Od poniedziałku można się ubiegać o dodatkowy zasiłek opiekuńczy

<![CDATA[

Dodatkowy zasiłek opiekuńczy przysługuje również wtedy, gdy te placówki nie mogą zapewnić opieki z powodu ich ograniczonego funkcjonowania w czasie trwania COVID-19. Chodzi np. o sytuację, gdy część dzieci uczy się stacjonarnie, a część zdalnie.

Dodatkowy zasiłek opiekuńczy przeznaczony jest zarówno na opiekę nad dziećmi do lat 8, jak i starszymi dziećmi z odpowiednim orzeczeniem o niepełnosprawności. Przysługuje ubezpieczonym rodzicom dzieci do 16 lat, które mają orzeczenie o niepełnosprawności; do 18 lat, które mają orzeczenie o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności; i do 24 lat, które mają orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego.

Dodatkowy zasiłek przysługuje także w razie braku możliwości sprawowania opieki przez nianię, z którą rodzic ma zawartą umowę uaktywniającą lub w przypadku braku możliwości sprawowania opieki przez opiekuna dziennego z powodu COVID-19.

Do zasiłku uprawnieni są również rodzice lub opiekunowie pełnoletnich osób niepełnosprawnych zwolnionych od wykonywania pracy z powodu konieczności zapewnienia opieki nad taką osobą w przypadku zamknięcia z powodu COVID-19 placówki, do której uczęszcza dorosła osoba niepełnosprawna. Chodzi o szkoły, ośrodki rewalidacyjno-wychowawcze, ośrodki wsparcia, warsztaty terapii zajęciowej lub inne placówki pobytu dziennego o podobnym charakterze.

Dodatkowy zasiłek opiekuńczy przysługuje również wtedy, gdy placówka jest otwarta, ale nie może zapewnić opieki dorosłej osobie niepełnosprawnej, np. ze względu na ograniczenie liczby podopiecznych.

Zakład Ubezpieczeń Społecznych przypomina, że rodzic nabywa prawo do zasiłku opiekuńczego bez okresu wyczekiwania, jeśli jest objęty ubezpieczeniem chorobowym (np. z umowy o pracę, umowy-zlecenia czy działalności gospodarczej).

Oświadczenie o sprawowaniu opieki należy złożyć u swojego płatnika składek, na przykład u pracodawcy czy zleceniodawcy. Oświadczenie to jest jednocześnie wnioskiem o dodatkowy zasiłek opiekuńczy. Osoby prowadzące działalność pozarolniczą składają oświadczenie w ZUS, można to zrobić drogą elektroniczną przez Platformę Usług Elektronicznych.

Dodatkowego zasiłku opiekuńczego nie wlicza się do limitu 60 dni zasiłku opiekuńczego w roku kalendarzowym, przyznawanego na tzw. ogólnych zasadach.

ZUS zwraca uwagę, że świadczenie nie przysługuje, jeśli drugi z rodziców dziecka może zapewnić dziecku opiekę (np. jest bezrobotny, korzysta z urlopu rodzicielskiego czy z urlopu wychowawczego). Zasiłku nie otrzymają również rodzice, którzy mimo otwarcia placówki podejmą decyzję o pozostawieniu dziecka w domu.

Rząd zdecydował, że od poniedziałku do 29 listopada uczniowie wszystkich klas szkół podstawowych i ponadpodstawowych będą uczyć się zdalnie. Przedszkola, oddziały przedszkolne w szkołach podstawowych i inne formy wychowania przedszkolnego pracują bez zmian, czyli stacjonarnie.

]]

Czy warto mieć rodzeństwo. Społeczeństwo jedynaków byłoby nie do zniesienia… fiskalnie

<![CDATA[

Jeśli pytanie dotyczy rodziny, warto zacząć od noblisty Gary’ego Beckera, który już w latach 60. XX w. zauważył, że czas i pieniądze rodziców są zawsze ograniczone – a to oznacza, że większa liczba potomków oznacza mniejszą inwestycję w jakość wykształcenia każdego z nich. Tezę potwierdzają dane historyczne. Zazwyczaj do szkół posyłano najstarszego syna, bo rzadko stać było rodziny na wyedukowanie całego rodzeństwa.

Łatwo uwierzyć, że braci oraz siostry łączą szczególne więzi i że dzięki rodzeństwu stajemy się bardziej empatyczni oraz uczymy się od siebie nawzajem. Ale znacznie trudniej jest empirycznie dostrzec przyczynowo-skutkowy wpływ rodzeństwa na siebie – dzieci dorastają najczęściej w tym samym otoczeniu, dziedziczą podobne geny i wspólnie doświadczają większości wydarzeń. Trudno jest zatem „wyłuskać” wpływ samego rodzeństwa. Tego wyzwania podjęło się ośmiu naukowców (m.in. ekonomiści, pediatrzy, specjaliści od rynku pracy oraz badań politycznych), którzy wykorzystali dane dotyczące rodzin składających się z co najmniej trójki dzieci (z Florydy i z Danii), w których trzecie dziecko było niepełnosprawne.

