Słabe efekty realizacji programu „Za życiem”

<![CDATA[

Część form pomocy przewidzianych w rządowym programie pozostaje martwa, bo samorządy nie sięgają po pieniądze na ich zapewnienie.

W politycznej wojnie o wyrok Trybunału Konstytucyjnego program „Za życiem” ma być koronnym dowodem na to, że Zjednoczona Prawica wszechstronnie wspiera rodziny z osobami niepełnosprawnymi. Problem w tym, że rzeczywiste efekty programu, o których informują wojewodowie w sprawozdaniach z jego realizacji, dalekie są od imponujących. Tak jest chociażby w przypadku mieszkań chronionych, które mają przygotowywać dorosłych z niepełnosprawnościami do samodzielnego życia. Są województwa ‒ choćby mazowieckie czy świętokrzyskie – w których w 2019 r. żaden samorząd nie zawnioskował o przyznanie pieniędzy na ich uruchomienie. Podobnie jest z placówkami przeznaczonymi dla osób z autyzmem: jest ich zbyt mało w stosunku do potrzeb, a przykładowo w woj. lubuskim lub łódzkim nie powstała w zeszłym roku ani jedna. W tym ostatnim regionie nie było też w 2019 r. ani jednego powiatu świadczącego usługi opieki wytchnieniowej, która miała odciążać opiekunów zajmujących się niepełnosprawnym członkiem rodziny. W woj. podlaskim były tylko cztery takie samorządy.

‒ Nie zgadzam się z opinią, że samorządy nie chcą korzystać z programu „Za życiem”, bo bywa z tym różnie. Trzeba natomiast pamiętać, że każda gmina podejmuje decyzje odpowiedzialnie, zwłaszcza w przypadku przedsięwzięć, których finansowanie ma charakter okresowy i które potem gminy będą musiały utrzymywać z własnych bud żetów – tłumaczy Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.

Dodaje, że kłopotem jest również brak odpowiedniej kadry, która mogłaby pracować w placówkach dla osób niepełnosprawnych. Wytyka też, że pojawienie się programu „Za życiem” nie było poprzedzone konsultacjami z samorządami, gdzie mogłyby one przedstawić własne uwagi i punkt widzenia. ‒ Program „Za życiem” powstawał pod ogromną presją czasu i o ile jego część zdrowotna została dobrze zaprojektowana i dobrze się sprawdza w praktyce, o tyle inne jego elementy są w zasadzie martwe lub ledwo żywe, bo zabrakło czasu na ich dopracowanie – podkreśla dr Agnieszka Dudzińska z Uniwersytetu Warszawskiego.

Program „Za życiem” miał zapewniać kompleksową pomoc rodzinom z niepełnosprawnym członkiem rodziny. W praktyce jednak wiele z przewidzianych w nim rozwiązań jest dostępnych w ograniczonym zakresie. Świadczą o tym dane zawarte w informacjach o realizacji programu, które wojewodowie są co roku zobowiązani do składania rządowi. DGP otrzymał je od dziewięciu urzędów wojewódzkich, pozostałe do momentu publikacji tekstu ich nie przesłały.

Zdaniem ekspertów przyczyną nie najlepszych efektów programu jest to, że powstawał on na szybko jako odpowiedź na czarny protest z jesieni 2016 r. (czyli akcję protestacyjną wywołaną skierowaniem do prac w sejmowej komisji projektu ustawy zaostrzającej prawo aborcyjne), co przełożyło się na jego niedopracowanie.

Kłopotliwe wymogi

Eksperci podkreślają, że same samorządy też nie są chętne do rozwijania proponowanych w programie form wsparcia. Taki problem dotyczy chociażby tworzenia mieszkań chronionych dla osób niepełnosprawnych, w których mogą się one uczyć samodzielnego życia pod okiem specjalistów (mogą w nich przebywać na czas określony, a w uzasadnionych przypadkach bezterminowo). Gminy i powiaty mogą wnioskować o dofinansowanie do uruchamiania takich mieszkań.

Okazuje się jednak, że w ubiegłym roku pieniądze na ten cel w woj. warmińsko-mazurskim otrzymały trzy gminy, które utworzyły cztery mieszkania na 12 miejsc. Również w woj. lubuskim i wielkopolskim mieszkania powstały w trzech samorządach. W woj. łódzkim, mazowieckim i świętokrzyskim nie było żadnych zgłoszeń i tam z programu „Za życiem” nie powstały w 2019 r. nowe mieszkania. Dlaczego tak się dzieje?

– Z jednej strony problemem jest to, że przy tworzeniu przepisów nie zostały uwzględnione rozwiązania wypracowane w ramach wcześniejszych projektów pilotażowych finansowanych z pieniędzy unijnych, a z drugiej podejście samorządów, które cały czas preferują umieszczanie osób niepełnosprawnych w domach pomocy społecznej – mówi dr Agnieszka Dudzińska z Uniwersytetu Warszawskiego.

Natomiast same gminy wskazują, że przeszkodą do sięgania po pieniądze z programu są niektóre obowiązujące w nim warunki, w tym głównie wymóg prowadzenia mieszkania przez co najmniej 10 lat od jego uruchomienia oraz trudności z zapewnianiem określonego w przepisach standardu usług, jaki ma oferować ta forma wsparcia.

Nietrafione pomysły

Samorządy mogą również ubiegać się o pieniądze na tworzenie środowiskowych domów samopomocy (ŚDS) przeznaczonych dla osób z autyzmem i niepełnosprawnościami sprzężonymi oraz nowych miejsc dla nich w działających już placówkach o innym profilu. Baza takich miejsc rozwija się jednak bardzo powoli, bo np. w woj. podlaskim powstały w 2019 r. trzy nowe miejsca dla osób z tej grupy, w łódzkim pięć, a w lubelskim dziewięć. W Wielkopolsce powstał jeden nowy ŚDS, który może oferować wsparcie 30 osobom z niepełnosprawnościami sprzężonymi.

– Niestety nowy typ ŚDS, o który rodzice walczyli od dawna, jest rozwiązaniem bardzo niedoskonałym – podkreśla Monika Cycling z Fundacji Toto Animo.

Tłumaczy, że pierwszy błąd popełniono już na etapie połączenia w ramach jednego rodzaju ŚDS autystów oraz osób z niepełnosprawnościami sprzężonymi (powinny być dwa odrębne typy), a drugim jest zbyt niski poziom finansowania zajmowanych przez nich miejsc. Wprawdzie na takie osoby przysługuje dotacja o 30 proc. wyższa od tej podstawowej, ale to dalej jest za mało, aby samorządy mogły tworzyć małe, dostosowane do ich potrzeb domy, zatrudniające odpowiednią liczbę wykwalifikowanych pracowników. Osoby z autyzmem wymagają bowiem treningu umiejętności społecznych w formule jeden uczestnik zajęć na jednego specjalistę, czego nie da się zapewnić przy obecnej wysokości dotacji.

Martwa aktywizacja

Istotnym elementem programu „Za życiem” jest wsparcie realizowane przez powiatowe urzędy pracy (PUP), w tym m.in. kierowanie osób bezrobotnych – w ramach wykonywania prac społecznie użytecznych – do pomocy rodzicom niepełnosprawnych dzieci w wykonywaniu codziennych obowiązków domowych (w wymiarze 10 godzin tygodniowo). I tak w woj. lubuskim i podkarpackim takiego wsparcia udzielały po trzy pośredniaki, w wielkopolskim dwa, a w podlaskim jeden.

Nie lepiej wygląda wykorzystanie instrumentów, które mają aktywizować opiekunów osób niepełnosprawnych oraz członków ich rodzin. Chodzi tutaj m.in. o przyznawanie im dotacji na zakładanie działalności gospodarczej na preferencyjnych zasadach i zachęty dla pracodawców w formie refundacji wyposażenia stanowisk pracy. PUP mogą też uruchamiać dodatkowe programy aktywizacji. Łącznie w woj. mazowieckim tymi formami aktywizacji zawodowej objęte były w ubiegłym roku 223 osoby, w lubuskim 62, w łódzkim tylko jedna, a w podlaskim żadna.

Jak wyjaśnia Michał Mielniczuk, rzecznik wojewody podkarpackiego, przy zbieraniu danych od PUP wiele z nich informowało, że nie prowadziło działań z programu „Za życiem”, choć były do tego przygotowane, bo nie miały w ewidencji osób o statusie opiekuna osoby niepełnosprawnej lub brakowało zainteresowanych skorzystaniem ze wsparcia.

