Jak oceniamy działalność ZUS? [BADANIA CBOS]

<![CDATA[

Autorzy badania CBOS zwracają uwagę, że po rekordowo wysokich notowaniach w marcu tego roku, obecnie oceny funkcjonowania Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w zasadzie wróciły do wcześniejszego poziomu.

Działalność ZUS dobrze ocenia ponad dwie piąte badanych (45 proc., od marca spadek o 8 punktów procentowych), a źle – niespełna dwie piąte (39 proc., wzrost o 7 punktów).

Z sondażu wynika, że na opinie o funkcjonowaniu tej instytucji wyraźnie wpływa wiek. Pozytywne oceny dominują wśród osób mających 65 lat i więcej, emerytów, rencistów. Z kolei wśród respondentów mających mniej niż 45 lat oraz ludzi aktywnych zawodowo przeważają niezadowoleni.

CBOS przeprowadził sondaż w ramach procedury mixed-mode na reprezentatywnej imiennej próbie pełnoletnich mieszkańców Polski, wylosowanej z rejestru PESEL. Badanie zrealizowano od 7 do 17 września 2020 roku na próbie liczącej 1149 osób (w tym: 68,0 proc. metodą CAPI, 20,1 proc. – CATI i 11,9 proc. – CAWI).

]]

Zmiany w PIT i CIT: Ryczałt nie w spółkach komandytowych i partnerskich

<![CDATA[

Ryczałt będzie wykluczony również u wspólników spółki partnerskiej.

Mikołaj Ratajczak, doradca podatkowy, associate partner w TPA Poland, zwraca uwagę, że tak jest już dziś. ‒ Projekt nie przewiduje zmian w art. 6 ustawy o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 43 ze zm.) – mówi ekspert. Dlatego – jak podkreśla – z korzystnych zmian w ryczałcie nie skorzystają przedstawiciele wolnych zawodów, którzy czerpią zyski z działalności spółek komandytowych i partnerskich.

Bez benefitów

Chodzi o projekt nowelizacji ustaw o PIT i CIT, zakładający m.in. opodatkowanie spółek komandytowych CIT (druk sejmowy nr 642). Wczoraj pisaliśmy o tym, że nie będą one mogły skorzystać z estońskiego CIT, a jeśli chciałyby ‒ w celu skorzystania z systemu estońskiego ‒ przekształcić się w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, to będą musiały uiścić podatek od przekształcenia („Spółki komandytowe w podatkowym potrzasku”, DGP nr 194/2020).

To nie koniec złych informacji. Wspólnicy spółek komandytowych nie będą mogli również płacić od swoich dochodów ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych. Podobnie – wspólnicy spółek partnerskich, z tym że w tym wypadku podatnikiem nadal będą jedynie wspólnicy, a nie spółka.

Rozszerzenie ryczałtu

Zasadniczo projekt zakłada, że od 1 stycznia 2021 r. znacznie więcej osób będzie mogło rozliczać się z fiskusem ryczałtem. Po pierwsze, limit przychodów, jakie można uzyskać w ciągu roku i opodatkować je w ten sposób, wzrośnie aż ośmiokrotnie – z 250 tys. euro do 2 mln euro, a po przeliczeniu na złote ‒ z obecnych 1 093 350 zł do 9 030 600 zł.

Po drugie, MF zaproponował znaczne rozszerzenie definicji wolnego zawodu. Słowem, po zmianach dużo więcej zawodów będzie mogło korzystać z ryczałtu. Lista zostanie rozszerzona o wykonujących działalność gospodarczą:

psychologów, fizjoterapeutów, adwokatów, notariuszy, radców prawnych, architektów, inżynierów budownictwa, rzeczoznawców budowlanych, biegłych rewidentów, księgowych, agentów ubezpieczeniowych, agentów oferujących ubezpieczenia uzupełniające, brokerów reasekuracyjnych, brokerów ubezpieczeniowych, doradców podatkowych, doradców restrukturyzacyjnych, maklerów papierów wartościowych, doradców inwestycyjnych, agentów firm inwestycyjnych, rzeczników patentowych.

Obecnie przedstawiciele tych zawodów nie mogą rozliczać się w tej formie.

Nadal, tak jak dotychczas, będą mogli korzystać z ryczałtu: lekarze, w tym również dentyści i weterynarze, technicy dentystyczni, felczerzy, położne, pielęgniarki, tłumacze oraz nauczyciele w zakresie świadczenia usług edukacyjnych polegających na udzielaniu lekcji na godziny.

Projekt przewiduje też obniżkę stawki podatku dla wolnych zawodów (powyższych i obecnych, np. lekarzy, którzy założyli działalność gospodarczą) ‒ z obecnych 20 proc. do 17 proc.

Nie dla spółek komandytowych

Rozszerzenie ryczałtu m.in. na prawników i doradców nie oznacza jednak, że będą mogli oni rozliczać się w ten sposób z fiskusem jako wspólnicy spó łek komandytowych lub partnerskich. Obecnie wielu z nich prowadzi działalność gospodarczą w tej właśnie formie.

Zaletą spółki komandytowej jest bowiem jednokrotne opodatkowanie dochodów (podatek dochodowy płacą tylko wspólnicy, nie spółka) przy jednoczesnym ograniczeniu odpowiedzialności za zobowiązania spółki.

Podobnie jest w spółce partnerskiej – podatek jest tylko raz (na poziomie wspólników), a partner zasadniczo nie ponosi odpowiedzialności za błędy innych partnerów.

Jak tłumaczy Dominik Szczygieł, radca prawny, doradca podatkowy i starszy partner w MSDS Legal, ryczałt będzie zastrzeżony jedynie dla tych przedstawicieli wolnych zawodów, którzy prowadzą indywidualną działalność gospodarczą bądź są wspólnikami spółek jawnych lub cywilnych.

‒ O ile jeszcze mogę zrozumieć pominięcie spółki komandytowej (choć trudno mi to przychodzi), to pominięcie spółki partnerskiej uważam za kuriozum – ocenia Dominik Szczygieł.

