Wiceminister finansów: Ograniczeniu ulgi abolicyjnej nie przyświeca cel fiskalny

<![CDATA[

Ograniczenie tzw. ulgi abolicyjnej to jedno z rozwiązań zawartych w projekcie nowelizacji ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych, ustawy o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne oraz niektórych innych ustaw.

Jak poinformował PAP wiceminister, budżet może zyskać na tej zmianie 210 mln zł rocznie.

„To niedużo biorąc pod uwagę, że w przyszłym roku tylko Estoński CIT zmniejszy wpływy podatkowe o ponad 4 mld zł. Nie przyświeca nam cel fiskalny, ale realizacja obowiązków międzynarodowych i utrudnienie działania podatkowym oszustom" - zapewnił Sarnowski.

Jak wyjaśnił, od 2008 r. obowiązuje ulga, która w preferencyjny sposób traktuje dochody osób, które mieszkają w Polsce, ale przez część roku uzyskują dochody za granicą. W wyniku jej działania, dochody uzyskiwane w wielu krajach są całkowicie zwolnione z opodatkowania w Polsce, a ich wysokość może mieć u podatników jedynie pewien wpływ na stawkę podatku płaconego od ich polskich dochodów.

„Często prowadzi to do sytuacji podwójnego braku opodatkowania, gdy podatek nie jest płacony ani w miejscu osiągnięcia dochodu ani w miejscu zamieszkania, czyli w Polsce” - tłumaczy Sarnowski. Zaznacza, że to zjawisko, któremu ostro sprzeciwia się OECD. W 2017 r. podpisując konwencję MLI, Polska zobowiązała się do wprowadzenia odpowiednich przepisów, które ukrócą takie sytuacje.

Wiceminister poinformował, że globalnym standardem w rozliczeniu zagranicznych dochodów przestało być zwolnienie zagranicznego dochodu z podatku w kraju zamieszkania podatnika, a stało się nim zaliczenie podatku zapłaconego za granicą na poczet podatku do zapłaty w miejscu zamieszkania podatnika. Taka klauzula jest zapisywana w umowach o unikaniu podwójnego opodatkowania, jakie Polska zawiera od 2018 r. Jest ich już 13, a kolejne siedem wejdzie w życie w styczniu 2021.

"Tak długo, jak obowiązuje ulga abolicyjna, przepisy tych umów nie zaczną realnie działać i Polska nie będzie realizować swoich obowiązków wynikających ze współpracy w ramach OECD. Niezbędnym krokiem w tym kierunku jest ograniczenie ulgi abolicyjnej" - mówi rozmówca PAP.

Jak zauważył Sarnowski, wielu mieszkańców Polski osiąga dochody w krajach, które są rajami podatkowymi, przez co podatek nie jest od nich w ogóle pobierany.

"Tym samym zdarzają się sytuacje, w których mieszkańcy Polski w ogóle nie płacą żadnego podatku od dochodu osiągniętego za granicą, bądź płacą go w minimalnym stopniu. Nie jest to jednak kwestia dotycząca jedynie pracowników, ale przede wszystkim firm, które dokonują skomplikowanych międzynarodowych optymalizacji podatkowych" - mówi wiceminister.

Poinformował, że analizy dokonywane przez Krajową Administrację Skarbową potwierdzają, że ulga abolicyjna wykorzystywana jest także w przypadku dochodów uzyskiwanych ze spółek osobowych założonych za granicą w celu unikania płacenia w Polsce podatków. Efektem jest zerowe opodatkowanie dochodów z prowadzonej przez ich właścicieli działalności gospodarczej.

"Ulga abolicyjna kosztuje Polskę 260 mln zł rocznie. 80 proc. tej kwoty dotyczy dochodów osiąganych w wewnątrzunijnych rajach podatkowych: m.in. w Holandii, Luksemburgu i na Cyprze. Żaden z tych krajów nie jest sąsiadem Polski i w żadnym przypadku nie możemy tutaj mówić np. o ruchu przygranicznym. Przeciwnie – Krajowa Administracja Skarbowa wykrywa wiele spółek-wydmuszek, działających fikcyjnie, często mających tam jedynie skrzynkę pocztową. Ich cel to zmniejszanie wysokości podatku do zapłacenia w Polsce" - powiedział.

Ministerstwo ma świadomość, że regulacje, których wdrożenia wymaga OECD w jednakowym stopniu dotknęłyby podatkowych oszustów, jak i osoby rzeczywiście pracujące za granicą, w tym mieszkające w strefie przygranicznej. "Nie chcemy takiego rozwiązania” – zapewnia Sarnowski.

