Pracodawca może różnicować wysokość dodatkowych wpłat do PPK

<![CDATA[

Tak. Wpłata dodatkowa do PPK finansowana przez podmiot zatrudniający uczestników programu może być różnicowana tylko ze względu na długość okresu zatrudnienia albo na podstawie postanowień regulaminu wynagrodzeń lub układu zbiorowego pracy obowiązujących w tym podmiocie.

Po zmianach wprowadzonych w art. 134 ustawy o pracowniczych planach (Dz.U. z 2018 r. poz. 2215 ze zm.; dalej: ustawa o PPK) podmioty zatrudniające z tzw. II etapu wdrożenia programu (zatrudniające na 30 czerwca 2019 r. co najmniej 50 osób zatrudnionych i objęte ustawą o PPK od 1 stycznia 2020 r.) oraz podmioty zatrudniające z tzw. III etapu wdrożenia (zatrudniające na 31 grudnia 2019 r. co najmniej 20 osób zatrudnionych i objęte ustawą o PPK od 1 lipca 2020 r.) mają obowiązek zawrzeć umowę o zarządzanie PPK do 27 października 2020 r., a umowę o prowadzenie PPK do 10 listopada 2020 r.

W myśl art. 26 ustawy o PPK wpłata podstawowa finansowana przez podmiot zatrudniający dla uczestnika programu, czyli osoby w imieniu i na rzecz której zawarto umowę o prowadzenie planu, wynosi 1,5 proc. wynagrodzenia. Podmiot zatrudniający w umowie o zarządzanie PPK może także zadeklarować dokonywanie wpłaty dodatkowej w wysokości do 2,5 proc. wynagrodzenia. Wszystkie podmioty zatrudniające mogą różnicować wysokość finansowanej przez siebie wpłaty dodatkowej ze względu na długość okresu zatrudnienia uczestników PPK. Odpowiednio stosuje się przy tym art. 16 ust. 2 i 3 ustawy o PPK, co oznacza m.in., że do okresu obecnego zatrudnienia uczestnika PPK wlicza się jego okresy zatrudnienia z poprzednich 12 miesięcy w tym podmiocie zatrudniającym albo w innych podmiotach zatrudniających, jeżeli z mocy odrębnych przepisów obecny podmiot zatrudniający jest ich następcą prawnym.

Aby wprowadzić inne niż okres zatrudnienia kryteria różnicowania wpłaty dodatkowej finansowanej przez podmiot zatrudniający, trzeba zastrzec to w regulaminie wynagrodzeń lub układzie zbiorowym pracy. Jeżeli w danym podmiocie nie obowiązuje ani układ zbiorowy pracy, ani regulamin wynagrodzeń, wysokość wpłaty dodatkowej można różnicować wyłącznie ze względu na długość okresu zatrudnienia.

Zgodnie z art. 772 kodeksu pracy pracodawca zatrudniający co najmniej 50 pracowników nieobjętych układem zbiorowym pracy ma obowiązek ustalić regulamin wynagradzania. Może to zrobić także pracodawca zatrudniający mniej niż 50 pracowników. Pracodawca zatrudniający co najmniej 20 i mniej niż 50 pracowników musi ustalić regulamin wynagradzania, jeżeli wystąpi o to zakładowa organizacja związkowa. Regulamin wynagradzania ustala pracodawca, a jeżeli działa u niego zakładowa organizacja związkowa, uzgadnia z nią ten dokument. Regulamin wynagradzania wchodzi w życie po upływie dwóch tygodni od dnia podania go do wiadomości pracowników, w sposób przyjęty u danego pracodawcy.

Więcej na temat PPK na mojeppk.pl i pod nr tel. 800 775 775

]]

Kontrole wykorzystania środków tarczy ruszają, ale powoli

<![CDATA[

Coraz więcej przedsiębiorstw kończy okres korzystania z pomocy w ramach tarczy antykryzysowej. Dotyczy to m.in. firm, którym przysługują dofinansowania do wynagrodzeń pracowników ze środków Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (FGŚP). To oznacza, że muszą rozliczyć się z uzyskanego wsparcia, a wojewódzkie urzędy pracy (WUP) już zaczęły weryfikację składanych przez nie dokumentów. Pracodawców będą też czekać kontrole, ale raczej nie na masową skalę i dopiero w późniejszym czasie.

Podzielona weryfikacja

Każdy pracodawca, który otrzymywał subsydia płacowe, jest zobowiązany do złożenia w WUP specjalnego formularza rozliczeniowego przygotowanego przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS). Trzeba do niego dołączyć dodatkowe dokumenty, w tym wykaz pracowników, na których została przyznana pomoc z FGŚP, za każdy miesiąc jej uzyskiwania, potwierdzenie wykonania przelewów wynagrodzeń dla podwładnych oraz zbiorcze potwierdzenia opłacenia za nich składek na ubezpieczenia społeczne, a także zaliczek na podatek dochodowy.

Procedura weryfikacji rozliczenia została określona w art. 15g ust. 17b ustawy z 2 marca 2020 r., tzw. spec ustawy antycovidowej (Dz.U. poz. 374 ze zm.), i podzielona na dwa etapy. Pierwszym z nich jest weryfikacja wstępna, a WUP musi ją przeprowadzić w ciągu 60 dni od złożenia przez firmy dokumentów.

– Polega ona na analizie ich kompletności, prawidłowości złożonych oświadczeń oraz sprawdzeniu kwot przekazanych i faktycznie wykorzystanych środków – wyjaśnia Arkadiusz Kaczor, rzecznik WUP w Katowicach.

Okazuje się, że większość urzędów już przystąpiła do wstępnej weryfikacji, a niektóre z nich powołują nawet zespoły ds. rozliczeń, które się tym zajmują. Wyjątkiem są: WUP w Poznaniu, który jeszcze przygotowuje się do nowego zadania, oraz w Krakowie, który planuje zacząć sprawdzanie dokumentów od września.

Na tym etapie pracodawców nie będą czekać pogłębione kontrole.

– Będą one realizowane w przypadku wykrycia jakichś nieprawidłowości – informuje Stefan Augustyn, rzecznik WUP w Wrocławiu.

Renata Bagier-Lewandowska, kierownik wydziału ds. FGŚP WUP w Poznaniu, również zapowiada, że kontrole będą wdrażane w razie potrzeby, niezwłocznie po zakończeniu wstępnej weryfikacji.

– Obecnie najważniejsze jest sprawne przyznawanie pomocy, bo cały czas wpływają do nas wnioski od pracodawców i na tym się skupiamy, a kontrolami zajmiemy się później – podkreśla Arkadiusz Kaczor.

Potrzebne wytyczne

Drugim etapem sprawdzania pracodawców przewidzianym w art. 15g ust. 17b specustawy antycovidowej jest weryfikacja końcowa, która ma potwierdzać wykorzystanie dopłat zgodnie z przeznaczeniem. Na razie nie wiadomo, jak będzie ona wyglądać

– Czekamy na wytyczne MRPiPS, jak ta weryfikacja ma przebiegać. Jej przeprowadzenie na pewno będzie wiązało się z kontrolami dokumentów – zarówno tych złożonych, jak i znajdujących się u beneficjentów pomocy finansowej – wskazuje Beata Naze, kierownik wydziału FGŚP w Łodzi.

Wiesława Lipińska, rzecznik WUP w Warszawie, dodaje, że weryfikacja końcowa będzie obejmować wszystkich pracodawców, kontrole będą zaś przeprowadzane u wybranych pracodawców, gdy pojawią się zastrzeżenia odnośnie do przekazanych dokumentów

Kolejna niewiadoma dotyczy tego, kiedy sprawdzanie firm się rozpocznie. Można się spodziewać, że nie nastąpi to szybko, zwłaszcza że zgodnie z art. 15g tarczy końcowa weryfikacja może być dokonana w ciągu trzech lat od dnia złożenia dokumentacji rozliczeniowej. Urzędy mają więc na nią dużo czasu.