Ekspert dodaje, że obniżenie stawki ryczałtu z 20 proc. do 17 proc. niewiele zmienia w sytuacji podatników wykonujących wolne zawody, którzy prowadzą jednoosobową działalność bądź w formie spółki jawnej lub cywilnej. ‒ Łatwo obliczyć, że 17 proc. od przychodu bez kosztów uzyskania jest mniej korzystne niż 19 proc. od przychodu z uwzględnieniem kosztów – stwierdza Dominik Szczygieł. 

]]

Procedury adopcyjne do poprawy i ujednolicenia

<![CDATA[

Pozyskiwanie większej liczby osób chcących przysposobić dzieci – w szczególności te, które mają więcej niż siedem lat – oraz sprawniejsze organizowanie postępowań prowadzących do adopcji. Takie efekty ma przynieść zmiana przepisów ustawy z 9 czerwca 2011 r. o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 821 ze zm.). Projekt jej nowelizacji został wpisany do wykazu prac legislacyjnych rządu. Z zapowiedzi wynika też, że ma on rozszerzyć uprawnienia rodziców, którzy przysposobią dziecko, do świadczenia rodzicielskiego oraz świadczenia z programu „Za życiem”.

Jednolite zasady

Zmiany dotyczące działalności ośrodków adopcyjnych były częścią dużej reformy całego systemu pieczy zastępczej, która została przygotowana jeszcze w 2018 r., ale nie została ostatecznie uchwalona przez Sejm. Teraz Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wraca do niektórych proponowanych wtedy rozwiązań.

Projektowana nowela zakłada większą standaryzację procedur związanych z adopcją. Wskazany zostanie m.in. wzór opinii kwalifikacyjnej o kandydacie do przysposobienia dziecka (wydawanej po zakończeniu szkolenia) oraz zakres gromadzonych danych osobowych. Opinia będzie miała formę pisemną: papierową lub elektroniczną, a w przypadku gdy będzie negatywna, musi zawierać szczegółowe uzasadnienie z wskazaniem przyczyn oraz obszarów, które wymagają poprawy oraz pouczeniem o możliwości złożenia skargi do sądu.

Wprowadzony zostanie też termin, w którym ośrodek powinien przeprowadzić wstępną ocenę kandydata na rodzica oraz zapewnić mu udział w szkoleniu. Ma to nastąpić w ciągu trzech miesięcy od zgłoszenia się takiej osoby.

– Przestrzeganie takiego sztywnego terminu może okazać się niemożliwe, bo do tego, aby szkolenie mogło ruszyć, musi się zebrać grupa kandydatów. Wynika to z przepisów regulujących zasady prowadzenia szkoleń oraz ich formę, obejmującą m.in. zajęcia warsztatowe – mówi Bożena Puszkiewicz, dyrektor Warmińsko-Mazurskiego Ośrodka Adopcyjnego.

Kolejna zmiana, która czeka ośrodki, jest związana z ich godzinami pracy, które mają być bardziej dostosowane do potrzeb rodziców. Na razie nie wiadomo, jakie będą konkretne wymogi w tym zakresie, ale wcześniej ministerstwo chciało, aby czas pracy tych instytucji uwzględniał godziny popołudniowe i co najmniej jedną sobotę w miesiącu.

Ponadto nowe przepisy mają przewidywać fakultatywne uczestnictwo przedstawiciela marszałka województwa (pod jego nadzorem są ośrodki adopcyjne) lub pracownika urzędu wojewódzkiego w kwalifikowaniu dziecka do przysposobienia, dokonywaniu wstępnej oceny kandydata na rodzica oraz przy wydawaniu dla niego opinii kwalifikacyjnej.

– Takie rozwiązanie odbieram jako brak zaufania do naszej działalności – podkreśla Anna Sobiesiak, dyrektor Kujawsko-Pomorskiego Ośrodka Adopcyjnego. Dodaje, że spotkań, w trakcie których wykonywane są czynności, w których mieliby brać udział przedstawiciele marszałka lub urzędu wojewódzkiego, jest bardzo dużo, więc musiałaby się tym zajmować osoba dyspozycyjna, która nie ma innych obowiązków.

– Trudno mi sobie wyobrazić, że znając tylko dokumenty, taka osoba mogłaby dokonać merytorycznej oceny – uważa Bożena Puszkiewicz.

Więcej wsparcia

Istotną częścią projektu mają być przepisy wspierające adopcję dzieci starszych. Obecnie bowiem w ogólnej liczbie przysposobień tylko jedną trzecią stanowią przyjęcia do rodziny dzieci powyżej 7. roku życia. Z myślą o osobach, które się na to zdecydują, zaproponowano zmiany dotyczące prawa do urlopu na warunkach urlopu macierzyńskiego dla rodziców adopcyjnych. Teraz przysługuje on osobom, które adoptują dziecko mające mniej niż 7 lat lub 10 lat, jeśli podjęto wobec niego decyzję o odroczeniu obowiązku szkolnego (w wymiarze 20, 31, 33, 35 i 37 tygodni w zależności od liczby przyjmowanych dzieci). Natomiast po zmianie przepisów granica wieku zostanie przesunięta, bo z urlopu będzie mógł skorzystać pracownik, który przyjął dziecko na wychowanie i wystąpił do sądu z wnioskiem o jego przysposobienie, do ukończenia przez nie 18 lat.

– Taka zmiana mogłaby faktycznie zachęcać do adopcji starszych dzieci, bo brak prawa do urlopu macierzyńskiego jest jedną z najczęstszych barier, jaką nam zgłaszają rodzice – potwierdza Anna Sobiesiak.

Również zdaniem Bożeny Puszkiewicz jest to pożądana zmiana, bo dzieci potrzebują czasu na nawiązanie relacji, zaadaptowanie się do nowej sytuacji oraz miejsca zamieszkania. Byłoby to zdecydowanie łatwiejsze, gdyby rodzice w tych pierwszych miesiącach opieki mogli poświęcić im dodatkowy czas, tak jak przy adopcji maluchów.