Dlatego resort finansów proponuje wprowadzenie swego rodzaju kwoty wolnej. Tak długo, jak dochody osiągnięte za granicą nie przekroczą kwoty 8 tys. zł (co odpowiada kwocie wolnej dla najmniej zarabiających), będą one rozliczane na dotychczasowych zasadach.

"Jeśli ten pułap zostanie przekroczony, wówczas następuje zmiana zasady opodatkowania na taką, do której zobowiązaliśmy się w umowach międzynarodowych" - powiedział wiceszef MF.

Z danych MF wynika, że osób, które osiągają dochody za granicą jest w Polsce ok. 67 tys. i właśnie tyle osób korzysta z ulgi abolicyjnej. Z tej grupy niemal 2/3 (41 tysięcy) osiąga dochody poniżej ustalonego przez MF progu; będą się rozliczać na dotychczasowych zasadach. Pozostałe 26 tys. osób osiąga dochody wyższe - zdaniem MF - czasami wręcz bardzo wysokie. Jak wynika z analiz Krajowej Administracji Skarbowej, przeciętny zysk podatkowy osób, które obejmą zmiany, to ok. 9,4 tys. złotych rocznie. To kwota, którą co roku oszczędzają na płaconym w Polsce podatku.

"Chcemy, aby beneficjentami ulgi abolicyjnej były osoby, które rzeczywiście są aktywne za granicą, żyją w regionach przygranicznych lub przez część roku mieszkają za granicą" - podkreślił.

Zmiany mają wejść w życie 1 stycznia 2021 r. Projekt zawiera pakiet uszczelniający służący efektywniejszej walce z rajami podatkowymi i unikaniem opodatkowania; jedną z głównych propozycji jest objęcie CIT-em spółek komandytowych. Przewidziano także ułatwienia dla firm, np. podwyższenie limitu uprawniającego do korzystania z 250 tys. euro do 2 mln euro, czy zwiększenie z 1,2 mln euro do 2 mln euro limitu przychodów pozwalającego skorzystać z 9 proc. stawki CIT.

]]

Szef inspekcji pracy ustępuje ze stanowiska

<![CDATA[

DGP jako pierwsza informowała o licznych wątpliwościach i nieprawidłowościach w zarządzaniu Państwową Inspekcją Pracy w ostatnich latach. Od momentu gdy głównym inspektorem pracy został Wiesław Łyszczek (październik 2017 r.) intratne stanowiska w PIP (w tym m.in. wicedyrektorów departamentów) uzyskały osoby, które wcześniej nie pracowały w inspekcji, ale wywodzące się z Podkarpacia, z którego pochodzi też sam Wiesław Łyszczek („PIP – Praca i Przyjaciele”, DGP nr 120/2019 r.). Etaty zyskali także aktywni politycy PIS. Dla wybranych pracowników zorganizowano nawet przyspieszoną, zaoczną aplikację inspektorską.

Opisaliśmy także przypadek nielegalnej inwigilacji przez główny inspektorat pracy. Ten ostatni pozyskał dane z PIT inspektora pracy z okręgu łódzkiego (o jego zarobkach) wykorzystując do tego uprawnienia kontrolne PIP. W tej sprawie główny inspektor pracy toczył spór z Urzędem Ochrony Danych Osobowych, który nakazał usunięcie nielegalnie pozyskanych informacji. 25 sierpnia 2020 r. warszawski Wojewódzki Sąd Administracyjny oddalił skargę GIP na decyzję prezesa UODO (m.in. „Inspekcja pracy przegrywa z UODO w sprawie inwigilacji”, DGP nr 175/2020).

Wielokrotnie informowaliśmy także o wysokich nagrodach, jakie przyznawało sobie kierownictwo PIP. Tylko w 2018 r. Wiesław Łyszczek otrzymał z tego tytułu 59,1 tys. zł (m.in. „Szefostwo inspekcji pracy z podwójnymi pensjami”, DGP nr 162/2019).

Nie jest jeszcze znane nazwisko następcy Wiesława Łyszczka na stanowisku GIP.

]]

Kasy fiskalne online: Od kiedy i dla kogo

<![CDATA[

Kasy online różnią się od tradycyjnych tym, że zdalnie przesyłają dane do Centralnego Repozytorium Kas prowadzonego przez szefa Krajowej Administracji Skarbowej. Pozwala to skarbówce lepiej monitorować sprzedaż.

