Fiskus coraz częściej żąda plików JPK podczas kontroli

<![CDATA[

Dane udostępniło redakcji DGP Ministerstwo Finansów. Ale ze struktur JPK na żądanie robi użytek nie tylko fiskus, lecz także biegli rewidenci, badając sprawozdania spółek.

Obecnie struktur „na żądanie”, które fiskus może żądać od wszystkich przedsiębiorców, jest siedem:

JPK_FA – dotyczy faktur VAT, JPK_RR – dotyczy faktur VAT wystawianych na rzecz rolników ryczałtowych (faktura VAT_RR), JPK_MAG – obejmuje dokumenty magazynowe, JPK_PKPIR – odzwierciedla zapisy ujęte w podatkowej księdze przychodów i rozchodów, JPK_EWP – dotyczy zapisów dokonanych w ewidencji przychodów prowadzonej przez podatnika rozliczającego się według ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych, JPK_WB – obejmuje wszelkie zapisy związane z obrotami na firmowym rachunku bankowym, JPK_KR – odzwierciedla zapisy ujęte w księgach rachunkowych (pełna księgowość).

Niezależnie od tego przedsiębiorcy muszą co miesiąc przesyłać fiskusowi obowiązkowo (a nie na żądanie) JPK_VAT.

Co interesuje fiskusa

Z danych MF wynika, że organy podatkowe najczęściej żądają od podatnika przekazania struktury JPK_FA. Łącznie zrobiły to do tej pory ponad 4 tys. razy.

– To pokazuje, że fiskus w czasie kontroli kładzie duży nacisk na poprawność ewidencji VAT połączoną ze szczegółową analizą asortymentu podlegającego sprzedaży – komentuje biegła rewident Agnieszka Baklarz. Przypomina, że nowa wersja struktury JPK_FA została wprowadzona od 1 listopada 2019 r. i zawiera m.in. informacje o podzielonej płatności. Magdalena Brzuszczyńska, menedżer w dziale prawnopodatkowym w PwC, dodaje, że w sumie w 2019 r. takie zmiany struktury JPK_FA były dwie. Niestety – jak mówi ekspertka – dla większych podatników wiązało się to z poniesieniem istotnych kosztów wdrożenia poprawek w systemach, a czasu na to było niewiele.

Drugi najczęściej pobierany plik to JPK_WB (do tej pory prawie 3,5 tys. pobrań).

– To dość interesujące, ponieważ plik ten nie zawiera wielu istotnych elementów pozwalających identyfikować płatności i jest generowany wyłącznie przez podmioty prowadzące pełne księgi rachunkowe – wskazuje ekspertka.

Przypomnijmy, że najczęściej gdy urzędnicy oczekują od podatnika udostępnienia wyciągów bankowych w formacie JPK, to generuje go sam bank. Co więcej, przedsiębiorca może w ogóle upoważnić bank lub spółdzielczą kasę oszczędnościowo-kredytową do przekazywania skarbówce jego wyciągów bankowych w formacie JPK_WB.

Z kolei pliku JPK_KR odzwierciedlającego zapisy w księgach rachunkowych fiskus żądał do tej pory ponad 2,2 tys. razy. – Plik ten może być generowany wyłącznie za okresy już zamknięte. Dlatego, jeśli był on pobierany w 2019 r., to musiał dotyczyć lat wcześniejszych niż 2019 r. – przypomina Agnieszka Baklarz.

Częściej, bo ponad 3,2 tys. razy, fiskus żądał plików odzwierciedlających zapisy w podatkowej księdze przychodów i rozchodów.

Rośnie znaczenie w kontrolach

Rosnące znaczenie JPK na żądanie w prowadzonych przez skarbówkę kontrolach pokazują też inne statystyki MF. Wynika z nich, że o ile w 2018 r. pliki te wykorzystano łącznie w 1266 kontrolach podatkowych i celno-skarbowych, o tyle rok później liczba ta wzrosła już do 7210. Spadek nastąpił w pierwszym półroczu br. (tylko 894), na co wpływ mogła mieć pandemia koronawirusa.

– Przyczyną jest prawdopodobnie wstrzymanie z powodu COVID-19 kontroli oraz oddelegowanie pracowników skarbówki do obsługi kwestii związanych z rozwiązaniami przewidzianymi w tarczach antykryzysowych – domyśla się Ernest Frankowski, prezes firmy IT9.

Natomiast znaczący wzrost liczby pobrań struktur pomiędzy 2018 r. a 2019 r. wynika, jego zdaniem, z dwóch przyczyn. Po pierwsze – jak mówi Ernest Frankowski – można przyjąć założenie, że w 2018 r. dane dotyczące kontroli małych, średnich i mikroprzedsiębiorców były ograniczone do okresu lipiec–grudzień. Natomiast dane za 2019 r. obejmują już zarówno duże podmioty, jak i sektor MSP oraz mikroprzedsiębiorców za pełne 12 miesięcy.

Drugą przyczyną wzrostu statystyk jest – zdaniem eksperta – częste typowanie do kontroli właśnie firm z sektora MSP, co ma związek chociażby z większym ryzykiem wplątania takich podmiotów w karuzele VAT.

Pliki przydatne też audytorom

Pliki JPK przydają się nie tylko fiskusowi.

– Są niezwykle użyteczne podczas badania sprawozdań finansowych ze względu na ich zestandaryzowaną strukturę – mówi Agnieszka Baklarz. Wyjaśnia, że w przeważającej mierze używane są pliki JPK_KR oraz JPK_FA. Ten pierwszy jest pełnym zestawieniem księgowań i po wczytaniu do Excela pozwala biegłym rewidentom na pełną analizę zapisów (a jednocześnie gwarantuje, że wykazane w nich dokumenty zostały zaksięgowane, czyli nie pozostały w buforze).

Metoda ta – jak mówi ekspertka – ma pewne ograniczenia, bo plik ma dość duży rozmiar, ale – jak dodaje – dosyć prosto można wykonać losowanie próby oraz różne analizy poszczególnych nietypowych zapisów.

Z kolei plik JPK_FA służy w praktyce do precyzyjnej analizy sprzedawanego asortymentu i dość prostego wychwytywania nietypowych transakcji.

– Pozwala również wychwytywać niezgodności pomiędzy ewidencją sprzedaży a księgami rachunkowymi – mówi Agnieszka Baklarz.

Dodaje, że plik JPK_FA ma też zastosowanie w analizach statystycznych sprzedaży do różnych kontrahentów (w tym powiązanych), mimo że jego użycie jest ograniczone tylko do transakcji objętych VAT.

W audycie przydatne mogą być też pliki JPK_MAG. Jak wyjaśnia ekspertka, częściowo służy on do analizy poprawności wyceny ruchów magazynowych.

Najmniej użyteczny dla biegłych rewidentów jest natomiast plik JPK_WB. – Zwykle korzystają oni albo z zapisów na kontach księgowych (JPK_KR) albo po prostu sięgają po wyciągi bankowe z banków – wyjaśnia Agnieszka Baklarz. Choć, jak przyznaje, może być on użyteczny przy szybkiej analizie nietypowych opisów transakcji. 

]]

Jak najkorzystniej wykorzystać „estoński CIT”, gdy zmienia się opodatkowanie spółek

<![CDATA[

Zmiana opodatkowania przygotowywana przez rząd może być bardzo niekorzystna dla drobnych biznesów ponieważ spółki komandytowe były zakładane najczęściej przez małych i średnich przedsiębiorców.

Taka spółka ma dwa rodzaje udziałowców. To komplementariusze, którzy za zobowiązania spółki odpowiadają całym swoim majątkiem i komandytariusze, którzy na równych zasadach mogą korzystać z zysków spółki, ale nie ponoszą takiej odpowiedzialności majątkowej.

