Tarcza 5.0: Ostatnie dni na złożenie dokumentów do ZUS

<![CDATA[

W ramach tarczy antykryzysowej 5.0 Przedsiębiorcy mogą skorzystać ze zwolnienia z opłacania składek za lipiec, sierpień i wrzesień. Prawo do tej formy pomocy przysługuje płatnikom sektora turystycznego, hotelarskiego, organizacji i obsługi targów, konferencji, wystaw.

Warunkiem uzyskania zwolnienia jest m.in. prowadzenie działalności przed 30 czerwca 2020 r. Należy również wykazać 75 proc. spadek przychodów w porównaniu z miesiącami z 2019 roku (porównujemy pierwszy miesiąc z wniosku o zwolnienie z analogicznym miesiącem 2019 r.). Wnioski o zwolnienie można składać do końca listopada.

- Żeby skorzystać ze zwolnienia z opłacania składek za lipiec, sierpień i wrzesień należy przekazać do ZUS dokumenty rozliczeniowe najpóźniej do końca października. Zdarza się, że przedsiębiorcy zapominają o przekazaniu tych informacji na czas. Przepisy są jasne - spóźnienie w tym przypadku będzie oznaczało brak możliwości skorzystania ze zwolnienia – mówi Iwona Kowalska-Matis regionalny rzecznik prasowy ZUS na Dolnym Śląsku.

W ramach tarczy 5.0 prowadzący firmy mogą wnioskować także o świadczenie postojowe. Prawo do niego uzyskają osoby, które prowadzą działalność, jako agenci turystyczni i przewodnicy turystyczni. W przypadku agentów turystycznych warunkiem otrzymania środków (2080 zł) będzie rozpoczęcie prowadzenie działalności gospodarczej przed 1 kwietnia 2020.

Przedsiębiorcy, którzy chcą skorzystać ze świadczenia postojowego muszą odnotować przestój w prowadzeniu biznesu w następstwie wystąpienia COVID-19. Nie mogą też podlegać ubezpieczeniom społecznym z innego tytułu, chyba, że podlegają ubezpieczeniom emerytalnym i rentowym z tytułu prowadzenia pozarolniczej działalności gospodarczej.

Nieco inne warunki muszą spełnić przewodnicy turystyczni. W ich przypadku działalność powinna mieć charakter sezonowy i w 2019 r. być wykonywana przez okres nie dłuższy niż 9 miesięcy. O pomoc mogą ubiegać się przewodnicy, którzy zawiesili działalność gospodarczą, ale po 31 sierpnia 2019 roku.

„Tarcza 5.0” wprowadza również dodatkowe świadczenie postojowe. Na taką pomoc mogą liczyć prowadzący działalność gospodarczą, którzy wcześniej już otrzymali postojowe. Prawo do dodatkowego świadczenia będzie przysługiwało przedsiębiorcom, sektora turystycznego, hotelarskiego, organizacji i obsługi targów, konferencji. Chodzi m.in. o transport turystyczny, wystawianie i występowanie w przedstawieniach teatralnych czy prowadzenie dyskotek, salonów gier elektronicznych, plaż, jarmarków.

Wnioskującymi o to świadczenie mogą być osoby, jeśli uzyskały przychód z działalności w miesiącu (poprzedzającym miesiąc złożenia wniosku), niższy, co najmniej o 75 proc. w stosunku do przychodu uzyskanego w tym samym miesiącu w 2019 r. Dodatkowe świadczenie postojowe przysługuje nie więcej niż trzykrotnie.

]]

Strajk kobiet. Pracodawcy: W pełni wspieramy i szanujemy ich wybór

<![CDATA[

Ze wstępnych informacji wynika, że absencja nie była masowa. – Pracownicy, którzy chcieli wziąć udział w akcjach protestacyjnych, mieli prawo wziąć w tym dniu urlop. Nie odnotowaliśmy jednak znacząco większej liczby wniosków w stosunku do poprzednich dni – przyznaje Magdalena Rzeszotalska, dyrektor ds. komunikacji korporacyjnej i CSR w Polpharmie. W środę absencję częściej sygnalizowały administracja i jednostki budżetowe niż prywatne firmy.

Wiele szkół wyższych zadeklarowało, że uszanuje absencję studentów, zalecając prowadzącym zajęcia usprawiedliwienie nieobecności w tym dniu bądź – tak jak Uniwersytet Warszawski – wprowadzono godziny rektorskie. Część wydziałów zaakceptowała również nieobecność samych pracowników. – Bardzo proszę w przypadku niezrealizowania zajęć o powiadomienie o tym fakcie studentów oraz odrobienie ich w pierwszym możliwym terminie. Proszę również wskazać materiał konieczny do opanowania i przygotowania – pisze dziekan Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW dr hab. Daniel Przastek w swoim oświadczeniu w związku z dzisiejszym strajkiem.

Rekord absencji należy do olsztyńskiego magistratu, w którym z zatrudnionych 454 kobiet w pracy nie było wczoraj 113. Rzeczniczka prasowa Marta Bartoszewicz dodaje, że liczba ta może okazać się wyższa po spłynięciu szczegółowych danych.