– W naszym województwie ze względu na dużą liczbę złożonych wniosków o przyznanie dopłat – mamy ich prawie 18 tys. – w tym roku prawdopodobnie nie będzie prowadzona weryfikacja końcowa – zapowiada Wiesława Lipińska.

Podobnie będzie w przypadku przedsiębiorców z Małopolski, gdzie ma ona zacząć się od stycznia 2021 r., oraz z Podkarpacia.

Pomoc priorytetem

Za weryfikację przyznawanej pomocy w ramach tarczy antykryzysowej zabrały się również powiatowe urzędy pracy (PUP), które zajmowały się m.in. wypłatą pożyczek dla osób prowadzących działalność gospodarczą.

– Nasze działania sprowadzają się do sprawdzenia w bazie CEIDG lub KRS, czy przedsiębiorca prowadził własny biznes przez wymagany okres trzech miesięcy, abyśmy mogli umorzyć pożyczkę lub dochodzić jej zwrotu, gdyby okazał się krótszy. Nie będziemy natomiast sprawdzać, na jakie konkretne wydatki zostały przeznaczone te pieniądze – podkreśla Małgorzata Pliszka, dyrektor PUP w Nysie.

W odniesieniu do wsparcia w formie dopłat do pensji finansowanych ze środków Funduszu Pracy pracodawcy są zobligowani do złożenia formularza rozliczeniowego, który stanowił załącznik do umowy.

– Nie jest wymagane dołączanie do niego dodatkowych dokumentów, niemniej w sytuacji jakichś wątpliwości będziemy prosić firmy o ich dostarczenie – wskazuje Sylwia Tokarska, dyrektor PUP w Kwidzynie.

Jeżeli chodzi o przeprowadzanie kontroli u pracodawców, to w najbliższym czasie nie będzie ich zbyt wiele.

– Wychodzimy z założenia, że najpierw trzeba pomóc, a dopiero potem kontrolować. Dlatego jeśli mam do wyboru, czy wysłać pracownika na kontrolę, czy ma zająć się rozpatrywaniem wniosków, to wybieram to drugie rozwiązanie. A pracodawców oczekujących na wsparcie jest dużo, bo poza wnioskami z tarczy, które cały czas są składane, przyjmujemy na bieżąco te obejmujące tradycyjne instrumenty aktywizacji zawodowej – stwierdza Roland Budnik, dyrektor PUP w Gdańsku.

Również zdaniem Iwony Brodowskiej, dyrektor PUP w Wąbrzeźnie, teraz nie jest odpowiedni moment na przeprowadzenie kontroli. Nie oznacza to, że wcale ich nie będzie, ale raczej to, że będą one miały charakter wyrywkowy.

– Trzeba pamiętać, że przedsiębiorcy otrzymują pomoc z różnych źródeł i kontrolę jej wykorzystania należy przeprowadzić w późniejszym okresie, aby była kompleksowa – zwraca uwagę Jolanta Tulkis, rzecznik PUP w Białymstoku.

]]

Ministerstwo Finansów do 7 września czeka na uwagi ws. projektu ustawy dot. Slim VAT-u

<![CDATA[

Chodzi o projekt ustawy o zmianie ustawy o podatku od towarów i usług oraz ustawy – Prawo bankowe, który trafił do konsultacji publicznych.

Jak przekazało w komunikacie Ministerstwo Finansów, uwagi i opinie do całego projektu można składać do 7 września 2020 r.

Resort tłumaczy, że projekt ustawy składa się z dwóch części: pakietu Slim VAT oraz rozwiązań doprecyzowujących niektóre konstrukcje VAT.

"Slim VAT (Simple Local And Modern) zawierający pakiet uproszczeń dla podatnika wejdzie w życie 1 stycznia 2021 roku" - czytamy.

MF wskazuje, że Slim VAT jest programem pilotażowym.

"Powstał w wyniku dialogu z przedsiębiorcami na temat dalszego upraszczania rozliczeń VAT. Jest odpowiedzią na postulaty rynku i wychodzi naprzeciw oczekiwaniom biznesu. Znosi zbędne i nadmiarowe obowiązki formalne utrudniające prowadzenie biznesu. Dlatego też w ramach konsultacji publicznych zachęcamy do zgłaszania uwag i opinii" - przekazał resort.

MF wyjaśnia, że projekt Slim VAT wprowadza zmiany w VAT w czterech obszarach: proste fakturowanie, ułatwienia dla eksporterów, wspólne kursy walut z podatkiem dochodowym, korzyści finansowe.

W przypadku rozwiązań doprecyzowujących niektóre konstrukcje VAT, MF wskazuje na zmiany w Tax Free, czyli wprowadzenie elektronicznego systemu rejestracji i obiegu dokumentów w procedurze zwrotu VAT dla podróżnych. "Dla przedsiębiorcy oznacza to zmniejszenie liczby papierowych dokumentów, automatyzację procesów (przez wprowadzenie kas online), przyspieszenie i uproszczenie zwrotu podatku podróżnym" - tłumaczy ministerstwo.

Kolejne, to zmiany w WIS (Wiążąca informacja stawkowa). Zdaniem resortu ma nastąpić korzystne dla podatników rozszerzenie ochrony związanej z WIS dla towarów lub usług identyfikowanych w VAT według PKWiU (Polska Klasyfikacja Wyrobów i Usług).

"Wprowadzamy ograniczenie ochrony WIS, gdy WIS zostanie wykorzystana w transakcjach stanowiących nadużycie prawa. Wyłączamy wydanie WIS, gdy zakres wniosku pokrywa się z przedmiotem toczącego się postępowania. Podatnik będzie oczywiście informowany o tym w trybie decyzji administracyjnej podlegającej kontroli sądowej" - czytamy.

Projekt zawiera także zmiany w nowym JPK_VAT, które - zdaniem MF - pozwolą na stosowanie przepisów Działu IV ustawy – Ordynacja podatkowa do kar pieniężnych przewidzianych w ustawie o VAT.

"Za wprowadzeniem w zakresie kar za błędy w ewidencji odesłania do stosowania przepisów ustawy – Ordynacja podatkowa przemawia celowość zapewnienia jednolitości procedury stosowanej w ramach czynności urzędów skarbowych prowadzonych na nowym JPK_VAT. Rozwiązanie zapewni tym samym większą przejrzystość i pewność prawa dla przedsiębiorców" - wyjaśnia ministerstwo.

Ponadto, w projekcie zaproponowano wprowadzenie możliwości dokonywania płatności z rachunku VAT kwoty odpowiadającej kwocie podatku z tytułu importu towarów czy też należności celnych na rzecz agencji celnych.

Projekt zawiera również zmiany redakcyjno-doprecyzowujące w zakresie mechanizmu podzielonej płatności, a które dotyczą zdarzających się przypadków dokonywania płatności w MPP na rzecz podmiotów, które nie są podatnikami VAT.

"Taka sytuacja występuje przykładowo przy realizacji zajęcia wierzytelności. Proponuje się wprowadzenie przepisu umożliwiającego złożenie wniosku o uwolnienie środków nie tylko przez podatnika ale również przez inne podmioty niebędące podatnikami podatku VAT, które posiadają na rachunku VAT środki finansowe. Zaproponowana zmiana objęłaby również podmioty nieposiadające siedziby działalności gospodarczej lub stałego miejsca prowadzenia działalności gospodarczej na terytorium kraju, które nie są podatnikami VAT" - napisano.

Projektodawca chce wprowadzić zmiany redakcyjno-doprecyzowujące w zakresie wykazu podatników VAT, w tym m.in. z uwagi na pojawiąjące sią wątpliwości pod kątem zgodności z przepisami dotyczącymi ochrony danych osobowych, proponuje się rezygnację z zamieszczania numerów PESEL w wykazie. Ponadto, chce wprowadzić zmiany doprecyzowujące i redakcyjne w zakresie przepisów dotyczących stawek VAT (np. w definicji rolnika ryczałtowego, definicji czasopism regionalnych lub lokalnych, czy w zapisach załączników nr 3 i nr 10 do ustawy o VAT). Według MF, ułatwi to podatnikom praktyczne stosowanie prawa przez ograniczenie wątpliwości interpretacyjnych.