Obowiązek wymiany starych kas z papierowym lub elektronicznym zapisem kopii na nowe jest wprowadzany etapami. Od 1 stycznia 2020 r. kasy online są wymagane m.in. na stacjach benzynowych i w warsztatach samochodowych.

Następne w kolejności są: branże gastronomiczna i hotelarska oraz przedsiębiorcy handlujący węglem. W ich przypadku obowiązek posiadania kas online miał wejść w życie już 1 lipca 2020, termin ten został jednak zmieniony z uwagi na pandemię koronawirusa. Rozporządzenie ministra finansów w sprawie przedłużenia terminów prowadzenia ewidencji sprzedaży przy zastosowaniu kas rejestrujących z elektronicznym lub papierowym zapisem kopii określiło nowy termin na 1 stycznia 2021 r. Przepisy precyzują, że od tego dnia ewidencję sprzedaży przy zastosowaniu kas online trzeba prowadzić do:

a) świadczenia usług związanych z wyżywieniem wyłącznie świadczonych przez stacjonarne placówki gastronomiczne, w tym również sezonowo, oraz usług w zakresie krótkotrwałego zakwaterowania;b) sprzedaży węgla, brykietu i podobnych paliw stałych wytwarzanych z węgla, węgla brunatnego, koksu i półkoksu.

Kasy wirtualnePrzedsiębiorcy zajmujący się m.in. gastronomią, hotelarstwem i sprzedażą węgla dostali alternatywę: zamiast kasy pod postacią urządzenia mogą korzystać z kasy rejestrującej mającej postać oprogramowania (tzw. kasy wirtualnej). Taka kasa jest aplikacją, którą można zainstalować na smartfonie. Jej stosowanie to wybór, a nie obowiązek. Przepisy dające zielone światło do korzystania z takich kas weszły w życie 1 czerwca 2020 r., nie oznacza to jednak, że kasy wirtualne od razu zdobyły rynek – producenci aplikacji muszą spełnić określone wymogi i uzyskać certyfikację Głównego Urzędu Miar, zanim udostępnią swoje rozwiązania.

W trzecim etapie wymiany kas na nowy sposób rejestrowania transakcji będą musieli przejść salony fryzjerskie i kosmetyczne, firmy świadczące usługi budowlane, lekarze, dentyści, prawnicy oraz obiekty służące poprawie kondycji fizycznej. Pierwotnie przepisy przewidywały termin wprowadzenia przez nich kas online na 1 stycznia 2021 r. Czas na obowiązkową wymianę kas także w tym przypadku został jednak wydłużony przez wspomniane wyżej rozporządzenie ministra finansów. Aktualny termin dla tych branż to 1 lipca 2021 r.

Pozostali przedsiębiorcy nie muszą przechodzić na nowe kasy w żadnym sztywnym terminie, ale i tak prędzej czy później nie będą mieli wyboru. Tradycyjne kasy z papierowym zapisem kopi zostały już wycofane ze sprzedaży w 2019 r. Tylko do końca 2022 r. będzie można kupić kasę tradycyjną z elektronicznym zapisem kopii. W 2023 r. sprzedawane będą już wyłącznie kasy online. Ze starych kas branże nieobjęte obowiązkową wymianą będą mogły korzystać do czasu ich wyeksploatowania lub konieczności wymiany pamięci fiskalnej.

Wprowadzenie kasy rejestrującej online wiąże się z formalnościami. Należy kupić urządzenie posiadające potwierdzenie prezesa Głównego Urzędu Miar, zawrzeć umowę z serwisantem posiadającym stosowne uprawnienia, zapewnić stałe i bezpieczne połączenie z internetem, a na koniec dokonać instalacji i fiskalizacji kasy w obecności serwistanta. Zakup nowej kasy to wydatek, który częściowo można pomniejszyć dzięki uldze podatkowej. Przepisy przewidują, że 90 proc. jej wartości netto, ale nie więcej niż 700 zł, można odliczyć od podatku należnego VAT.

]]

Rząd pracuje nad zmianą przepisów dot. zasiłków w sytuacji obniżenia wymiaru czasu pracy

<![CDATA[

Szefowa MRPiPS przypomniała, że przepisy specustawy w sprawie koronawirusa dają pracodawcom, u których wystąpił spadek obrotów gospodarczych w następstwie wystąpienia COVID-19, możliwość zwrócenia się z wnioskiem o przyznanie świadczeń na rzecz ochrony miejsc pracy, czyli o wypłatę ze środków Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych świadczeń na dofinansowanie wynagrodzenia pracowników objętych przestojem ekonomicznym albo obniżonym wymiarem czasu pracy, w następstwie wystąpienia COVID-19.