- Dotąd obowiązywała formuła jednokrotnego opodatkowania dochodów na etapie wspólników, a nie samej spółki komandytowej – mówi w rozmowie z MarketNews24 Grzegorz Baran z kancelarii Baran&Pluta. - Nadal nie wiadomo czy rząd wprowadzi podatek CIT nakładany na samą spółkę, pozostawiając opodatkowanie wspólników podatkiem dochodowym od osób fizycznych bądź prawnych czy też zmieni się zupełnie formuła opodatkowania i spółki komandytowe na podobieństwo spółek z o.o. będą opodatkowane jednokrotnie w postaci CIT, a wspólnicy tym podatkiem nie będą obciążeni.

W połowie września rząd opublikował projekt ustawy, mającej uszczelnić system podatkowy, a w uzasadnieniu można odnaleźć zapis, że "w przypadku spółek komandytowych, w których powiązania między wspólnikami nie wskazują na „optymalizacyjny cel” ich utworzenia, przewiduje się wprowadzenie zwolnienia z opodatkowania podatkiem dochodowym przychodów komandytariuszy takich spółek". Eksperci obawiają się jednak, że proces legislacyjny może wiele zmienić, a prawdopodobnie rządowi będzie zależeć na wprowadzeniu podwójnego opodatkowania ze względu na trudną sytuację budżetu państwa.

- Gdyby wprowadzono jednak podwójne opodatkowanie spółek komandytowych przedsiębiorcy powinni zastanowić się czy nie skorzystać z rozwiązania znanego u nas jako estoński CIT, ale w rzeczywistym jego modelu, a nie w rozwiązaniu proponowanym przez rząd wyjaśnia mec. Grzegorz Baran. – Przedsiębiorca, który się na to zdecyduje powinien założyć w Estonii spółkę z o.o. Nie jest to skomplikowany proces, a przynosi efekt zerowego podatku dochodowego od samej spółki, do momentu dopóki spółka nie wypłaci dywidendy.

Co ważne, spółki korzystające w Estonii z takiej ulgi podatkowej muszą spełniać tylko ten jeden warunek, dotyczący dywidendy, w przeciwieństwie do rozwiązania podatkowego zaproponowanego przez polski rząd, w którym takich obostrzeń jest wiele.

- Gdy wspólnicy zdecydują się jednak na wypłatę dywidendy, to w Estonii obowiązuje jednokrotny podatek dochodowy – dodaje G.Baran. – I opodatkowanie jest wówczas niższe niż w Polsce.

]]

Kary za naruszenie obowiązków w zakresie nowego JPK_VAT także dla sektora finansów publicznych

<![CDATA[

Po stwierdzeniu błędów podatnicy mogą więc dokonywać korekty składanych JPK_VAT. Jest to o tyle istotne, gdyż wraz z wejściem w życie nowego JPK_VAT od 1 października 2020 r. organy podatkowe będą mogły nałożyć kary w wysokości 500 zł za każdy błąd w JPK_VAT, który uniemożliwia jego weryfikację (w przypadku nieskorygowania błędu w ciągu 14 dni od wezwania przez organ).

Jednostki już na etapie wdrożenia nowego JPK_VAT powinny zadbać o właściwe procedury, gdyż nie każdy błąd będzie można usunąć w ciągu 14 dni. Pierwotnie kara ta miała być nakładana automatycznie za każdy błąd, który nie zostanie skorygowany w ciągu 14 dni od wezwania. Przepisy zostały jednak nieco złagodzone.

Wprowadzona została możliwość nałożenia kary przez organy podatkowe według ich uznania. W objaśnieniach podatkowych z 21 lipca 2020 r. w sprawie nowych preferencji stosowanych w związku z ponoszeniem negatywnych konsekwencji ekonomicznych z powodu COVID-19 MF wskazało:

MF: Kary te będą nakładane na tych podatników, którzy poprzez celowe, uporczywe działania i wprowadzane błędy uniemożliwiają weryfikację prawidłowości transakcji.Aby uniknąć sankcji, należy sporządzić korektę JPK. Podatnik może również nie korygować błędów i złożyć w urzędzie skarbowym wyjaśnienie, w którym wskaże, że JPK nie zawiera błędów wymienionych w wezwaniu naczelnika. Organ ten po stwierdzeniu błędów wzywa podatnika do skorygowania stwierdzonych błędów w terminie 14 dni od dnia otrzymania wezwania.

Przykład: Gmina wykazała w JPK_V7M składanym za październik 2020 r. błędną wartość sprzedaży w dwóch wystawionych fakturach. W związku z kontrolą otrzymała 5 grudnia 2020 r. wezwanie do skorygowania błędów w JPK. Gmina dokonała stosownej korekty JPK dopiero 6 stycznia 2021 r. Czy na gminę zostanie nałożona kara?Tak, z uwagi na fakt, że gmina skorygowała JPK_V7M po upływie 14 dni od otrzymania wezwania, urząd może nałożyć karę w wysokości 1000 zł, czyli po 500 zł za każdy błąd, jako że w wezwaniu zostały wyszczególnione błędy dotyczące dwóch faktur.

Karę uiszcza się bez wezwania w terminie 14 dni od dnia doręczenia decyzji nakładającej karę.

Podsumowanie: Niezłożenie nowego JPK_VAT lub wysyłka pliku z błędami może skutkować nałożeniem na jednostkę kary grzywny. Kary te będą nakładane na tych podatników, którzy poprzez celowe, uporczywe działania i wprowadzane błędy uniemożliwiają weryfikację prawidłowości transakcji.

Więcej o decyzji dotyczącej modelu docelowego rozliczania VAT w JST jako podatnika VAT, o Elementach nowego JPK_V7M w JST, o podstawach prawnych przeczytasz w książce Nowy JPK_VAT w praktyce jednostek sektora publicznego. Poradnik Rachunkowości Budżetowej nr 9/2020 >>>>>

W Poradniku omówiono nowy JPK_VAT obejmujący część deklaracyjną i ewidencyjną oraz opracowane na jego podstawie wzory struktury logicznej JPK_VAT w formie JPK_V7M (JPK_V7K). Ponadto zamieszczono przykłady związane z wyliczeniem VAT do odliczenia przy stosowaniu wskaźnika struktury sprzedaży i prewspółczynnika.

Z Poradnika można dowiedzieć się m.in.:

jak w jednostce wdrożyć obowiązki w zakresie nowego JPK_VAT,co zawiera ewidencja w nowym JPK_VAT,z jakich elementów składają się struktury schematu głównego dla JPK_V7M,jakie czynności jednostki powinny traktować jako czynności opodatkowane, zwolnione oraz wyłączone z opodatkowania,w jaki sposób odliczać VAT naliczony przy stosowaniu wskaźnika struktury (proporcji) i prewspółczynnika,jakie dane powinny być zawarte w ewidencji sprzedaży, a jakie w ewidencji zakupu,kiedy w nowym JPK_VAT trzeba oznaczyć transakcję kodem „MPP”,kto ma opisywać dokumenty sprzedaży i zakupu w zakresie kodów GTU i nowych oznaczeń literowych,jak korygować nowy JPK_VAT,jakie sankcje grożą za błędy w nowym JPK_VAT.

Dopełnieniem Poradnika jest Zestaw testów kontrolnych. Za ich pomocą można samodzielnie zaplanować i sprawdzić, jak przebiega proces wdrażania w jednostkach sektora publicznego zmian przepisów w zakresie JPK_VAT, które trzeba stosować od 1 października 2020 r.

Ponadto dołączony jest e-dodatek internetowy Wyjaśnienia Ministerstwa Finansów – Broszura informacyjna dotyczą struktury JPK_VAT z deklaracją opracowana przez Ministerstwo Finansów – uaktualniona w czerwcu 2020 r.