"Wprowadzane zmiany mają głównie charakter techniczny. Zmiany do Tax Free, matrycy stawek VAT oraz do WIS mają pozytywne znaczenie dla przedsiębiorców oraz dla Budżetu Państwa"- wskazało Ministerstwo Finansów.

.

]]

Jaka stawka VAT? Podatkowy chaos na rynku śruty

<![CDATA[

Z ustawy o VAT wynika, że sprzedawca śruty musi znać przeznaczenie towaru przez nabywcę, by wiedzieć, jak wysoki podatek powinien naliczyć. Nabywca nie musi już jednak deklarować takiego przeznaczenia. Od 1 lipca br., czyli wraz z wejściem w życie nowelizacji rozporządzenia ministra finansów z 30 czerwca 2020 r. w sprawie obniżonych stawek VAT (Dz.U. poz. 1158), znikł obowiązek składania przez kupujących oświadczeń o przeznaczeniu towaru. Wcześniej był on warunkiem stosowania 8-proc. stawki.

Sprzedawcy nie wiedzą więc teraz, czy mogą stosować stawkę obniżoną. Boją się, że padną ofiarą nadużyć.

Ministerstwo Finansów nie odpowiada ani tak, ani nie. W odpowiedzi przesłanej naszej redakcji wyjaśnia jedynie, że „temat opodatkowania śruty jest jeszcze analizowany ze względu na jej różne rodzaje i różne przeznaczenia”.

Decyduje przeznaczenie

Śruta to produkt otrzymany przez jednorazowe rozdrobnienie nasion roślin uprawnych (najczęściej zbóż) w specjalnym urządzeniu – śrutowniku.

Zasadniczo produkty z przetworzonych nasion oleistych (np. olej rzepakowy) bądź ziaren zbożowych są objęte 5 proc. VAT, jeśli są przeznaczone do spożycia przez ludzi. Jeżeli natomiast są przeznaczone do spożycia przez zwierzęta gospodarskie, to właściwa dla nich stawka wynosi 8 proc.

Ta ostatnia stawka dotyczy też odpadów zbożowych, w tym śruty, makuchów itp. Przed 1 lipca br. ich przeznaczenie było potwierdzane oświadczeniem nabywcy o tym, że wykorzysta je jako paszę lub nawóz w prowadzonym przez siebie gospodarstwie rolnym. Bez tego oświadczenia śruta musiała być z 23 proc. VAT. Słowem, decydujące było jej przeznaczenie.

Po wejściu w życie nowej matrycy stawek VAT i wspomnianej nowelizacji rozporządzenia zapewniano branżę rolną, że nic się w tym zakresie nie zmieniło.

I faktycznie, nasiona oleiste i ziarna zbóż przeznaczone do spożycia przez ludzi nadal są z 5 proc. (poz. 9 do załącznika nr 10 ustawy o VAT). Te same produkty przeznaczone dla zwierząt wciąż są objęte stawką 8 proc. (poz. 9 załącznika nr 3 do ustawy o VAT).

Problem polega na tym, że nie wiadomo, co ze śrutą i makuchami. W jaki sposób ustalić ich przeznaczenie, skoro nie ma już wymogu pozyskiwania oświadczeń od nabywców?

Wątpliwości w tym zakresie nie kryje Monika Piątkowska, prezes Izby Zbożowo-Paszowej.

– Przyjęty przez ustawodawcę sposób formułowania kryteriów do stosowania właściwej stawki VAT powoduje wiele wątpliwości praktycznych i niepewności producentów co do sposobu przyporządkowania właściwej stawki. Takie niejasności rodzić będą poważne błędy w rozliczaniu podatku VAT przez przedsiębiorców oraz mogą skutkować powstaniem zaległości podatkowych – przestrzega.

MF pyta GIS

Ministerstwo Finansów poinformowało DGP, że „mając na uwadze brzmienie poz. 9 zał. nr 3 oraz poz. 9 zał. nr 10 do ustawy o VAT, czyli uzależnienie stawki 5 proc. od przeznaczenia śruty wyłącznie do spożycia przez ludzi, dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej wystąpił do Głównego Inspektora Sanitarnego o wskazanie wszystkich warunków (o ile takie występują), jakie powinna spełniać śruta sojowa i śruta rzepakowa, aby mogła być przez nich spożywana”.

– Myślę, że w piśmie MF wkradło się nieporozumienie, bo ludzie nie mogą spożywać jakiejkolwiek śruty, ale mam nadzieję, że odpowiedź ze strony GIS wyjaśni to jednoznacznie – komentuje Wojciech Kieszkowski, doradca podatkowy i partner w Solveo Advisory.

Ryzyko oszustw

Od co najmniej kilku lat śruty sojowa i rzepakowa są jednym z popularniejszych towarów wykorzystywanych w karuzelach podatkowych.

Izba Zbożowo-Paszowa przestrzega w liście kierowanym do resortu finansów, że obecne niejasności w przepisach doprowadzą do „dalszych możliwych nadużyć w postaci wyłudzeń podatku przez nieuczciwe podmioty”.

Obawy ma także czytelniczka DGP prowadząca jedną z firm sprzedających śrutę. Z jednej strony – jak mówi – branża jest świadoma zainteresowania oszustów, ale z drugiej – dodaje – specyfika rozliczeń (długie terminy płatności) nie ułatwia ochrony przed karuzelami.

Na razie przedsiębiorcy, korzystając z niejednoznacznych przepisów, stosują różne stawki podatkowe na ten sam towar.

– Część kupuje śrutę z 23-proc. VAT i sprzedaje ze stawką preferencyjną. Inne zarówno kupują, jak i sprzedają z 8-proc. VAT. Jeszcze inne, chcąc skorzystać z preferencji, deklarują, że sprzedają koncentraty sojowe i rzepakowe objęte 8 proc. VAT – co oczywiście nie jest prawdą – dodaje czytelniczka DGP.

Wyjaśnia, że mniejsze podmioty, takie jak jej firma, naliczają z ostrożności 23 proc. VAT. Boją się, że stosując niższą stawkę, mogą stać się ofiarą karuzeli podatkowych.

– Wystarczająco często śruta sojowa i rzepakowa były już przedmiotem oszustw, a uczciwych firm nie stać na uwikłanie w karuzele VAT-owskie – podkreśla czytelniczka DGP.

Wyższa stawka VAT oznacza jednak, że rolnicy ryczałtowi, którzy nie mają prawa do odliczenia podatku, wolą kupować towar tańszy, bo sprzedawany ze stawką preferencyjną.

Czytelniczka nawiązuje też do informacji udzielanych telefonicznie przez Krajową Informację Skarbową, z których wynikało, że prawidłowa jest teraz stawka 23 proc., bo śruta nie jest typowym materiałem paszowym. A skoro nie istnieje już warunek składania oświadczeń o jej przeznaczeniu na cele rolnicze, to nie ma też żadnej podstawy do stosowania preferencji – twierdzili konsultanci KIS.

Czego innego jednak – dodaje – firmy dowiadywały się w resorcie rolnictwa.

Jakie pytanie, taka odpowiedź

Kto chce mieć pewność, może i powinien wystąpić o wiążącą informację stawkową. Już kilka dni po zmianie przepisów dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej wydał pierwszą dotyczącą opodatkowania śruty (z 8 lipca br., sygn. 0115-KDST2-2.450.392.2020.1.KJ).

Potwierdził w niej prawo do stawki 8 proc. VAT, ale dlatego, że – jak wynikało z opisu stanu faktycznego – pytająca firma widnieje w „Rejestrze podmiotów paszowych” prowadzonym przez Główny Inspektorat Weterynaryjny, a w karcie produktu zapisano, że śruta sojowa jest przeznaczona do stosowania jako zdrowe źródło białka dla trzody chlewnej oraz drobiu. Spełnia więc definicję materiału paszowego w rozumieniu rozporządzenia (WE) nr 178/2002 Parlamentu Europejskiego i Rady z 28 stycznia 2002 r.