Z rozszerzeniem uprawnień urlopowych będzie się też wiązać zmiana w zasadach przyznawania świadczenia rodzicielskiego, czyli tzw. kosiniakowego. Ta forma wsparcia jest wypłacana osobom, które nie mają prawa do zasiłku macierzyńskiego. Zgodnie z przepisami ustawy z 28 listopada 2003 r. o świadczeniach rodzinnych (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 111 ze zm.), rodzice adopcyjni mogą otrzymywać kosiniakowe pod warunkiem, że przyjęli na wychowanie dziecko do 7. lub 10. roku życia. Po nowelizacji przepisów będzie ono dostępne również dla osób przysposabiających starsze dzieci.

Wreszcie podobna zmiana dotyczyć ma przepisów odnoszących się do jednorazowego świadczenia w wysokości 4 tys. zł z programu „Za życiem” dla osób, które mają nieuleczalnie chore dziecko. Wniosek o jego przyznanie rodzice adopcyjni będą mogli złożyć w ciągu 12 miesięcy od przysposobienia, ale nie później niż do osiągnięcia przez nie pełnoletniości. 

Etap legislacyjny

Projekt ustawy wpisany do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów

]]

Praca i składki w resorcie rozwoju? Jak będzie wyglądał podział resortu rodziny, pracy i polityki społecznej

<![CDATA[

Podział resortu rodziny, pracy i polityki społecznej na razie jest wielką niewiadomą. Nie jest jasne, jakie dokładanie zadania przejmie zmodyfikowane Ministerstwo Rozwoju pod kierownictwem Jarosława Gowina. Z nieoficjalnych informacji DGP wynika, że rozmowy w tej sprawie wciąż trwają. Najbardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym zagadnienia związane z prawem i rynkiem pracy przejmie MR, a ubezpieczenia społeczne pozostaną w okrojonym resorcie rodziny i polityki społecznej. W tle toczy się jednak rywalizacja o to, kto będzie zarządzał miliardami złotych z funduszy (m.in. ubezpieczeń społecznych oraz pracy), proponował i negocjował podwyżki płacy minimalnej oraz dla sfery budżetowej, decydował o zmianach w kodeksie pracy, oskładkowaniu lub o sposobach walki z bezrobociem.

Superresort?

Na razie jedyną oficjalną informacją jest przejęcie przez MR działu „praca”. Zgodnie z ustawą z 4 września 1997 r. o działach administracji rządowej (tj. Dz.U. z 2020 r. poz. 1220) Jarosław Gowin ma zatem przejąć sprawy związane m.in. z zatrudnieniem i przeciwdziałaniem bezrobociu, stosunkiem pracy, wynagrodzeniami i świadczeniami pracowniczymi, związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców. Zakres ten nie obejmuje ubezpieczeń społecznych, więc pozostałyby one nadal w gestii Marleny Maląg, minister rodziny. Ale rekonstrukcja rządu przewiduje też inne znaczące zmiany w strukturze rządu, co będzie wymagało nowelizacji wspomnianej ustawy. Przy okazji można będzie więc też zmodyfikować działy praca lub zabezpieczenie społeczne (który obejmuje kwestie związane z oskładkowaniem). I wiele wskazuje na to, że tak się stanie.

Jak dowiedział się DGP, pewne jest przeniesienie do MR departamentu rynku pracy, czyli m.in. spraw związanych z przeciwdziałaniem bezrobociu (w związku z tym przejmie ono też zarządzanie Funduszem Pracy i Funduszem Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych). Do resortu rozwoju trafi też zapewne departament prawa pracy, czyli będzie on nadzorować wszystkie zmiany w kodeksie pracy. W gestii Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej poza szeroko rozumianą pomocą społeczną i świadczeniami dla rodzin pozostałyby jeszcze wszystkie zagadnienia związane z ubezpieczeniami społecznymi (w tym nadzór nad ZUS). Dla tego resortu to kwestia pierwszorzędna, bo gdyby jednak Jarosław Gowin przejął sprawy związane ze składkami, to MRiPS w praktyce stałby się Ministerstwem ds. Świadczeń Socjalnych, pozbawionym realnego wpływu na politykę rządu w najważniejszych sprawach ekonomiczno-społecznych.

Taki podział budzi jednak wątpliwości. Rekonstrukcja rządu miała zapewnić efekt synergii w rządzie. Konkretne zagadnienia ma nadzorować jeden ośrodek, co ułatwi podejmowanie sprawnych decyzji. Trudno spodziewać się tego efektu, jeśli kwestie związane z umowami o pracę ma prowadzić Ministerstwo Rozwoju, a z ich oskładkowaniem – resort rodziny i polityki społecznej. Na dodatek nie można zapominać, że już wcześniej to pierwsze w głęboki sposób ingerowało w kompetencje tego drugiego. To przecież MR np. wdrożyło mały ZUS plus. Teraz, przy okazji rekonstrukcji może chcieć przejąć więcej spraw z tego zakresu, uzasadniając to właśnie koniecznością synergii. Na dodatek gdyby Jarosław Gowin przejął same zagadnienia związane z prawem i rynkiem pracy (bez kwestii oskładkowania), to w praktyce wziąłby współodpowiedzialność jedynie za najtrudniejsze – w czasie kryzysu – zagadnienia, czyli m.in. rosnące bezrobocie, złe warunki zatrudnienia w sferze budżetowej, tlące się spory pracownicze w różnych branżach (np. w górnictwie). To może motywować go do innego ukształtowania podziału zadań.

Kością niezgody na pewno będą też kwestie związane z dialogiem społecznym. Z ustaleń DGP wynika, że Ministerstwo Rodziny walczy o pozostawienie tych zagadnień w okrojonym resorcie. To ono byłoby więc odpowiedzialne za prowadzenie konsultacji i rozmów ze związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców (w grę wchodzi też fotel przewodniczącego Rady Dialogu Społecznego dla Marleny Maląg, bo w tym miesiącu rząd przejmuje rotacyjne przewodnictwo w RDS). Trudno jednak wyobrazić sobie, że nadzór nad dialogiem nie będzie przypadał resortowi, który ma być odpowiedzialny np. za zmiany w prawie pracy, ustalanie płacy minimalnej i podwyżek w sferze budżetowej. Byłoby to nieracjonalne.