– Ta aktywizacja jest w zasadzie martwa ze względu na to, że jeśli osoba otrzymuje świadczenia opiekuńcze, to nie może ich łączyć z żadną pracą zarobkową, bo wtedy straci pieniądze wypłacane przez ośrodek pomocy społecznej. I dopóki to się nie zmieni, będzie tak to wyglądać – podkreśla Agnieszka Dudzińska.

Pomocna dłoń asystenta

Program „Za życiem” zakłada też, że kobiety w powikłanej ciąży oraz rodzice, którym urodzi się nieuleczalnie chore dziecko, mogą zwrócić się o pomoc do asystenta rodziny. Do jego podstawowych zadań należy praca z rodzinami z problemami opiekuńczo-wychowawczymi, w tym przypadku natomiast ma on pełnić funkcję koordynatora i przewodnika po dostępnych dla takich osób formach wsparcia. Statystyki wojewodów pokazują, że wśród rodzin, którymi zajmują się asystenci, dominują jednak te niewydolne wychowawczo. Przykładowo na Mazowszu asystenci pracowali z 4784 rodzinami, a wśród nich było 80 z programu „Za życiem”, w woj. łódzkim było ich 25 na 2310 rodzin, w podlaskim 27 na 1094.

– Rodziny, w których przychodzi na świat dziecko z chorobą zagrażającą jego życiu, niekoniecznie należą do takich, które korzystają ze wsparcia ośrodków pomocy społecznej, więc nie zawsze wiedzą, że mogą w nim uzyskać pomoc ze strony asystenta. Szukają jej przede wszystkim w placówkach służby zdrowia i różnego rodzaju fundacjach – tłumaczy prof. Izabela Krasiejko, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Asystentów Rodziny.

Dodaje, że tę sytuację mogłyby poprawić akcje informacyjne o szerokim zasięgu, które nagłośniłyby to, jaką pomoc można uzyskać od asystenta rodziny. ©℗

]]

Fiskus chce szybciej zajmować majątek

<![CDATA[

Zmianę przewiduje projekt nowelizacji ustawy o KAS i innych ustaw. Nie został on jeszcze przekazany do konsultacji publicznych.

Wynika z niego, że Krajowa Administracja Skarbowa zyskałaby nowe, skuteczniejsze narzędzia do egzekwowania zaległych podatków. Jednym z nich ma być tymczasowe zajęcie ruchomości.

Dziś w przepisach jest już podobne rozwiązanie (zajęcie ruchomości), ale wymaga spełnienia określonych warunków, co utrudnia fiskusowi zajęcie np. samochodu, towaru, maszyn. Po zmianach ma być to prostsze i szybsze. Fiskus będzie mógł na 36 godzin zająć np. samochód.

To nie zabezpieczenie

Tymczasowe zajęcie ruchomości to nowy rozdział, który ma się pojawić w ustawie o postępowaniu egzekucyjnym w administracji (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1438 ze zm.). Ma ono dotyczyć dłużników mających zaległości podatkowe na co najmniej 5 tys. zł.

Będzie się ono różnić od stosowanego już dziś zabezpieczenia wykonania zobowiązania podatkowego, o którym mowa art. 33 ordynacji podatkowej. Zabezpieczenie na majątku podatnika dotyczy przyszłych zobowiązań, a więc gdy jeszcze nie minął termin zapłaty, ale istnieje uzasadniona obawa, że podatnik nie ureguluje zobowiązania (bo np. nie płaci już innych zobowiązań lub pozbywa się majątku).

Natomiast projektowane nowe rozwiązanie ma dotyczyć sytuacji, gdy podatnik ma już długi (przekraczające 5 tys. zł) i fiskus chce je skutecznie wyegzekwować.

W trakcie kontroli

Nie będzie go stosować organ prowadzący postępowanie egzekucyjne (np. naczelnik urzędu skarbowego), tylko pracownik lub funkcjonariusz, który prowadzi kontrolę. Jeżeli w jej trakcie ustali, że w stosunku do podatnika jest już prowadzona egzekucja administracyjna (co oznacza, że podatnik jest już dłużnikiem), to dokona tymczasowego zajęcia.

Środek transportu, towar, maszyna będą zatrzymywane na 36 godzin. Dłużnik nie będzie musiał być obecny przy zajęciu, może to być świadek, np. kierowca pojazdu. Nawet gdy kierowca odmówi podpisania protokołu tymczasowego zajęcia, nie wstrzyma to samego zajęcia.

Kontrolujący będzie niezwłocznie przekazywał protokół organowi prowadzącemu postępowanie egzekucyjne (np. naczelnikowi urzędu skarbowego). Ten w ciągu 36 godzin będzie musiał sprawdzić przesłanki tymczasowego zajęcia. Jeżeli je zatwierdzi, to wyda postanowienie, a zajęcie tymczasowe przekształci się w zwykłe, co oznacza, że organ egzekucyjny będzie mógł sprzedać zajętą maszynę, towar czy pojazd.

Jak uniknąć

Projekt zakłada, że podatnik będzie mógł uniknąć tymczasowego zajęcia jego ruchomości, jeśli pokaże dowody potwierdzające, że zapłacił dług, albo skorzystał z umorzenia, zobowiązanie się przedawniło, termin wykonania obowiązku został odroczony, należność została rozłożona na raty, zobowiązanie dotyczy innej osoby. Ponadto kontrolujący odstąpi od tymczasowego zajęcia, jeśli ujawniona ruchomość będzie podlegać wyłączeniu lub zwolnieniu z egzekucji w okolicznościach wskazanych w ustawie.

Na tymczasowe zajęcie ruchomości podatnik (dłużnik) będzie mógł złożyć skargę. Będzie miał na to 14 dni od doręczenia protokołu. Skargę będzie rozpatrywał organ egzekucyjny, po czym wyda postanowienie, na które podatnik będzie mógł złożyć zażalenie. Co istotne, wniesienie skargi nie wstrzyma postępowania egzekucyjnego (choć organ będzie mógł je wstrzymać w uzasadnionych przypadkach).

Ryzyko nadużyć

– Tymczasowe zajęcie mienia ruchomego jest charakterystyczne dla postępowań o charakterze represyjnym. Takie regulacje są już w kodeksie postępowania karnego (art. 295) oraz w kodeksie karnym skarbowym (art. 132a) – zwraca uwagę Małgorzata Sękul, doradca podatkowy i menedżer w zespole postępowań podatkowych i sądowych EY.

Różni je od założeń projektu MF to, że w rękach fiskusa tymczasowe zajęcie będzie oznaczało wymieszanie czynności kontrolnych z egzekucyjnymi.

Na różnice wskazuje również Przemysław D. Antas, radca prawny i doradca podatkowy z Antas Tax & Antas Legal.

– W postępowaniu karnym zajęcie mienia ruchomego służy pozbawianiu sprawców „owoców” przestępstw. Natomiast w projekcie MF chodzi o zwiększenie skuteczności samych egzekucji, a nie o zabezpieczenie mienia w przypadku podejrzenia nieprawidłowości – zwraca uwagę ekspert.

Dodaje, że intencja autorów projektu jest zrozumiała, ale sama propozycja jest zbyt daleko idąca.

– Towar i np. samochód będą „zamrożone” na skutek decyzji inspektora co najmniej przez 36 godzin, a z tej decyzji nikomu nie będzie musiał się on tłumaczyć. Obawiam się też, że niektórzy inspektorzy będą wywierali presję na przedsiębiorców, dając im do zrozumienia, że mogą „zamrozić” firmę na 36 godzin, co spowoduje np. brak realizacji zamówień i uruchomienie kar umownych.

Na ryzyko potencjalnych nadużyć zwraca uwagę również Małgorzata Sękul.

– Trudno wykluczyć sytuacje, w których podatnicy w sposób nieuzasadniony (np. w razie błędu co do osoby lub uprzedniego uregulowania zaległości podatkowych) będą czasowo pozbawiani towarów lub środków transportu, niezbędnych dla prowadzenia przez nich działalności – uważa ekspertka.

Zbigniew Błaszczyk, doradca podatkowy w TAX-US podatki, doradztwo, zwraca uwagę na inny problem.

– Proces sprzedaży majątku podatnika jest długotrwały i kosztowny, co oznacza, że realnie na zaległości podatkowe pozostaje ok. 40–60 proc. rzeczywistej wartości rynkowej majątku trwałego. Można więc przyjąć, że wprowadzenie nowych możliwości w procesie egzekucyjnym w niewielkim stopniu zwiększy jej skuteczność – ocenia ekspert.