Maląg podkreśliła, że "narzędzie to wychodzi naprzeciw oczekiwaniom przedsiębiorców i służy – jak cała tarcza antykryzysowa – temu, by chronić miejsca pracy zagrożone w okresie pandemii". "To główny cel tarczy, wprowadzonej z myślą o przedsiębiorcach i samych pracownikach" - dodała.

Minister zaznaczyła jednocześnie, że wśród pracowników, dla których zdecydowano się na obniżenie wymiaru czasu pracy wraz z obniżeniem wynagrodzenia, znaleźli się również pobierający świadczenia z ubezpieczenia chorobowego.

"Konsekwencją objęcia w porozumieniu niższym wymiarem czasu pracy i związaną z tym zmianą wynagrodzenia jest obniżona wysokość zasiłków z ubezpieczenia chorobowego. Zasiłek wypłacany jest w niższej wysokości, ponieważ przy jego wyliczeniu wzięto pod uwagę wysokość wynagrodzenia z obniżonego wymiaru czasu pracy" - wskazała Maląg.

Dodała, że rząd zdaje sobie sprawę z tego, że to rozwiązania niekorzystne m.in. dla kobiet pobierających zasiłki macierzyńskie. "Nie możemy się godzić na taki scenariusz, nie to jest intencją tarczy antykryzysowej" - podkreśliła minister.

Poinformowała, że obecnie trwają prace nad zmianą obowiązujących przepisów w zakresie zmiany zasad ustalania podstawy wymiaru zasiłków przysługującym pracownikom, którym pracodawcy obniżyli wymiar czasu pracy.

"Chcemy, żeby takich przypadkach podstawa wymiaru świadczenia z ubezpieczenia chorobowego nie uwzględniała zmiany wymiaru czasu pracy. Zależy nam na tym, żeby nowelizacja przepisów weszła w życie jak najszybciej" - zapewniła Maląg.

W piątek inicjatywę w tej sprawię podjął Senat, który skierował do Sejmu projekt dotyczący ochrony świadczeń m.in. dla kobiet w ciąży.

Za inicjatywą senacką opowiedzieli się wszyscy głosujący senatorowie. Projekt nowelizacji ustawy zakłada m.in., że przy ustalaniu podstawy wymiaru świadczenia pieniężnego z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa przysługującego osobie, której wymiar czasu pracy został obniżony na podstawie tzw. ustawy covidowej, będzie uwzględniane wynagrodzenie w wysokości ustalonej dla wymiaru czasu pracy obowiązującego przed jego obniżeniem.

]]

Senat skierował do Sejmu projekt w sprawie ochrony świadczeń dla kobiet w ciąży

<![CDATA[

Za inicjatywą senacką głosowało 95 senatorów, nikt nie był przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu.

Wniosek o podjęcie inicjatywy ustawodawczej w tej sprawie przedstawiła w środę senacka Komisja Gospodarki Narodowej i Innowacyjności podczas prac nad tzw. drugą tarczą antykryzysową dla branży turystycznej.

Z kolei w czwartek senatorowie zdecydowali, że zapis gwarantujący ochronę świadczeń kobiet w ciąży zostanie zaproponowany do ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych.

Jak wyjaśniała podczas posiedzenia komisji senator KO Magdalena Kochan, w inicjatywie chodzi o zapobieżenie np. sytuacji, w której kobiecie w ciąży przebywającej na urlopie zdrowotnym w związku z pandemią obniżono wymiar czasu pracy, co w konsekwencji skutkuje obniżonym świadczeniem po urodzeniu dziecka bądź krótszym urlopem macierzyńskim.

Senacki projekt zmierza do zniwelowania negatywnych skutków stosowania przepisów zawartych w jednej z tzw. ustaw covidowych. W uzasadnieniu projektu zwrócono uwagę, że nieświadomie spowodowano, że możliwe jest odgórne obniżenie wymiaru czasu pracy pracownika.

Niekorzystna zmiana powoduje w niektórych przypadkach, konieczność ponownego wyliczenia podstawy wymiaru zasiłku pracownika. Nowe wyliczenie obejmuje jedynie pensje uzyskaną w miesiącu, w którym doszło do zmniejszenia wymiaru czasu pracy, a nie dwunastomiesięczne przeciętne wynagrodzenie danego pracownika, obejmujące uzyskane przez niego premie i prowizje.