Wrzenie w tle

W całej układance nie można pomijać głosu trzeciej strony – związków zawodowych i organizacji pracodawców. Chodzi przecież o zarządzanie sferą zatrudnienia i obciążania go daninami publicznymi.

Decyzję o przekazaniu zagadnień związanych z pracą do resortu Jarosława Gowina ostro skrytykował Piotr Duda, przewodniczący NSZZ „Solidarność”, która dotychczas jednoznacznie wspierała obecny obóz władzy. Podkreślił, że PiS wygrał wybory w 2015 r. i 2019 r. dzięki postulatom pracowniczym, a Jarosław Gowin jest „skrajnym liberałem”, działał w PO i przyczynił się – jego zdaniem – do m.in. podwyższenia wieku emerytalnego. – Mówiąc po związkowemu: to jakby napluto w twarz. PiS to zrobiło Solidarności. Jeśli chce zmierzać w tym kierunku i chce otwartego konfliktu ze związkiem zawodowym „Solidarność”, to zrobił ku temu wielki krok – wskazał.

Pracodawcy przedstawiają na razie bardziej stonowane stanowisko.

– Podstawą bogactwa narodu jest praca. Powiązanie tej ostatniej z polityką rozwoju ma sens. A w Polsce praca wciąż łączona jest z zagadnieniami socjalnymi, co jest pozostałością jeszcze po poprzednim ustroju. Regulacje dotyczące tej sfery mają zabezpieczać zatrudnionych oraz umożliwiać rozwój gospodarczy. To jest ich rola i w takim duchu powinniśmy zmieniać społeczne pojęcia – podsumowuje Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. ©℗

]]

Najpierw klauzula szczegółowa, a dopiero potem ogólna

W odniesieniu do transakcji wymiany udziałów, która poprzedzała sprzedaż firmy, szef KAS nie powinien rozważać, czy ma zastosowanie klauzula generalna. Transakcję powinny zbadać organy podatkowe w postępowaniu, na podstawie klauzuli szczególnej – wynika z wyroku WSA w Warszawie.

Tarcza obniżyła świadczenia. Przepisy mają się zmienić, ale nie wszystkie matki na urlopach z tego skorzystają

<![CDATA[

Tarcza antykryzysowa (Dz.U. nr 374 ze zm.), która miała pomóc firmom w czasie epidemii, umożliwiła m.in. obcinanie etatów i pensji osobom zatrudnionym. Problem w tym, że nie uwzględniła skutków, jakie wywoła to w zakresie przyszłych świadczeń. Najbardziej ucierpiały na tym kobiety, które w okresie obniżonego wymiaru czasu pracy i związanej z tym obniżki wynagrodzenia urodziły dziecko. Otrzymują one niższe świadczenia (pisaliśmy o tym w DGP nr 142 z 23 lipca 2020 r. „Tarcza uderza w matki na urlopach. Ale jest na nią sposób”).

Jak tłumaczy dr Tomasz Lasocki z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, zgodnie z ogólną zasadą wynikającą z art. 40 ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 870) w przypadku zmiany czasu pracy podstawę wymiaru zasiłków – w tym chorobowego i macierzyńskiego – stanowi wynagrodzenie ustalone dla nowego, obniżonego lub podwyższonego wymiaru czasu pracy. Raz ustalona podstawa obowiązuje zaś przez cały okres jego nieprzerwanego pobierania. Oznacza to, że jeżeli pracownik zachorował lub urodził dziecko po ograniczeniu jego etatu, będzie mu przysługiwać niższe świadczenie niż to, jakie dostałby, gdyby korzystał z zasiłku przed niekorzystną dla niego zmianą.

Próby naprawienia problemu

Sytuację miała naprawić zmiana przepisów zaproponowana na początku września przez Senat (patrz tabela), ale w międzyczasie rozwiązania regulujące tę kwestię pojawiły się w rządowej ustawie o zmianie niektórych ustaw w celu przeciwdziałania społeczno-gospodarczym skutkom COVID-19 (procedowanej obecnie przez Sejm). Obydwie propozycje (senacka i rządowa) zmierzają do wyeliminowania skutków wspomnianego art. 40 wobec pracowników, którym firma zmniejszyła etaty z powodu skorzystania z pomocy z tarczy antykryzysowej.

Doktor Lasocki tłumaczy, że korzystniejsza jest propozycja senacka. – W rządowej ustawie zawarte są bowiem dwa wymogi ograniczające krąg beneficjentów. Po pierwsze obniżenie wymiaru czasu pracy lub wprowadzenie mniej korzystnych warunków zatrudnienia musiało nastąpić w okresie wcześniej pobieranego zasiłku. Po drugie między okresami pobierania wcześniejszego i kolejnego zasiłku nie mogło być przerwy albo była ona krótsza niż trzy miesiące kalendarzowe. Te dwie przesłanki należy spełnić łącznie – tłumaczy.

Wyjaśnia, że chodzi tu o sytuację, w której np. kobieta przeszła na zasiłek macierzyński po pobieraniu zasiłku chorobowego w czasie ciąży, a w tym czasie doszło do zmiany warunków zatrudnienia.

– Oznacza to, że na przepisie w rządowej wersji nie skorzystają kobiety, którym obniżono wymiar czasu pracy, zanim zdążyły skorzystać np. z zasiłku macierzyńskiego – podkreśla.

Dodaje, że projekt senacki ma natomiast zastosowanie do wszystkich ubezpieczonych, którym na podstawie tarczy obniżono wymiar czasu pracy i wynagrodzenie. – Przy obliczaniu podstawy wymiaru ich zasiłku uwzględnia się pensję w wysokości ustalonej przed jej obniżeniem – zaznacza ekspert.

Katarzyna Przyborowska, radca prawny, ekspertka z zakresu ubezpieczeń społecznych, uważa, że przepisy powinny objąć szerszy krąg beneficjentów.

– Gdy uzgadniane były decyzje dotyczące obniżenia czasu pracy i redukcji pensji w związku z epidemią, większość pracowników nie była informowana o skutkach, jakie może wywrzeć taki ruch na ich przyszłe świadczenia z ubezpieczenia chorobowego. Wiedzieli tylko, że mają oczekiwać niższego wynagrodzenia na koncie. Wiele firm nie pozostawiało też swoim pracownikom wyboru – zaznacza.