Z tymi opiniami nie zgadza się jednak Tomasz Siennicki, wspólnik w KNDP

Jak fiskus może i będzie mógł egzekwować należności*

opinia

Nie demonizowałbym tymczasowego zajęcia

Tomasz Siennicki doradca podatkowy i partner w KNDP

W praktyce zmieni się tylko podmiot, który będzie mógł dokonać zajęcia i nastąpi to szybciej. Będzie nim nie egzekutor, a urzędnik prowadzący np. kontrolę. Nie jest też tak, że takie tymczasowe zajęcie będzie mogło być dokonane bez decyzji organu. Skoro będzie mogło być wykonane w trakcie prowadzonej egzekucji, to oznacza, że wcześniej był wystawiony tytuł wykonawczy. Wystawia się go w związku z tym, że przedsiębiorca nie zapłacił należnego podatku. Urząd najpierw wysyła do podatnika upomnienie i dopiero po 7 dniach może przystąpić do egzekucji. Jeśli wydaje decyzję podatkową, to co do zasady jest ona niewykonalna. Może jej nadać rygor wykonalności, ale też zwykle podatnik ma wiedzę o toczącym się postępowaniu i możliwej decyzji. Z kolei, jeśli w trakcie kontroli wydaje decyzję w sprawie zabezpieczenia należności, to na jej podstawie nie jest prowadzona egzekucja, ale postępowanie zabezpieczające.

Jeśli więc podatnik ma, mówiąc kolokwialnie, na głowie komornika skarbowego, to rozumiem, że chciałby sobie nadal w spokoju prowadzić działalność i nadal być właścicielem różnych składników majątkowych. Ale tak to nie działa i działać nie może. Czy taki podatnik, gdyby sam był wierzycielem prywatnym, akceptowałby spokojnie, że jego dłużnik jeździ sobie nadal ferrari?

]]

Księgowi i biura rachunkowe przed decyzją o zamknięciu ksiąg

<![CDATA[

Przed problemem stają więc nie tylko wspólnicy, lecz także księgowi i biura rachunkowe.

Opodatkowanie spółek komandytowych zakłada przyjęta przez posłów nowelizacja ustaw podatkowych, w tym ustawy o CIT (druk sejmowy nr 642). Teraz rozpatrzy ją Senat.

Zasadniczo zmiana ma nastąpić już od 1 stycznia 2021 r., z tym że na etapie prac w Sejmie przyjęto poprawkę, która umożliwia zastosowanie nowych zasad dopiero od 1 maja 2021 r. Jeżeli wspólnicy spółki komandytowej na to się zdecydują, to na 30 kwietnia trzeba będzie w niej zamknąć księgi rachunkowe.

To wynika wprost z uchwalonego przepisu: „z dniem poprzedzającym dzień uzyskania przez spółkę komandytową (…) statusu podatnika podatku dochodowego od osób prawnych spółka ta jest obowiązana do zamknięcia ksiąg rachunkowych”.

Dalej zaczynają się już tylko schody.

Zamknięcie ksiąg

Nowelizacja zakłada bowiem, że jeżeli ostatni dzień roku obrotowego spółki komandytowej przypada w okresie od 31 grudnia 2020 r. do 31 marca 2021 r., spółka ta może nie zamykać ksiąg rachunkowych na ten dzień i kontynuować rok obrotowy do 30 kwietnia 2021 r.

Taki ukłon posłów w stronę spółek komandytowych oznacza spory problem dla księgowych, bo teraz nie wiedzą:

czy zamknąć księgi dwukrotnie i sporządzić dwa sprawozdania: jedno na koniec roku obrotowego (np. 31 grudnia 2020 r., jeżeli rok obrotowy pokrywa się z kalendarzowym) i drugie na 30 kwietnia 2021 r., czy wydłużyć rok obrotowy i sporządzić jedno sprawozdanie, obejmujące ten wydłużony rok.

W obu przypadkach argumenty są za i przeciw. Niewykluczone jest też inne rozwiązanie.

Nie warto wydłużać

– Do tematu trzeba podejść praktycznie, co oczywiście nie może oznaczać złamania ogólnych reguł wynikających m.in. z ustawy o rachunkowości – radzi Dariusz Gałązka, biegły rewident, partner w Grant Thornton.

Jego zdaniem nie warto wydłużać roku obrotowego, tylko sporządzić sprawozdania finansowe na ogólnych zasadach, czyli za okresy: od 1 stycznia 2020 r. do 31 grudnia 2020 r. (zakładając, że rok obrotowy pokrywa się z kalendarzowym) i od 1 stycznia 2021 r. do 31 grudnia 2021 r.

Jest też inny argument przemawiający za niewydłużaniem roku obrotowego do 30 kwietnia 2021 r.

– Jeżeli spółki nie zdecydują się na zamknięcie ksiąg rachunkowych na koniec 2020 r., to trudniej im będzie ustalić dochód za 2020 r. podlegający opodatkowaniu u poszczególnych wspólników – wskazuje Artur Chamot, radca prawny i doradca podatkowy, ekspert ds. podatków w firmie doradczej JP Weber.

Dlatego uważa, że również z tej perspektywy lepszym rozwiązaniem, które ułatwi ustalenie dochodów poszczególnych wspólników, będzie dwukrotne zamknięcie ksiąg, tj. na koniec 2020 r. i na koniec kwietnia 2021 r. To natomiast może być bardziej pracochłonne.

Czynność techniczna

A co z zamknięciem ksiąg na dzień poprzedzający dzień uzyskania przez spółkę komandytową statusu podatnika CIT?

– To zdarzenie, które wystąpi w międzyczasie, nie spowoduje konieczności zamknięcia roku obrotowego – uważa Dariusz Gałązka. W jego przekonaniu jest to tylko kwestia techniczna, która nie wiąże się z koniecznością sporządzenia sprawozdania finansowego.

Skąd taka wykładnia?

Dariusz Gałązka wskazuje na art. 45 ust. 1 ustawy o rachunkowości, zgodnie z którym sprawozdanie finansowe sporządza się na dzień zamknięcia ksiąg rachunkowych, o którym mowa w art. 12 ust. 2, oraz na inny dzień bilansowy.

– Konieczność zamknięcia ksiąg rachunkowych na 30 kwietna 2021 r. nie wynika z art. 12 ust. 2 ustawy o rachunkowości i – gdyby dokonać literalnej wykładni projektowanych zmian – nie jest to inny dzień bilansowy – wyjaśnia ekspert.

Dodaje, że dniem bilansowym w myśl ustawy o rachunkowości jest dzień, na który sporządza się sprawozdanie finansowe. Takiego wymogu (sporządzenia sprawozdania) nie ma natomiast w projektowanych przepisach.

– Oznacza to, że spółki komandytowe w takich okolicznościach nie będą zobowiązane ani do sporządzenia sprawozdania finansowego, ani do dokonania wyceny aktywów i pasywów, jak w typowej sytuacji zamknięcia roku obrotowego – uważa Dariusz Gałązka.

Gdyby jednak spółki sporządziły takie sprowadzanie, to – jak dodaje ekspert – nie podlega ono ani badaniu, ani zatwierdzeniu przez wspólników spółki.

Do takiej interpretacji przychyla się Maciej Czapiewski, biegły rewident, partner w HLB M2. Również jego zdaniem otwarcie ksiąg 1 stycznia 2021 r. i zamknięcie ich 30 kwietnia 2021 r. oraz kolejne otwarcie 1 maja 2021 r. zamknięcie 31 grudnia 2021 r. nie spowoduje zamknięcia roku obrotowego 30 kwietnia. Uważa więc, że statutowe sprawozdanie finansowe będzie można sporządzić za całe 12 miesięcy 2021 r.

– Skoro jednostka nie skorzysta z opcjonalnego wydłużenia roku obrotowego, to powinna przyjąć, że kolejny rok obrotowy trwa zgodnie z ustawą o rachunkowości, tj. 12 miesięcy (od 1 stycznia 2021 r.). Zamknięcie ksiąg, o którym mowa w nowelizacji ustawy o CIT, jest natomiast konieczne ze względu na wspomniane przepisy podatkowe, skoro od 1 maja 2021 r. spółka komandytowa będzie już podatnikiem CIT – raz jeszcze podkreśla Maciej Czapiewski.