– Przedsiębiorca sam określił sprzedawaną śrutę jako zwierzęcą paszę pełną zdrowego białka. Nie mógł więc uzyskać innej odpowiedzi niż korzystna – komentuje Wojciech Kieszkowski.

Rozwiązanie tylko w przepisach

W jego przekonaniu problem powinien być jednak rozwiązany wprost w przepisach, a nie poprzez wydawanie WIS-ów. Zmiany – jak mówi ekspert – muszą być kompleksowe, bo trudności nie dotyczą samej śruty.

– Z nowej matrycy VAT jednoznacznie wynika, że stawka 5 proc. jest możliwa, jeśli sprzedajemy ziarna i nasiona oleiste do spożycia przez ludzi. Taka przesłanka jest jednak absurdalna. Po pierwsze, ziaren jako takich się nie konsumuje. Po drugie, ziarno np. rzepaku zawsze ma dwojakie zastosowanie, bo olej jest konsumowany przez ludzi (5 proc.), a pozostałości stają się paszą (8 proc.). Należałoby więc dookreślić jak najszybciej przepisy – uważa ekspert.

Zgadza się Maciej Dybaś, doradca podatkowy i starszy menedżer w Crido. Zwraca uwagę na podobny problem z otrębami, które mogą, ale nie muszą być wykorzystywane jako składnik pasz.

– Nie zawsze można wymagać od rolnika znajomości przeznaczenia towaru już na moment jego sprzedaży – podkreśla ekspert Crido.

Jego zdaniem kontrowersje w branży będą tylko narastać. – Można je pozostawić własnemu biegowi, ale to będzie skutkować wydawaniem wielu, niewykluczone, że sprzecznych ze sobą wiążących informacji stawkowych. Może lepiej byłoby znowelizować przepisy w tym zakresie, dopóki jeszcze nie spowodowały zbyt wielkiego zamieszania – podsumowuje Maciej Dybaś.

Izba Zbożowo-Paszowa zarekomendowała ujednolicenie stawek, czyli zastosowanie 5 proc. VAT dla nasion rzepaku i zbóż oraz 8 proc. dla śrut nasion oleistych – bez względu na ich przeznaczenie. 

Odpowiedź MRiRW na pytanie DGP

Problem jest znany Ministerstwu Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Do Ministerstwa zgłaszają się zarówno producenci pasz i karm dla zwierząt gospodarskich i domowych, jak i pośrednicy, dokonujący zakupu tych produktów. Minister rolnictwa i rozwoju wsi każdorazowo zwraca się do ministra finansów o interwencję w tych sprawach, gdyż zgodnie z załącznikiem nr 3 do ustawy z 11 marca 2004 r. o podatku od towarów i usług (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 106, z późn. zm.) w wykazie towarów i usług opodatkowanych stawką 7 proc. (czasowo podwyższoną do 8 proc.) określono, że stawka ta obejmuje – bez względu na kod CN – nawozy i środki ochrony roślin – zwykle przeznaczone do wykorzystania w produkcji rolnej, oraz pasze i karmy dla zwierząt gospodarskich i domowych. A zatem śruta sojowa przeznaczona do sprzedaży na pasze i karmy dla zwierząt gospodarskich i domowych powinna być opodatkowana 8 proc. stawką podatku VAT.

Czym jest śruta?

Jest to produkt otrzymany przez jednorazowe rozdrobnienie nasion roślin uprawnych (najczęściej zbóż) w specjalnym urządzeniu – śrutowniku. Śruty zbożowej nie uważa się za typową paszę ani karmę dla zwierząt. Jednak jako cenne źródło białka spełnia ona definicję materiału paszowego z art. 3 pkt 4 rozporządzenia (WE) nr 178/2002 Parlamentu Europejskiego i Rady z 28 stycznia 2002 r. Definiuje on paszę lub materiały paszowe jako substancje lub produkty, w tym dodatki, przetworzone, częściowo przetworzone lub nieprzetworzone, przeznaczone do karmienia zwierząt.

]]

PIP sprawdzi, czy pracodawca dobrze ocenił zagrożenie związane z COVID-19

<![CDATA[

Nie wszyscy zatrudniający przywiązują uwagę do prawidłowego stosowania przepisów bhp. W dobie pandemii powinni jednak o tym pamiętać. W przeciwnym razie muszą liczyć się z mandatami. Do końca tego roku PIP przeprowadzi kilkadziesiąt tysięcy kontroli w firmach. Podczas każdej z nich inspektorzy pracy mają sprawdzić m.in., czy firmy wyposażyły zatrudnionych w środki ochronne i czy oceniły ryzyko zawodowe związane z możliwością zakażenia się koronawirusem. Ten ostatni obowiązek w praktyce sprawia problemy zatrudniającym. Z kontroli PIP przeprowadzonych w okresie pandemii (od 15 marca 2020 r.) wynika, że brak aktualizacji ocen ryzyka zawodowego pod kątem zagrożeń epidemiologicznych był jednym z głównych ujawnianych uchybień (inspektorzy wydali łącznie 33 tys. decyzji z zakresu bhp). Sam obowiązek tworzenia takich ocen już wcześniej wywoływał problemy (jeszcze przed pandemią). W 2019 r. nieprawidłowości z tym związane dotyczyły aż 172 tys. pracowników.

– Nadzór nad przestrzeganiem obostrzeń epidemiologicznych należy do kompetencji Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Inspektor pracy może natomiast sam zastosować sankcję, z mandatem włącznie, za brak aktualizacji oceny ryzyka zawodowego – tłumaczył Wiesław Łyszczek, główny inspektor pracy (w trakcie konferencji poświęconej kontrolom PIP w okresie pandemii).

Co robić?

Przepisy w omawianym zakresie nie są zbyt rozbudowane. Artykuł 226 wskazuje, że pracodawca ocenia i dokumentuje ryzyko zawodowe związane z wykonywaną pracą oraz stosuje niezbędne środki profilaktyczne zmniejszające takie ryzyko. Ma też poinformować o nim pracowników (oraz o zasadach ochrony przed zagrożeniami) i skonsultować z tymi ostatnimi lub ich przedstawicielami działania w tym zakresie.

Kwestie te są też uregulowane w rozporządzeniu z 26 września 1997 r. w sprawie ogólnych przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy (t.j. Dz.U. z 2003 r. nr 169, poz. 1650 ze zm.). Zawiera ono definicję ryzyka zawodowego. To prawdopodobieństwo wystąpienia niepożądanych zdarzeń związanych z wykonywaną pracą, powodujących straty, w szczególności wystąpienia u pracowników niekorzystnych skutków zdrowotnych (w wyniku zagrożeń zawodowych występujących w środowisku pracy lub ze względu na sposób wykonywania obowiązków). PIP wskazuje, że pracodawca, który chce zaktualizować ocenę pod kątem zagrożeń związanych z COVID-19, powinien porozumieć się ze służbą bhp (lub w przypadku mniejszych firm – ze specjalistą z zewnątrz, któremu powierzył taką funkcję).

– Na pewno należy ocenić konkretne stanowiska pod kątem skali zagrożeń, czyli wskazać te, które wymagają większej ochrony, np. z uwagi na to, że pracownik ma kontakt z klientami firmy. I na tej podstawie trzeba dostosować środki ochronne – tłumaczyła Izabela Waga, wicedyrektor departamentu nadzoru i kontroli Głównego Inspektoratu Pracy.

Jak może to wyglądać w praktyce?

– W przypadku przeciętnej firmy wystarczające będzie dodanie do oceny punktu dotyczącego zagrożeń związanych z COVID-19 oraz wskazującego środki profilaktyczne, jakie mają być stosowane, np. dotyczące dezynfekcji dłoni. Aktualizacja musi być bardziej rozbudowana w przypadku specyficznego rodzaju działalności, np. gdy pracownik jest zatrudniony w laboratorium lub szpitalu – tłumaczy Marek Nościusz z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pracowników Służby BHP.