Senacki projekt zakłada m.in., że przy ustalaniu podstawy wymiaru świadczenia pieniężnego z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa przysługującego osobie, której wymiar czasu pracy został obniżony na podstawie tzw. ustawy covidowej, będzie uwzględniane wynagrodzenie w wysokości ustalonej dla wymiaru czasu pracy obowiązującego przed jego obniżeniem.

Zgodnie z projektem w terminie trzech miesięcy od wejścia ustawy podstawa wymiaru świadczenia pieniężnego, podlega z urzędu ponownemu ustaleniu za okres pobierania tego świadczenia na podstawie przepisów dotychczasowych.

]]

Emilewicz: Rozpoczynamy dziś konsultacje dotyczące ulgi robotyzacyjnej

<![CDATA[

Jak wyjaśniła na konferencji prasowej wicepremier Emilewicz, rozwiązanie przewiduje, że przedsiębiorcy będą mogli dodatkowo odliczyć 50 proc. kosztów poniesionych na inwestycje w robotyzację, niezależnie od wielkości i rodzaju branży. Odliczenie ma dotyczyć także leasingu oraz szkoleń dla pracowników obsługujących roboty i objąć płatników PIT i CIT.

"Rozpoczynamy dziś konsultacje dotyczące tej ulgi" - wskazała Emilewicz. Wicepremier chciałaby, aby projektowane rozwiązanie weszło w życie od 1 stycznia 2021 r.

Poinformowała, że całkowity koszt tej ulgi szacuje się na 1 mld 100 mln zł do 2025 r. "Przy czym przedłużamy możliwość korzystania z niej o rozliczanie na dodatkowe 6 lat" - tłumaczyła. W pierwszym roku obowiązywania ulga będzie kosztować budżet państwa ok. 150 mln zł - szacuje Ministerstwo Rozwoju.

Nowa ulga ma zwiększyć poziom robotyzacji polskiej gospodarki, co - zdaniem minister Emilewicz - jest "warunkiem sine qua non rozwoju". Szefowa MR poinformowała, że nasycenie robotami przemysłowymi na 1 tys. pracowników w Polsce jest niższe niż np. w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech. "42 roboty na 1 tys. pracowników to zdecydowanie wartość niewystarczająca" - przyznała.

Uspokajała przy tym, że ulga ma pomóc firmom, a nie zabierać ludziom miejsca pracy. "Przyczyni się do polepszenia jakości i elastyczności produkcji oraz komfortu pracy" - oceniła. Dodała, że chodzi o roboty, "które mają być w tych miejscach pracy, której my nie chcemy wykonywać i nie powinniśmy w XXI w.".

Emilewicz zwróciła uwagę, że "robot nie zakłada maseczki, nie dezynfekuje swojego manipulatora - jest zdecydowanie bardziej odporny na sytuacje kryzysowe, takie jak chociażby pandemia".

Według obecnego na konferencji wiceministra finansów Jana Sarnowskiego, nowa ulga ma być "podatkowym wsparciem dla rozwoju produktywności polskich firm". "Chcemy uzupełnić ekosystem działających w Polsce preferencji podatkowych o rozwiązania wspierające otwieranie nowych linii produkcyjnych" - wyjaśnił Sarnowski. Jego zdaniem wprowadzenie nowej ulgi to "kluczowy krok dla budowy w Polsce nowoczesnego, kompletnego ekosystemu ulg podatkowych" - działających na każdym etapie procesu produkcyjnego. "Będą do niego należeć ulga badawczo-rozwojowa, wspierająca prace koncepcyjne nad nowym produktem; ulga na prototyp wspomagająca przeniesienie pomysłu na język praktyki i produkcji" - mówił. Kolejna to ulga na inwestycje w aplikację robotyczną, zawierającą robota i wszystkie elementy, dzięki który może on pracować i "współpracować z ludźmi i innymi maszynami" i IP Box, która "zmniejsza obciążenie na etapie komercjalizacji, czyli sprzedaży produktów". "Chcemy, aby te cztery elementy działały wzajemnie" - podkreślił Sarnowski.