Lepiej nie pracować i brać zasiłek

Tomasz Lasocki podkreśla, że rozwiązanie zaproponowane przez Senat może jednak rodzić również negatywne konsekwencje.

– Może się bowiem okazać, że korzystniej będzie pozostawać na zasiłku chorobowym niż pracować, bo wypłatę od pracodawcy ustalimy na podstawie rzeczywistych danych, a zasiłek z ZUS na podstawie hipotetycznych – wyższych. Warto zatem zastanowić się nad celowością takiego rozwiązania – zaznacza.

Wskazuje jednocześnie, że art. 40 ustawy zasiłkowej jest reliktem poprzedniej epoki, z którego w ogóle należałoby zrezygnować. Jest to bowiem wyjątek od ogólnej zasady, że świadczenia z każdego ubezpieczenia, nie tylko społecznego, powinny być kalkulowane na podstawie wniesionego wkładu.

– Przepis ten rodzi niepożądane skutki bez względu na to, czy obniżenie wymiaru czasu pracy – a w konsekwencji pensji – nastąpiło z powodu COVID-19 czy z innej przyczyny. Nie bierze się bowiem pod uwagę, że ubezpieczony odprowadzał składki od wyższej podstawy wymiaru, np. przez 11 z 12 miesięcy. ZUS widzi tylko te niższe należności, które wpływały w ostatnim czasie – wyjaśnia ekspert.

Inicjatywa po stronie ubezpieczonych

Doktor Tomasz Lasocki zwraca też uwagę, że obydwie propozycje wprowadzają odmienny tryb ubiegania się o przeliczenie świadczeń. – Według ustawy rządowej będzie konieczny wniosek o przeliczenie. Projekt senacki mówi o przeliczeniu świadczenia z urzędu – zaznacza.

Katarzyna Przyborowska nie ma wątpliwości, że przeliczenie z urzędu byłoby dla ubezpieczonych korzystniejsze. – Nie byłoby wówczas sytuacji, że uprawniona osoba przegapi taką możliwość – wskazuje ekspertka. 

Projekt senacki

(projekt ustawy o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych)

Ustawa rządowa

(ustawa o zmianie niektórych ustaw w celu przeciwdziałania społeczno-gospodarczym skutkom COVID-19)

Krąg beneficjentów

Art. 1. W ustawie z dnia 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych (Dz.U. poz. 374, 567, 568, 695, 875, 1086, 1106, 1422, 1423, 1478 i 1493) po art. 31zy12 dodaje się art. 31zy13 i art. 31zy14 w brzmieniu:

Art. 31zy13]. 1. Przy ustalaniu podstawy wymiaru świadczenia pieniężnego z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa przysługującego osobie, której wymiar czasu pracy został obniżony na podstawie art. 15g, oraz osobie, wobec której wprowadzono na podstawie art. 15zf mniej korzystne warunki zatrudnienia niż wynikające z umowy o pracę, nie stosuje się art. 40 ustawy z dnia 25 czerwca 1999 r. o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa.

2. W przypadku, o którym mowa w ust. 1, przy ustalaniu podstawy wymiaru świadczenia pieniężnego z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa uwzględnia się wynagrodzenie w wysokości ustalonej przed jego obniżeniem odpowiednio na podstawie art. 15g oraz art. 15zf.

Art. 31zy14. Przepisy art. 31zy13 stosuje się odpowiednio przy ustalaniu podstawy wymiaru świadczenia pieniężnego z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa przysługującego osobie:

1) której wymiar czasu pracy został obniżony na podstawie art. 15gb;

2) wobec której wprowadzono na podstawie przepisów wydanych na podstawie art. 15zzzzzo ust. 2 mniej korzystne warunki zatrudnienia niż wynikające z podstawy nawiązania stosunku pracy.

Art. 16. W ustawie z dnia 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych (Dz.U. poz. 374, z późn. zm.2) wprowadza się następujące zmiany:

Po art. 31zy12 dodaje się art. 31zy13 w brzmieniu:

Art. 31zy13. 1. Przy ustalaniu podstawy wymiaru świadczeń pieniężnych z Ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa przysługujących osobom, którym obniżono wymiar czasu pracy na podstawie art. 15g, oraz osobom, którym na podstawie art. 15zf wprowadzono mniej korzystne warunki zatrudnienia niż wynikające z umów o pracę, nie stosuje się przepisu art. 40 ustawy z dnia 25 czerwca 1999 r. o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa, jeżeli:

1) obniżenie wymiaru czasu pracy lub wprowadzenie mniej korzystnych warunków zatrudnienia nastąpiło w okresie wcześniej pobieranego zasiłku oraz

2) między okresami pobierania wcześniejszego i kolejnego zasiłku nie było przerwy albo przerwa była krótsza niż trzy miesiące kalendarzowe.

2. Przepis ust. 1 stosuje się również do osób, którym obniżono wymiar czasu pracy na podstawie art. 15gb.

3. Przepis ust. 1 stosuje się również do osób, którym na podstawie art. 15zzzzzo ust. 2 obniżono wymiar czasu pracy lub wprowadzono mniej korzystne warunki zatrudnienia niż wynikające z podstawy nawiązania stosunku pracy.

Sposób korekty świadczeń

Art. 2. 1. Do świadczeń pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa przysługujących osobom, o których mowa odpowiednio w art. 31zy13 lub art. 31zy14 ustawy zmienianej w art. 1, stosuje się odpowiednio art. 31zy13 lub art. 31zy14 ustawy zmienianej w art. 1.

2. W terminie trzech miesięcy od dnia wejścia w życie niniejszej ustawy podstawa wymiaru świadczenia pieniężnego, o którym mowa w ust. 1, podlega z urzędu ponownemu ustaleniu za okres pobierania tego świadczenia na podstawie przepisów dotychczasowych, jeżeli świadczenie pobierane na podstawie przepisów dotychczasowych jest niższe niż świadczenie ustalone zgodnie z art. 31zy13 lub art. 31zy14 ustawy zmienianej w art. 1.