Jego zdaniem, takie praktyczne podejście pozwoli księgowym uniknąć wielu problemów, np. dotyczących współpracy z biegłym rewidentem czy porównywalnością danych sprawozdawczych w czasie.

Dwa sprawozdania

Nie wszyscy eksperci zgadzają się jednak z tym, że zamknięcie ksiąg rachunkowych na 30 kwietnia 2021 r. nie spowoduje konieczności sporządzenia sprawozdania. Według biegłej rewident dr Agnieszki Baklarz spółki będą musiały wybrać:

czy sporządzą sprawozdanie za rok obrotowy wydłużony do 16 miesięcy (zakładając, że rok obrotowy pokrywa się z kalendarzowym), czy zrobią to dwa razy, tj. najpierw sporządzą sprawozdanie za rok kończący się 31 grudnia 2020 r., następnie za okres od 1 stycznia do 30 kwietnia 2021 r.,

W obu przypadkach konieczne będzie sporządzenie sprawozdania finansowego za rok obrotowy rozpoczęty 1 maja 2021 r. i kończący się 31 grudnia 2021 r.

Jej zdaniem jednak warto rozważyć pierwszą opcję.

– Dodatkowe zamykanie roku i dodatkowe sprawozdanie finansowe to duże obciążenie, wiąże się z ponownym przejściem przez wszystkie procedury zamknięcia roku (w tym inwentaryzację) oraz przez przygotowanie i zatwierdzenie raportów przez wspólników. Jest to duży nakład pracy oraz kosztów – wskazuje ekspertka.

Co jednak w takim razie z art. 3 ust. 1 pkt 9 ustawy o rachunkowości, zgodnie z którym „w przypadku zmiany roku obrotowego pierwszy po zmianie rok obrotowy powinien być dłuższy niż 12 kolejnych miesięcy”?

Zdaniem Agnieszki Baklarz w tej konkretnej sytuacji przepis ten nie będzie miał zastosowania. Mowa w nim bowiem o zmianie roku obrotowego, która następuje po zmianie statutu lub umowy spółki.

– W przypadku opodatkowania spółek komandytowych nie mamy do czynienia ze zmianą umowy spółki. Zmiana roku obrotowego jest wymuszona przez przepisy podatkowe – zauważa ekspertka.

Jej zdaniem natomiast będzie tu miał zastosowanie art. 8 ust. 6 ustawy o CIT, który stanowi, że „jeżeli z odrębnych przepisów wynika obowiązek zamknięcia ksiąg rachunkowych (sporządzenia bilansu) przed upływem przyjętego przez podatnika roku podatkowego, za rok podatkowy uważa się okres od pierwszego dnia miesiąca następującego po zakończeniu poprzedniego roku podatkowego do dnia zamknięcia ksiąg rachunkowych. W tym przypadku za następny rok podatkowy uważa się okres od dnia otwarcia ksiąg rachunkowych do końca przyjętego przez podatnika roku podatkowego”.

Niektóre czynności od nowa

Wydłużenie roku obrotowego spowoduje, że trzeba będzie jeszcze raz przeprowadzić niektóre czynności inwentaryzacyjne. Niektóre aktywa bowiem inwentaryzuje się w okresie od trzech miesięcy przed dniem bilansowym do 15 dni po dniu bilansowym.

– W takim przypadku, jeśli dany podmiot chce zakończyć rok obrotowy 30 kwietnia 2021 r., to nie może rozpocząć procesów inwentaryzacyjnych przed 1 lutego 2021 r. Czyli trzeba będzie to wykonać ponownie – zwraca uwagę Agnieszka Baklarz.

Wydłużenie roku obrotowego będzie się też wiązać z koniecznością renegocjacji umowy z biegłym rewidentem. Zmieni się bowiem harmonogram prac, terminy dostarczenia danych i sprawozdań oraz terminy uczestnictwa w inwentaryzacji.

– Firma audytorska może wskazać również brak możliwości wykonania badania w nowych terminach ze względu na duże jednoczesne obłożenie pracami wcześniej zakontraktowanymi. W tym przypadku może dojść do rozwiązania umowy z firmą audytorską i do konieczności wyboru nowej nowego audytora – wyjaśnia Agnieszka Baklarz.

Co z oprogramowaniem

Nowelizacja stawia też księgowych i biura rachunkowe przed kolejnym wezwaniem. W programach finansowo-księgowych długość roku obrotowego ustala się w momencie jego zakładania. Można wcześniej go zakończyć (np. gdy spółka jest likwidowana bądź przekształcana), natomiast wydłużenie roku po jego rozpoczęciu jest sprawą bez precedensu. Producenci oprogramowania twierdzą jednak, że nie będzie z tym problemu.

– Owszem, użytkownicy ustalają przy zakładaniu ksiąg na nowy rok obrotowy, że będzie on trwał 12 miesięcy, ale jeśli chcą go przedłużyć, to mogą zwiększyć liczbę miesięcy. Oczywiście pod warunkiem, że nie został otwarty kolejny okres obrachunkowy – wyjaśnia Wioletta Golda, kierownik zespołu projektantów systemów Comarch ERP.

Również Bogdan Zatorski, ekspert konsultingu biznesowego Sage, zapewnia, że oferowane przez tę firmę oprogramowanie umożliwia wydłużenie roku obrotowego. ©℗

Ważne przepisy

Art. 12 nowelizacji ustaw o PIT, o CIT, o zryczałtowanym podatku dochodowym oraz niektórych innych ustaw – przyjętej przez Sejm:

Ust. 2. Spółka komandytowa może postanowić, że przepisy ustaw zmienianych w art. 1 i art. 2, w brzmieniu nadanym niniejszą ustawą, stosuje się do tej spółki oraz przychodów i kosztów związanych z uczestnictwem w tej spółce, począwszy od dnia 1 maja 2021 r. W takim przypadku spółka komandytowa uzyskuje status podatnika podatku dochodowego od osób prawnych z dniem 1 maja 2021 r.

Ust. 3. Z dniem poprzedzającym dzień uzyskania przez spółkę komandytową i spółkę jawną statusu podatnika podatku dochodowego od osób prawnych spółka ta jest obowiązana do zamknięcia ksiąg rachunkowych, przy czym przepis art. 8 ust. 6 ustawy zmienianej w art. 2 stosuje się odpowiednio.

Ust. 4. Jeżeli ostatni dzień roku obrotowego spółki komandytowej, o której mowa w ust. 2, przypada w okresie od dnia 31 grudnia 2020 r. do dnia 31 marca 2021 r., spółka ta może nie zamykać ksiąg rachunkowych na ten dzień i kontynuować rok obrotowy do dnia 30 kwietnia 2021 r.

Art. 3 ust. 1 ustawy o rachunkowości (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 351 ze zm.):

Pkt 9. Ilekroć ustawa mówi o roku obrotowym – rozumie się przez to rok kalendarzowy lub inny okres trwający 12 kolejnych pełnych miesięcy kalendarzowych, stosowany również do celów podatkowych. Rok obrotowy lub jego zmiany określa statut lub umowa, na podstawie której utworzono jednostkę. Jeżeli jednostka rozpoczęła działalność w drugiej połowie przyjętego roku obrotowego, to można księgi rachunkowe i sprawozdanie finansowe za ten okres połączyć z księgami rachunkowymi i sprawozdaniem finansowym za rok następny. W przypadku zmiany roku obrotowego pierwszy po zmianie rok obrotowy powinien być dłuższy niż 12 kolejnych miesięcy.

Art. 8 ustawy o CIT (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 1406 ze zm.):

Ust. 3. W razie zmiany roku podatkowego, za pierwszy po zmianie rok podatkowy uważa się okres od pierwszego miesiąca następującego po zakończeniu poprzedniego roku podatkowego do końca roku podatkowego nowo przyjętego. Okres ten nie może być krótszy niż 12 i dłuższy niż 23 kolejne miesiące kalendarzowe.

Ust. 6. Jeżeli z odrębnych przepisów wynika obowiązek zamknięcia ksiąg rachunkowych (sporządzenia bilansu) przed upływem przyjętego przez podatnika roku podatkowego, za rok podatkowy uważa się okres od pierwszego dnia miesiąca następującego po zakończeniu poprzedniego roku podatkowego do dnia zamknięcia ksiąg rachunkowych. W tym przypadku za następny rok podatkowy uważa się okres od dnia otwarcia ksiąg rachunkowych do końca przyjętego przez podatnika roku podatkowego.