Jak tłumaczył wiceminister rozwoju Marek Niedużak, ulga na robotyzację wzorowana jest na uldze badawczo-rozwojowej. "Chcemy teraz ten impuls fiskalny zastosować w obszarze automatyzacji, robotyzacji" - tłumaczył. Niedużak zakłada, że wykorzystanie ulgi na robotyzację "realnie pokryje przez państwo ok. 10 proc. wydatków polskich przedsiębiorców na roboty".

Wiceszef resortu rozwoju Krzysztof Mazur wskazał, na definicję robota przemysłowego, wypracowaną wspólnie z branżą. "Robotyzacja w rozumieniu tej ulgi, tej ustawy, to jest zainstalowanie robota, który,(...) ma trzy stopnie swobody - tzn. jest w stanie poruszać się w prawo, lewo; do góry, do dołu; ma stopień swobody odwzorowujący nadgarstek" - wskazał. Podkreślił, że ulga ma być dostosowana również do najmniejszych firm przemysłowych, by uczynić je bardziej "produktywnymi i wysokomarżowymi".

Według Mazura w 2018 r. w naszym przemyśle działało 13,5 tys. robotów. "Chcemy, by w wyniku projektowanej ulgi w ciągu pięciu lat liczba ta wzrosła 2,5-krotnie do 24 tys." - stwierdził.

MR zaznaczyło, że odliczenie od podstawy opodatkowania 50 proc. kosztów kwalifikowanych związanych z inwestycjami na robotyzację miałoby dotyczyć: zakupu lub leasingowania nowych robotów, zakupu oprogramowania, osprzętu, kupna urządzeń BHP, szkoleń dla pracowników, którzy będą obsługiwali nowy sprzęt. Założono, że koszty na robotyzację przedsiębiorcy będą mogli odliczyć w ciągu roku podatkowego, a w momencie składania rocznego zeznania podatkowego, dokonają dodatkowego odpisu (tak jak w uldze na B+R); ulga ma obowiązywać przez pięć lat.

]]

Emilewicz: Z ulgi na badania i rozwój (B+R) skorzystało w zeszłym roku ok. 2,5 tys. firm

<![CDATA[

"Podmiotów [które skorzystały z ulgi na B+R] - podatników CIT w 2016 roku było ponad 260 i podobna liczna podatników PIT. Dzisiaj, po 2019 roku te wzrosty są astronomiczne, to są bardzo ryzykowne wydatki. I wśród podatników CIT-u mamy blisko 1,3 tys. podmiotów, a wśród podatników PIT-u mamy - prawie 1,2 tys. podmiotów" - powiedziała Emilewicz podczas konferencji prasowej. Podkreśliła, że podatnicy odliczyli w roku ub. na badania i rozwój ponad 2 mld zł. "To są płatności, które były możliwe za sprawą zachęt podatkowych" - zaznaczyła wicepremier.

Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że z ulgi na B+R korzysta coraz więcej firm. W roku 2019 było to 1 277 podmiotów wśród podatników CIT i 1 192 wśród podatników PIT, co stanowiło wzrost o 34% r/r. Ze wstępnych danych Ministerstwa Finansów wynika, że podatnicy CIT odliczyli w 2019 roku od podstawy opodatkowania 1 162 mln zł (wzrost o 29% r/r), a podatnicy PIT - 275 mln zł (wzrost o 54% r/r. Ulga B+R polega na możliwości odliczenia od przychodu wszystkich (100%) wydatków bezpośrednio związanych z badaniami i rozwojem, niezależnie od tego czy zostały wcześniej odliczone jako koszty prowadzenia działalności. W przypadku centrów badawczo-rozwojowych jest to 150% wydatków. Ulga przysługuje firmom bez względu na ich wielkość, także wówczas, gdy prace rozwojowo-badawcze nie zakończyły się sukcesem.

]]

CIT dla spółek komandytowych. Rzecznik MŚP negatywnie ocenia plan resortu finansów

<![CDATA[

Biuro Rzecznika MŚP przypomina, że w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów opublikowany został projekt nowelizacji ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych, ustawy o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne oraz niektórych innych ustaw.

Według Rzecznika, część z proponowanych w projekcie zmian wychodzi naprzeciw postulatom zgłaszanym przez niego w licznych wystąpieniach. Wskazano, że projekt przewiduje podwyższenie obecnego limitu uprawniającego do korzystania przez przedsiębiorców – osób fizycznych z opodatkowania w formie ryczałtu ewidencjonowanego z 250 tys. euro do 2 mln euro. O zmianę taką Rzecznik MŚP wnioskował już podczas opiniowania projektu ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia obciążeń regulacyjnych w kwietniu ubiegłego roku.