Jak było w innych miastach? – Wciąż wpływają usprawiedliwienia nieobecności, ale już obecnie urlop na żądanie zgłosiło 10 pracowników, na urlop wypoczynkowy poszło 43 pracowników, na zwolnieniu lekarskim przebywa 102 pracowników, nieobecnych z innego powodu jest 52 pracowników – wylicza Włodzimier Tutaj, rzecznik prasowy częstochowskiego magistratu. Podobna sytuacja jest w innych urzędach. – Nieobecnych w pracy jest 120 kobiet i 22 mężczyzn, a pracuje u nas ogółem 810 kobiet i 294 mężczyzn – wyjaśnia Marta Stachowiak, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Bydgoszczy. Z kolei według wyliczeń krakowskiego magistratu dzisiaj około 80 urzędników wzięło urlopy na żądanie lub urlopy wypoczynkowe. Łącznie pracuje ich tam ok. 3 tys. – Trudno nam oszacować, jak dużo pracowników wzięło udział w strajku kobiet, bo nawet cały wydział kadrowy nie może tego policzyć, bo też jest na proteście – mówi Marcin Masłowski, rzecznik prasowy prezydenta Łodzi. Z kolei w Urzędzie Miasta w Lublinie na 1650 pracowników aż 238 z różnych powodów nie przyszło dziś do pracy. Na pytanie, ile osób nie przyszło w dniu dzisiejszym, nie chciał udzielić odpowiedzi żaden urząd wojewódzki ani też ministerstwo. Jedynie przekształcany resort nauki i szkolnictwa wyższego poinformował, że udzieli takich informacje w trybie ustawowym. Czyli za dwa tygodnie.

W większości przypadków nie było masowych nieobecności

W Kancelarii Prezesa Rady Ministrów są zatrudnione 1292 osoby. Z powodu m.in. urlopów i zwolnień lekarskich nieobecne były 133 osoby. Powyższe dane nie uwzględniają kierowniczych stanowisk państwowych, doradców i asystentów politycznych oraz pracowników przebywających na urlopach bezpłatnych i wychowawczych.

W Dolnośląskim Wojewódzkim Urzędzie Pracy nie stawiła się jedna osoba. Wolne brały też pracownice placówek zdrowia. – Niestety nasz system kadrowy nie jest w stanie podać liczby urlopów wziętych tylko na dzień dzisiejszy. Wpłynął jeden wniosek o urlop na żądanie, ale mamy w dniu dzisiejszym sporo ogólnych wniosków urlopowych, z których nie jesteśmy w stanie wyodrębnić, ile dotyczy tylko dnia dzisiejszego, a ile jest wziętych na parę dni. W tym i na dzień dzisiejszy. Sporo osób ma również możliwość, po wykonaniu najpilniejszych zadań w porozumieniu z przełożonym, wykorzystać swoje nadgodziny i dołączyć do strajkujących kobiet. Nie jestem więc w stanie podać, jaka jest to liczba – tłumaczy Katarzyna Pokorna-Hryniszyn z Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.

Szpitale informują jednak, że poza absencją pracownicy solidaryzowali się ze strajkującymi też w inny sposób, m.in. ubierając się na czarno. – Dyrektor szpitala wewnętrzną pocztą wysłał list do pracowników, dziękując tym, którzy myśląc o pacjentach, pozostali ze względu na złą sytuację kadrową na swoich stanowiskach i jednocześnie wyraził swoje poparcie dla pokojowego wyrażania idei wolnościowych. Na korytarzach, na drzwiach pokoi pojawiły się plakaty odnoszące się do Strajku Kobiet – wyjaśnia Katarzyna Pokorna-Hryniszyn.

Znaczna część firm jednak za sprawą zabarwienia politycznego nie chce komentować sprawy. – Nie pytamy pracowników, jak planują spędzić urlop. To dotyczy sfery ich życia prywatnego – stwierdza Magdalena Kopcińska z centrum prasowego PKO BP.

Pracodawcy nie robili jednak problemów pracownikom, którzy chcieli wziąć wolne. Większość firm zachowała się konwencjonalnie, zgodnie z obowiązującym prawem. – Udział w strajku jest indywidualną decyzją każdego pracownika. W ramach przysługujących praw pracownik w takiej sytuacji może skorzystać z urlopu, urlopu na żądanie i uzgodnionego z przełożonym wyjścia w celu załatwienia spraw prywatnych, które podlega odpracowaniu w ramach okresu rozliczeniowego – mówi Katarzyna Duma.

Część z kolei nie komentowała sprawy z powodu absencji w biurach prasowych. – Sama strajkuję, więc nie udzielę informacji na ten temat – przyznaje jedna z kobiet odpowiedzialna w swojej firmie za komunikację z mediami.

Inni natomiast wspierali w decyzjach kobiety. – Od 2013 r. Grupa KRUK jest sygnatariuszem Karty Różnorodności w Polsce, dlatego też bliskie są nam działania na rzecz spójności i równości społecznej. W naszej firmie obowiązują procedury, które mają zapobiegać jakiejkolwiek dyskryminacji, dlatego szanujemy decyzje i prośby naszych pracowników, również pod kątem udzielenia im urlopu. W związku z tym, jeśli któryś z naszych pracowników – bez względu na to, czy jest to kobieta, czy mężczyzna – złoży lub złożył wniosek o urlop, z pewnością mu go udzielimy – zapewnia Tomasz Ignaczak, dyrektor generalny KRUK S.A. Jak dodaje, otrzymano jednak niewielką liczbę takich wniosków na środę.

Przykładem wspierania strajku jest Answear.com, który podkreśla, że solidaryzuje się z kobietami, które w przeważającej części tworzą firmę. Dlatego, jak zaznacza firma, kobiety, które nie chciały podjąć pracy w środę, nie musiały tego robić, a konsekwencji z tego powodu nie będzie.