Art. 24. Podstawa wymiaru świadczeń pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa, przysługujących osobom, o których mowa w art. w 31zy13 ustawy z dnia 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych, za okres przed dniem wejścia w życie niniejszej ustawy, podlega ponownemu przeliczeniu, jeżeli świadczenie wypłacone na podstawie dotychczasowych przepisów jest niższe niż świadczenie ustalone zgodnie z art.31zy 13 ustawy z dnia 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych. Przeliczenie podstawy wymiaru świadczeń następuje na wniosek świadczeniobiorcy.

Etap legislacyjny

Senat skierował ustawę ponownie do Sejmu

]]

Zmiany w podatkach na 2021 r. Więcej przedsiębiorców skorzysta z uproszczeń

<![CDATA[

Do przeliczania wielu limitów podatkowych i rachunkowych bierze się bowiem pod uwagę średni kurs ogłaszany przez NBP na pierwszy dzień roboczy października roku poprzedniego. Zatem do przeliczania limitów w euro, ważnych dla rozliczeń podatkowych w 2021 r., stosuje się kurs ogłoszony 1 października 2020 r. Tego dnia wynosił on 4,5153 zł za euro (kwoty powstałej po przeliczeniu nie zaokrągla się do 1 tys. zł).

Dla celów ryczałtu

Prawdziwa rewolucja ma nastąpić w ryczałcie od przychodów ewidencjonowanych. Projekt nowelizacji, który trafił już do Sejmu (druk nr 642), zakłada bowiem znaczące poszerzenie grona podatników, którzy będą mogli stosować tę uproszczona formę rozliczeń z fiskusem.

Po pierwsze, ryczałt będą mogli płacić przedsiębiorcy, którzy prowadzą działalność wyłączoną obecnie z tej formy opodatkowania (zlikwidowany zostanie załącznik nr 2 do ustawy o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne, t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 43 ze zm.). Są wśród nich m.in. usługi prawnicze, księgowe, doradztwa podatkowego, związane z najmem. Nadal natomiast będą pewne wyłączenia (np. dotyczące aptek i kantorów).

Po drugie, limit przychodów umożliwiający stosowanie tej uproszczonej formy zwiększy się ośmiokrotnie, tj. z 250 tys. euro do 2 mln euro.

Jeżeli więc zmiany wejdą w życie, to w 2021 r. ryczałt od przychodów ewidencjonowanych będą mogli wybrać podatnicy prowadzący działalność gospodarczą, którzy w 2021 r. uzyskają przychody nieprzekraczające 9 030 600 zł. Limit wzrośnie więc aż o 7 937 250 zł. Obecnie (dla 2020 r.) wynosi on 1 093 350 zł (tj. 250 tys. euro).

W spółkach cywilnych i jawnych brane są pod uwagę przychody wszystkich wspólników łącznie.

Zmiany będą też dotyczyć ryczałtowców, którzy chcą korzystać z kwartalnego rozliczenia. Dzisiejszy pułap 25 tys. euro wzrośnie do 200 tys. euro. To oznacza, że w 2021 r. raz na kwartał będą mogli rozliczać się z fiskusem podatnicy, których przychody w 2021 r. nie będą wyższe niż 903 060 zł (obecnie limit ten wynosi 109 335 zł).

Księgi rachunkowe

Kurs z 1 października 2020 r. należy też uwzględnić przy liczeniu limitu 2 mln euro określonego w ustawie o rachunkowości (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 351 ze zm.). Dotyczy on osób fizycznych, wspólników spółek cywilnych, jawnych i partnerskich oraz przedsiębiorstw w spadku. W 2021 r. nie będą oni musieli prowadzić ksiąg rachunkowych, jeżeli ich przychody w 2020 r. nie przekroczyły 9 030 600 zł (kwoty powstałej z przeliczenia nie zaokrągla się do 1 tys. zł).

Dla przypomnienia, limit obowiązujący dla 2020 r. wynosi 8 746 800 zł.

Mały podatnik

Limit w euro obowiązuje też tzw. małych podatników w PIT i CIT. Od początku 2020 r. wynosi on 2 mln euro, a powstałą z przeliczenia kwotę zaokrągla się do 1 tys. zł.

To oznacza, że limit przychodów uzyskanych w 2020 r., decydujący o statusie małego podatnika w 2021 r., będzie wynosił 9 031 000 zł.

W tym roku wynosi on 8 747 000 zł.

9 proc. CIT

Status małego podatnika decyduje o możliwości stosowania 9-proc. stawki CIT. Jest to jednak tylko jeden z jej warunków. Oprócz tego trzeba mieć odpowiednio niskie przychody bieżące. Te, zgodnie z projektem nowelizacji, mają wzrosnąć od 1 stycznia 2021 r. z 1,2 mln euro do 2 mln euro.

Chcąc więc w 2021 r. płacić 9 proc. CIT, podatnik będzie musiał spełnić dwa wymogi:

■ jego przychody za 2020 r. nie mogą przekroczyć 9 031 000 zł brutto, tj. wraz z należnym VAT (2 mln euro po kursie z 1 października br.),

■ jego bieżące przychody, osiągane w 2021 r., nie będą mogły przekroczyć 2 mln euro netto, czyli bez należnego VAT (ale uwaga – po kursie z 4 stycznia 2021 r.).

Jednorazowa amortyzacja

Status małego podatnika w podatkach dochodowych umożliwia korzystanie z jednorazowej amortyzacji środków trwałych do kwoty 50 tys. euro rocznie. Obecnie jednak rozwiązanie to nie ma aż tak dużego znaczenia, bo wszyscy przedsiębiorcy (nie tylko mali i rozpoczynający biznes) mogą korzystać z innej metody jednorazowej amortyzacji – do kwoty 100 tys. zł rocznie. To rozwiązanie nie stanowi pomocy de minimis (w odróżnieniu od jednorazowej amortyzacji do 50 tys. euro). Dotyczy jednak tylko fabrycznie nowych środków trwałych zaliczanych do grup 3–6 i 8 Klasyfikacji Środków Trwałych (np. kotły grzewcze, maszyny, urządzenia), a więc np. bez samochodów ciężarowych.