Podkreśla, że równie istotne jest prawidłowe informowanie o zagrożeniach.

– Zatrudnieni powinni potwierdzić, że zapoznali się z oceną ryzyka. Chodzi też o działania profilaktyczne w tym względzie. Pracodawcy zawieszają np. plakaty w toaletach objaśniające prawidłowy sposób mycia rąk lub informacje w stołówkach, które wskazują liczbę osób, które w tym samym czasie mogą przebywać w takim pomieszczeniu, lub miejsca, które mogą być zajęte w trakcie spożywania posiłków – dodaje.

Eksperci wskazują, że pracodawcy powinni też przygotować procedurę postępowania w razie podejrzenia zakażenia. Chodzi np. o sytuację, gdy zatrudniony w trakcie dniówki dowiaduje się, że jego domownik otrzymał pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa.

– W takiej sytuacji warto zadbać np. o to, aby taki pracownik miał dostęp do wyizolowanego pomieszczenia, w którym może skontaktować się telefoniczne z inspekcją sanitarną i otrzymać dalsze zalecenia – tłumaczy Marek Nościusz.

Dobry pomysł?

Pracodawcy oraz związkowcy wskazywali wielokrotnie, że oczekują większej aktywności od PIP, ale przede wszystkim w zakresie poradnictwa, a nie jedynie nadzoru nad przestrzeganiem prawa. Chcą wiedzieć w szczegółach, jak mogą organizować pracę w okresie epidemii i jakie działania profilaktyczne mogą podejmować.

– Jeśli zapowiedziane wizyty inspektorów mają służyć przekazywaniu wiedzy z zakresu bhp, to jest to dobre rozwiązanie. Znacznie gorzej, jeśli będą mieć restrykcyjny charakter i zostaną zrealizowane tylko po to, aby instytucja mogła się wykazać aktywnością – uważa prof. Monika Gładoch, radca prawny z kancelarii M. Gładoch Specjaliści Prawa Pracy.

Podkreśla, że oczekuje większej aktywności PIP i jej stanowisk w kwestiach np. badania temperatury w miejscu pracy lub możliwości przeprowadzania testów na obecność koronawirusa.

– W ostatnim czasie to Urząd Ochrony Danych Osobowych przejął wiodącą rolę w tym względzie. W rezultacie idea bhp ustępuje przepisom o ochronie danych. To nieuczciwe, że w okresie największych obostrzeń i zagrożeń pozostawiono pracodawców bez jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy np. mogą samodzielnie badać temperaturę pracowników. A teraz ktoś będzie kontrolował, czy zapewniają pracownikom rękawiczki – podsumowuje prof. Gładoch. 

]]

MF przekazało do konsultacji projekt Slim VAT oraz zmian w systemie TAX FREE

<![CDATA[

W ramach Slim (Simple Local And Modern) VAT Projekt zakłada wydłużenie terminu na wywóz towarów dla zachowania stawki 0 proc. przy opodatkowaniu zaliczek z tytułu eksportu towarów z 2 na 6 miesięcy.

Podatnicy zyskają opcję stosowania do określenia podstawy opodatkowania wyrażonej w walucie obcej, przeliczania na złote zgodnie z zasadami przeliczania przychodu wynikającymi z przepisów o podatku dochodowym, obowiązującymi tego podatnika na potrzeby rozliczania dla danej transakcji.

Przy czym - jak zaznacza się w uzasadnieniu - po wyborze opcji podatnik jest obowiązany do jej stosowania przez co najmniej 12 kolejnych miesięcy licząc od początku miesiąca, w którym ją wybrał.

Projekt wprowadza możliwość odliczania podatku naliczonego, wynikającego z faktur dokumentujących nabycie usług noclegowych w celu ich odsprzedaży.

Zakłada też podwyższenie limitu na nieewidencjonowane prezenty małej wartości z 10 zł do 20 zł.

W projekcie proponuje się też brak konieczności uzyskiwania potwierdzeń odbioru faktur korygujących in minus, oraz wprowadzenie do ustawy przepisu dotyczącego rozliczania faktur korygujących zwiększających cenę.

Rozwiązanie potwierdza dotychczasową praktykę, zgodnie z którą w przypadku, gdy podstawa opodatkowania ulega zwiększeniu, korekty tej podstawy dokonuje się w rozliczeniu za okres, w którym zaistniała przyczyna zwiększenia podstawy opodatkowania - argumentuje MF w uzasadnieniu.

Projekt przewiduje także, że przy dokonywaniu płatności za nabyte towary lub usługi wymienione w załączniku do ustawy, udokumentowane fakturą, w której kwota należności ogółem przekracza kwotę 15 000 zł lub jej równowartość w walucie obcej, podatnicy są obowiązani zastosować mechanizm podzielonej płatności.

W zakresie TAX FREE MF proponuje wprowadzenie w pełni elektronicznego obiegu dokumentów oraz ewidencjonowanie w systemie informatycznym wystawionych dokumentów TAX FREE i wypłaconych kwot zwrotu podatku VAT podróżnym.

Jak argumentuje się w uzasadnieniu, takie rozwiązanie znacząco skróci czas obsługi podróżnych przedstawiających do odprawy celnej dokument TAX FREE w postaci elektronicznej.

Elektroniczny obieg dokumentów TAX FREE może również znacząco wpłynąć na ograniczenie wykorzystywania systemu TAX FREE do popełniania oszustw w podatku VAT, m.in. oszustw typu karuzelowego, zapewniając lepszy monitoring operacji gospodarczych w zakresie sprzedaży towarów, umożliwiając jednocześnie szybsze i skuteczniejsze identyfikowanie zjawisk niepożądanych - stwierdza ministerstwo w uzasadnieniu projektu.

]]

Dodatkowy zasiłek opiekuńczy możliwy także po wakacjach. Decyzję podejmie rząd

<![CDATA[

Przepis o dodatkowych zasiłkach opiekuńczych znalazł się w nowelizacji ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19. Większość przepisów tej nowelizacji dotyczy instrumentów wspierających m.in. samorządowe instytucje artystyczne, organizacje pozarządowe i artystów.

W marcu, w związku z epidemią COVID-19, rząd umożliwił korzystanie z dodatkowego zasiłku opiekuńczego rodzicom, którzy musieli zaopiekować się dzieckiem w czasie, gdy zajęcia w szkołach, przedszkolach i żłobkach były zawieszone. Początkowo dodatkowy zasiłek był przyznany na 14 dni, jednak rząd sukcesywnie przedłużał czas jego obowiązywania aż do 26 lipca.

Dodatkowy zasiłek był przyznawany rozporządzeniem Rady Ministrów, a podstawą do jego wydawania były przepisy ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19. Przepisy te wygasają jednak 180 dni po wejściu w życie ustawy, więc konieczna była nowelizacja, aby zasiłek – w razie potrzeby – mógł być przyznawany także po wakacjach. Taką poprawkę zgłosiło Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Ustawę z tą zmianą uchwalił Sejm, a we wtorek przyjął ją Senat.

"Te zmiany, które zaproponowaliśmy w Sejmie i które przyjął Senat, upoważniają Radę Ministrów do wydania rozporządzenia umożliwiającego przyznanie dodatkowego zasiłku opiekuńczego w przypadku zamknięcia szkoły, przedszkola, żłobka lub w sytuacji, gdy rodzic z różnych względów nie jest w stanie dziecka posłać do żłobka lub szkoły, bądź się po prostu obawia" – powiedział PAP we wtorek wiceminister rodziny Stanisław Szwed. Zaznaczył, że obecnie jeszcze nie zadecydowano o wydaniu kolejnego rozporządzenia.

"Dzisiaj takiej decyzji nie ma. Przez okres wakacyjny, do 26 lipca, takie rozporządzenie było wydane, w tej chwili, w sierpniu, takiego rozporządzenia nie ma. Zobaczymy, jak we wrześniu sytuacja będzie się rozwijała, jeśli chodzi o koronawirusa i wtedy decyzję będzie mogła podjąć Rada Ministrów, jeżeli taka potrzeba zaistnieje" – powiedział Szwed.