– W pełni wspieramy i szanujemy ich wybór – zaznacza zespół Answear.com. Strajk poparł też mBank, który przesłał wyrazy wsparcia dla protestujących na swoich profilach na portalach społecznościowych.

Pracodawcy zapewniają też, że absencja kobiet nie spowodowała problemów w wykonywaniu codziennej pracy. Przyznają jednak, że to dzięki temu, iż trwa jeden dzień, bo dłuższa mogłaby być już kłopotem.

]]

Mniej formalności przy chorobowym z powodu kwarantanny lub izolacji

<![CDATA[

Taki jest efekt rozporządzenia z 23 października 2020 r. zmieniającego rozporządzenie w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii (Dz.U. poz. 1871).

Przypomnijmy, że osoby skierowane przez sanepid na kwarantannę lub objęte izolacją domową mają prawo do świadczeń chorobowych – wynagrodzenia za czas choroby, które przelewa pracodawca, albo zasiłku chorobowego wypłacanego przez ZUS.

– Dotyczy to osób objętych ubezpieczeniem chorobowym, np. w związku z zatrudnieniem na podstawie umowy o pracę, umowy zlecenia i prowadzenia działalności gospodarczej – tłumaczy Gertruda Uścińska, prezes ZUS.

Do tej pory do wypłaty tego rodzaju świadczeń potrzebna była decyzja Państwowej Inspekcji Sanitarnej, którą należało przekazać odpowiednio do ZUS lub pracodawcy (w zależności od tego, kto wypłacał świadczenie). Była ona wraz z wnioskiem o zasiłek chorobowy podstawą do jego wypłaty.

Szybciej, sprawniej i od 22 października

Teraz ma być inaczej. ZUS za kilka dni będzie samodzielnie pozyskiwać odpowiednie dane z systemu informatycznego Centrum e-Zdrowia (system EWP – Ewidencja Wjazdu do Polski), w którym zapisywane są informacje o obowiązku kwarantanny lub objęciu izolacją. Te dane będzie udostępniał płatnikom składek na ich profilach na Platformie Usług Elektronicznych (PUE) ZUS.

– Jesteśmy na etapie testowania oprogramowania i doprecyzowywania kwestii technicznych. Wkrótce udostępnimy odpowiednie funkcje systemu pracodawcom – mówi Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS.

Osoby skierowane na kwarantannę lub objęte izolacją od 22 października już nie muszą dostarczać decyzji sanepidu ani do ZUS, ani do pracodawcy

Deklaruje, że osoby, które zostały skierowane na kwarantannę lub objęte izolacją i ubiegają się o wypłatę zasiłku, już teraz nie muszą dostarczać decyzji sanepidu do ZUS lub pracodawcy. Dane, które trafią do ZUS, będą bowiem obejmowały okres od 22 października. Na ich podstawie płatnicy składek lub organ rentowy będą mogli wypłacać pracownikom świadczenia chorobowe. Informację o kwarantannie lub izolacji otrzyma także ubezpieczony na swoim profilu na PUE ZUS.

– Dzięki zaplanowanym zmianom w sposobie pozyskiwania informacji o izolacji domowej osoby, które zostały nią objęte z powodu pozytywnego wyniku testu, nie muszą też mieć zwolnienia lekarskiego – zaznacza Gertruda Uścińska.

Przypomina jednocześnie, że pracownicy skierowani na kwarantannę lub objęci izolacją powinni pamiętać o poinformowaniu swojego pracodawcy o przyczynie nieobecności w pracy. Informację tę mogą przekazać telefonicznie lub e-mailowo.

Gdy pracownik chce pracować

Co w sytuacji, gdy pomimo kwarantanny pracownik nie będzie chciał skorzystać ze świadczenia, tylko dalej pracować? Taką możliwość daje mu przyjęta właśnie przez Sejm ustawa o zmianie niektórych ustaw w związku z przeciwdziałaniem sytuacjom kryzysowym związanym z wystąpieniem COVID-19. Przesądza ona wprost, że w okresie kwarantanny można wykonywać pracę, oczywiście w formie zdalnej, za zgodą pracodawcy. Osoby poddane obowiązkowi odosobnienia (w okresie stanu zagrożenia epidemicznego lub epidemii) otrzymują wówczas zwykłe wynagrodzenie. Nie przysługuje im wynagrodzenie chorobowe ani zasiłek chorobowy (co do zasady 80 proc.).

– Nowością jest wyraźne uzależnienie możliwości pracy w czasie kwarantanny, czyli zachowania 100 proc. wynagrodzenia, od zgody pracodawcy. Wszystko wskazuje więc na to, że nawet jeśli kwarantanną zostanie objęta osoba, która już wykonuje obowiązki w tym trybie, to powinna otrzymać zgodę na kontynuowanie takiego świadczenia zadań – tłumaczy dr Dominika Dörre-Kolasa, radca prawny i partner w Kancelarii Raczkowski.

Podkreśla, że zadowoleni mogą być pracodawcy. – Dostaną potwierdzenie, że dana osoba rzeczywiście jest objęta kwarantanną, więc łatwiej będzie zweryfikować przypadki nadużyć, tzn. sytuacje, gdy pracownicy zgłaszali nieobecność w pracy z powodu konieczności odosobnienia – zwłaszcza ci, którym nie można polecić pracy zdalnej. To oczywiście będzie w dużej mierze zależeć od tego, jak szybko pracodawca otrzyma informację z ZUS – dodaje.