Podatnik, który chce skorzystać z jednorazowej amortyzacji, musi mieć status małego podatnika lub rozpocząć w danym roku działalność gospodarczą.

Dla 2021 r. wspomniany próg 50 tys. euro będzie wynosić 226 tys. zł (obecnie 219 tys. zł).

Przypomnijmy, że ta metoda jednorazowej amortyzacji jest przewidziana dla maszyn i urządzeń zaliczonych do grup 3–8 Klasyfikacji Środków Trwałych, z wyłączeniem samochodów osobowych.

W VAT

Limit dla małego podatnika w VAT jest inny niż w podatkach dochodowych – wynosi 1,2 mln euro. To oznacza, że dla celów podatku od towarów i usług mały podatnik to taki, którego sprzedaż w 2020 r. nie przekroczy 5 418 000 zł (po zaokrągleniu do 1 tys. zł). Ustawa o VAT przewiduje również inny limit – w wysokości 45 tys. euro, m.in. dla podatników prowadzących przedsiębiorstwa maklerskie, zarządzających funduszami powierniczymi, agentów. W 2021 r. będą oni uznawani za małych, jeżeli kwota otrzymanych przez nich prowizji lub innego rodzaju wynagrodzenia (wraz z kwotą podatku) nie przekroczy 203 tys. zł. W bieżącym roku limit ten wynosi 197 tys. zł.

]]

Estoński CIT nie dla spółek komandytowych

<![CDATA[

Ministerstwo Finansów nie tylko chce opodatkowania spółek komandytowych (sp.k.). Zamierza też uniemożliwić im skorzystanie z estońskiego CIT. Aby sp.k. mogła skorzystać z estońskiego CIT, musiałaby się przekształcić w spółkę kapitałową, czyli z o.o. lub akcyjną. Z projektu, który przyjął w zeszłym tygodniu rząd, wynika, że fiskus zabezpieczył się na taką ewentualność – zażąda wtedy od spółki podatku.

– To pułapka na spółki komandytowe i kara za prowadzenie działalności w takiej formie – ocenia dr Michał Wilk, partner w Gardens Tax & Legal, autor podcastu „Dzień Dobry Podatki”.

Komandytowa bez preferencji

Przypomnijmy, że oba rozwiązania – objęcie sp.k. podatkiem dochodowym od osób prawnych oraz estoński CIT – mają zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2021 r. Zmiany wynikają z dwóch projektów nowelizacji CIT, które są już w Sejmie.

Zgodnie z pierwszym sp.k. mają uzyskać status podatników CIT, co oznacza, że przychody z nich mogą zostać opodatkowane dwukrotnie – raz na poziomie spółki, a kolejny na poziomie wypłaty zysku (dywidendy) wspólnikowi. Dziś są opodatkowane raz, tylko na poziomie wspólników (komandytariuszy i komplementariuszy).

Projekt nowelizacji przewiduje co prawda, że część sp.k. pozostanie jednokrotnie opodatkowana, ale jak wynika z raportu Crido, Związku Przedsiębiorców i Pracodawców oraz InfoCredit, będzie to mniejszość (patrz ramka).

Projekt zakłada bowiem, że komplementariusz, czyli wspólnik odpowiadający majątkiem za zobowiązania spółki, będzie mógł odliczyć od swojego PIT podatek dochodowy zapłacony przez spółkę. Zmiany mają być więc dla niego neutralne.

Inaczej będzie w przypadku komandytariusza. Nie będzie on musiał płacić podatku od 50 proc. przychodów, ale nie więcej jednak niż 60 tys. zł z jednej spółki, pod warunkiem że spełni określone w projekcie warunki. To oznacza, że po zmianach duża część sp.k. będzie podwójnie opodatkowana – przyznają eksperci.

Dlatego już dziś pojawiają się pytania, jakie legalne opcje mają sp.k., aby uniknąć drastycznej podwyżki podatku od 1 stycznia 2021 r. Wśród rozwiązań wymieniany jest projektowany również od 1 stycznia przyszłego roku estoński CIT. Nie pozwoli on co prawda opodatkować przychodu ze spółki jednokrotnie, ale pozwoli odroczyć podatek. Istotą estońskiego CIT będzie bowiem odroczenie zapłaty podatku dochodowego do momentu wypłaty zysku, czyli dywidendy. Dopiero w momencie wypłaty zysku zostanie on opodatkowany CIT oraz podatkiem od dywidendy na poziomie wspólników, przy czym wspólnikami będą mogły być tylko osoby fizyczne (a więc w grę będzie wchodził wyłącznie PIT).

Problem w tym, że spółki komandytowe nie będą mogły skorzystać z estońskiego CIT.

– To zaskakujące, ponieważ w Estonii spółki komandytowe korzystają z takich samych rozwiązań podatkowych jak spółki kapitałowe. Powoduje to jeszcze większe odejście polskiego ustawodawcy od estońskiego modelu – komentuje Krzysztof Sosnowski, partner w polsko-estońskiej Kancelarii Thompson & Stein.

Przepisy wykluczają spółki osobowe

Projekt nowelizacji CIT wprowadzający „ryczałt od dochodów spółek kapitałowych”, a więc estoński CIT, przewiduje (art. 28j pkt 4), że jest to rozwiązanie dla podatników prowadzących działalność w formie spółki z o.o. albo spółki akcyjnej, a więc spółek kapitałowych. Spółka komandytowa jest i pozostanie spółką osobową.

– Nie ma więc wątpliwości, że spółka komandytowa nie skorzysta z estońskiego CIT – mówi Krzysztof Sosnowski.

Dodaje, że wiele takich spółek zostało zaskoczonych projektem MF objęcia zwykłym CIT. – Możliwość przejścia na estoński CIT byłaby więc realną alternatywą, zwłaszcza dla tych sp.k., które stawiają na rozwój spółki i dokonują nakładów inwestycyjnych – uważa ekspert.

Niestety resort zablokował tę możliwość.