]]

Ustawa z 17 czerwca 1966 r. o postępowaniu egzekucyjnym w administracji (wyciąg) – cz. 7 [KOMENTARZ]

<![CDATA[

Takie sytuacje dotyczyły najczęściej zadłużonych firm przewozowych. Jednocześnie obowiązywała zasada, że można zająć tylko te rzeczy, które znajdują się w miejscu dokonania czynności i które poborca skarbowy może obejrzeć i opisać. Od 30 lipca 2020 r. to się zmieniło. Urzędnik może dokonać zajęcia samochodu czy innej ruchomości, dokonując odpowiedniej adnotacji w rejestrach. Nie musi już faktycznie zobaczyć danego pojazdu, opisać go w protokole, a następnie oznakować. Czy taka procedura odeszła całkiem do lamusa? Niekoniecznie, gdyż zajęcie ruchomości bez wychodzenia z urzędu jest fakultatywne. O tym zadecyduje urzędnik skarbowy. Ale uwaga, zobowiązany może zostać wezwany do okazania ruchomości zajętej w zdalny sposób lub wskazania miejsca jej przechowywania w terminie wyznaczonym przez organ egzekucyjny. Nie może to być termin krótszy niż trzy dni od dnia doręczenia wezwania. Uchylenie się od tego obowiązku może zobowiązanego kosztować 3800 zł. Tyle wynosi kara porządkowa za zignorowanie wezwania. Rozwiązanie to niewątpliwie usprawni egzekucję. Po nowelizacji ustawy egzekucyjnej zajęcie ruchomości stało się dużo łatwiejsze. Zobowiązany może się zdziwić, że nie może sprzedać samochodu, chociaż obecny u niego poborca skarbowy nie spisał w jego obecności protokołu zajęcia. I to od 30 lipca 2020 r. bowiem uległo zmianie. Otóż obecnie zobowiązany nie musi w ogóle podpisywać protokołu. Ma jednak ustawową gwarancję, że urząd skarbowy mu odpis takiego dokumentu doręczy. Wprowadzenie zdalnego sposobu zajęcia ruchomości spowodowało konieczność nowelizacji regulacji dotyczących jej oszacowania. W przypadku gdy urzędnik faktycznie nie ma kontaktu z zajmowaną rzeczą, dokonanie tej czynności mogłoby być niewykonalne albo byłoby błędne. Ustawodawca uregulował więc nową instytucję, tzw. protokołu uzupełniającego. Będzie on spisywany po wspomnianym wezwaniu zobowiązanego albo w celu poprawienia błędów w protokole zajęcia. Dokument uzupełniający może być sporządzony w terminie 30 dni od dnia podpisania protokołu zajęcia.

Oprócz rozwiązań, które usprawnią wykonywanie obowiązków przez pracowników egzekucji, nowelizacja przewiduje korzystne zmiany dla zobowiązanych. Jedną z nich jest możliwość samodzielnej sprzedaży ruchomości, która już została zajęta i oszacowana. Aby to jednak było możliwe, wymagana jest zgoda organu egzekucyjnego. W tym celu zobowiązany musi złożyć wniosek. Należy pamiętać, że nowelizacja wprowadziła zastrzeżenie, że jeżeli wartość szacunkowa zajętej ruchomości przekracza 5 tys. zł, to podmiot, który zamierza ją nabyć, musi wpłacić na rachunek organu egzekucyjnego zaliczkę w wysokości 1/10 wartości szacunkowej. Sprawa wszczęta podaniem o wyrażenie zgody na samodzielną sprzedaż, które spełnia wymogi ustawowe, powinna być rozstrzygnięta przez organ egzekucyjny w terminie 14 dni. Następuje to w formie postanowienia. W akcie tym organ musi określić warunki sprzedaży przez zobowiązanego zajętej ruchomości. Oznacza to, że wskazuje on cenę nabycia oraz termin i sposób zapłaty organowi egzekucyjnemu. Ponadto postanowienie musi zawierać pouczenie o skutkach niezapłacenia w wyznaczonym terminie w całości ceny nabycia tej ruchomości. Nowelizacja określiła też przesłanki, których wystąpienie obliguje organ do niewyrażenia zgody na sprzedaż. Po pierwsze odmowa ma miejsce wówczas, gdy podmiot zainteresowany nabyciem ruchomości nie daje rękojmi zapłaty w całości ceny nabycia ruchomości w terminie i w sposób wyznaczony przez organ egzekucyjny. Z taką sytuacją mamy do czynienia np. wtedy, gdy wobec podmiotu zainteresowanego kupnem ruchomości toczy się postępowanie upadłościowe. Drugi powód obligatoryjnej odmowy dotyczy przypadków, w których zachodzi przypuszczenie, że w ramach sprzedaży zajętej ruchomości dokonywanej przez organ egzekucyjny uzyska się cenę nabycia wyższą niż zaproponowana we wniosku o wyrażenie zgody na sprzedaż przez zobowiązanego. Na negatywne dla zobowiązanego postanowienie przysługuje mu zażalenie. Ten środek prawny może też wnieść podmiot zainteresowany nabyciem ruchomości.

Poprzednie części komentarza zostały opublikowane 23 marca, 20 kwietnia, 18 maja, 22 czerwca, 20 lipca i 24 sierpnia 2020 r. na www.edgp.gazetaprawna.pl

TYDZIEŃ Z KOMENTARZAMI – baza publikacji

Dotychczas w dodatku Podatki i Księgowość komentowaliśmy m.in. ustawy:

z 20 listopada 1998 r. o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne z 28 lipca 1983 r. o podatku od spadków i darowizn z 9 września 2000 r. o podatku od czynności cywilnoprawnych z 29 września 1994 r. o rachunkowości z 23 lipca 2015 r. o zmianie ustawy o rachunkowości oraz niektórych innych ustaw z 16 listopada 2016 r. o Krajowej Administracji Skarbowej z 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych z 12 stycznia 1991 r. o podatkach i opłatach lokalnych z 29 sierpnia 1997 r. – Ordynacja podatkowa (wyciąg o MDR) z 11 marca 2004 r. o podatku od towarów i usług (wyciąg o rejestracji) z 15 lutego 1992 r. o podatku dochodowym od osób prawnych (wyciąg z przepisami dotyczącymi cen transferowych)

Komentowaliśmy też m.in. rozporządzenia:

z 23 grudnia 2013 r. w sprawie towarów i usług, dla których obniża się stawkę podatku od towarów i usług, oraz warunków stosowania stawek obniżonych z 20 grudnia 2013 r. w sprawie zwolnień od podatku od towarów i usług oraz warunków stosowania tych zwolnień z 3 grudnia 2013 r. w sprawie wystawiania faktur z 13 września 2017 r. w sprawie rachunkowości oraz planów kont dla budżetu państwa, budżetów jednostek samorządu terytorialnego, jednostek budżetowych, samorządowych zakładów budżetowych, państwowych funduszy celowych oraz państwowych jednostek budżetowych mających siedzibę poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej z 29 kwietnia 2019 r. w sprawie kas rejestrujących z 15 października 2019 r. w sprawie szczegółowego zakresu danych zawartych w deklaracjach podatkowych i w ewidencji w zakresie podatku od towarów i usług z 23 grudnia 2019 r. w sprawie prowadzenia podatkowej księgi przychodów i rozchodów

Przeoczyłeś dodatek? Znajdziesz go w wydaniach DGP na www.edgp.gazetaprawna.pl

TO TYLKO FRAGMENT TEKSTU. CAŁOŚĆ PRZECZYTASZ TUTAJ >>>>>

]]

Maląg: Na program "Maluch plus" przeznaczmy 450 mln zł rocznie

<![CDATA[

W poniedziałek w Głowience Marlena Maląg uczestniczyła w otwarciu żłobka współfinansowanego z tego programu.