Takie podejście pozwoliło na zbadanie wpływu rodzeństwa na siebie (m.in. dlatego, że niepełnosprawne dziecko inaczej będzie oddziaływać na najstarsze, a inaczej na średnie rodzeństwo, oraz wymaga większego poświęcenia czasu rodziców w porównaniu ze zdrowymi dziećmi) oraz jest istotne z punktu widzenia ekonomiczno-społecznego (m.in. w USA w 2012 r. ponad 6,4 mln dzieci w wieku 3–21 lat, a więc prawie 13 proc., miało orzeczenie o niepełnosprawności).

Oczywiście niepełnosprawność trzeciego dziecka angażuje czas i środki rodziców, zmniejszając szanse rozwojowe pozostałych dzieci – w porównaniu do rodzin, gdzie żadne spośród trójki rodzeństwa nie wymaga szczególnej opieki. Ale ciekawsze jest coś innego: w rodzinach z dzieckiem z niepełnosprawnością średnie dziecko miało znacznie słabsze wyniki egzaminów szkolnych niż najstarsze – w porównaniu do rodzin, gdzie trzecie dziecko było zdrowe. Ten negatywny efekt nie występował w rodzinach, gdzie różnica wieku między starszymi dziećmi a niepełnosprawnym była na tyle duża, że rodzeństwo chodziło już do szkoły.

A co z rodzinami, w których wszystkie dzieci są zdrowe? Joseph Rodgers, Harrington Cleveland, Edwin van den Oord i David Row pokazują, że kolejne dzieci nie są głupsze niż pierworodni – mają przeciętnie takie samo IQ jak starsze rodzeństwo. Ci autorzy jako pierwsi porównywali IQ w ramach rodzeństwa, po wyizolowaniu tego, że rodziny różniące się liczbą dzieci różnią się także innymi cechami. We wcześniejszych badaniach te inne cechy zaburzały wnioskowanie o inteligencji wśród rodzeństwa.

Mimo braku wpływu na IQ dzieci kolejność urodzenia rzutuje na zdobytą edukację oraz na wysokość zarobków. Kilka badań opartych na prostych korelacjach wskazuje, że drugie i kolejne dziecko mają gorzej rozwinięte umiejętności poznawcze (m.in. czytanie, zdolności matematyczne, zasób słownictwa) i pozapoznawcze (m.in. wytrwałość, motywacja, zdolność do współdziałania) niż ich starsze rodzeństwo. Być może rodzice bardziej „przeżywają” pierwsze dziecko? Wygląda na to, że tak może być. Na przykład przy drugiej i kolejnych ciążach przyszłe mamy częściej niż przy pierwszej pomijają wizyty kontrolne, nie mają tak rygorystycznego nastawienia do abstynencji, statystycznie krócej karmią piersią i szybciej wracają do pracy.

Ale trudno udowodnić związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy kolejnością urodzin a (nieobserwowanymi przecież) motywacjami i zachowaniami rodziców. Wykorzystując informacje o kolejności urodzeń dzieci, Sanni Breining, Joseph Doyle, David Figlio, Krzysztof Karbownik i Jeffrey Roth pokazali, że wśród chłopców młodszy z rodzeństwa ma od 20 proc. do 40 proc. większe szanse na problemy dyscyplinarne w szkole, a nawet z wymiarem sprawiedliwości, w porównaniu ze starszym bratem. Inna sprawa, że różnice w traktowaniu najstarszego i kolejnych dzieci widać nawet w okresie wchodzenia w dorosłość: Monique De Haan pokazała, że pierworodni dostają większe wsparcie finansowe na studia niż kolejne dzieci (nawet wśród bliźniąt).

Naturalnie społeczeństwo pełne tylko jedynaków byłoby nie do zniesienia… fiskalnie. Ale zachęcając do zwiększania liczby dzieci w każdej rodzinie, warto mieć w pamięci, że poza miłością braterską i siostrzaną generujemy także koszty: społeczne i indywidualne.

]]

Koronawirus wśród bezdomnych. "Niedługo do schronisk będą trafiali ludzie tylko po to, żeby umrzeć"

<![CDATA[

Adriana Porowska, która na co dzień prowadzi schronisko dla osób w kryzysie bezdomności, w rozmowie z PAP opowiedziała, jak w praktyce wygląda pomoc potrzebującym w czasie epidemii.