Etap legislacyjny

Nowelizacja ustaw o PIT, o CIT, o zryczałtowanym podatku dochodowym oraz niektórych innych ustaw (druk sejmowy 642) – skierowana do Senatu

]]

Zakładowe stołówki nie powinny być traktowane jak restauracje

<![CDATA[

Od 24 października lokale gastronomiczne mogą jedynie przygotowywać i wydawać potrawy na wynos lub z dostawą. Niektórzy najemcy prowadzący stołówki w zakładach pracy uznali, że takie ograniczenie dotyczy też ich usług.

– Znam przypadek, gdy ajent oświadczył, że zamyka stołówkę i będzie wydawał posiłki pracownikom firmy jedynie na wynos – wskazuje dr Dominika Dörre-Kolasa, radca prawny i partner w kancelarii Raczkowski.

Zdaniem prawników taka interpretacja obostrzeń jest niewłaściwa. Wspomniane ograniczenia nie dotyczą bowiem jadalni w miejscach pracy.

Ważne PKD

Część ajentów mogła oczywiście sugerować się literalnym brzmieniem przepisów. Chodzi o par. 6 ust. 9 rozporządzenia Rady Ministrów z 9 października 2020 r. w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii (Dz.U. poz. 1758 ze zm.). Zgodnie z nim prowadzenie działalności polegającej na przygotowywaniu i podawaniu posiłków i napojów gościom siedzącym przy stołach lub gościom dokonującym własnego wyboru potraw z wystawionego menu, spożywanych na miejscu jest dopuszczalne, ale tylko w razie przygotowywania i podawania żywności na wynos lub z dostawą.

– Literalne brzmienie przepisu może rzeczywiście sugerować, że chodzi w tym przypadku także o działalność zakładowych stołówek, bo przecież przygotowują one i wydają posiłki, które są spożywane na miejscu. Wspomniana regulacja precyzuje jednak szczegółowo, jakie usługi są objęte ograniczeniami poprzez wskazanie kodów Polskiej Klasyfikacji Działalności – wskazuje mec. Dörre-Kolasa.

Z par. 6 ust. 9 wynika, że w formie „na wynos” lub „za dostawą” mają być prowadzone usługi ujęte w podklasach 56.10.A (restauracje i inne stałe placówki gastronomiczne) oraz 56.30 (przygotowywanie i podawanie napojów). Chodzi zatem np. o restauracje, kawiarnie, lokale gastronomiczne typu fast food, bary mleczne, pizzerie, piwiarnie i bary. Działalność m.in. stołówek i kawiarni (np. w zakładach przemysłowych, biurach, szpitalach lub szkołach) jest z kolei ujęta w podklasie 56.29.Z, obejmującej pozostałą usługową działalność gastronomiczną. Ten kod PKD nie został wymieniony w art. 6 ust. 9, więc – jak wskazują prawnicy – określone w nim usługi nie są objęte wspomnianym obostrzeniem.

– Przypomnijmy, że zatrudnieni mają ze sobą kontakt w trakcie wykonywania pracy, a więc – co do zasady – przez osiem godzin w ciągu dnia. Trudno byłoby wytłumaczyć, dlaczego nie mogą wspólnie korzystać z zakładowej stołówki i tam spożywać posiłków – zauważa mec. Dörre-Kolasa.

Prawnicy zwracają też uwagę na inne elementy przemawiające za funkcjonowaniem stołówek.

‒ Mogą z nich korzystać wyłącznie pracownicy lub osoby do tego upoważnione. Nie są to zwykłe, komercyjne i powszechnie dostępne lokale gastronomiczne – podkreśla Izabela Zawacka, radca prawny z kancelarii Zawacka Rdzeń Prawo Przedsiębiorstw i HR.

Wskazuje, że działalność firmowych jadalni ma też istotne znaczenie z punktu widzenia bhp. – Ich zamykanie oznaczałoby, że zatrudnieni muszą spożywać posiłki w innych, nieprzystosowanych do tego miejscach, co może wywołać wiele zagrożeń higienicznosanitarnych. Trudno wyobrazić sobie, żeby mieli np. jeść na hali produkcyjnej. Z punktu widzenia bezpieczeństwa lepiej, aby stołówki były otwarte – dodaje mec. Zawacka.

Inne zalecenia

Możliwość funkcjonowania firmowych jadalni można wywnioskować też z niektórych oficjalnych rekomendacji. Dla przykładu z zaleceń Państwowej Inspekcji Pracy („Bezpieczny powrót do pracy”) wynika, że „przerwy na posiłki powinny być zorganizowane w taki sposób, aby ograniczyć liczbę osób przebywających w tym samym czasie w stołówce, pokoju socjalnym, kuchni, łazience i szatni”. W domyśle wynika z nich, że dopuszczalne jest korzystanie z firmowych jadalni. A wspomniane rekomendacje zostały wydane 6 maja 2020 r., czyli w momencie, gdy także obowiązywały obostrzenia w funkcjonowaniu zwykłych lokali gastronomicznych. Oczywiście pracodawca powinien jednak tak zorganizować działalność stołówek, aby zapewnić jak najwyższy poziom bezpieczeństwa.

– Chodzi np. o odpowiednie ustalenie grafiku przerw, aby jak najmniejsze grupy pracowników spożywały posiłki w tym samym czasie, lub zapewnienie, aby odpowiednia liczba miejsc na stołówkach pozostawała wolna. W wielu firmach takie rozwiązania wprowadzono automatycznie wraz z koniecznością podjęcia działań ograniczających zagrożenia związane z epidemią – tłumaczy Marta Wojcieszek z firmy PW BHP.

Takie rozwiązania rekomenduje też m.in. PIP. Ze wspomnianych zaleceń wynika, że zatrudniający powinien redukować – na ile to możliwe – kontakt fizyczny między pracownikami (np. podczas spotkań lub przerw).

]]

Potrzebna wstępna weryfikacja zgłoszeń od seniorów, którzy potrzebują pomocy w związku z epidemią

<![CDATA[

Takie propozycje zmian w realizacji programu „Wspieraj seniora” zgłosiła Polska Federacja Związkowa Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej (PFZPSiPS). Zgodnie z zasadami tego programu osoba, która skończyła 70 lat (a w uzasadnionych sytuacjach również młodsza), może zgłosić na ogólnopolską infolinię prośbę o zrobienie jej zakupów, jeśli ze względu na ryzyko zarażenia koronawirusem zdecydowała się ograniczyć wyjścia z domu. Informacja w tej sprawie trafia do OPS, który zajmuje się organizacją takiej usługi za pośrednictwem swoich pracowników lub np. wolontariuszy.

– Pierwsze doświadczenia w funkcjonowaniu programu pokazują, że treść rządowych komunikatów powinna zostać zmodyfikowana, tak aby jasno z nich wynikało, że po pomoc powinny zgłaszać się osoby, które w zrobieniu zakupów nie mogą liczyć na wsparcie rodziny lub sąsiadów – mówi Paweł Maczyński, przewodniczący PFZPSiPS.

Dodaje, że przypadkom kierowania do OPS zgłoszeń od osób, którym może pomóc najbliższe otoczenie lub które nie spełniają innych kryteriów programu, mogłaby zapobiegać wstępna weryfikacja dokonywana na etapie przyjmowania zgłoszenia przez konsultanta infolinii. Wystarczyłoby do tego jedno, dodatkowe pytanie.

Zdaniem federacji usprawnić działanie programu mogłaby też zmiana przepisów dotycząca godzin dla seniorów w sklepach. Prawo do robienia zakupów w tym czasie powinny uzyskać również osoby zaangażowane we wspieranie starszych.

– Uważamy ponadto, że pracownicy OPS oraz inne osoby robiące zakupy powinny być objęte obowiązkowym ubezpieczeniem cywilnym od obrotu gotówką, które mogłoby zostać pokryte z środków przeznaczonych na program – podkreśla Paweł Maczyński.

Federacja o swoich postulatach rozmawiała z przedstawicielami Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej (MRiPS), ale nie uzyskała wiążącej odpowiedzi, czy i które z nich zostaną wdrożone, choć resort pozytywnie odniósł się do potrzeby wstępnej weryfikacji zgłoszeń na infolinii. 