Zaznaczyła, że "również na rok 2021 konkurs już jest ogłoszony po to, aby samorządowcy, ale także podmioty prywatne mogły jak najwcześniej złożyć swoje aplikacje".

"Abyśmy mogli w tym roku i na początku przyszłego już podpisać umowy, aby rozpoczęła się realizacja zadań" – mówiła.

Przypomniała, że "polityka tworzenia dobrego czasu dla polskich rodzin rozpoczęła się 2015 r".

"Fundamentem działań rządu zarówno pani premier Beaty Szydło, jak i dziś pana premiera Mateusza Morawieckiego było tworzenie dobrego wizerunku rodziny. Wsparcie finansowe rodziny, ale także, a może nawet przede wszystkim, podniesienie godności polskiej rodziny" – zauważyła.

Minister podkreśliła, że wszystkie programy wspierania rodziny będą kontynuowane. "To jest zagwarantowane" – dodała.

]]

Spółki komandytowe, jawne i likwidowane zapłacą CIT

<![CDATA[

Opublikowany w zeszłym tygodniu projekt nowelizacji ustaw o PIT i CIT zakłada objęcie CIT-em:

spółek komandytowych, jawnych (w przypadku nieujawnienia wspólników), likwidowanych spółek, jeśli wskutek likwidacji wydają majątek rzeczowy swoim wspólnikom.

– Kierunek takiej polityki podatkowej jest oczywisty – zapewnienie wzrostu przychodów budżetowych, nawet kosztem małych przedsiębiorców – komentuje Krzysztof Dyba, doradca podatkowy w kancelarii DLA Piper.

Już nie transparentne

Najwięcej kontrowersji wzbudza opodatkowanie spółek komandytowych. MF przekonuje, że na tej zmianie część podatników wręcz skorzysta, bo ma to być jeden z elementów uszczelniania systemu.

– Chodzi o uczciwych i mniejszych, których Ministerstwo Finansów chce wspierać. Stracą natomiast nieuczciwi, spółki prowadzące agresywną politykę podatkową, w szczególności w wymiarze międzynarodowym – tłumaczył podczas zeszłotygodniowej konferencji minister finansów Tadeusz Kościński.

Obecnie spółki komandytowe nie są objęte podatkiem dochodowym, bo jako spółki osobowe, nieposiadające osobowości prawnej, są transparentne podatkowo.

Podatek płacą wspólnicy spółki: komandytariusze i komplementariusze. Jeżeli są osobami fizycznymi, to regulują PIT według skali podatkowej (17 i 32 proc.) lub stawki liniowej 19 proc. Oprócz tego płacą daninę solidarnościową w wysokości 4 proc. nadwyżki dochodu ponad 1 mln zł.

Jeżeli wspólnik spółki komandytowej jest osobą prawną (np. spółką z ograniczoną odpowiedzialnością), to płaci podatek dochodowy według stawki 19 proc. lub – jeśli jest mały – 9 proc. CIT.

Co z podwójnym opodatkowaniem

Propozycja objęcia spółek komandytowych CIT-em nie oznacza w każdym przypadku podwójnego opodatkowania dochodu – raz na poziomie spółki i drugi raz na poziomie wspólnika w momencie wypłaty dywidendy. MF zaproponowało bardziej skomplikowaną regulację, co jednak nie zawsze zapobiegnie podwójnemu opodatkowaniu.

Projekt zakłada, że komplementariusz, czyli wspólnik odpowiadający majątkiem za zobowiązania spółki, będzie mógł odliczyć od swojego PIT podatek dochodowy zapłacony przez spółkę. Zmiany mają być więc dla komplementariusza neutralne.

Podatkiem będzie objęty realnie i ekonomicznie tylko dochód osiągnięty przez pasywnego inwestora, czyli komandytariusza, ale tylko powyżej kwoty wolnej równej 120 tys. zł rocznie – tłumaczy MF.

W samym projekcie zostało to inaczej zapisane – wynika z niego, że komandytariusz nie będzie musiał płacić podatku od 50 proc. przychodów, nie więcej jednak niż 60 tys. zł z jednej spółki (czyli nie więcej niż 5 tys. zł miesięcznie z jednej spółki), a i to pod warunkiem, że spełni określone warunki. Nie może:

posiadać bezpośrednio lub pośrednio ponad 5 proc. udziałów (akcji) w spółce posiadającej osobowość prawną lub spółce kapitałowej w organizacji będącej komplementariuszem w tej spółce komandytowej, być członkiem zarządu komplementariusza spółki komandytowej, być podmiotem powiązanym ze wspólnikiem lub członkiem zarządu.

– Samo już wskazanie takich warunków jednoznacznie wskazuje, że celem wcale nie jest walka z optymalizacjami międzynarodowymi, a z polskimi, często rodzinnymi firmami. Nie wyłączono bowiem powiązań osobistych (w tym rodzinnych) – komentuje Piotr Liss.

Podobnie widzą to inni eksperci.

– Proponowane warunki zwolnienia z opodatkowania są tak skonstruowane, że praktyczne jego znaczenie będzie marginalne – ocenia Grzegorz Szysz, doradca podatkowy i partner w Grant Thornton.

To by oznaczało, że w większości spółek komandytowych dojdzie jednak do podwójnego opodatkowania.

Dodaje, że komplementariusz, a także komandytariusz (bo nie ma przepisu wyłączającego), jeśli będą osobą prawną, będą mogli skorzystać ze zwolnienia dywidendowego z art. 22 ust. 4 ustawy o CIT, jeśli będą posiadać udziały nieprzerwanie przez okres 2 lat.

Natomiast „dywidenda” dla wspólnika będącego osobą fizyczną będzie opodatkowana 19-proc. PIT na zasadzie kasowej (w momencie jej wypłaty).

Sama spółka komandytowa, jeśli spełni warunki dotyczące limitu przychodów (2 mln euro), będzie mogła płacić 9 proc. CIT.

Wehikuł optymalizacyjny

– Od 2010 r. liczba spółek komandytowych wzrosła aż siedmiokrotnie. W 2010 r. było ich 6,5 tys., a obecnie jest ich ponad 40 tys. – mówił podczas konferencji wiceminister Sarnowski.

Z uzasadnienia projektu wynika, że w latach 2010–2014 podatnicy tworzyli ok. 2–3 tys. takich spółek rocznie, a w latach 2015–2019 – ok. 5 tys. rocznie.

Zdaniem Ministerstwa Finansów zachętą do ich tworzenia jest optymalizacja podatkowa polegająca na hybrydzie spółki komandytowej i z o.o. Najczęściej polega to na tym, że spółka z o.o. zostaje jedynym komplementariuszem obowiązanym do reprezentowania spółki. Ona też, jako komplementariusz, odpowiada całym majątkiem za zobowiązania spółki komandytowej. W rzeczywistości jednak odpowiedzialność ta jest ograniczona do wysokości kapitałów własnych spółki z o.o. (bo na tym polega ograniczona odpowiedzialność w spółce z o.o.).

W efekcie hybryda spółki komandytowej i z o.o. pozwala na osiągnięcie korzyści podatkowej w postaci jednokrotnego opodatkowania dochodu z działalności gospodarczej przy jednoczesnym ograniczeniu odpowiedzialności za zobowiązania spółki komandytowej.

Krajowa Administracja Skarbowa wie o tym nie tylko z przeprowadzonych kontroli, ale i ze zgłoszeń schematów podatkowych.