Zdaniem szefowej misji kamiliańskiej problemem jest przede wszystkim chaos organizacyjny i brak procedury postępowania.

"Powinniśmy już wiedzieć, kto i za co odpowiada. Do kogo zadzwonić, jeśli spotkamy osobę w kryzysie bezdomności w nocy, na ulicy, oraz gdzie powinna być przewieziona" – podkreśliła.

Porowska zwróciła uwagę, że brakuje tzw. miejsc buforowych przed zamieszkaniem w schronisku, gdzie osoby wchodzące z ulicy mogłyby przejść 10-dniową kwarantannę i przebadać się pod kątem COVID-19.

"To jest bardzo ważne, bo nasze placówki działają podobnie jak domy pomocy społecznej. Mamy wieloosobowe sale i duże przestrzenie, które sprzyjają rozprzestrzenianiu się wirusa" – zauważyła.

Dodatkowo – jak wskazała – takie miejsca muszą być też przystosowane dla osób chorych, które nie poruszają się samodzielnie.

"Na przykład w Warszawie, owszem, powstają miejsca buforowe, ale żadne nie zapewnia opieki osobom chorym. To jest straszne, bo potem okazuje się, że jeśli masz dwie ręce, dwie nogi i jesteś sprawny, to możesz wejść do miejsca buforowego, ale jeśli jeździsz na wózku inwalidzkim i np. samodzielnie się nie wykąpiesz, to zostajesz na ulicy, bo nie ma kto ci pomóc. A przypominam, że zbliża się zima" – zaznaczyła Porowska.

Podkreśliła, że potrzebna jest presja społeczna, by władze miasta przeznaczały pieniądze na takie wsparcie, bo bez miejsc buforowych nie można przyjąć nowych podopiecznych do schronisk.

"Od sierpnia mówię, że jest problem z miejscami dla osób chorych. Niestety, póki nie zrobi się dymu i póki społeczeństwo się o tym nie dowie i nie zacznie się dopominać o prawa tych osób, to samorząd nie wyciągnie pieniędzy z kieszeni" – oceniła szefowa misji.

Tłumaczyła, że chodzi o to, żeby ludzie mieli świadomość, że schroniska dla bezdomnych są m.in. po to, aby oni nie umierali na ulicy.

"To jest równie ważne jak żłobki, przedszkola, szkoły, równe chodniki czy choinki na święta. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby puste bursy, czy inne miejsca przekształcić na ten bufor" – podkreśliła Porowska.

Zwróciła uwagę, że dotychczas samorządowcy mylili miejsca buforowe z izolatoriami, na które – jak wskazała – również jest zapotrzebowanie. Przyznała, że w ośrodku misji jest jedno takie miejsce, w którym może przebywać tylko jedna osoba.

Porowska przypomniała, że pomoc osobom doświadczających bezdomności jest zadaniem własnym gminy. Jak zaznaczyła, wsparcie powinno dotyczyć nie tylko kwestii ogrzewania, oświetlenia, ale też zatrudnienia odpowiednich kadr.

Szefowa misji podkreśliła, że brakuje rąk do pracy. "Wystarczyłoby, żeby chociaż raz dziennie przyszło do mnie dwóch chłopaków z Wojsk Obrony Terytorialnej, żeby pomogli mi podnieść daną osobę, żeby ją wykąpać, zmienić pampersa. Musi być też ciągłość zadań. Mam jednego kucharza, jak on zachoruje, to kto będzie gotował? Ja muszę już teraz to wiedzieć, co w takiej sytuacji mam zrobić" – powiedziała.

Porowska zwróciła uwagę, że placówki takie jak Kamiliańska Misja Pomocy Społecznej mierzą się też z innym problemem – przydzielane są do nich osoby na kwarantannie, których fizycznie nie ma w budynku.

"Zdarzają się przypadki, że osoba bezdomna, jak trafia do szpitala, to podaje adres misji. Po nawiązaniu kontaktu z sanepidem okazuje się, że tych osób na kwarantannie mamy 11, z czego tylko jedna osoba fizycznie u mnie przebywa" – dodała.

Ważną kwestią, na którą wskazywała Porowska, jest też testowanie osób nieubezpieczonych, jakimi bardzo często są osoby bezdomne.

"Mówi się o tym, że na testy mogą być kierowane także osoby nieubezpieczone. Tylko że skierowanie na testy wystawia lekarz pierwszego kontaktu, a żeby się do niego dostać, potrzebne jest ubezpieczenie" – zwróciła uwagę.

Przytoczyła jednocześnie historię jednego z podopiecznych misji, który został skierowany na test i czekał na wynik przez siedem dni, po czym okazało się, że w laboratorium było tak dużo próbek, że nie zdążono ich przebadać w odpowiednim terminie.