Dodano, że projekt przewiduje również podwyższenie limitu przychodów z bieżącego roku podatkowego z 1,2 mln euro do 2 mln euro uprawniających do korzystania z obniżonej 9 proc. stawki podatku CIT. Rzecznik MŚP tłumaczy, że rozbieżność między tym limitem, a limitem uprawniającym do korzystania ze statusu „małego podatnika” przy rozliczaniu CIT (wynoszącym 2 miliony euro za rok ubiegły), była przedmiotem licznych wniosków przedsiębiorców skierowanych do niego. Na ich podstawie Rzecznik MŚP informował właściwe organy o dostrzeżonych barierach i utrudnieniach w zakresie wykonywania działalności gospodarczej.

"Wśród proponowanych zmian przewidziano jednak również takie, które mają na celu +uszczelnienie systemu podatkowego oraz odpowiedź na tworzone przez podatników struktury optymalizacyjne z wykorzystaniem spółek komandytowych poprzez nadanie spółce komandytowej statusu podatnika podatku dochodowego+” - zaznacza biuro Rzecznika MŚP.

Podkreślono, że Rzecznik wyraża negatywne stanowisko wobec tego zamierzenia. Według niego, projektowane rozwiązania mogą prowadzić do podwójnego opodatkowania spółek komandytowych i w konsekwencji zwiększenia wobec nich obciążeń podatkowych.

"Zwracając uwagę na obecną tendencję, polegającą na sukcesywnym wzroście popularności tej formy prowadzenia działalności gospodarczej, Rzecznik MŚP podniósł, że nowe przepisy mogą tylko odwrócić ten pozytywny trend" - czytamy w komunikacie.

Ponadto Rzecznik MŚP negatywnie zaopiniował propozycje wprowadzenia obowiązku sporządzania i podania do publicznej wiadomości polityki podatkowej przez podatników CIT oraz zwiększenia obowiązków dokumentacyjnych dla tak zwanych cen transferowych. W opinii Rzecznika MŚP, rozwiązania te mogą naruszać zasadę proporcjonalności i adekwatności, zagwarantowaną w art. 67 pkt 1 ustawy Prawo przedsiębiorców.

Jak mówił niedawno PAP dyrektor departamentu podatków dochodowych w Ministerstwie Finansów Aleksander Łożykowski, projekt zawiera pakiet uszczelniający służący efektywniejszej walce z rajami podatkowymi i unikaniem opodatkowania. Jednym z rozwiązań jest objęcie CIT-em spółek komandytowych.

"Zmiana dotycząca spółek komandytowych wynika wprost z przekazywanych od dłuższego czasu postulatów Krajowej Administracji Skarbowej. Analizy KAS wskazują na wykorzystywanie spółek komandytowych do optymalizacji podatkowej i transferu zysków do rajów podatkowych, czy krajów, które stosują szkodliwą konkurencję podatkową" - powiedział. Spółki komandytowe są często wykorzystywane jako wehikuł w celu uniknięcia opodatkowania, czy transferu zysków za granicę, np. do Luksemburga, czy Holandii, a potem dalej do tradycyjnych rajów podatkowych.

Łożykowski dodał, że podobną zmianę w 2014 r. wprowadzono w przypadku spółek komandytowo-akcyjnych. Wówczas znacznie wzrosło "zapotrzebowanie" przedsiębiorców na spółki komandytowe, które mają podobne walory podatkowe. Łożykowski zaznaczył, że już w 2013 r. proponowano objęcie CIT-em spółek komandytowych, ale zmiana nie weszła w życie, bowiem uznano, że spółki takie nie były często wykorzystywane do unikania opodatkowania.

Z danych MF wynika, że od 2010 r. do 2013 r. liczba spółek komandytowo-akcyjnych wzrosła z 1050 do 5709, po czym spadła do 3700 w 2019 r., przy czym aktywnie działa na rynku jedynie połowa z nich. Natomiast w 2010 r. spółek komandytowych było 6439, w 2013 r.12 658, a w 2019 r. - 40 587. "Nie obserwowaliśmy tak szybkiego wzrostu gospodarczego, który uzasadniałby taki wzrost liczby spółek komandytowych" - ocenił.

W ostatnich latach spółka komandytowa stała się drugim najpopularniejszym typem spółki prawa handlowego, po spółce z ograniczoną odpowiedzialnością, których aktywnie działa w Polsce 212 tysięcy. Oznacza to, że jest tylko około 6 razy więcej spółek kapitałowych niż spółek komandytowych, co jest ewenementem w skali Europy.