Z analiz KAS wynika także, że spółki komandytowe są często używane do wyprowadzania z Polski nieopodatkowanego dochodu do rajów podatkowych. Ma się tak dziać z wykorzystaniem firm zakładanych np. na Cyprze i w Luksemburgu. Polska, według obliczeń MF, traci na tym 2 mld zł rocznie.

– Można zaryzykować tezę, że działania związane z wykorzystaniem spółek komandytowych mogą odpowiadać za 10 proc. polskiej luki CIT – powiedział wiceminister Jan Sarnowski.

Dodał, że to nie jest tylko nasz problem, OECD wprost rekomenduje objęcie spółek osobowych CIT. – Zrobiło to już 12 państw Unii Europejskiej, w tym np. Portugalia, Hiszpania, Litwa, Czechy, Słowacja i Węgry – wskazał Jan Sarnowski.

Z armaty do muchy

Eksperci nie zgadzają się z tezą, że celem hybrydy spółek komandytowych i spółek z o.o. jest optymalizacja podatkowa.

– W wielu przypadkach taka konstrukcja nie jest ustanawiana dla celów podatkowych, tylko dla potrzeb optymalizacji ryzyka. Przy pewnej wielkości przedsięwzięcia lub pewnych rodzajach działalności ryzyko jest na tyle duże, że podatnik godzi się ponosić wyższe koszty (pełna księgowość, sprawozdawczość itd.), aby zabezpieczyć swój wypracowany przez lata majątek – tłumaczy Piotr Liss, partner w RSM Poland.

Uważa, że pod hasłem walki z optymalizacją podatkową MF wprowadza zmianę, która krzywdzi właściwie tylko rdzennie polskie małe i średnie firmy.

Przyznaje, że w niektórych przypadkach spółki komandytowe są wykorzystywane do optymalizacji międzynarodowych, ale – jak mówi – trudno zrozumieć, dlaczego zamiast operacji celowanej wycięcia zgorzeli (lub zamiast wykorzystać istniejące narzędzia, np. klauzulę przeciw unikaniu opodatkowania), ucina się całą nogę.

Zwraca też uwagę, że taki sam efekt optymalizacyjny dają inne przepisy. – Przykładem jest podatkowa grupa kapitałowa. Czy ona też jest optymalizacją podatkową, którą należy zlikwidować? – pyta Piotr Liss.

Wymóg zamknięcia ksiąg

Projekt zakłada, że spółki komandytowe z tzw. łamanym rokiem podatkowych (niepokrywającym się z kalendarzowym) będą musiały obowiązkowo zamknąć księgi na 31 grudnia 2020 r. – Tym samym od 1 stycznia 2021 r. wszystkie spółki komandytowe zostaną objęte CIT. W ten sposób MF zabezpieczyło się na wypadek prób obejścia (opóźnienia) wejścia w życie przepisów przez podatników.

Jaki będzie efekt

MF zakłada, że w 2021 r. z tytułu objęcia spółek komandytowych CIT-em do budżetu państwa wpłynie dodatkowo ponad 1,7 mld zł. Eksperci uważają jednak, że jeśli spółki komandytowe przestaną być atrakcyjne, to rynek czeka tsunami.

– Wiele z nich przekształci się w spółki jawne lub z o.o. Część podatników (korporacje) przerzuci się na PGK.

Co wytrwalsi założą kilkanaście spółek komandytowych po to, by z każdej czerpać po 60 tys. zł bez podatku. Oczywiście za chwilę i to rozwiązanie może być wskazane jako obejście prawa podatkowego – uważa Piotr Liss.

Część jawnych też zapłaci CIT

CIT ma płacić także część spółek jawnych. Dziś, podobnie jak spółki komandytowe, są one transparentne podatkowo. Podatek dochodowy (PIT) płacą tylko ich wspólnicy.

CIT-em nie zostaną objęte wszystkie spółki jawne, ale tylko te, w których wspólnicy nie zostali i nie zostaną ujawnieni organom podatkowym. Z projektu wynika, że spółka jawna będzie podatnikiem CIT, jeżeli:

• jej wspólnikami nie są wyłącznie osoby fizyczne, oraz

• nie złoży ona przed rozpoczęciem roku obrotowego (lub aktualizacji – w przypadku zmian) informacji o podatnikach PIT oraz CIT posiadających, bezpośrednio lub za pośrednictwem podmiotów niebędących podatnikami podatku dochodowego, prawa do udziału w zysku tej spółki.

To oznacza – jak tłumaczy dr Jowita Pustuł, doradca podatkowy i radca prawny w J. Pustuł i Współpracownicy Doradztwo podatkowo-prawne – że nie zmienią się zasady opodatkowania działalności prowadzonej za pośrednictwem spółki jawnej, o ile wspólnikami takiej spółki są wyłącznie osoby fizyczne. Natomiast jeśli wspólnikiem spółki jawnej będą np. osoby fizyczne i osoba prawna bądź spółka komandytowa, to zasady opodatkowania będą zależeć od tego, czy organy podatkowe będą mieć dane pozwalające na identyfikację wszystkich wspólników.

Chcąc więc uniknąć CIT, spółki jawne będą musiały przekazywać organom podatkowym dane wspólników.

Zdaniem Krzysztofa Dyby, doradcy podatkowego w kancelarii DLA Piper, opodatkowanie części spółek jawnych uderzy w podstawową i najprostszą formę spółki prawa handlowego wykorzystywaną do prowadzenia działalności gospodarczej.

– Nie przewidziano w tych regulacjach żadnego minimum wielkości spółki. Wystarczy, że nie poinformuje ona fiskusa o wspólnikach, a zostanie podatnikiem CIT, nawet gdy dane o wspólnikach (bezpośrednich i pośrednich) organ podatkowy mógłby z łatwością znaleźć w rejestrze przedsiębiorców – komentuje ekspert.

Podkreśla, że spółka jawna zostanie podatnikiem CIT także wtedy, gdy w porę nie zaktualizuje danych o podmiotach uprawnionych do jej zysku. – Wystarczy zatem spóźnienie się spółki z dokonaniem zgłoszenia zmiany wspólnika, by została ona objęta opodatkowaniem – mówi Krzysztof Dyba.

Podkreśla też, że uzyskanie statusu podatnika będzie dla spółki jawnej „dożywotnie”, bo intencją projektodawców jest, by taka spółka płaciła podatek dochodowy do dnia jej likwidacji lub wykreślenia z rejestru. Nie ma też miejsca na jakąkolwiek korektę.

Jowita Pustuł zwraca natomiast uwagę na przepisy przejściowe. Wynika z nich, że jeśli dojdzie do wypłaty na rzecz wspólników spółki jawnej zysków wypracowanych przez taką spółkę przed 1 stycznia 2021 r., to będą stosowane dotychczasowe zasady opodatkowania.

– To oznacza, że wypłata tego rodzaju zysków nie będzie opodatkowana, nawet jeśli spółka jawna w momencie dokonywania takiej wypłaty będzie już podatnikiem CIT – tłumaczy Pustuł.

Spółki w Polsce (dane za 2019 r.)

Jawne – ponad 35 tys.

komandytowe – 40,5 tys.

komandytowo-akcyjne – 3,7 tys.

z o.o. – prawie 430 tys.

]]

Internetowi oszuści znikają z sieci. KAS zabrała się za fikcyjną sprzedaż kosztów

<![CDATA[

Tak wynika z odpowiedzi biura prasowego na pytanie DGP. Eksperci nie kryją zadowolenia z działań fiskusa. – Faktem jest, że ostatni raz ofertę dotyczącą sprzedaży kosztów widziałem w swojej skrzynce pocztowej ponad rok temu. Coraz trudniej jest też znaleźć je w trakcie przeglądania internetu. Niewykluczone, że działa efekt psychologiczny, bo tacy oferenci wiedzą już, że KAS przestała żartować i poważnie wzięła się za ten temat – komentuje Marcin Madej, doradca podatkowy w Nip-inspektor.pl.