"I teraz mamy historię pod tytułem: czy on powinien być znowu testowany, czy nie? Oczywiście zapewne już +przesiedział+ chorobę, ale chodzi o to, żeby ktoś tę ustawową izolację z niego zdjął" – wyjaśniła Porowska.

Dodała, że istotną sprawą są też testy przesiewowe dla pracowników placówki.

"My jesteśmy placówkami zbiorowego zamieszkania, w związku z tym nasi pracownicy powinni być traktowani tak samo jak pracownicy domów pomocy społecznej. Powinniśmy też mieć testy przesiewowe" – podkreśliła Porowska.

Dodała, że problem jest jednak taki, że domy pomocy społecznej są prowadzone przez samorządy, a schroniska dla osób bezdomnych – w większości przez organizacje pozarządowe.

"Dlatego nas w systemie nie widać. Jeśli chcę uzyskać przeprowadzenie testu, to muszę się zgłosić do organizacji założycielskiej misji, czyli do siebie" – powiedziała.

Szefowa misji przyznała, że sytuacja jest na tyle trudna, że do schroniska niedługo będą trafiali ludzie w jednym celu – żeby umrzeć.

"Część osób, które przebywają na ulicy, to osoby bardzo schorowane. I jak oni trafiają do misji, to długo nie wiem, co im jest. Wszyscy wiedzą, jak teraz funkcjonuje służba zdrowia" – zauważyła.

"Czasami chodzi już tylko o to, żeby człowiek nie umarł na kupie liści pod szpitalem czy pod płotem, tylko skorzystał z pomocy placówki. Tu dostanie ciepły posiłek, będzie mógł się wykąpać, ktoś obok niego będzie" – powiedziała.

Przypomniała, że organizacja, w której działa, pochodzi od ojców kamilianów, którzy wielokrotnie byli nazywani "ojcami dobrej śmierci".

"To jest taki zakon, który wielokrotnie wymierał w trakcie pandemii, bo kiedy ludzie uciekali z miast, oni szli dokładnie w przeciwnym kierunku tylko po to, żeby potrzymać kogoś za rękę" – dodała Porowska.

]]

Kłopoty z JPK_VAT. Narzędzia MF nie działają, "status 120 może utrzymywać się przez dłuższy czas"

<![CDATA[

„Informujemy o czasowym wyłączeniu serwisu e-mikrofirma.mf.gov.pl. Z powodów technicznych aplikacja e-mikrofirma została czasowo wyłączona” – podaje w komunikacie resort finansów.

Darmowa aplikacja e-mikrofirma umożliwia m.in. wystawianie i zapisywanie faktur, tworzenie ewidencji VAT, a także generowanie i wysyłkę plików JPK. Zwłaszcza ta ostatnia funkcjonalność szczególnie interesuje w ostatnim czasie podatników. W październiku weszły w życie przepisy o nowym JPK_VAT. Do 25 listopada wszyscy czynni podatnicy VAT muszą przesłać plik kontrolny za październik. Ponieważ zmiany w przepisach są znaczne, część firm nie chce czekać na ostatnią chwilę i woli już teraz przygotować dokument.

E-mikrofirma była ostatnio aktualizowana, 30 października MF poinformowało o nowej wersji, która umożliwia generowanie i wysłanie JKP według aktualnie obowiązującego wzoru. Wcześniej resort udostępnił inne służące temu darmowe narzędzia: formularz interaktywny i aplikację Klient JPK_WEB. One także nie działają. Zawierające je strony internetowe najpierw w ogóle się nie ładowały, potem zaczął pojawiać się na nich komunikat: „Trwają prace serwisowe - zaloguj się ponownie wkrótce”.

Informacja o awarii pojawiła się w czwartek 5 października. Nasz czytelnik relacjonuje, że tego dnia mógł jeszcze zalogować się do e-mikrofirmy, chociaż miał problem z rozliczeniem faktury. Potem narzędzie przestało działać.

W piątek 6 listopada MF poinformowało, że problem występuje również z przetwarzaniem plików JPK wysłanych na bramkę e-dokumenty.mf.gov.pl. Resort przyznaje, że podatnicy skarżą się na związane z tym kłopoty techniczne już od kilku dni.

"Status 120 może utrzymywać się przez dłuższy czas. Prosimy o nieprzesyłanie ponownie tych samych dokumentów i oczekiwanie na dalsze statusy przetwarzania" - czytamy.

JPK wysyła się jedynie drogą elektroniczną. Można to zrobić za pomocą komercyjnych narzędzi, ale ich posiadanie nie jest obowiązkowe. Wypełnienie obowiązków względem fiskusa powinno być możliwe dzięki darmowym rozwiązaniom resortu finansów.