Miesięczny zasiłek opiekuńczy – zarówno dodatkowy z powodu COVID-19, jak i przyznawany na tzw. zasadach ogólnych – wynosi 80 proc. wynagrodzenia. Wypłaca się go za każdy dzień, w którym sprawowana jest opieka, również za dni ustawowo wolne od pracy.

Obecnie rodzice mogą korzystać z ogólnych przepisów dotyczących zasiłku opiekuńczego przyznawanego zgodnie z przepisami ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa. Taki zasiłek – w przypadku nieprzewidzianego zamknięcia żłobka, klubu dziecięcego, przedszkola, a także w przypadku choroby niani – przysługuje ubezpieczonemu rodzicowi dziecka do lat 8 przez łączny okres 60 dni w roku (na wszystkie dzieci). Zasiłek opiekuńczy w wymiarze 60 dni w roku przysługuje również w przypadku choroby dziecka do ukończenia 14 lat.(

]]

Szykują się spore zmiany w akcyzie. Jest już projekt ustawy

<![CDATA[

Natomiast niektórzy producenci wina, cydru i perry będą mogli działać poza składami podatkowymi.

To tylko niektóre zmiany w przepisach akcyzowych, które znalazły się w dwóch opublikowanych wczoraj projektach. Celem jednego jest wprowadzenie całkiem nowej ustawy o wyrobach winiarskich (patrz ramka), drugi zakłada nowelizację obecnej ustawy o podatku akcyzowym i – jak zapisało Ministerstwo Finansów – powinien zasadniczo wejść w życie już od września br. Jest to jednak mało prawdopodobne, zważywszy na to, że projektu nie przyjął jeszcze rząd, a tym bardziej parlament.

Akcyza od aut

Zmiany dotyczące samochodów osobowych zakładają, że:

opodatkowane będą zmiany konstrukcyjne, które pozwalają zmienić samochód ciężarowy w osobowy, fiskus będzie pobierał podatek, nawet gdy klient zawrze fikcyjną umowę kupna z podmiotem zagranicznym, podatnik, który będzie chciał zarejestrować samochód ciężarowy lub specjalny o masie do 3,5 tony, będzie musiał uzyskać dokument potwierdzający brak obowiązku zapłaty podatku akcyzowego.

Nowe przepisy mają przeciwdziałać unikaniu płacenia akcyzy od sprowadzanych samochodów. Chodzi o sytuację, w której podatnicy sprowadzają z zagranicy samochody jako ciężarowe albo specjalne, a po ich zarejestrowaniu przerabiają auto na osobowe.

Po zmianach podatnik, który będzie chciał zarejestrować samochód ciężarowy lub specjalny o masie do 3,5 tony, będzie musiał uzyskać dokument potwierdzający brak obowiązku zapłaty podatku akcyzowego. Jeżeli przerobi samochód na osobowy, nie tylko będzie musiał zawiadomić o tym starostę (w ciągu 30 dni), ale też zapłacić akcyzę.

Akcyzie będzie też podlegać nabycie auta osobowego, wcześniej niezarejestrowanego w Polsce, jeżeli nie będzie można ustalić podmiotu, który dokonał wcześniejszej czynności podlegającej opodatkowaniu. Jeżeli nie uda się ustalić podmiotu, który miał obowiązek uregulować akcyzę, będzie do tego zobowiązany nabywca lub posiadacz samochodu.

Wiążące informacje

Wiążące informacje akcyzowe mają wiązać nie tylko organ podatkowy, ale również podmioty, na rzecz których informacje zostały wydane. Obecnie podatnik nie ma obowiązku zastosowania się do wydanej mu informacji.

Ma się pojawić możliwość zmiany WIA z urzędu lub na wniosek. Dziś taka informacja traci moc tylko, gdy zmienią się przepisy. WIA byłyby ważne przez pięć lat (we wcześniejszej wersji projektu mowa była o trzech latach). Ma się też pojawić możliwość przedłużenia ważności WIA na wniosek podatnika.

Wkracza elektronika

Od 2022 r. ewidencje akcyzowe będą musiały być prowadzone w formie elektronicznej, a wcześniej, bo już od lipca 2021 r., trzeba będzie wysyłać większość deklaracji akcyzowych za pomocą środków komunikacji elektronicznej. Wyjątek dotyczyłby dokumentów składanych przez konsumentów (np. przy rejestracji samochodu) – je nadal można by składać na papierze.

Skażony alkohol pod nadzorem

Kolejna nowość dotyczyłaby sprzedawców całkowicie skażonego alkoholu.

Musieliby oni ewidencjonować dane klientów kupujących wyroby akcyzowe zawierające co najmniej 50 proc. alkoholu, jeśli jednorazowy zakup będzie w opakowaniu większym niż 1,5 litra lub przekroczy 10 litrów wyrobu.

MF chce w ten sposób monitorować obrót alkoholem etylowym wolnym od podatku ze względu na przeznaczenie.

Tytoniowe słupy

Resort finansów nie rezygnuje z zamiaru odcięcia nielegalnych fabryk papierosów od surowca (suszu tytoniowego). W tym celu chce uszczelnić obrót suszem począwszy od uprawy tytoniu, aż do zużycia surowca do produkcji wyrobów tytoniowych.

Krajowa Administracja Skarbowa będzie mogła łatwiej kontrolować rolników i żądać akcyzy od każdego, kto posiada susz, ale nie wpisał się do rejestru producentów surowca tytoniowego.

Zmiany obejmą także przedsiębiorców naruszających warunki określone w zezwoleniu na prowadzenie działalności w zakresie podatku akcyzowego. Decyzja o cofnięciu tego zezwolenia zyska rygor natychmiastowej wykonalności, jeżeli fiskus wykryje, że:

firmą kierują osoby wcześniej karane, kwota zaległości w akcyzie lub opłacie paliwowej przekracza wysokość zabezpieczenia akcyzowego, które złożył przedsiębiorca, dalsze prowadzenie działalności zagraża ważnemu interesowi publicznemu.

Niezależnie od tego trudniej będzie uzyskać wpis do rejestru pośredniczących podmiotów tytoniowych. Nie otrzyma go podmiot kierowany przez osobę zawiadującą wcześniej (w okresie trzech lat) jakimkolwiek innym podmiotem, który uporczywie nie wywiązywał się z obowiązków podatkowych. Zmiana ma zapobiec sytuacji, gdy wiele pośredniczących podmiotów tytoniowych jest kierowanych przez tzw. słupy.

Więcej zgłoszeń

MF proponuje, by przedsiębiorcy korzystający ze zwolnienia dla produkcji w składzie podatkowym składali kwartalne deklaracje do urzędów skarbowych w zakresie produkowanych wyrobów z załącznika nr 2 do ustawy o podatku akcyzowym (np. piwo, oleje sojowe, papierosy).

– Zmiana ta podyktowana jest koniecznością pozyskania danych pozwalających na oszacowanie wielkości preferencji podatkowych – tłumaczy resort.

Nowe obowiązki nie będą dotyczyć zwykłych osób fizycznych.

Nowe kary i sankcje

Zaostrzone zostałyby kary za przestępstwa i wykroczenia akcyzowe. Mandat karny nakładany przez urzędników mógłby wynieść nawet pięciokrotność minimalnego wynagrodzenia, a nie jak dziś tylko dwukrotność.

Karana ma być nie tylko jak dziś produkcja (art. 63 par. 3 kodeksu karnego skarbowego), ale też sprzedaż alkoholu bądź papierosów nieoznaczonych banderolą.

Nowym przestępstwem byłoby posiadanie, przechowywanie bądź przewóz podrobionych banderol (lub upoważnień do ich odbioru). Grozić za to będą: kary pozbawienia wolności, grzywna do 720 stawek dziennych lub obie te kary łącznie.

Grzywna w wysokości do 720 stawek dziennych będzie też grozić za nieumyślne paserstwo akcyzowe (w tym za samą próbę nabycia wyrobów akcyzowych albo nieumyślną pomoc w ich nielegalnej produkcji).