Dekada z oszustami

Sam proceder nie jest nowy i pojawił się w internecie ponad 10 lat temu. Ponownie zrobiło się o nim głośno, gdy KAS w ostatnich dniach opublikowała komunikat o rozbiciu grupy przestępczej, która naciągała przedsiębiorców, podszywając się pod legalnie działające firmy. Wykorzystano w ten sposób dane adresowe i NIP ponad 1,5 tys. przedsiębiorców działających w całym kraju.

Fiskus we współpracy z policją odkrył proceder dzięki wykorzystaniu danych z JPK_VAT i przeprowadzonym czynnościom kontrolnym. Skarb Państwa miał stracić na działalności oszustów prawie 18 mln zł, a w sprawie rozpoczęto 51 kontroli celno-skarbowych i zabezpieczono mienie o wartości ponad 2,5 mln zł – wynika z komunikatu. Z innego niedawnego komunikatu wynika z kolei, że w czerwcu br. funkcjonariusze łódzkiego Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali dwie kobiety oferujące fikcyjną sprzedaż kosztów w internecie. Oszustki miały działać na zlecenie organizatora procederu w latach 2010–2019. W poprzednich latach takie komunikaty były rzadkością.

Byli coraz odważniejsi

Przypomnijmy krótko, na czym polega mechanizm oszustwa i od kiedy można było je spotkać. Pierwsze ogłoszenia, w których oferowano legalne faktury kosztowe, które pozwoliłyby odliczać VAT i zmniejszyć podatek dochodowy, pojawiły się w internecie kilkanaście lat temu. Ogłoszeniodawca potrącał sobie prowizję od zapłaconej kwoty (najczęściej rzędu 5–10 proc.). Oferty dotyczyły najczęściej kosztów usług budowlanych czy też niematerialnych (np. fikcyjnej analizy rynku czy doradztwa). Cały proceder miał zniknąć po upowszechnieniu się jednolitych plików kontrolnych, ale nic takiego nie nastąpiło. Ogłoszenia nie tylko już widniały w internecie, ale też trafiały do skrzynek pocztowych – m.in. mediów (w tym DGP), a nawet niektórych resortów rządowych. Oszuści korzystali z serwerów znajdujących się poza Unią Europejską (np. Białoruś czy Islandia) i w korespondencji z DGP jasno tłumaczyli, że nie obawiają się polskiego fiskusa. W ogłoszeniach podawali nazwy swoich firm, a nawet numer telefonu, adres strony internetowej i adres e-mailowy, pod który należy pisać, żeby poznać szczegóły. W korespondencji przesyłali też linka do bloga jednego z doradców podatkowych, który od 2015 r. bezskutecznie zgłaszał oszukańcze ogłoszenia do prokuratury i skarbówki. Sprawa stała się na tyle delikatna, że podawano ją rządzącym jako przykład braku sukcesów w uszczelnianiu systemu podatkowego na jednym z posiedzeń komisji śledczej badającej podatkowe straty Skarbu Państwa w latach 2007–2015.

KAS notuje sukcesy

Wydaje się jednak, że KAS w końcu zaczęła opanowywać pożar. Ogłoszenia „dam koszty” nie trafiają już masowo do skrzynek pocztowych i nie tak łatwo już znaleźć je w internecie (większość jest nieaktualna albo została zdezaktywowana). Przedstawiciele KAS nie chcą w rozmowie z DGP zdradzać szczegółów swojego działania, ale tajemnicą poliszynela jest, że za sukcesy odpowiada opolskie internetowe centrum kompetencyjne specjalizujące się w przestępczości internetowej.

Nadal jednak mimo ostatnich sukcesów fiskusa działają strony internetowe, na których oszuści zapewniają o swoim profesjonalizmie i wiarygodności. Twierdzą, że każda ze sprzedawanych faktur została „legalnie zaksięgowana”.

– Nie jest to oczywiście prawdą, a skorzystanie z oferty jest nie tylko nieuczciwe, ale zwyczajnie głupie. W obecnych realiach ryzyko wpadki jest bowiem bardzo duże – komentuje Przemysław Antas, radca prawny i doradca podatkowy w kancelarii Antas Tax & Legal. Ekspert zwraca uwagę, że wystarczy, aby urzędnicy stwierdzili, iż jeden z podatników księguje puste faktury, a dzięki JPK łatwo odkryją innych współpracowników takiej firmy. To zaś wiąże się z surowymi karami. – Oprócz konieczności zapłaty zaległości podatkowych wraz z odsetkami kupowanie kosztów wiąże się praktycznie zawsze z wszczęciem postępowania karnego – przestrzega Przemysław Antas. Przypomina, że zarówno wystawca, jak i nabywca pustych faktur może liczyć się z karą pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 25 lat. – Lepszym wyjściem jest legalne i profesjonalne planowanie podatkowe i skorzystanie z dostępnych ulg czy preferencji – podsumowuje Przemysław Antas.

]]

ZUS zwróci miliony z nadpłat. 800 tys. firm może odzyskać należności

<![CDATA[

Prawie 800 tys. firm, którym ZUS zaliczył zapłacone składki na poczet należności za kwiecień i maj, otrzyma zwolnienie za te miesiące. Powstałe z tego powodu nadpłaty zakład zaksięguje na poczet przyszłych zobowiązań lub wypłaci płatnikowi na jego wniosek. Wszystko za sprawą nowelizacji przepisów, która obowiązuje od niedzieli. – Odpowiada ona na postulaty przedsiębiorców i została rekomendowana przez ZUS – mówi Gertruda Uścińska, prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Szacuje się, że łączna wartość nadpłat wyniesie ok. 600 mln zł.

Zwolnienie z należności do ZUS to główne narzędzie mające pomóc przedsiębiorcom w czasie epidemii. Jednak w praktyce nie wszyscy mogli skorzystać z ulgi za pełne trzy miesiące (od marca do maja 2020 r.). – Do tej pory przedsiębiorca nie mógł uzyskać zwolnienia ze składek, które zostały uregulowane. Umorzeniu podlegały bowiem tylko te nieopłacone. W tej grupie znaleźli się zarówno przedsiębiorcy, którzy opłacili składki np. w obawie przed powstaniem zaległości, która mogłaby przeszkodzić im w uzyskaniu innych form pomocy z tarczy antykryzysowej, jak i tacy, którzy posiadali nadpłatę pokrywającą pełne składki, np. za kwiecień lub maj, którą ZUS z urzędu zaliczył na poczet należności – mówi radca prawny Marcin Cetnarowicz z SSW Pragmatic Solutions.

Sytuację zmienia nowelizacja ustawy o delegowaniu pracowników w ramach świadczenia usług oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2020 r. poz. 1423), która weszła w życie 20 września.

Jak tłumaczy Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS, dzięki niej firmy, które złożyły wniosek o zwolnienie ze składek i jednocześnie opłaciły należności do ZUS za miesiące objęte tym wnioskiem albo posiadały nadpłatę, uzyskają pełną ulgę. – Wcześniej ZUS ograniczały przepisy, które nie przewidywały takiej możliwości. Obowiązywała bowiem zasada, że zwolnieniu podlegają wyłącznie składki nieopłacone za kwiecień i maj – wyjaśnia rzecznik.

Co teraz?