„O dostępności serwisu powiadomimy osobnym komunikatem. Przepraszamy za utrudnienia” – czytamy na stronie podatki.gov.pl.

]]

Piotr Duda: My też będziemy protestować spontanicznie. Skoro można [WYWIAD]

<![CDATA[

Od ponad pół roku zmagamy się z pandemią. Jak pan ocenia dotychczasowe przeciwdziałanie jej skutkom i działania rządu w tej sprawie, zwłaszcza z perspektywy pracowników?

Epidemia zaskoczyła wszystkich. Na przełomie marca i kwietnia bardzo intensywnie współpracowaliśmy z minister Emilewicz i minister Maląg. Nie pozwoliliśmy na to, co się stało podczas kryzysu z 2009 r., czyli na wykorzystanie trudnej sytuacji gospodarczej do niekorzystnych zmian w prawie pracy. Doprowadziliśmy – wspólnie z prezydentem RP – do podwyższenia zasiłku dla bezrobotnych i wprowadzenia dodatku solidarnościowego. Ale już pierwsze miesiące pandemii pokazały mankamenty naszego rynku – osoby z umowami o pracę mogły korzystać z przestoju, nie traciły źródła zarobkowania z dnia na dzień, w przeciwieństwie do samozatrudnionych i pracujących na umowach cywilnoprawnych. Pracownikom w razie zwolnienia przysługuje okres wypowiedzenia, odprawa z przyczyn ekonomicznych. Pozostałym nie.

Tyle że ci zatrudnieni na innej podstawie dostali pieniądze do ręki z tarczy antykryzysowej – np. postojowe, bezzwrotną pożyczkę. W sumie nawet kilkanaście tysięcy złotych. Pracownicy nie mogli na to liczyć nawet w razie utraty etatu, choć płacą wyższe składki.

I to kolejny problem uwidoczniony przez kryzys. Nie chodzi o to, że samozatrudnionym lub zleceniobiorcom nie należało pomóc. Każdy zarobkujący odczuł skutki pandemii. Ale nie może być tak, że cały system ubezpieczenia społecznego utrzymują zatrudnieni na umowach o pracę, a w razie kryzysu pozostali pracujący wyciągają ręce po pieniądze, choć płacą niższe składki. Ja wiem, że każdy argumentuje, że płacą podatki, ale to płacimy wszyscy, a składki już nie. W tym zakresie decyzje o ukierunkowaniu pomocy były zbyt pochopne. Dlatego skutecznie domagaliśmy się dodatku solidarnościowego i podwyżki zasiłku dla bezrobotnych, aby zrównoważyć to wsparcie z korzyścią dla pracowników.

Mam też nadzieję, że teraz będzie polityczna zgoda na wprowadzenie emerytur stażowych. Gdyby dochodziło do zwolnień grupowych w związku z trudną sytuacją gospodarczą, zamiast na zasiłek przedemerytalny osoby mające wypracowany staż pozwalający na pobieranie 100 lub 120 proc. minimalnej emerytury mogłyby skorzystać z nowego rozwiązania.

Skala pandemii w okresie jesienno-zimowym może być dużo wyższa. Poparłby pan ponowny lockdown?

Jesteśmy przeciwni pełnemu lockodawnowi, podobnemu do tego z marca i kwietnia. Oczywiście najważniejsza jest ochrona życia i zdrowia, ale trzeba też – w maksymalnie możliwym zakresie – zadbać o gospodarkę. Drugiego lockdownu mogłaby nie udźwignąć. Bardziej zrozumiałe są ograniczenia punktowe, np. w konkretnych branżach, których działalność wiąże się z większym ryzykiem zakażeń, wyłączenia niektórych procesów gospodarczych, jeśli zajdzie taka potrzeba.

Punktowo powinna być też kierowana pomoc państwa?

Tak. Państwo nie powinno też dzielić pracowników. Jeśli podwyżki mają otrzymać lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni, to powinny otrzymać je także np. salowe i sanitariuszki oraz zatrudnieni przy opiece nad pacjentami z COVID-19. Dodatkowe pieniądze powinni dostać wszyscy pracujący na pierwszej linii walki z pandemią.

Nie można też ignorować konsultacji społecznych. Rozwiązania antykryzysowe powinny być opiniowane. Możemy konsultować zmiany w trybie pilnym, co udowodniliśmy już wiosną podczas prac nad tarczami antykryzysowymi. Pracowaliśmy w weekendy i w nocy. Nie może być tak, że otrzymujemy projekt do konsultacji już po jego pierwszym czytaniu w Sejmie. Tak stało się z ostatnią nowelizacją specustawy covidowej.