Przekształcenie? Znów z podatkiem

– Spółki komandytowe, aby przejść na estoński CIT, musiałyby przekształcić się w spółki z o.o. lub akcyjne – mówi Marek Kolibski, radca prawny i doradca podatkowy, partner w KNDP.

Ale – jak zauważa Michał Wilk – taki ruch będzie nieopłacalny, bo może skutkować powstaniem dochodu z przekształcenia. W praktyce MF również tę opcję zablokował. Zgodnie bowiem z projektem wprowadzającym estoński CIT (nowy art. 7aa ust. 1 lit. c) dochód z przekształcenia powstanie „w przypadku podatnika utworzonego w wyniku przekształcenia przedsiębiorcy będącego osobą fizyczną wykonującą we własnym imieniu działalność gospodarczą lub spółki niebędącej osobą prawną, lub spółki w rozumieniu art. 4a pkt 21, którego pierwszy rok podatkowy po przekształceniu jest jednocześnie pierwszym rokiem opodatkowania ryczałtem od dochodów spółek kapitałowych”.

– Oznacza to, że jeśli po przekształceniu podatnik od razu będzie chciał skorzystać z opodatkowania estońskim CIT, będzie musiał zapłacić podatek od dochodu z przekształcenia – wskazuje Michał Wilk. Podstawą opodatkowania – tłumaczy – będzie różnica między wartością rynkową składników majątku firmy a ich wartością podatkową.

– Zasadniczo byłby to zatem taki podatek, jaki spółka zapłaciłaby, gdyby sprzedała te składniki majątku – mówi Wilk.

Jeśli spółka poczeka rok, podatku nie powinna zapłacić.

MF broni się przed optymalizacjami

Ministerstwo Finansów tłumaczy, że podatek od przekształcenia jest podyktowany potrzebą uniknięcia działań optymalizacyjnych. – Brzmi to dość kontrowersyjnie – uważa Michał Wilk. Z jednej strony prowadzenie działalności gospodarczej w formie spółki komandytowej traktowane jest jako optymalizacja podatkowa, z drugiej przekształcenie tej spółki w spółkę z o.o., aby skorzystać z estońskiego CIT, spotyka się z podobną oceną MF.

– Moim zdaniem to swojego rodzaju pułapka na spółki komandytowe i kara za to, że są spółkami komandytowymi. W typowej sytuacji obciążenie podatkowe dla spółki komandytowej przekształcającej się w spółkę z o.o. będzie tak duże, że w praktyce pozbawi to w pierwszym roku estońskiego CIT takie podmioty – kończy Wilk.

– Po zmianach sytuacja spółek komandytowych będzie dużo gorsza niż spółek z o.o. – dodaje Krzysztof Sosnowski. Zwraca uwagę choćby na kwestię udzielania pożyczek przez wspólników. Jeśli pieniądze pożycza wspólnik spółce kapitałowej, to są one zwolnione z podatku od czynności cywilnoprawnych. W przypadku spółek komandytowych pożyczka podlega standardowemu opodatkowaniu.

– Kolejna istotna kwestia to obowiązek ubezpieczenia zdrowotnego, któremu podlega każdy komandytariusz. Jeżeli nie posiada on innego tytułu do ubezpieczeń, zobligowany jest również do opłacania ubezpieczenia społecznego – tłumaczy Sosnowski.

Marek Kolibski dodaje, że alternatywą dla przekształcenia sp.k. w spółkę z o.o. jest możliwość przejęcia sp.k. przez komplementariusza będącego spółką z o.o. Po takim przejęciu spółka z o.o. będzie mogła skorzystać z estońskiego CIT. – Tyle że NIP sp.k. zniknie, a brak ciągłości NIP dla niektórych firm może być problemem – zwraca uwagę ekspert.

Tylko 1 proc. spółek komandytowych ma zagranicznych wspólników

38 tys. z 40 tys. spółek komandytowych ma siedzibę w Polsce. Prawie 118 tys. wspólników tych firm płaci podatki w kraju, a jedynie 501 za granicą – wynika z raportu „Spółki komandytowe w Polsce – analiza danych” przygotowanego przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, firmę doradczą CRIDO i firmę analityczną InfoCredit. Raport to odpowiedź na argumenty resortu finansów, który projekt opodatkowania CIT tych spółek uzasadnia chęcią ukrócenia przeprowadzanych przez nie optymalizacji (zwłaszcza przez sp.k. posiadające zagranicznych wspólników).– Ryzyko nieopodatkowanego transferu zysków za granicę przez spółki komandytowe jest znikome – mówi Mateusz Stańczyk, partner w CRIDO. Z raportu wynika, że tylko ok. 1 proc. z nich (439) posiada bezpośrednio zagranicznych wspólników, a ok. 0,4 proc. wszystkich wspólników sp.k. to podmioty zagraniczne. Spółki komandytowe to głównie polskie podmioty – ponad 38 tys. (92 proc.) spośród ok. 40 tys. Mają one w sumie prawie 118 tys. wspólników, w tym prawie 73 tys. będących osobami fizycznymi, którzy opodatkowują swoje dochody w Polsce.MF twierdzi też, że większość sp.k. zapłaci 9-proc. CIT, a nie 19-proc., co ograniczy negatywne skutki zmian. Z raportu wynika tymczasem, że faktycznie 75 proc. zapłaci podatek według niższej stawki, ale to 25 proc. największych sp.k. generuje 90 proc. łącznego przychodu tego rodzaju spółek. To oznacza, że opodatkowanie wspólników tych spółek wzrośnie do 34–38 proc. (dziś 19‒23 proc.) – wskazują autorzy raportu.Jak tłumaczył Mateusz Stańczyk, po zmianach podmioty zagraniczne zapłacą w Polsce podatek raz, a polskie – dwukrotnie, co zaburzy też konkurencję w wielu branżach.Autorzy raportu nie zgadzają się też z MF, że w Polsce jest za dużo spółek komandytowych. Z danych InfoCredit wynika, że stanowią one 9 proc. wszystkich spółek w Polsce, podczas gdy w Niemczech ok. 23 proc.

Etap legislacyjny

Projekt przyjęty przez rząd

]]