Jak po wejściu w życie nowych regulacji mają zachować się przedsiębiorcy? Paweł Żebrowski wyjaśnia, że po zmianie przepisów płatnicy, którzy do 30 czerwca złożyli wniosek o zwolnienie za trzy miesiące, ale go nie otrzymali (ze względu na opłacone składki), nie muszą składać dokumentów o ponowne rozpatrzenie sprawy. – ZUS zrobi to z urzędu po 20 września. Zakład poinformuje o tym płatników na Platformie Usług Elektronicznych, a tych, którzy nie mają swojego profilu – listownie – zapowiada.

Tłumaczy też, że nadpłata powstała w związku z umorzeniem składek może zostać wykorzystana na dwa sposoby. – ZUS zaliczy ją na poczet przyszłych należności (do tego wniosku nie trzeba) lub zwróci na wniosek płatnika – wyjaśnia rzecznik.

Podkreśla jednocześnie, że zwrot nadpłaty będzie możliwy po ustaleniu wysokości umorzenia. Natomiast wniosek w tej sprawie należy złożyć najpóźniej przed upływem terminu opłacenia kolejnej składki, czyli na przełomie września i października.

ZUS szacuje, że w wyniku nowelizacji, po ponownym rozpatrzeniu wniosków i umorzeniu należnych składek za kwiecień i maj, na kontach nawet 800 tys. firm powstaną nadpłaty o łącznej wartości ok. 600 mln zł.

Komplikacje

Problem w tym, że – jak zauważa Marcin Cetnarowicz – część firm, które w poprzednim stanie prawnym nie uzyskały zwolnienia, postanowiła uzyskać np. dofinansowanie z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych do wynagrodzeń oraz składek na ubezpieczenia społeczne należnych od pracodawcy. W wielu przypadkach zdążyły już tę pomoc uzyskać, wykorzystać, a nawet się z niej rozliczyć.

– Nie wiadomo, jak mają się one teraz, po wejściu w życie omawianej nowelizacji, zachować. Uzyskają przecież zwolnienie z opłacenia składek, które zostały już częściowo sfinansowane przez państwo. Może to skutkować uzyskaniem przez te podmioty podwójnej pomocy, ponieważ skorzystają jednocześnie z dofinansowania oraz zwolnienia tej samej kwoty składek – zauważa mecenas.

Co w takiej sytuacji mają zrobić przedsiębiorcy? Organ rentowy nie udziela odpowiedzi na to pytanie. – Zwolnienie z opłacania składek nie jest uzależnione od otrzymania dofinansowania FGŚP. ZUS nie ma danych dotyczących przyznania tej formy pomocy – mówi Paweł Żebrowski.

Zapytaliśmy o to samo Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Do zamknięcia numeru nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Z kolei zdaniem Katarzyny Przyborowskiej, radcy prawnego, ekspertki z zakresu ubezpieczeń społecznych, płatnik powinien poinformować o zwolnieniu wojewódzki urząd pracy (WUP), z którego otrzymał dofinansowanie. – Organ będzie musiał rozstrzygnąć tę kwestię i najpewniej zobowiąże płatnika do zwrotu nadwyżki. Brak reakcji po stronie przedsiębiorcy może wywołać negatywne konsekwencje w przypadku późniejszej kontroli – podkreśla.

Podobnego zdania jest mec. Cetnarowicz. W jego ocenie przedsiębiorca powinien zgłosić do WUP fakt uzyskania zwolnienia ze składek, skorygować rozliczenie dofinansowania z FGŚP i zwrócić wyliczoną nadwyżkę. – Zgodnie ze standardową umową, na podstawie której urząd pracy udziela dofinansowania, beneficjent jest zobowiązany do powiadomienia organu w terminie siedmiu dni roboczych o istotnych zmianach okoliczności mających wpływ na wysokość wypłacanych świadczeń. Wydaje się, że uzyskanie zwolnienia ze składek jest właśnie taką okolicznością – ocenia mecenas.

]]

Jesień z planami kapitałowymi. Firmy zapowiadają, że odłożą wdrożenie PPK na ostatnią chwilę

<![CDATA[

– W najbliższych ośmiu tygodniach zrealizujemy szeroką kampanię informacyjną ‒ media i bezpośrednie szkolenia dla małych i średnich firm w całej Polsce – zapowiedział przed weekendem Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, instytucji odpowiedzialnej za wdrożenie programu PPK – pracowniczych planów kapitałowych.

Kampania przypadnie na finisz drugiej i trzeciej fali akwizycji PPK. Druga obejmuje firmy zatrudniające od 50 do 250 osób. Trzecia – mające od 20 do 50 zatrudnionych. Oba etapy kończą się w tym samym momencie. Drugi został przedłużony ze względu na kwarantannę w związku z pandemią.

– Już 45,9 proc. średnich i 13,1 proc. małych firm wybrało instytucję finansową – podawał w piątek Paweł Borys. Oznacza to, że na drugim etapie akwizycji do programu weszło już ok. 16,8 tys. przedsiębiorstw.

PPK są oferowane przez towarzystwa funduszy inwestycyjnych, emerytalne i ubezpieczycieli. Większość z nich nie chce mówić o dotychczasowych wynikach akwizycji. Planują poczekać do finału wyścigu po klientów. Nie jest jednak tajemnicą, że część firm ma kłopoty z pozyskaniem chętnych do podpisania umów. Było to widać już po pierwszym etapie wdrażania programu – wśród największych firm. Sześć podmiotów ma mniej niż 1-proc. udział w dotychczas zgromadzonych aktywach.

Pod względem liczby umów z firmami na pozycję lidera wyszło TFI PZU, które informuje, że ma już w sumie ponad 9 tys. klientów. PKO TFI, które było na pierwszym miejscu na zamknięciu pierwszej tury akwizycji, teraz mówi o 4,5 tys. umów z firmami. Pekao TFI należące do grupy PZU chwali się przekroczeniem progu 2 tys. klientów.

Łukasz Kwiecień, wiceprezes PKO TFI, podkreślił, że sama liczba zawartych umów, istotna na pierwszym już dawno zakończonym etapie dla firm największych, nie jest celem na etapie przystępowania do programu mniejszych podmiotów. ‒ W naszym biznesie bowiem liczą się głównie zarządzane aktywa i liczba faktycznie inwestujących uczestników – stwierdził, dodając, że jedna firma z pierwszego etapu mogła zapewnić takie aktywa i tylu uczestników ile np. kilkadziesiąt małych firm z kolejnych etapów.

Wśród mniejszych podmiotów Axa zbliża się do tysiąca klientów, TFI Allianz ma na koncie ponad 600 umów na prowadzenie PPK, z czego więcej niż 500 zdobył w najnowszym rozdaniu, a NN Investment Partners TFI ma w sumie ok. 300.

– Generalnie firmy zapowiadają, że odłożą wdrożenie PPK na ostatnią chwilę, bo przez lockdown skupiły się na walce o przetrwanie i ratowaniu miejsc pracy. Trzeba im więc ten proces maksymalnie uprościć. Chodzi przede wszystkim o umożliwienie zdalnego, całkowicie online zawarcia umowy i udostępnienie narzędzi informatycznych, które usprawnią wprowadzenie programu i zautomatyzują obsługę – komentuje Mateusz Gołąb, szef projektu PPK w Axa.

– Ze względu na połączenie drugiej i trzeciej fali oraz dodatkowo okres urlopowy, widzimy, że dopiero we wrześniu większość pracodawców zintensyfikowała prace nad wyborem instytucji finansowej i wdrożeniem PPK. Spodziewamy się, że może to powodować spiętrzenie prac w najbliższych tygodniach – dodaje Anna Bąkała, członek zarządu TFI Allianz Polska.