Solidarność zgodzi się na postulowane przez pracodawców zawieszenie zakazu handlu w niedzielę w okresie pandemii?

Nie. Polacy się do tego przyzwyczaili, robią zakupy w tygodniu. Badania wskazują, że handlowcy na tym nie ucierpieli. To, że galerie świecą pustkami, to inny problem. Sieci handlowe coraz częściej chcą mieć wolnostojące, oddzielne placówki. Pandemia tylko przyspieszyła ten trend.

A jak związek ocenia propozycję uregulowania na stałe pracy zdalnej?

Wymuszają to okoliczności. Oczywiście do rozstrzygnięcia pozostają trudne kwestie, np. sposób nadzoru nad warunkami wykonywania zadań, bo przecież jasne jest, że Państwowa Inspekcja Pracy nie będzie prowadzić kontroli w domach zatrudnionych. Na pewno trzeba uregulować też kwestię ryczałtów dla pracowników z tytułu podwyższonych opłat np. za prąd.

Rząd uruchomił już zwolnienia w administracji. Co na to związek?

Dla nas to niezrozumiała decyzja. Rząd zagwarantował sobie taką możliwość w tarczy antykryzysowej i premier upoważnił ministra Dworczyka do realizacji tego zadania. Uważam, że to kapiszon, bo z naszych informacji wynika, że chodzi przede wszystkim np. o kasowanie wakatów lub kierowanie na emerytury osób z uprawnieniami do takich świadczeń i niezatrudnianie w ich miejsce nowych.

Związek nie ma sygnałów o zwolnieniach?

Pojawiają się. Nasze sekcje podejmują uchwały wyrażające sprzeciw wobec takich działań. Naszym zdaniem to niepotrzebne decyzje, które wzmagają nerwową atmosferę. Dobrze, że ostatecznie zwolnienia nie obejmują np. ZUS i NFZ, co przewidywały pierwotne wersje tych przepisów. To nieracjonalne z punktu widzenia walki z pandemią. Oceniając skalę, nie jest to jednak na razie ogromny problem. Solidarność przygląda się działaniom i interweniuje w razie potrzeby. Jednak gdyby doszło do zwolnień, związek wywiąże się ze swoich statutowych obowiązków i będzie bronić przede wszystkim swoich członków.

Rząd zmienił też strukturę ministerstw. Kwestie związane z pracą przejął resort rozwoju, którym kieruje Jarosław Gowin. Solidarność ostro zareagowała, przypominając, że wicepremier Gowin był ministrem w rządzie Donalda Tuska i ma liberalne poglądy. Dogadacie się?

W polityce nic mnie już nie zdziwi. Premiera Gowina znam od wielu lat, wielokrotnie toczyliśmy dyskusje dotyczące np. elastyczności zatrudnienia. Trudno wytłumaczyć, dlaczego polityk z liberalnymi poglądami gospodarczymi ma przejąć nadzór nad kwestiami związanymi z pracą. Byliśmy zaskoczeni. Stąd nasza ostra reakcja, ale odbyłem rozmowę telefoniczną z premierem Gawinem, a przedwczoraj spotkaliśmy się w siedzibie Solidarności.

Związek kwestionuje powołanie Jarosława Gowina i kilku innych przedstawicieli rządu do Rady Dialogu Społecznego. Powołuje się na art. 85 nowelizacji specustawy covidowej, który uprawnia premiera do odwoływania członków RDS w okresie epidemii. Na znak protestu przedstawiciele Solidarności zrzekli się swojego członkostwa. Czy rozmawialiście o sposobie rozwiązania tego sporu?

Rozmowy były rzeczowe i przebiegły w dobrej atmosferze. Wskazałem, że rozwiązaniem jest pilna nowelizacja art. 85 w tzw. tarczy antykryzysowej. Premier Jarosław Gowin zadeklarował, że zrobi wszystko, aby przedstawiciele Solidarności jak najszybciej wrócili do RDS. To nie jest protest przeciwko premierowi Gowinowi, tylko sprzeciw wobec niechlujności legislacyjnej rządu. To on doprowadził do przyjęcia – wbrew partnerom społecznym – wspomnianego art. 85. A przepis ten jednoznacznie stwierdza, że wyłącza się stosowanie art. 27 ust. 1 ustawy o RDS, który wskazuje, że członków RDS powołuje i odwołuje prezydent RP.

Rozmawialiście też o innych kwestiach, np. zmianach w oskładkowaniu umów cywilnoprawnych?

Od lat to nasz niezmienny postulat. W naszym systemie emerytalnym każdy rodzaj aktywności musi budować nasz kapitał. Rozmawialiśmy też o pakcie społecznym.