Ta ostatnia jako podstawa wypłaty to nowość, która rodzi jednak pytania. Powstaje wątpliwość, czy wspomniany system teleinformatyczny będzie umożliwiał pracodawcy wskazanie, że udzielił on zgody na pracę zdalną, na podstawie której osoba objęta kwarantanną zachowuje 100 proc. pensji i nie ma podstawy do wypłaty wynagrodzenia chorobowego lub zasiłku chorobowego.

Wydawałoby się to prawdopodobne, bo trudno wyobrazić sobie, by każdą informację o objęciu kwarantanną ZUS traktował automatycznie jako podstawę wypłaty chorobowego.

Organ rentowy potwierdza jednak, że nie będzie tak robił. Proponuje prostsze rozwiązanie.

– Jeśli pracownik w związku z odbywaniem kwarantanny nie wystąpi o zasiłek chorobowy oraz w uzgodnieniu ze swoim pracodawcą będzie wykonywał pracę zdalną, prawo do zasiłku chorobowego nie będzie mu przysługiwało – tłumaczy Paweł Żebrowski.

Organ rentowy nie będzie w tym wypadku dociekał, czy taka osoba uzyskała zgodę szefa na pracę zdalną. Ważny będzie wniosek o zasiłek.

W oczekiwaniu na wynik testu

Zeszłotygodniowe rozporządzenie porządkuje również inne przepisy dotyczące kwarantanny. Jest to konieczne ze względu na przeciążenie pracowników sanepidu, którzy nie nadążają z wydawaniem decyzji, wynika także z dotychczasowych doświadczeń ze stosowaniem procedur sanitarnych.

Zmianą, o której warto wiedzieć, jest nałożenie obowiązkowej kwarantanny na osoby, które zostały skierowane do diagnostyki w kierunku koronawirusa – od dnia następującego po dniu skierowania (i analogicznie – izolacji w warunkach domowych na osobę, u której stwierdzono zakażenie, od dnia uzyskania pozytywnego wyniku testu).

Chodzi o to, aby zapobiec sytuacjom, kiedy od wyniku testu do kontaktu z sanepidem mija dłuższy czas (co jak wiemy, zdarza się coraz częściej), a w tym okresie chory, nie mając decyzji, może wychodzić z domu i dalej roznosić zakażenie. Zdarza się też, że osoby kierowane na test z różnych przyczyn go nie robią (choćby z powodu długiego czasu oczekiwania). Z drugiej strony są sytuacje, że osoba z dodatnim wynikiem testu pierwszy raz kontaktuje się z lekarzem kilka dni po uzyskaniu wyniku, a do tego czasu jej status jest nieokreślony.

Kolejna istotna zmiana to zwolnienie z obowiązku odbycia kwarantanny osób, które były chore na COVID-19 i wyzdrowiały. Jest bowiem niskie prawdopodobieństwo ponownego zachorowania.

Inną zmianą, która może ułatwić życie zakażonym oraz ich bliskim, jest uchylenie przepisu, zgodnie z którym osoba poddana kwarantannie odbywa ją razem z domownikami. Jak bowiem wskazano, osoby z tzw. kontaktu, które nie wykazują objawów chorobowych, podlegają kwarantannie lub nadzorowi epidemiologicznemu (decyzja w tej sprawie należy do inspekcji sanitarnej). W związku z tym w przypadku osób, które są poddawane kwarantannie nie ze względu na kontakt z chorym lub zakażonym (tzn. nie miały styczności ze źródłem wirusa), ale jedynie ze względu na wspólne zamieszkiwanie z osobami, które zostały poddane kwarantannie (ze względu na taką styczność), możliwe jest ograniczenie się do nadzoru epidemiologicznego.

Dotyczy to np. rodziców dzieci, które przebywają na kwarantannie ze względu na kontakt z zakażonym lub chorym uczniem w środowisku szkolnym. Oczywiście w przypadku pojawienia się u takiego ucznia objawów chorobowych i uzyskania pozytywnego wyniku testu kwarantanna przekształca się w izolację, a rodzice i inni domownicy są obejmowani kwarantanną. Analogiczne zasady będą obowiązywać osoby podlegające kwarantannie z tytułu powrotu z zagranicy.

]]

Spółki komandytowe zapłacą CIT, ulga abolicyjna ograniczona. Sejm uchwalił ustawę

<![CDATA[

Chodzi o nowelizację ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych, ustawy o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne oraz niektórych innych ustaw.

Posłowie w środę przyjęli poprawki do nowelizacji ustawy, które zakładają m.in. wydłużenie czasu obowiązywania rozwiązań podatkowych wprowadzonych przez tzw. tarcze antykryzysowe. Chodzi między innymi o ulgi badawczo rozwojowe na walkę z COVID-19 czy darowizny przedsiębiorców dla podmiotów, na przykład szpitali, które biorą udział w walce z epidemią.

Zmiany, obok nadania spółce komandytowej statusu podatnika podatku dochodowego i rozszerzenia zakresu szacowania wartości transakcji, przewidują też m.in., że limit przychodów z bieżącego roku podatkowego uprawniających do korzystania z obniżonej 9 proc. stawki podatku CIT zostanie podniesiony z 1,2 do 2 mln euro.