Koronawirus stał się dla programu PPK przeszkodą, ale teraz w pewien sposób pomaga w prowadzeniu akwizycji. – To my przejmujemy cały ciężar związany z wdrożeniem PPK na siebie. Pracowników informujemy o oferowanych rozwiązaniach, a kadrowców przygotowujemy do ich obsługi. Oczywiście obecna sytuacja wymagała od nas zmiany podejścia i dostosowania się do panujących warunków. Właściwie od początku pandemii zmieniliśmy formę spotkań na zdalną, wykorzystując aplikacje internetowe i wirtualne pokoje telekonferencyjne – komentuje Jacek Janiuk, prezes Pekao TFI.

Firmy mają obowiązek wejścia do programu PPK. O sukcesie bądź jego braku decydować będzie zainteresowanie pracowników – ich udział jest dobrowolny. W drugiej i trzeciej fazie potencjalny rynek programu to 3,7 mln osób. O ich wyborze z jednej strony decydować będzie świadomość potrzeby posiadania oszczędności emerytalnych i rządowe dopłaty dla uczestników, z drugiej – sytuacja na rynku pracy, ale i na rynku kapitałowym. Najsłabsze fundusze zdefiniowanej daty od początku tego roku notują 7-, 8-proc. straty. Ale są też takie, które pokazują dwucyfrowe zyski.

– Krótkoterminowe stopy zwrotu nie powinny służyć wyborowi firmy zarządzającej PPK. To produkt o gigantycznym horyzoncie inwestycyjnym. Należy kierować się raczej doświadczeniem zarządzających i efektywnością w zarządzaniu, jaką znamy z dokonań innych funduszy inwestycyjnych, które od lat działają na rynku. Wsparcie ze strony instytucji, jeśli chodzi o kwestie księgowe, dziś wydaje się ważne, ale już za dwa‒trzy lata to nie będzie miało znaczenia. Wtedy ważne będzie to, jakie są efekty zarządzania pieniędzmi klientów – zwraca uwagę Michał Duniec, prezes firmy Analizy Online monitorującej rynek funduszy. 

]]

Jesień z planami kapitałowymi. Firmy zapowiadają, że odłożą wdrożenie PPK na ostatnią chwilę

<![CDATA[

– W najbliższych ośmiu tygodniach zrealizujemy szeroką kampanię informacyjną ‒ media i bezpośrednie szkolenia dla małych i średnich firm w całej Polsce – zapowiedział przed weekendem Paweł Borys, prezes Polskiego Funduszu Rozwoju, instytucji odpowiedzialnej za wdrożenie programu PPK – pracowniczych planów kapitałowych.

Kampania przypadnie na finisz drugiej i trzeciej fali akwizycji PPK. Druga obejmuje firmy zatrudniające od 50 do 250 osób. Trzecia – mające od 20 do 50 zatrudnionych. Oba etapy kończą się w tym samym momencie. Drugi został przedłużony ze względu na kwarantannę w związku z pandemią.

– Już 45,9 proc. średnich i 13,1 proc. małych firm wybrało instytucję finansową – podawał w piątek Paweł Borys. Oznacza to, że na drugim etapie akwizycji do programu weszło już ok. 16,8 tys. przedsiębiorstw.

PPK są oferowane przez towarzystwa funduszy inwestycyjnych, emerytalne i ubezpieczycieli. Większość z nich nie chce mówić o dotychczasowych wynikach akwizycji. Planują poczekać do finału wyścigu po klientów. Nie jest jednak tajemnicą, że część firm ma kłopoty z pozyskaniem chętnych do podpisania umów. Było to widać już po pierwszym etapie wdrażania programu – wśród największych firm. Sześć podmiotów ma mniej niż 1-proc. udział w dotychczas zgromadzonych aktywach.

Pod względem liczby umów z firmami na pozycję lidera wyszło TFI PZU, które informuje, że ma już w sumie ponad 9 tys. klientów. PKO TFI, które było na pierwszym miejscu na zamknięciu pierwszej tury akwizycji, teraz mówi o 4,5 tys. umów z firmami. Pekao TFI należące do grupy PZU chwali się przekroczeniem progu 2 tys. klientów.

Łukasz Kwiecień, wiceprezes PKO TFI, podkreślił, że sama liczba zawartych umów, istotna na pierwszym już dawno zakończonym etapie dla firm największych, nie jest celem na etapie przystępowania do programu mniejszych podmiotów. ‒ W naszym biznesie bowiem liczą się głównie zarządzane aktywa i liczba faktycznie inwestujących uczestników – stwierdził, dodając, że jedna firma z pierwszego etapu mogła zapewnić takie aktywa i tylu uczestników ile np. kilkadziesiąt małych firm z kolejnych etapów.

Wśród mniejszych podmiotów Axa zbliża się do tysiąca klientów, TFI Allianz ma na koncie ponad 600 umów na prowadzenie PPK, z czego więcej niż 500 zdobył w najnowszym rozdaniu, a NN Investment Partners TFI ma w sumie ok. 300.

– Generalnie firmy zapowiadają, że odłożą wdrożenie PPK na ostatnią chwilę, bo przez lockdown skupiły się na walce o przetrwanie i ratowaniu miejsc pracy. Trzeba im więc ten proces maksymalnie uprościć. Chodzi przede wszystkim o umożliwienie zdalnego, całkowicie online zawarcia umowy i udostępnienie narzędzi informatycznych, które usprawnią wprowadzenie programu i zautomatyzują obsługę – komentuje Mateusz Gołąb, szef projektu PPK w Axa.

– Ze względu na połączenie drugiej i trzeciej fali oraz dodatkowo okres urlopowy, widzimy, że dopiero we wrześniu większość pracodawców zintensyfikowała prace nad wyborem instytucji finansowej i wdrożeniem PPK. Spodziewamy się, że może to powodować spiętrzenie prac w najbliższych tygodniach – dodaje Anna Bąkała, członek zarządu TFI Allianz Polska.

Koronawirus stał się dla programu PPK przeszkodą, ale teraz w pewien sposób pomaga w prowadzeniu akwizycji. – To my przejmujemy cały ciężar związany z wdrożeniem PPK na siebie. Pracowników informujemy o oferowanych rozwiązaniach, a kadrowców przygotowujemy do ich obsługi. Oczywiście obecna sytuacja wymagała od nas zmiany podejścia i dostosowania się do panujących warunków. Właściwie od początku pandemii zmieniliśmy formę spotkań na zdalną, wykorzystując aplikacje internetowe i wirtualne pokoje telekonferencyjne – komentuje Jacek Janiuk, prezes Pekao TFI.

Firmy mają obowiązek wejścia do programu PPK. O sukcesie bądź jego braku decydować będzie zainteresowanie pracowników – ich udział jest dobrowolny. W drugiej i trzeciej fazie potencjalny rynek programu to 3,7 mln osób. O ich wyborze z jednej strony decydować będzie świadomość potrzeby posiadania oszczędności emerytalnych i rządowe dopłaty dla uczestników, z drugiej – sytuacja na rynku pracy, ale i na rynku kapitałowym. Najsłabsze fundusze zdefiniowanej daty od początku tego roku notują 7-, 8-proc. straty. Ale są też takie, które pokazują dwucyfrowe zyski.

– Krótkoterminowe stopy zwrotu nie powinny służyć wyborowi firmy zarządzającej PPK. To produkt o gigantycznym horyzoncie inwestycyjnym. Należy kierować się raczej doświadczeniem zarządzających i efektywnością w zarządzaniu, jaką znamy z dokonań innych funduszy inwestycyjnych, które od lat działają na rynku. Wsparcie ze strony instytucji, jeśli chodzi o kwestie księgowe, dziś wydaje się ważne, ale już za dwa‒trzy lata to nie będzie miało znaczenia. Wtedy ważne będzie to, jakie są efekty zarządzania pieniędzmi klientów – zwraca uwagę Michał Duniec, prezes firmy Analizy Online monitorującej rynek funduszy. 

]]