Miałby on ułatwić funkcjonowanie gospodarki i rynku pracy w związku ze skutkami pandemii. Nieoficjalnie mówi się, że taki był cel przekazania kwestii związanych z pracą do gospodarczego resortu premiera Gowina. Czy jest szansa, że RDS przyjmie taki pakt?

Moim zdaniem paktem społecznym jest dobrze funkcjonująca RDS. Gospodarka i rynek pracy potrzebują rozwiązań na cito. A negocjowanie paktu wymaga czasu. Rząd i każdy z partnerów społecznych powinien złożyć propozycje rozwiązań dla każdej gałęzi gospodarki i uzgadniamy ich ostateczny kształt, aby mogły szybko wejść w życie.

Nie jesteśmy też zwolennikami samego rozdzielenia nadzoru nad pracą i ubezpieczeniami społecznymi. Pierwszą z wymienionych kwestii będzie zajmować się resort rozwoju, a drugą Ministerstwo Rodziny, choć to przecież powiązane elementy. To kompletnie niezrozumiałe. Jeśli chodziło o podziały polityczne między koalicjantami, to mogli utworzyć kolejne resorty do objęcia przez poszczególne ugrupowania, wykroić ministerstwa ds. jezior czy kanałów śródlądowych, a nie tworzyć zamieszanie w sferze zatrudnienia i zabezpieczenia socjalnego. Dziwię się, bo resort rodziny, pracy i polityki społecznej zajmował się priorytetowymi zadaniami z punktu widzenia obecnej władzy. Co się takiego stało, że teraz trzeba było go podzielić? PiS nie powinien zapominać, że wygrywał wybory właśnie dzięki ambitnej polityce społecznej.

Media obiegła informacja, że szef Pracodawców RP wezwał pana do zwrotu ryczałtu pieniężnego, skoro m.in. nie uczestniczył pan w posiedzeniach prezydium RDS.

Brak uczestnictwa w posiedzeniach był formą sprzeciwu wobec obecności w radzie osób podejrzanych o współpracę ze służbami bezpieczeństwa PRL, w tym szefa Pracodawców RP. Sądzę, że to próba zemsty, ale się nie powiedzie. Kwestie ryczałtu to kompetencja biura rady, a nie jej rotacyjnego przewodniczącego. Ustawa jednoznacznie stanowi, że przysługuje on za pracę w RDS, a nie za uczestnictwo w posiedzeniach. Nie wykluczamy pozwu o zniesławienie.

Od prawie dwóch tygodni trwają protesty przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego i – szerzej – polityce partii rządzącej. Wystosował pan apel do członków Solidarności o ochronę kościołów.

Tak, bo jesteśmy związkiem opierającym się na wartościach chrześcijańskich. Osoby dziś wychodzące na ulice mogą manifestować dzięki wielkim protestom Solidarności np. z 1980 r. i 1988 r. Mają do tego prawo. Ale my – w ramach protestów – nigdy nie niszczyliśmy kościołów, nie zakłócaliśmy nabożeństw. Światopogląd członków związku nas nie obchodzi, ale preambuła statutu Solidarności zawiera odwołania do społecznej nauki Kościoła i każdy musi to szanować. Dlatego wystosowałem apel do naszych członków nie tylko jako przewodniczący, ale też jako członek związku i katolik.

Takie zaangażowanie związku zawodowego po konkretnej stronie sporu światopoglądowego jest słuszne? W szczególności młodzi ludzie mogą się od was zdystansować.

Panie redaktorze, patronem związku jest bł. ks. Jerzy Popiełuszko, m.in. dzięki któremu ci młodzi ludzie mogą dzisiaj protestować. Solidarność jest w tej kwestii wyrazistym związkiem, dlatego nie boimy się o jego przyszłość, bo każdy wiedział, do jakiej organizacji wstępuje.

Co sądzi pan o samych protestach?

Nauczyły nas przede wszystkim, że nie obowiązują przepisy o zgromadzeniach publicznych. Solidarność nie będzie już wnioskować do kogokolwiek o zgodę na pikietę lub marsz, tylko spontanicznie wyjdziemy na ulicę.

To chyba dobrze, że państwo i służby nie interweniują siłowo, bo doprowadziłoby to do przemocy. Na dodatek w marszach uczestniczą przede wszystkim kobiety i młodzież.

To problem polityków, nie związku. Ale przypomnę, że w naszych manifestacjach też bierze udział wiele kobiet i nie usprawiedliwia to łamania prawa. Gdy nasi członkowie w trakcie protestu związkowego 31 sierpnia chcieli zamienić flagi – zdjąć tę, która wisiała, i umieścić flagę Solidarności – byli legitymowani i przetrzymywani przez policję przez ponad godzinę.