Wprowadzono też limit odliczenia tzw. ulgi abolicyjnej do wysokości 1360 zł. Zdaniem MF, obecne stosowanie tzw. ulgi abolicyjnej nie realizuje polityki podatkowej, jeśli chodzi o eliminowanie podwójnego opodatkowania dochodów, a także nie zachęca do osiągania dochodów w Polsce. Ograniczenie ulgi abolicyjnej nie dotyczy dochodów osiąganych z tytułu pracy lub usług wykonywanych poza terytorium lądowym państw.

Odpowiadając na zarzuty opozycji, że nowelizacja spowoduje podwójne opodatkowanie spółek komandytowych i likwidację przedsiębiorstw, odpowiedział wiceminister finansów Jan Sarnowski, który stwierdził, że podstawowym celem tej noweli jest poprawa kondycji sektora firm małych i średnich w sytuacji spowodowanej przez pandemię.

“Firmom potrzeba trzech rzeczy, które da im ta ustawa. Po pierwsze niskich podatków, które pozwolą firmom na tworzenie finansowych poduszek bezpieczeństwa i inwestowanie gdy jest to dla nich korzystne.(...) Po drugie firmy potrzebują bezpieczeństwa, maksymalnej prostoty rozliczeń. Firmy potrzebują też równych warunków konkurencji” - powiedział.

Wiceminister podkreślił, że dzięki przegłosowanemu w środę pakietowi zmian podatkowych, czyli również dzięki ustawie o wprowadzeniu estońskiego CIT-u, w kieszeniach przedsiębiorców zostanie w przyszłym roku 7 mld zł, a na zmianach skorzysta 400 tys. firm i to tych najmniejszych.

Sarnowski powiedział, że według danych Krajowej Administracji Skarbowej, zarejestrowane w Polsce spółki komandytowe stają się coraz częściej wehikułem do wyprowadzania pieniędzy do rajów podatkowych.

“Nie dotyczy to tylko tych 3 proc. firm komandytowych, które są własnością podmiotów zagranicznych, ale również podmiotów, których właścicielami są Polacy, które poprzez transakcje z zarejestrowanymi w rajach podatkowych podmiotami, wyprowadzają środki za granicę” - podkreślił.

Wiceminister poinformował, że objęcie CIT-em spółek komandytowych rekomenduje OECD i rozwiązanie takie wprowadziło już 12 państw Unii Europejskiej.

Z kolei odpowiadając na zarzuty opozycji dotyczące ograniczenia ulgi abolicyjnej, że spowoduje podwójne opodatkowanie osób pracujących za granicą, czy opodatkowanie studentów pracujących poza Polską, Sarnowski powiedział, że zmianami dotknięte będą jedynie osoby które mieszkają w Polsce ale przez mniej niż sześć miesięcy w roku i pracują za granicą. "W efekcie podatek bardzo często nie jest płacony ani w miejscu pracy ani w miejscu zamieszkania czyli w Polsce" - stwierdził Sarnowski.

Dodał, że ulga abolicyjna bardzo często służy nieuczciwym firmom, żeby w ogóle nie płacić podatku w Polsce. "Podatków unika się poprzez transfer wypracowanego w Polsce zysku do zarejestrowanej w innym kraju spółki. Taki zysk wypłacany jest potem do polskiego właściciela jako wynagrodzenie dyrektora, który przez ulgę abolicyjną w ogóle nie płaci podatku” - wyjaśnił wiceminister.

Sarnowski zapewnił, że zmiany dotyczące ulgi abolicyjnej nie będą dotyczyć Polonii, ani 2,5 mln Polaków, którzy mieszkają w innych krajach Unii Europejskiej i na świecie. Studentów w ogóle to nie dotknie ponieważ są objęci zerowym PIT-em dla młodych. ]]

Sejm przyjął „estoński CIT”. Poprawki rozszerzające krąg uprawnionych podatników odrzucone

<![CDATA[

Za przyjęciem noweli opowiedziało się 403 posłów, 21 było przeciwnych, a 27 wstrzymało się od głosu. Wcześniej Sejm - zgodnie z rekomendacją Komisji Finansów Publicznych - odrzucił wszystkie poprawki, zgłoszone w trakcie drugiego czytania. Posłowie sprzeciwili się objęciu podatkiem CIT spółdzielni (poprawkę zgłosił Klub Lewicy, poparła Koalicja Obywatelska). Nie zgodzili się także na przyjęcie miesięcznego kryterium limitu przychodów, uprawniającego do estońskiego CIT  (w wysokości 10 mln zł zamiast do 100 mln zł rocznie), ani "wyjęcia z niego VAT". Poparcia nie znalazła też zmiana, zmierzająca do rozszerzenia możliwych do poniesienia przez podatników estońskiego CIT inwestycji o grunty, budynki, budowle czy obiekty inżynierii wodnej i lądowej. Sejm nie poparł także na poprawki, umożliwiającej firmom rozliczenie straty z lat ubiegłych. Odrzucił także zmianę, zakładającą rekompensatę ubytku wpływów samorządów z podatków, ze względu w życie tej ustawy. Z estońskiego CIT od stycznia 2021 r. będą mogli skorzystać przedsiębiorcy, których roczny limit przychodów będzie wynosił 100 mln zł i przeznaczali zysk na reinwestycje. Z rozwiązania będą mogły skorzystać spółki: -  nie posiadające udziałów w innych podmiotach, - zatrudniające co najmniej 3 pracowników oprócz udziałowców, -  których przychody pasywne nie przewyższają przychodów z działalności operacyjnej, -  wykazujące nakłady inwestycyjne. Wszystkie te kryteria muszą być spełnione jednocześnie. Z estońskiego CIT będzie można skorzystać w dwóch wariantach. Pierwsza to "pełny" model opodatkowania wyłącznie dystrybuowanych przez spółkę dochodów. W ramach drugiej ścieżki podatnik będzie mógł zaliczać odpisy na specjalny fundusz (rachunek inwestycyjny do kosztów uzyskania przychodów). Podatnik będzie mógł wybrać estoński CIT na okres 4 lat i przedłużyć go na kolejne 4-letnie okresy. Przedłużenie jest możliwe, jeśli w ostatnim, czwartym roku korzystania z rozwiązania, przedsiębiorca wciąż spełnia kryteria. Aby utrzymać się w estońskim CIT, przedsiębiorca będzie też musiał notować wzrost inwestycji o 15% w ciągu dwóch lat. Według szacunków, z rozwiązania ma skorzystać 200 tys. firm, ponad 90% aktywnie działających w Polsce CIT-owców. Estoński CIT to w przyszłym roku koszt dla budżetu w wysokości 5,6 mld zł. Wiceminister finansów Jan Sarnowski zapowiedział, że rozwiązaniem tym od 1 stycznia 2022 roku miałyby zostać objęte także spółdzielnie socjalne. Estoński CIT jest stosowany w Estonii, na Łotwie, w Macedonii. Są też plany jego wprowadzenia na Ukrainie.