]]

Kryzys ujawnia prawdziwych przywódców

<![CDATA[

- Jest różnica miedzy liderem a menegerem, a czas pandemii to zweryfikował i pokazał czy kierownicy są tylko menegerami czy jednak prawdziwymi liderami. Osoba, która widzi więcej - to cecha lidera – stwierdził Maciej Tylkowski, członek zarządu Lidl Polska. Jego zdaniem lider musi umieć pociągać ludzi za sobą. - Dwie cechy powinny charakteryzować taką osobę: musi kierować się sercem oraz rozumem. To gwarancja, że pójdą za nim ludzie. W czasach COVID-u wyrażenie odpowiedzialny lider nabrało zupełnie nowego znaczenia i oznacza osobę, które zapewnia bezpieczeństwo i ochronę – podkreślił Tylkowski.

Członek zarządu Lidl Polska dodał, że priorytetem zawsze było bezpieczeństwo klientów i dostawców. Liderzy poczuwali się do odpowiedzialności za pracowników. Musieli przedstawiać się jako stabilny i przewidywalny pracodawca oraz zapewnić im bezpieczeństwo, ponieważ byli na pierwszej linii frontu. Nasi pracownicy to cisi bohaterowie dodał Tylkowski.

Cechą liderów, w opinii członka zarządu Lidla, powinna być gotowość do dialogu i rozmowy z pracownikami. - To jest bardzo ważne, ponieważ prawdziwy lider musi być z ludźmi, dlatego nasi managerowie są w sklepach – stwierdził. Według niego, m.in. dzięki takiemu podejściu do załogi, wydłużenie czasu pracy sklepów w pierwszym okresie pandemii, żeby wszyscy spokojnie mogli zrobić sprawunki, spotkało się to z dużym zrozumieniem ze strony pracowników Lidla Polska.

- Lider to ktoś kto potrafi odważnie walczyć o swoje poglądy i forsować je mimo sprzeciwu większości. Ktoś kto widzi więcej niż inni wokół niego – tłumaczył Tomasz Ursynowicz, wicemarszałek województwa małopolskiego.

- Lider musi mówić „ze mną” a nie „naprzód”. Szczególnie w okresie kryzysu, a obecnie w takiej sytuacji właśnie się znajdujemy - podkreślił Tomasz Zdzikot, prezes Poczty Polskiej, Taka osoba musi mieć zdolność łączenia oraz błyskawicznego podejmowania ważnych decyzji – dodał. W jego opinii Poczta Polska sprostała wyzwaniu, ponieważ nie zawiesiła swojej działalności i wykonywała swoje obowiązki, zapewniając bezpieczeństwo klientom i pracownikom.

Najbardziej wartościowy jest charyzmatyczny lider, który potrafi wywierać wpływ na wspólnotę, której lideruje. Robi to w sposób perswazyjny, a nie w sposób siłowy. Z politykami jest tutaj trochę gorzej. Coraz rzadziej mamy prawdziwych mężów stanu, którzy czują odpowiedzialność za wspólnotę – dodał poseł Jacek Protasiewicz. Jego zdaniem lider w trakcie pandemii musi brać na siebie obowiązek komunikowania się ze społeczeństwem. - Zupełnie inny styl prezentował premier Polski niż premier Wielkiej Brytanii. Pomimo, że jestem posłem opozycji to uważam, że Mateusz Morawiecki był o wiele bardziej odpowiedzialny w tej kwestii – dodał.

Maciej Tylkowski powiedział, że jest zwolennikiem teorii przywództwa rozproszonego, a nie autorytarnego. Jego zdaniem COVID-19 wymusił przejście na ten model przywództwa i to jest właściwy kierunek. - Poprzednio wyglądało to w taki sposób, że lider siedział na łódce i mówił w którym kierunku płyniemy, a reszta wiosłowała. Załoga nie wiedziała co będzie za następnym zakrętem. Obecnie, lider ma mniejszy wpływ na to gdzie popłynie łódź. Zdaniem członka zarządu Lidla Polska, podejmowanie decyzji w dzisiejszym środowisku jest coraz trudniejsze. Obecnie otrzymywana liczba informacji powoduje, że tylko zespól jest w stanie zanalizować te wszystkie informacje, które pomogą podjąć właściwe decyzje przez lidera.

ANK

]]