Inne zmiany

Projekt nowelizacji zakłada też zmiany o mniejszym zasięgu. Przykładowo, zrównany zostałby – w przepisach akcyzowych i w ustawie o VAT – limit alkoholu, który podróżny może przywieźć bez podatku spoza Unii Europejskiej.

Z kolei bunkierki (barki) zyskałyby status składów podatkowych. Dzięki temu można byłoby produkować na nich paliwo żeglugowe.

Z projektu wynika też, że inspektorzy handlowi będą mogli kontrolować jakość oleju napędowego. Natomiast nabywcy wyrobów węglowych będą nadal musieli okazać sprzedawcy dowód tożsamości, z tym że w oświadczeniu o przeznaczeniu wyrobów podawaliby wyłącznie swój PESEL.

Wina poza składem

Przygotowany przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi projekt ustawy o wyrobach winiarskich zakłada zwolnienie z obowiązku prowadzenia produkcji w składzie podatkowym dla mniej niż 1 tys. hektolitrów:

• win wyrobionych z winogron pochodzących z upraw własnych winorośli lub

• fermentowanych napojów winiarskich wytwarzanych z surowców uzyskanych we własnym gospodarstwie.

W uzasadnieniu napisano, że choć projekt dotyczy głównie wina, to przewidziane w nim ułatwienia będą stosowane także przez producentów cydrów (w tym cydrów markowych), perry (w tym perry markowego) oraz miodów pitnych (również markowych).

Polska wdrożyłaby w ten sposób niektóre korzystne postanowienia opublikowanej niedawno nowelizacji dyrektywy 92/83/UE (tzw. dyrektywy alkoholowej), o której pisaliśmy szerzej w artykule „Piwa smakowe czeka podwyżka akcyzy” (DGP nr 155/2020).

Resort rolnictwa podkreśla jednak, że zaproponowane przez niego zmiany wymagają akceptacji Ministerstwa Finansów.

Etap legislacyjny

Projekty: ustawy o wyrobach winiarskich oraz nowelizacji ustawy o podatku akcyzowym oraz niektórych innych ustaw – skierowane do konsultacji

]]

Wiceminister pracy: Utrzymujemy płacę minimalną na poziomie powyżej 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia

<![CDATA[

W poniedziałek na stronie Rządowego Centrum Legislacji opublikowano projekt rozporządzenia Rady Ministrów w sprawie wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę oraz minimalnej stawki godzinowej w 2021 r.

Wiceminister Szwed w rozmowie z PAP podkreślił, że projekt ten został skierowany do konsultacji i będzie jeszcze przedmiotem dyskusji na Radzie Ministrów, do której należy ostateczna decyzja o wysokości płacy minimalnej. Stawki te jednak nie będą mogły być niższe od tych, które zostały przedstawione Radzie Dialogu Społecznego, czyli 2,8 tys. zł brutto w przypadku płacy minimalnej i 18,30 zł w ramach minimalnej stawki godzinowej.

"Utrzymujemy poziom płacy minimalnej w relacji do prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia na poziomie powyżej 50 proc. Nasza propozycja w wysokości 2,8 tys. zł to 53,2 proc. przeciągniętego wynagrodzenia. Przez ostatnie lata bardzo mocno pracowaliśmy nad podwyższeniem płacy minimalnej i doszliśmy do pułapu powyżej 50 proc., co też ma znaczenie w kontekście dyskusji na temat europejskiej płacy minimalnej. Także związkom zawodowym bardzo zależało na tym, aby płaca minimalna nie była niższa niż 50 proc. płacy przeciętnej" – powiedział wiceminister Szwed.

Zwrócił uwagę, że NSZZ "Solidarność" poparł propozycję rządu, a Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych i Forum Związków Zawodowych proponowały wyższą stawkę. Wiceminister podkreślił, że "w okresie pandemii sytuacja gospodarcza jest trudniejsza i trzeba to brać pod uwagę".

"Wskazywali na to także pracodawcy. Tylko Związek Przedsiębiorców i Pracodawców poparł propozycję rządową, a pozostałe organizacje pracodawców bądź chciały utrzymać płacę minimalną na poziomie tegorocznym – co musiałoby doprowadzić do zmiany ustawy, bo ustawa jest tak skonstruowana, że wymusza podwyższenie płacy minimalnej – bądź też na ustawowym poziomie minimalnym, to byłoby wówczas 2716 zł. My zaproponowaliśmy 2800 zł jako kompromis pomiędzy jedną a drugą stroną" – powiedział wiceszef MRPiPS.

Minister pytany, czy proponowana wysokość płacy minimalnej nie będzie zbyt dużym obciążeniem dla pracodawców, zwrócił uwagę, że obecnie w gospodarce zatrudnionych jest 16,6 mln osób, a wynagrodzenie w wysokości płacy minimalnej otrzymuje od 1,5 mln do 1,7 mln pracowników.

"Czyli w stosunku do zatrudnionych to jest ok. 10 proc. Tak że to nie jest taki element wpływania na gospodarkę, który ma kolosalne znaczenie. On ma na pewno jakiś wpływ, ale nie decydujący. Ponadto zależy nam na tym, aby nie dochodziło do sytuacji – jaka w przeszłości miała miejsce – że ktoś zarabiał, ale nie był w stanie utrzymać za to siebie i rodziny. Dlatego od 2015 r. znacznie podwyższamy płacę minimalną" – powiedział Szwed.

W 2015 r. płaca minimalna wynosiła 1750 zł, obecnie jest to 2600 zł. Od 2017 r. określana jest również minimalna stawka godzinowa. W pierwszym roku obowiązywania wynosiła ona 13 zł, a obecnie – 17 zł.

Do ustalania wysokości minimalnego wynagrodzenia nie wlicza się dodatku za pracę w nadgodzinach, nagrody jubileuszowej, odprawy emerytalnej i rentowej, a także dodatku za pracę w nocy.

]]

Kredyt za stary lokal i ulga mieszkaniowa? Jest nadzieja

<![CDATA[

Chodzi o orzeczenie warszawskiego sądu administracyjnego z 7 lutego 2020 r. (sygn. akt III SA/Wa 469/19), do którego uzasadnienie niedawno zostało opublikowane. Wyrok jest na razie nieprawomocny, ale może okazać się kolejnym światełkiem w tunelu dla osób, które pieniędzmi ze sprzedaży nieruchomości spłaciły zaciągnięte na te nieruchomości kredyty. Dotychczas większość takich spraw podatnicy przegrywali, również przed Naczelnym Sądem Administracyjnym.

Nowy czy stary kredyt

Warszawski sąd uznał, że wydatek na spłatę starego kredytu zaciągniętego na zakup sprzedawanej obecnie nieruchomości jest objęty ulgą mieszkaniową. Tym samym od pieniędzy, które poszły na spłatę kredytu za nieruchomość, w której podatnik nie będzie dłużej mieszkał, nie trzeba płacić PIT.

Wyjaśnijmy to na przykładzie. Załóżmy, że pan Kowalski z żoną wzięli 300 tys. zł kredytu hipotecznego w 2018 r. i kupili mieszkanie o takiej wartości. Dziś chcą je sprzedać za 400 tys. zł, spłacić kredyt i kupić nowe, w innym miejscu. Zasadniczo – ponieważ sprzedają lokal przed upływem pięciu lat od nabycia – powinni zapłacić podatek dochodowy od uzyskanego dochodu (400 tys. zł minus koszty nabycia i koszty uzyskania przychodów). Jeśli jednak wydadzą całe 400 tys. zł lub jakąś część tej kwoty na własny cel mieszkaniowy, będą mogli skorzystać z ulgi mieszkaniowej. Słowem nie zapłacą podatku (w całości lub częściowo). Gdyby nie wydali pieniędzy na taki cel, musieliby zapłacić 19-proc. PIT od dochodu (przychód minus koszty nabycia i koszty ulepszenia, czyli w naszym przykładzie od 100 tys. zł). Tak działa ulga mieszkaniowa.