]]

Bezrobocie będzie szybko rosnąć za pół roku

<![CDATA[

We wrześniu 2020 r. przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw było niższe o 1,2% r/r i wyniosło 6312,4 tys., natomiast przeciętne miesięczne wynagrodzenie (brutto) było wyższe o 5,6% r/r i wyniosło 5371,56 zł.

- Obecna, dość stabilna sytuacja na runku pracy wynika z wykorzystania środków pomocowych. Z takiej pomocy skorzystali pracodawcy zatrudniający 3 mln pracowników. Jednak decyzje o redukcjach zatrudnienia zostały tylko przesunięte w czasie – mówi w rozmowie z MarketNews 24 Grzegorz Baczewski, dyrektor generalny Konfederacji Lewiatan.

Jeżeli chcemy zminimalizować szybki wzrost bezrobocia pracodawcy potrzebują zwiększenia możliwości elastycznego wprowadzania czasu pracy. Na przykład poprzez wprowadzenie wydłużonych okresów rozliczania czasu pracy.

Propozycje rządowe powinny zmierzać do ograniczania kosztów zatrudnienia, a dotyczy to ulg w składkach na ZUS i wielu podatków, te jednak mają rosnąć.

- Powinny zostać obniżone także koszty absencji chorobowej ponoszone przez pracodawców – dodaje ekspert Lewiatana.

Wnioski przedstawiane przez pracodawców zostały zebrane w raporcie Konfederacji Lewiatan „Impuls dla Polski 2020-2022”.

Więcej w materiale wideo:

]]

Auto dla menedżera to problem dla zatrudniającej go firmy

<![CDATA[

Przypomnijmy, że interpretacja ogólna ministra finansów z 11 września 2020 r. (sygn. DD3.8201.1.2020) dotyczyła jedynie korzystania do celów prywatnych z firmowych samochodów przez pracowników.

Zasadniczo reguluje to art. 12 ust. 2a ustawy o PIT. Zgodnie z nim przychód z nieodpłatnego korzystania ze służbowego samochodu do celów prywatnych wynosi miesięcznie: 250 zł (gdy samochód ma pojemność silnika do 1600 cm sześc.) lub 400 zł (przy większej pojemności silnika).

Jeżeli pracownik korzysta z samochodu elektrycznego (więc pojemność silnika wynosi 0), wówczas pracodawca dolicza do pensji 250 zł, co potwierdził dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej w interpretacji z 11 lutego br. (sygn. 0114-KDIP3-2.4011.587.2019.1.JK3).

Artykuł 12 ust. 2a ustawy o PIT dotyczy jednak wyłącznie pracowników. W rezultacie firmy muszą stosować inne zasady ustalania przychodu z tego tytułu u pracowników, a inne u pozostałych osób, np. członków zarządu.

Potwierdza to Radosław Kowalski, doradca podatkowy, właściciel kancelarii podatkowej.

– Firmy mają problem z rozliczeniem przychodu, gdy służbowe samochody są wykorzystywanie przez zleceniobiorców, członków zarządu i rad nadzorczych, którzy nie są pracownikami, a także przez inne osoby współpracujące, które nie uzyskują przychodu ze stosunku pracy, służbowego, pracy nakładczej ani spółdzielczego stosunku pracy – mówi ekspert.

Jest przychód…

Zasadniczo dyrektor KIS stoi na stanowisku, że członkowie zarządu (którzy wykonują swoje zadania na podstawie kontraktów menedżerskich, a nie umowy o pracę) uzyskują przychód z nieodpłatnych świadczeń z tytułu:

korzystania ze służbowego samochodu do celów prywatnych po godzinach pracy, i zużycia paliwa do takich jazd.

Takie niekorzystne stanowisko potwierdzają np. interpretacje indywidualne z 2 października 2020 r. (sygn. 0113-KDIPT2-3.4011. 724.2020.1.GG), z 19 kwietnia 2018 r. (sygn. 0113-KDIPT2-3.4011. 80.2018.2.AC) oraz z 27 sierpnia 2018 r. (sygn. 0115-KDIT2-2.4011.275.2018.1.MM).

