 2015 r. Zdaniem NSA rację w sporze ma organ podatkowy i mechanik jako przedsiębiorca będzie musiał zaliczyć ewentualną wygraną w konkursie do przychodów z działalności gospodarczej.

– Zasadniczo taka wygrana mogłaby być zaliczona do tzw. innych przychodów (art. 10 ust. 1 pkt 9 ustawy o PIT). To źródło może mieć jednak zastosowanie, jeśli nie można zaliczyć przychodu do wcześniejszych źródeł – wyjaśnił sędzia Jerzy Płusa.

Zdaniem NSA w tym przypadku nie ma z tym problemu, bo przychód z wygranej w konkursie dla przedsiębiorców należy zaliczyć do przychodów z działalności. Świadczą o tym warunki konkursu. Mogą w nim uczestniczyć jedynie klienci dostawcy części samochodowych, i to tacy, którzy mają przynajmniej jedno stanowisko do wykonywania usług mechaniki. – Są to przejawy działalności gospodarczej – wskazał sędzia Płusa. Dodał, że sąd w tej sprawie nie podziela tez wyroku NSA z 2015 r. 

orzecznictwo

Wyrok NSA z 6 sierpnia 2020 r., sygn. akt II FSK 976/18. 

]]