]]

Sąd Najwyższy strofuje ZUS: Powinien działać na korzyść ubezpieczonych, a nie szukać kruczków prawnych

<![CDATA[

Wydawałoby się, że po uchwaleniu ustawy z 19 czerwca 2020 r. o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (Dz.U. poz. 1222) kwestia uprawnień emerytalnych kobiet z rocznika 1953 zostanie raz na zawsze uregulowana. O tym, że nie jest tak do końca, pisaliśmy w DGP nr 182 z 17 września 2020 r. „Rocznik 1953 potraktowany nierówno”.

Nieoczekiwanie jednak na kanwie sprawy jednej z takich ubezpieczonych 29 października zapadło orzeczenie Sądu Najwyższego, w uzasadnieniu którego SN dał ZUS wskazówki, jak ma traktować podobne zagadnienia w przyszłości.

Geneza problemu

Sprawa dotyczyła kobiety z rocznika 1953, której organ rentowy ustalił świadczenie po osiągnięciu powszechnego wieku emerytalnego z zastosowaniem zmodyfikowanego 1 stycznia 2013 r. art. 25 ust. 1b ustawy z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 53 ze zm.; dalej: ustawa emerytalna). Zgodnie z nim podstawa wymiaru emerytury z tytułu osiągnięcia powszechnego wieku emerytalnego została pomniejszona o kwotę wcześniej wypłaconych świadczeń (tzw. wcześniejszych emerytur), co automatycznie przełożyło się na jej niższą wysokość.

Po uzyskaniu informacji o wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 6 marca 2019 r. (sygn. akt P 20/16) o niezgodności tej regulacji z konstytucją kobieta wystąpiła do ZUS z wnioskiem o ponowne przeliczenie świadczenia.

Problem w tym, że TK analizował sprawę kilka lat i minął czas na występowanie do ZUS z wnioskami o zmianę decyzji. Zgodnie bowiem z kodeksem postępowania administracyjnego (art. 146 k.p.a. w związku z art. 145a k.p.a.) nie można uchylać decyzji, jeśli od jej wydania minęło pięć lat. Tak było w opisywanym przypadku i w związku z tym ZUS odmówił uchylenia decyzji i przeliczenia świadczenia.

Sądowa batalia

Sprawa trafiła do sądu, który uznał odwołanie kobiety za zasadne. Jako podstawę rozstrzygnięcia zastosował art. 114 ust. 1 pkt 1 ustawy emerytalnej. Zgodnie z nim w sprawie zakończonej prawomocną decyzją organ rentowy uchyla ją lub zmienia i ponownie ustala prawo do świadczeń (lub ich wysokość), jeżeli po uprawomocnieniu się decyzji zostaną przedłożone nowe dowody lub ujawniono okoliczności istniejące przed jej wydaniem, które mają wpływ na prawo do świadczeń lub ich wysokość.

Sąd uznał, że przez pojęcie „okoliczności istniejące przed wydaniem decyzji” należy rozumieć również niezgodność z konstytucją danej normy prawnej, która stanowiła podstawę tej decyzji. W takim wypadku (zgodnie z art. 114 ust. 1f) wniosek o ponowne ustalenie wysokości świadczenia można złożyć bez względu na to, ile czasu upłynęło od wydania przez ZUS decyzji.

Odwołanie złożył ZUS. Sąd Apelacyjny w Rzeszowie wystąpił do SN z pytaniem prawnym, czy art. 114 ust. 1 pkt 1 ustawy emerytalnej może stanowić podstawę wzruszenia prawomocnej decyzji organu rentowego wydanej na podstawie aktu normatywnego uznanego orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego za niezgodny z ustawą zasadniczą? W przypadku odpowiedzi twierdzącej chciał wiedzieć, czy w takim przypadku to jedyny dopuszczalny tryb postępowania czy też konkurencyjny względem przepisów kodeksu postępowania administracyjnego.

Decyzja SN

Sąd Najwyższy co prawda odmówił podjęcia uchwały ze względu na szczególny charakter postępowania w sprawie rozstrzygnięcia zagadnienia prawnego i dezaktualizację problemu prawnego przedstawionego w tej sprawie (w związku z wejściem w życie wspomnianej na początku ustawy z 19 czerwca 2020 r. wykonującej wyrok). Tylko na tle konkretnego przypadku można bowiem rozstrzygać zagadnienia prawne w tym wyjątkowym trybie.

SN uznał, że nie zwalnia to jednak go z konieczności poczynienia pewnych uwag.

– W praworządnym państwie ta sprawa nigdy nie powinna trafić do SN. Ustawodawca powinien respektować orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego (obsadzonego w prawidłowym składzie) i po wyroku zapewnić takie rozwiązania, które umożliwią realizację standardu konstytucyjnego, a w konsekwencji zaspokojenie słusznych praw ubezpieczonych. Organ rentowy w sytuacji gdy takie regulacje jeszcze nie weszły w życie, powinien natomiast zrealizować standard konstytucyjny, a nie szukać kruczków prawnych i wykorzystywać najwygodniejszą podstawę prawną do tego, żeby świadczenia nie przeliczyć. Wówczas byłoby to działanie zgodne z prawem – mówił w ustnych motywach rozstrzygnięcia Dawid Miąsik, sędzia sprawozdawca.

Wskazówki na przyszłość

Sędzia Miąsik zaznaczył, że za każdym razem, gdy po wyroku TK ustawodawca byłby opieszały i nie wykonywał swojego zadania (tj. nie zapewniał stanu zgodnego z konstytucją albo nowelizacją przepisów nie objąłby wszystkich osób objętych skutkami orzeczenia), to właśnie przed sądami stoi zadanie wykonania standardu konstytucyjnego.

Podkreślił, że przepisy kodeksu postępowania administracyjnego w tym zakresie są bezwzględne. Zgodnie z nimi wyrok TK może stanowić podstawę wznowienia postępowania i w konsekwencji uchylenia decyzji tylko wtedy, gdy ubezpieczony zmieści się w terminie pięciu lat od momentu jej wydania. Zdaniem Sądu Najwyższego nie zamyka to jednak sprawy.

Sędzia Miąsik zaznaczył, że jeśli się okazuje, iż jest to niewystarczający termin, sądy i organy powinny szukać (przy opieszałości ustawodawcy) instrumentów, które są już w systemie prawnym i które ten standard konstytucyjny zapewnią. Dlatego zdaniem SN art. 114 ust. 1 pkt 1 w takiej sytuacji może znaleźć zastosowanie.

– Przesłanką wzruszenia decyzji ZUS na tej podstawie nie będzie jednak sam wyrok TK, tylko nowa okoliczność polegająca na nieuwzględnieniu standardu konstytucyjnego, która istniała w dacie wydania pierwotnej decyzji – zaznaczył sędzia Dawid Miąsik.

– Dobrze, że takie orzeczenia zapadają, chociaż wydawałoby się, że ZUS powinien sam dążyć do ograniczania barier przy rozpatrywaniu spraw ubezpieczonych. Ustawowym obowiązkiem m.in. organu rentowego jest przecież działanie na korzyść obywateli w ramach dostępnych narzędzi prawnych. Tylko w ten sposób będzie budował zaufanie do siebie. Nikomu przecież – ani sądownictwu, ani obywatelom – nie służy mnożenie postępowań. Wygląda jednak na to, że warto przy każdej nadarzającej się okazji przypominać organom o ich obowiązkach – komentuje adwokat Paweł Matyja. 

opinia

Wskazówka na przyszłość

System prawny zbudowany jest na podstawie źródeł powszechnie i wewnętrznie obowiązującego prawa. Orzeczenia sądów nie mieszczą się w systemie źródeł prawa, gdyż odnoszą się do spraw indywidualnych. Sąd Najwyższy, rozstrzygając rozbieżności w praktyce stosowania przepisów przez sądy, może wydawać uchwały posiadające walor zasady prawa. Nawet one nie są jednak źródłem powszechnie obowiązującego prawa. Linie orzecznicze sądów, w tym przede wszystkim Sądu Najwyższego, powinny jednak dla organów władzy publicznej stanowić drogowskaz, w jaki sposób interpretować i stosować prawo. W ten sposób zachowujemy spójność systemu prawa w zakresie jego stosowania oraz chronimy zaufanie obywateli do państwa. Dlatego tezy uzasadnienia nawet do postanowienia, w którym SN odmówił podjęcia uchwały – jeżeli są merytoryczne – mają charakter wskazówki interpretacyjnej.

]]

Podwójne opodatkowanie spółki komandytowej. Jak ustrzec się przed niekorzystnymi zmianami CIT?