Prezes czy inni członkowie zarządu nie mają przychodu tylko wtedy, gdy korzystają ze służbowych samochodów do dojazdu z miejsca zamieszkania do miejsca wykonywania obowiązków służbowych oraz z powrotem. Potwierdził to dyrektor KIS przykładowo w interpretacji z 2 października 2020 r. (sygn. 0113-KDIPT2-3.4011.594.2020.1.GG).

…ale jak go ustalić

Największy problem – jak mówi Bartosz Siwiak, menedżer w PwC – jest z ustaleniem wysokości przychodu.

– Fiskus stoi na stanowisku, że podstawa opodatkowania świadczenia współpracownika, członka zarządu czy menedżera za korzystanie z pojazdu po godzinach pracy powinna bazować na koszcie wynajmu takiego samego pojazdu lub koszcie raty leasingowej (wartość rynkowa). Tyle że na rynku można wynająć taki sam samochód za różną cenę. Kwota przychodu może być więc różna – zwraca uwagę ekspert.

Jeszcze większy problem sprawia ustalenie zużycia paliwa. Firmy muszą zwykle obliczać:

ile kilometrów w danym miesiącu przejechał członek zarządu w celach prywatnych, jakie było średnie spalanie samochodu, którym jeździł, jaka jest średnia cena paliwa za 1 litr.

Wszystkie te parametry mogą być różne, w zależności od samochodu, sposobu jazdy (dynamiczna, oszczędna) i stacji paliw (różne ceny). Dokumentowanie przejazdów wymaga więc czasu i jest skomplikowane.

– Rozliczenie na podstawie wartości rynkowej wymaga nie tylko ustalenia właściwej stawki wynajmu i prowadzenia ewidencji przebiegu, ale również rodzi ryzyko podatkowe w sytuacji, gdy członek zarządu jest jednocześnie pracownikiem i spółka musi zdecydować, który sposób ustalenia przychodu będzie w danym momencie właściwy – wskazuje Katarzyna Komorowska, partner w PwC.

Co z paliwem

Przypomnijmy, że w interpretacji ogólnej minister finansów odniósł się do kwestii zużywanego paliwa, ale tylko w związku z korzystaniem ze służbowych aut do celów prywatnych przez pracowników. Wyjaśnił, że przychód (miesięcznie w wysokości 250 zł lub 400 zł) zawiera już w sobie wartość paliwa. To oznacza, że:

paliwa kupionego przez pracodawcę nie trzeba traktować jako dodatkowego świadczenia ze stosunku pracy, więc firma nie musi potrącać od niego zaliczki na PIT, pracownik może korzystać ze służbowego auta do celów prywatnych i nie płaci PIT od paliwa spalanego również po godzinach pracy. Lepszy ryczałt niż niepewność

Zdaniem ekspertów podobne zasady ustalania zryczałtowanego przychodu z tytułu wykorzystania samochodów służbowych do celów prywatnych przydałyby się także w odniesieniu do członków zarządu i innych osób niebędących pracownikami. To znacznie uprościłoby życie firmom.

Dziś – jak mówi Radosław Kowalski – łatwiej jest powiedzieć, kiedy ryczałt ma zastosowanie, niż w jakich przypadkach się go nie stosuje. Natomiast wszelkie próby rozszerzenia obecnych zasad ryczałtu samochodowego dotyczących pracowników na osoby niebędące pracownikami stanowiłyby – zdaniem eksperta – przejaw nieuprawnionego prawotwórstwa.

– Co prawda byłoby to działanie na korzyść podatników, ale niestety niezgodne z literą prawa – zauważa ekspert.

O konieczności ujednolicenia zasad ustalania przychodu dla pracowników i innych współpracowników przekonana jest także Katarzyna Komorowska. – Tego oczekują firmy – mówi ekspertka.

Podkreśla, że te same argumenty, które pozwoliły wprowadzić ryczałt dla pracowników, mają zastosowanie również do innych osób współpracujących z firmą. 

Te same argumenty, które zdecydowały o wprowadzeniu ryczałtu u pracowników, mają zastosowanie również do innych zatrudnionych

]]

Marlena Maląg przedstawiła funkcjonowanie programu "Za życiem". "Bujda", "kłamstwo", "ani słowa prawdy"

<![CDATA[

Minister Maląg przekonywała we wtorek przed południem w Sejmie, że program "Za życiem" to "kompleksowa oferta wsparcia dla rodzin z osobami niepełnosprawnymi", która obejmuje m.in. wszechstronną opiekę nad kobietą i dzieckiem w czasie ciąży i po porodzie, pomoc w zakresie wczesnego wspomagania rozwoju dziecka. Wskazała, że nakłady na wsparcie osób z niepełnosprawnościami w 2015 r. wynosiły ponad 15 mld, a w 2020 r. jest to ponad 27 mld zł.

Przedstawioną przez szefową MRiPS informację skrytykowali we wtorek uczestnicy sejmowego protestu osób niepełnosprawnych sprzed dwóch lat: posłanka KO Iwona Hartwich, Andrzej Sucholewski i jego mama Teresa oraz Adrian Glinka wraz ze swoją matką Anną.

"To, co ja dzisiaj usłyszałam od minister Maląg, w tym nie było ani słowa prawdy. To jest kłamstwo - nie mamy żadnej pomocy; wręcz przeciwnie - ograbili nas z Funduszu Solidarnościowego, zabrali nam pieniądze na opiekę, zabrali nam pieniądze na opiekę wytchnieniową, nie mamy żadnej pomocy - ani psychologicznej, ani finansowej, ani fizycznej, praktycznej. Żadnej" - przekonywała Anna Glinka na konferencji prasowej.