Dotychczas w sądach dominowała wykładnia, zgodnie z którą spłata starego kredytu zaciągniętego na zbywaną nieruchomość nie jest wydatkiem na własny cel mieszkaniowy. Oznacza to, że ulga w takim przypadku nie przysługuje. W DGP niejednokrotnie pisaliśmy już o wyrokach i interpretacjach, które stwierdzały, że ulgą mieszkaniową nie jest objęty wydatek na spłatę kredytu zaciągniętego na mieszkanie, które sprzedajemy (zobacz np. „Ulga również przy spłacie kredytu” DGP nr 145/2020, „Spłata długu za stare mieszkanie bez ulgi” DGP nr 232/2018, „Ulga mieszkaniowa dla bogatych, nie dla biednych” DGP nr 109/2017, „Spłata kredytu za zbywane mieszkanie bez odliczenia” DGP nr 93/2017, „Spłata hipoteki nie zawsze z ulgą w PIT” DGP nr 242/2015).

Takie wyroki zapadają także przed NSA, np. z 14 sierpnia 2019 r. (sygn. akt II FSK 3095/17). Wynika z nich, że ulgą objęta jest jedynie spłata kredytu zaciągniętego na nowe mieszkanie, w którym podatnik będzie dopiero mieszkał. To jest bowiem własny cel mieszkaniowy. Spłata starego kredytu na sprzedawany lokal, z którego podatnik się wyprowadza, nie jest takim celem.

Podatnicy nie zgadzają się jednak z tymi wyrokami i interpretacjami fiskusa. Podkreślają, że taka linia orzecznicza sprzyja osobom majętnym, które inwestują w kolejne lokale, a dyskryminuje niezamożnych, którzy pieniądze ze sprzedaży mieszkania muszą przeznaczyć na spłatę starych zobowiązań. Podatnicy składają więc skargi do sądów.

Z dominującą linią orzeczniczą nie zgadza się też warszawski WSA. Przykładem wspomniany wyrok z 7 lutego 2020 r., a także wcześniejsze orzeczenia z 6 grudnia 2019 r. (sygn. akt III SA/Wa 848/19, nieprawomocny) oraz z 7 listopada 2019 r. (sygn. akt III SA/Wa 3118/18, nieprawomocny).

Niejasne przepisy

Sprawa rozstrzygnięta przez WSA 7 lutego br. dotyczyła podatnika, który sprzedał mieszkanie przed upływem pięciu lat od jego nabycia. Podatnik spłacił kredyt za pieniądze uzyskane ze sprzedanej nieruchomości, a resztę przeznaczył na zakup nowego domu. PIT od dochodu ze zbycia nie zapłacił. Urząd skarbowy wszczął przeciwko niemu postępowanie. Stwierdził, że podatek powinien trafić do budżetu od tej części pieniędzy, która wydatkowana została na spłatę starego kredytu. I wyjaśnił – zgodnie z obowiązującą linią orzeczniczą – że wydatkiem na cel mieszkaniowy może być jedynie spłata kredytu na nowy dom.

Podatnik złożył skargę do sądu i wygrał.

WSA w Warszawie uznał, że przepisy dotyczące ulgi mieszkaniowej (art. 21 ust. 1 pkt 131 oraz art. 21 ust. 25 ustawy o PIT) są niejasne. Z art. 21 ust. 25 pkt 2 lit. a ustawy o PIT wynika, że własnym celem mieszkaniowym jest również spłata kredytu (pożyczki) oraz odsetek od tego kredytu (pożyczki) zaciągniętego przez podatnika przed dniem uzyskania przychodu z odpłatnego zbycia mieszkania.

Wielu podatników zakłada, że chodzi tu o kredyt za nieruchomość, którą właśnie sprzedają. Zgodził się z tym WSA w Warszawie.

Zdaniem sądu już z brzmienia przepisów wynika, że można spłacić kredyt zaciągnięty na mieszkanie, które sprzedajemy, i skorzystać z ulgi mieszkaniowej. Przepisy bowiem wymagają, aby podatnik spłacił kredyt (pożyczkę) zaciągnięty przed dniem uzyskania przychodu z odpłatnego zbycia mieszkania. Spłata musi więc pokryć koszty jednego z celów mieszkaniowych, wymienionych w art. 21 ust. 25 pkt 1 ustawy o PIT. Zdaniem sądu z przepisu nie wynika więc, że podatnik ma sfinansować nabycie wyłącznie nowej, dotychczas nieposiadanej przez niego nieruchomości.

Sąd zwrócił też uwagę, że banki wymagają wkładu własnego na zakup nowego lokalu. Są nim najczęściej pieniądze, jakie uzyska podatnik ze sprzedaży starego mieszkania.

Wszystkie wykładnie

WSA zwraca też uwagę, że podejście organów podatkowych mówiące, iż ulgą objęte są jedynie spłaty kredytów zaciągniętych na zakup nowej nieruchomości, nie ma potwierdzenia również w wykładni systemowej i celowościowej. Bardzo podobne przepisy o uldze mieszkaniowej funkcjonowały bowiem do końca 2006 r. Wtedy minister finansów wydał broszurę, z której wynikało, że ulga mieszkaniowa przysługuje również w przypadku, gdy podatnik z pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży starej nieruchomości spłacał kredyt zaciągnięty na jej zakup (tej starej nieruchomości). Orzecznictwo sądów administracyjnych było wtedy rozbieżne, a ulgę mieszkaniową zastąpiła ulga meldunkowa (obowiązywała w latach 2007–2008).

Już wtedy były więc istotne rozbieżności w zakresie interpretacji przepisów o uldze mieszkaniowej. Dziś, na tle obecnych przepisów, też one są. Zgodnie z art. 2a ordynacji podatkowej i z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego wątpliwości trzeba rozstrzygać na korzyść podatników. TK w wyroku z 18 lipca 2013 r. (sygn. akt SK 18/09) wskazał bowiem, że jeśli mamy niejasne regulacje podatkowe, to trzeba opowiedzieć się za rozwiązaniem uwzględniającym interes podmiotu obowiązanego do świadczeń podatkowych, a więc orzekać in dubio pro tributario.

Warunki skorzystania z preferencji

Jeśli przepisy są niejasne, trzeba opowiedzieć się za rozwiązaniem uwzględniającym interes podatnika

Obecne regulacje mają mankamenty

Gerard Dźwigała radca prawny i doradca podatkowy w Kancelarii Dźwigała, Ratajczak i Wspólnicy

Analiza przepisów o uldze mieszkaniowej przeprowadzona przez sąd jest bardzo ciekawa i ujawnia mankamenty obowiązującej od lat regulacji, m.in. nierówne traktowanie takich samych (z punktu widzenia realizacji celu mieszkaniowego) sytuacji. Być może powinno to stanowić impuls do podobnej analizy ze strony prawodawcy, ponieważ sądy jedynie w ograniczonym zakresie mają możliwości eliminowania przez orzecznictwo interpretacyjne niespójności, kierując się zasadami ogólnymi.

Myślę, że w tej kwestii zasadnicze znaczenie ma to, że przepisy pozwalają podatnikowi w pierwszej kolejności na pomniejszenie przychodu ze sprzedaży domu/mieszkania o wydatki poniesione bezpośrednio na jego budowę. Jeżeli dodatkowo, na etapie ulgi, może on pomniejszyć dochód o wydatki na spłatę kredytu, może okazać się, że nigdy nie podlegałby opodatkowaniu. Doszłoby do tego przez de facto dwukrotne odliczenie tych samych wydatków – na budowę oraz na spłatę wydatków na budowę (finansowane kredytem). To byłoby moim zdaniem podejście nieprawidłowe i nielogiczne.

Jeżeli jednak intencją sądu było umożliwienie podatnikowi rozliczenia w ramach ulgi wydatków na spłatę kredytu bez rozliczenia jako koszt podatkowy wydatków na budowę, taki niespójny efekt nie powstałby i byłoby to podejście ciekawe, warte rozważenia.

]]