<![CDATA[

Warto wskazać, że obecnie w spółce komandytowej opodatkowany jest jedynie dochód wspólnika z działalności spółki (PIT). Po zmianach, spółka komandytowa w pierwszej kolejności będzie obowiązana również do zapłaty podatku od uzyskanych dochodów na takich samych jak spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, spółka akcyjna czy komandytowo - akcyjna, a więc według stawki podstawowej 19% lub 9% jeżeli jej przychód spółki nie przekracza 2 mln euro. To oznacza, że spółka komandytowa w rzeczywistości zostanie podwójnie opodatkowana.

W związku z powyższymi zmianami wiele osób zastanawia się jakich przekształceń można dokonać, by uniknąć płacenia wyższych podatków.

Zmiana w spółkę jawną

Przekształcenie spółki komandytowej w spółkę jawną to możliwość na uniknięcie podwójnego opodatkowania. Pamiętać jednak przy tym należy, że ww. zmiany dotyczące opodatkowania mają również dotyczyć spółki jawnej jednak w niektórych tylko przypadkach. Zgodnie ze zmianami spółka jawna również zostanie opodatkowana CIT ale tylko jeżeli jej wspólnikami nie są wyłącznie osoby fizyczne oraz jeżeli spółka nie poinformuje urzędu skarbowego o tym fakcie przed upływem roku obrotowego.

Sama procedura przekształcenia spółki komandytowej w spółkę jawną nie jest nadzwyczaj skomplikowaną, kodeks spółek handlowych wymaga: • sporządzenia planu przekształcenia spółki wraz z załącznikami;• powzięcia uchwały o przekształceniu spółki;• powołania członków organów spółki przekształconej albo określenia wspólników prowadzących sprawy tej spółki i reprezentujących ją;• dokonania w rejestrze wpisu spółki przekształconej i wykreślenia spółki przekształcanej.

Pierwszym krokiem jest sporządzenie planu przekształcenia przez wspólników prowadzących sprawy spółki komandytowej, będą to więc co do zasady komplementariusze spółki. Plan przekształcenia powinien zostać sporządzony w formie pisemnej pod rygorem nieważności i powinien zawierać co najmniej ustalenie wartości bilansowej majątku przekształcanej spółki komandytowej na określony dzień w miesiącu poprzedzającym przedłożenie wspólnikom planu przekształcenia.

Jak wynika z art. 558 § 2 KSH do planu należy dołączyć:

1) projekt uchwały w sprawie przekształcenia spółki;2) projekt umowy spółki przekształconej;3) sprawozdanie finansowe sporządzone dla celów przekształcenia na określony dzień w miesiącu poprzedzającym przedłożenie wspólnikom planu przekształcenia, przy zastosowaniu takich samych metod i w takim samym układzie, jak ostatnie roczne sprawozdanie finansowe.

Następnym krokiem, po podpisaniu przez wspólników prowadzących sprawy spółki planu przekształcenia, wspólnicy powinni podjąć uchwałę o przekształceniu spółki, które poprzedzone powinno być dwukrotnym zawiadomieniem wspólników o zamiarze podjęcia takiej uchwały. Podjęcie uchwały wymaga jednomyślności wszystkich wspólników i zgodnie z art. 562 § 2 KSH uchwała powinna zostać umieszczona w protokole sporządzonym przez notariusza. Uchwała musi zawierać informację o tym, że spółka komandytowa zostaje przekształcona w spółkę jawną, nazwiska i imiona wspólników prowadzących sprawy spółki i mających reprezentować spółkę jawną oraz zgodę na brzmienie umowy przekształconej spółki jawnej.

W następnej kolejności należy określić wspólników prowadzących sprawy spółki i mających reprezentować spółkę jawną oraz podpisać umowę spółki jawnej.

Ostatnim już krokiem przekształcenia spółki komandytowej w spółkę jawną to złożenie wniosku o wpis spółki jawnej do KRS do sądu rejestrowego właściwego ze względu na miejsce siedziby spółki jawnej. Wniosek powinien zostać podpisany przez wszystkich nowych wspólników, mających prawo do reprezentacji spółki, jednak może również zostać złożony przez profesjonalnego pełnomocnika. Po dokonaniu przez sąd rejestrowy wpisu do KRS nowej spółki sąd rejestrowy z urzędu wykreśli spółkę komandytową. Z chwilą wpisu do KRS spółka komandytowa staje się spółką jawną.

Inne możliwości

Inną możliwością jest dokonanie przekształcenia spółki komandytowej w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością a następnie ich podział na kilka mniejszych spółek albo podział spółki komandytowej na mniejsze spółki. Podkreślić jednak należy, że jest to możliwość, która nie pozwoli im całkowicie uniknąć płacenia CIT ale może spowodować płacenie podatku w niższej wysokości, tj. 9%. Ta propozycja dotyczy więc jedynie dużych spółek komandytowych, które musiałyby płacić CIT w wysokości 19%, których przychody przekraczają 2 mln euro.

Podsumowując, przepisy umożliwiają spółkom komandytowym przeprowadzenie przekształceń w wyniku których uda im się uniknąć podwójnego opodatkowania, niemniej jednak nie w każdym przypadku będzie możliwe całkowite uwolnienie się od płacenia CIT, wtedy jedynym wyjściem może okazać się dokonanie takich przekształceń, które pozwolą na zmniejszenie stawki podatkowej z 19% na 9%.

Karolina Kwiatkowska, aplikant adwokacki, Czupajło & Ciskowski Kancelaria Adwokacka

]]

KE kieruje sprawę przeciw Polsce do TSUE ws. zwolnień z akcyzy dla producentów lekarstw

<![CDATA[

"Unijne przepisy dotyczące podatku akcyzowego przewidują obowiązkowe zwolnienie z podatku akcyzowego importowanego alkoholu etylowego używanego do produkcji lekarstw. Polska praktyka krajowa jest jednak taka, że tego obowiązkowego zwolnienia nie przyznaje się w przypadku, gdy importerzy alkoholu nie decydują się na korzystanie z procedury zawieszenia poboru akcyzy" - podała Komisja Europejska.

Unijni urzędnicy wskazują, że wynika to z faktu, że polskie przepisy nie przewidują możliwości zwrotu akcyzy zapłaconej z tytułu importu alkoholu etylowego wykorzystanego do produkcji leków po jej zapłaceniu.

Praktyka ta - zdaniem Komisji Europejskiej - jest sprzeczna z przepisami prawa unijnego w sprawie harmonizacji struktury podatków akcyzowych od alkoholu i napojów alkoholowych oraz z zasadą proporcjonalności.

Procedura naruszeniowa w tej sprawie została wszczęta przez Komisję Europejską w 2016 r. W 2019 r. Komisja przeszła do jej drugiego etapu.

]]

Europejski Tydzień Umiejętności Zawodowych

<![CDATA[

Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji zaprasza na konferencję inaugurującą Europejski Tydzień Umiejętności Zawodowych. Debata odbędzie się w formule on-line 9 listopada.  Celem spotkania jest dyskusja na temat przyszłości kształcenia branżowego w kontekście zmian społecznych i rozwoju technologicznego. Wydarzenie będzie służyło także promocji edukacji zawodowej, która stanowi środek do osiągnięcia efektywnego rozwoju gospodarczego i dobrobytu społecznego. Hasło tegorocznego Tygodnia brzmi „Kształcenie i szkolenia zawodowe na rzecz zielonych i cyfrowych przemian”.

Aktualne odpowiedzi na aktualne wyzwania w kształceniu zawodowym i na rynku pracy

W panelu plenarnym pt. „System edukacji a rynek pracy – szanse i wyzwania” udział zadeklarowali sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej Marzena Machałek, Poseł na Sejm RP Teresa Wargocka, wiceprezes zarządu Międzynarodowych Targów Poznańskich Filip Bittner, wiceprezes zarządu Grupy Azoty S.A. dr Grzegorz Kądzielawski i dyrektor generalny Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji dr Paweł Poszytek. Dyskusja będzie dotyczyła istotności kształcenia zawodowego, wagi umiejętności praktycznych i umiejętności przyszłości dla potrzeb gospodarki, systemu diagnozowania zapotrzebowania na umiejętności w Polsce z uwzględnieniem współpracy szkół zawodowych z pracodawcami oraz aktualnych wy-zwań związanych z rozwojem technologii cyfrowych.