Wtórowali jej: syn Adrian i Andrzej Sucholewski. "To, co się dzisiaj stało, pokazuje hipokryzję rządu PiS, który mówi, że jest taka wielka pomoc. Nie ma żadnej pomocy, nie ma turnusów rehabilitacyjnych, musimy dalej żyć za 1025 zł renty socjalnej; 500 plus nie jest bezwarunkowo, trzeba stawiać się na komisję. Ile razy można na komisji orzeczniczej mówić o swojej niepełnosprawności?" - pytał Sucholewski.

Informację zaprezentowaną przez minister Maląg nazwał "skandalem". "Tam nie było ani jednego słowa prawdy, oni nie mają pojęcia o sytuacji osób z niepełnoprawnościami" - ocenił. Przekonywał, że jego niepełnosprawność ma wpływ nie tylko na jego życie, ale również całej jego rodziny. "Zachęcam wszystkich posłów PiS, by się przeszli do hospicjum, czy żeby się zaopiekowali chociaż przez tydzień osobą z niepełnosprawnością. To jest praca 24 godziny na dobę" - zaznaczył Sucholewski. Jak dodał, są rodzice, którzy od 50 lat nie mieli urlopu, ponieważ całe życie poświęcili na opiekę nad niepełnosprawnym dzieckiem.

Andrzej Glinka określił wypowiedzi szefowej MRiPS jako "kompletną bujdę". "Z żadnym jej słowem się nie zgadzam. Rząd powinien podać się do dymisji, bo z takimi obywatelami jak my, sobie nie radzi" - powiedział.

Zarzucił ponadto rządowi, że również w trudnym okresie pandemii pozostawił osoby z niepełnosprawnościami i ich opiekunów bez odpowiedniej pomocy. "Nasze mamy są dla nas przyjaciółkami, asystentkami, pielęgniarkami, wszystkim, co możliwe. W pewnym momencie człowiek już nie wie co ma myśleć - uśmiechać się czy płakać. Czasami wstyd mi, że jestem Polakiem" - powiedział Glinka.

Obaj mężczyźni i ich matki poparli trwające od zeszłego czwartku protesty przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 r., dopuszczający przerwanie ciąży w sytuacji ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu jest niezgodny z konstytucją. "To jest hańba, popieram kobiety, bo ja też chcę się czuć jako pełnoprawny obywatel. Chcę, żeby Polska mnie traktowała tak, jak innych obywateli tego kraju. Ja też czuję, decyduję, mam swoją godność i chcę, żeby kobiety walczyły o swoją godność i swoje prawa" - oświadczył Sucholewski.

Iwona Hartwich po raz kolejny wyraziła oburzenie, że uczestnikom wtorkowej konferencji odmówiono przed południem wstępu do Sejmu.

]]

KE wypłaciła Polsce 1 mld euro na ochronę miejsc pracy

<![CDATA[

"Polska otrzymała dziś miliard euro pożyczki dzięki wsparciu z instrumentu SURE w celu ochrony miejsc pracy i pracowników w tych trudnych czasach. To tylko początek, Polska otrzyma łącznie 11,2 mld euro z SURE, w tym na finansowanie mechanizmów zmniejszonego wymiaru czasu pracy" - napisała po polsku na Twitterze szefowa KE Ursula von der Leyen.

KE wypłaciła we wtorek w sumie 17 mld euro Włochom, Hiszpanii i Polsce w pierwszej części finansowego wsparcia dla tych państw członkowskich. "Włochy otrzymały 10 mld euro, Hiszpania 6 mld euro, a Polska 1 mld euro" - poinformował na konferencji prasowej w Brukseli rzecznik KE Balazs Ujvari.

Łączna kwota wszystkich wypłat z instrumentu SURE, który został opracowany by pomagać krajom unijnym w podtrzymywaniu miejsc pracy wyniesie 27,4 mld euro dla Włoch, 21,3 mld euro dla Hiszpanii i 11,2 mld euro dla Polski.

Środki te mają pokryć koszty bezpośrednio związane z finansowaniem krajowych mechanizmów zmniejszonego wymiaru czasu pracy i innych podobnych środków wprowadzonych przez państwa członkowskie w reakcji na pandemię koronawirusa. Pomoc mają dostać też osoby prowadzące działalność na własny rachunek.

Instrument SURE może ogółem zapewnić wszystkim państwom członkowskim wsparcie finansowe w wysokości do 100 mld euro. Jak dotąd na podstawie wniosków Komisji Rada zatwierdziła przekazanie 17 państwom członkowskim 87,9 mld euro wsparcia. Kolejne wypłaty nastąpią w ciągu najbliższych miesięcy, po odpowiednich emisjach obligacji.

Wypłaty są następstwem pierwszej emisji obligacji społecznych, której w zeszłym tygodniu dokonała Komisja. Oferta ta spotkała się z bardzo dużym zainteresowaniem inwestorów.

Rozporządzenie w sprawie SURE nakłada na państwa unijne obowiązek składania sprawozdań na temat sposobu wydatkowania pożyczonych środków.

Państwa członkowskie nadal mogą składać formalne wnioski o wsparcie w ramach programu, który dysponuje środkami w wysokości do 100 mld euro na pomoc w ochronie miejsc pracy i pracowników dotkniętych pandemią. Polska jest trzecim największym odbiorom środków z tego instrumentu po Włochach i Hiszpanii.

]]