Cyfryzacja, sztuczna inteligencja, biotechnologia, robotyka i inne nowoczesne technologie rozwijają się z prędkością światła. Niewielki ułamek innowacji wywodzi się jednak z rezultatów badań naukowych. Zdecydowana większość to efekt potrzeb praktycznych, na które wyspecjalizowani fachowcy są w stanie odpowiedzieć najlepiej. Kolejna rewolucja przemysłowa generuje powstawanie nowych zawodów i stanowisk pracy, a także powoduje zmianę kwalifikacji wymaganych przy istniejących już zawodach. Musimy pamiętać jednak, że nie technologia, ale ludzie stoją u źródła nowej ery. – Podczas konferencji, którą Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji organizuje z okazji Europejskiego Tygodnia Umiejętności Zawodowych będziemy zajmowali się i dyskutowali o rozwijaniu kompetencji młodych ludzi w taki sposób, aby byli przygotowani i otwarci na zmiany, na świat, którego jeszcze nie znamy – podkreśla dyrektor generalny dr Paweł Poszytek.

Istotną rolę w dopasowaniu kompetencji i umiejętności do oczekiwań pracodawców i wymagań nowoczesnej gospodarki pełnią staże w przedsiębiorstwach. Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji udziela dofinansowania w ramach programu Erasmus+ na tego rodzaju działania – ich wartością dodaną jest możliwość odbycia praktycznej nauki zawodu w przedsiębiorstwach w innych krajach europejskich a tym samym poprawa umiejętności posługiwania się w języku obcym i doskonalenia kompetencji miękkich. W ostatnich czterech latach w ramach Erasmus+ wyjechało na staże za granicę 100 tys. młodych Polaków. Realizacja praktyk zagranicznych pomaga w wykształceniu w pełni samodzielnego, pewnego siebie absolwenta, kreatywnego, komunikatywnego, otwartego na świat, konkurencyjnego na rynku pracy i gotowego profesjonalnie wykonywać obowiązki zawodowe, świadomego wagi i możliwości podnoszenia swoich kwalifikacji także po ukończeniu szkoły.

Jednym z kluczowych aspektów jest współpraca pomiędzy sektorami edukacji zarówno wyższej, jak i zawodowej, oraz pracodawcami. Wykształcenie i wiedza zawodowa stanowią kluczowe czynniki decydujące o przydatności i powodzeniu pracownika na rynku pracy. System edukacji ma za zadanie przygotować absolwentów, którzy będą zdolni do podjęcia pierwszej pracy zawodowej, a w ostatnich latach rola sektora kształcenia zawodowego w tym procesie wzrasta.

Świadomi pracodawcy coraz częściej włączają się w proces aktualizowania i uzupełniania wiedzy, umiejętności i kwalifikacji przyszłych pracowników, poprzez kształcenie dualne bądź organizowanie staży dla absolwentów szkół, wiedzą bowiem, że inwestowanie w kadry, w tym również najniższego szczebla, może przynieść im wymierne korzyści.

Współczesne zatrudnienie wymaga współczesnego zestawu umiejętności

Europejski Tydzień Umiejętności Zawodowych jest organizowany z inicjatywy Komisji Europejskiej od 2016 r. Jego celem jest upowszechnianie wiedzy na temat atrakcyjnej i szerokiej oferty kształcenia zawodowego oraz odbudowa prestiżu szkolnictwa zawodowego. Podczas Tygodnia Komisja Europejska organizuje wydarzenia centralne, które w tym roku odbywają się on-line w dniach 9-13 listopada w ramach Prezydencji Niemiec. Towarzyszą temu wydarzania organizowane w państwach członkowskich i współpracujących z UE. O skali tej inicjatywy świadczy liczba uczestników, która w tej edycji przekroczyła już 1,1 miliona osób w 34 krajach.

Europejski Tydzień Umiejętności Zawodowych został zainaugurowany przemówieniem Nicolasa Schmita, Europejskiego Komisarza ds. Miejsc Pracy i Praw Socjalnych, który zachęca do udziału w Europejskim Tygodniu wszystkie osoby dbające o to, by uczestnictwo w kształceniu i szkoleniach zawodowych umożliwiało młodym ludziom zdobycie umiejętności, które są niezbędne do znalezienia satysfakcjonującej pierwszej pracy. – Teraz nastał odpowiedni moment, aby Państwa głos został usłyszany. Potrzebujemy natychmiastowych działań, aby zapewnić ludziom umiejętności niezbędne do odbudowy naszej gospodarki. Dążymy do przyspieszenia procesów cyfryzacji i ekologizacji, natomiast nie osiągniemy dobrobytu gospodarczego w tych obszarach bez wykwalifikowanej siły roboczej.

Zapraszamy do udziału w Europejskim Tygodniu Umiejętności Zawodowych w listopadzie 2020, aby nadać nowy impuls kształceniu i szkoleniu zawodowemu oraz praktykom zawodowym!

Więcej informacji na stronie www.frse.org.pl

]]

ZUS wskazuje na błędy we wnioskach firm o tarczę 5.0

<![CDATA[

Od połowy października przedsiębiorcy z branży turystycznej, estradowej i wystawienniczej mogą wystąpić do ZUS z wnioskiem o świadczenie postojowe, dodatkowe świadczenie postojowe i zwolnienie z opłacania składek. Wnioski można składać tylko elektronicznie - przez Platformę Usług Elektronicznych (PUE) ZUS.

ZUS zwraca uwagę, że we wnioskach już pojawiają się błędy, na które trzeba uważać. Zakład przypomina, że jednym z warunków otrzymania świadczenia postojowego jest prowadzenie jako przeważającej działalności gospodarczej – na dzień złożenia wniosku – oznaczonej kodem PKD 79.11A lub 79.90A. Chodzi o pilotów wycieczek, przewodników turystycznych oraz agentów turystycznych.

Zgodnie z przepisami mogą oni liczyć na świadczenie postojowe do trzech razy, jeżeli wcześniej nie skorzystali z tej formy pomocy. Oznacza to, że przedsiębiorcy, którzy otrzymali już trzykrotnie świadczenie w wysokości 2080 zł lub 1300 zł na podstawie poprzednich wersji tarczy antykryzysowej, wyczerpali limit tej pomocy. Nie powinni wnioskować o kolejne świadczenie postojowe. Mogą ubiegać się natomiast o dodatkowe świadczenie postojowe, jeśli spełniają ustawowe warunki.

Przedsiębiorca, który ubiega się o dodatkowe świadczenie postojowe lub zwolnienie z opłacania składek z tarczy 5.0, we wniosku powinien podać kod przeważającej działalności (na dzień złożenia wniosku) oraz spełnić pozostałe warunki wskazane w przepisach. "Zarówno w przypadku dodatkowego świadczenia postojowego jak i zwolnienia ze składek należy wykazać m.in. co najmniej 75-procentowy spadek przychodów z miesięcy 2020 w porównaniu z miesiącami z 2019 roku" – mówi PAP rzecznik ZUS Paweł Żebrowski. Dodaje, że przedsiębiorca, który w ubiegłym roku nie prowadził działalności, nie spełni więc warunku spadku przychodów.

Do ZUS docierają sygnały, że niektórzy przedsiębiorcy tuż przed złożeniem wniosku o pomoc z tarczy zmieniają kod PKD na taki, który obejmuje tarcza. Z wyjaśnień Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii do tarczy antykryzysowej, na które wskazuje ZUS, wynika, że przy weryfikacji uprawnień do pomocy należy brać pod uwagę czy obecnie prowadzona jako przeważająca działalność wskazana we wniosku była również prowadzona w roku ubiegłym.

Dlatego, jak zaznacza Zakład, część firm, które zmieniły ostatnio kod PKD, nie spełni więc warunków do otrzymania pomocy z tarczy. Nie będą w stanie udowodnić spadku przychodów we wskazanym miesiącu z 2020 w stosunku do analogicznego miesiąca w roku poprzedniego z działalności objętej tarczą turystyczną.

"Pomoc przyznawana w ramach tarczy antykryzysowej opiera się na zaufaniu do obywatela. Składając wniosek, wypełniamy oświadczenie, dzięki temu przedsiębiorcy otrzymują wsparcie o wiele szybciej, bez zbędnych formalności. To nie oznacza jednak, że ZUS nie może i nie będzie weryfikować podanych informacji we wnioskach. Należy pamiętać, że osoby starające się o pomoc, zobowiązane są do złożenia oświadczeń pod rygorem odpowiedzialności karnej. Dotyczy to także danych o rodzaju przeważającej działalności określonej wskazanym kodem PKD" - podkreśla rzecznik ZUS.

]]