Coraz ważniejszym tematem jest transformacja energetyczna, oczywiście w kontekście miejsc pracy w wielu branżach, w tym górniczej. Jakie działania podejmie Solidarność w tym zakresie?

Mamy duże podejrzenia, a właściwie prawie pewność, że rząd nas oszukał w tej kwestii. Polska miała przyjąć odrębną ścieżkę w tym względzie, odejście od energetyki opartej na węglu i osiągnięcie neutralności klimatycznej miało być stopniowe i trwać co najmniej do 2070–2080 r. Dziś mówi się już nie o 2050 r., ale nawet o 2035 r. Prezes PGE już zapowiedział, że do 2050 r. 100 proc. energii sprzedawanej przez firmę będzie pochodziło ze źródeł odnawialnych. Nie powiedziałby tego bez politycznego przyzwolenia. Te zapowiedzi premiera, że Polska ma zgodę na własną strategię osiągnięcia Zielonego Ładu, są według nas nieaktualne.

Rozumiem, że na razie stawiacie na dialog, a nie protest?

Spotkałem się już z ministrami Michałem Kurtyką (szefem resortu klimatu i środowiska) i Arturem Soboniem (pełnomocnikiem rządu ds. transformacji spółek energetycznych i górnictwa węglowego) w tej kwestii. Poprosiliśmy o spotkanie z premierem w tej sprawie, aby prosto w oczy zakomunikował perspektywę osiągnięcia neutralności klimatycznej – czy chodzi np. o 2050 r. czy 2035 r. Od tego spotkania zależą nasze dalsze działania. Nie jesteśmy przeciwni neutralności klimatycznej, ale transformacja musi być sprawiedliwa i nie może skutkować masowymi zwolnieniami.

Jak by pan ocenił obecne relacje na linii Solidarność – rząd? Szorstka przyjaźń, małżeństwo z rozsądku, a może rozczarowanie?

Nigdy nie byliśmy małżeństwem ani z miłości, ani z rozsądku. Jesteśmy partnerem, który za dobre rozwiązania chwali, a za złe krytykuje i karze. Ten model współdziałania się sprawdza, o czym może świadczyć wiele pozytywnych rozwiązań z zakresu polityki zatrudnienia i socjalnej, jakie udało się wprowadzić w ostatnich latach. 

]]

Ekspertka: Utworzenie krajowego urzędu skarbowego szansą i wyzwaniem

<![CDATA[

Ministerstwo Finansów planuje zmiany dotyczące wyspecjalizowanych urzędów skarbowych; obsługą firm o przychodach powyżej 50 mln euro zajmie się jeden Urząd Skarbowy o zasięgu krajowym.

W ocenie Anny Pęczyk-Tofel z CRIDO, powodzenie reformy KAS, polegającej na utworzeniu krajowego wyspecjalizowanego Urzędu Skarbowego (KWUS), uzależnione jest od właściwej organizacji takiego organu.

"Utworzenie KWUS to nie tylko szansa na usprawnienie i poprawienie jakości obsługi największych podatników w kraju, ale także wyzwanie dla całej struktury KAS oraz pośrednio sądownictwa administracyjnego" - uważa partnerka w CRIDO.

Ostrzega, że zmiana może doprowadzić do paraliżu Izby Administracji Skarbowej w Warszawie. Ten organ będzie bowiem rozpatrywał wszystkie odwołania od decyzji wydanych przez KWUS i wszystkich pozostałych 51 Urzędów Skarbowych, które ma w swojej właściwości. Z perspektywy przedsiębiorców może to więc wydłużyć rozpatrywanie spraw przez IAS jako organ II instancji.

"Utworzenie KWUS może spowodować także niewydolność Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, do którego trafią wszystkie skargi na decyzje wydane w II instancji przez Dyrektora Izby Administracji Skarbowej w Warszawie" - zwraca uwagę ekspertka.

Przypomina, że jest to sąd, na orzeczenie którego czeka się najdłużej w skali kraju, a skargi związane z decyzjami KWUS spowodują jeszcze większy przyrost spraw do rozpatrzenia. "Co więcej, najpewniej będą to sprawy bardzo skomplikowane z uwagi na to, że będą dotyczyć największych podatników w naszym kraju" - oceniła Pęczyk-Tofel.

Zwróciła też uwagę na kwestię zaplecza osobowego nowego urzędu. Kluczowe jest bowiem, aby jego utworzenie nie odbiło się negatywnie na funkcjonowaniu innych urzędów i nie odbyło się kosztem jakości obsługi podatników objętych dotychczasową właściwością I Mazowieckiego Urzędu Skarbowego.

Jej zdaniem bardzo przemyślana powinna zostać decyzja dotycząca tego, jakie grupy podmiotów powinny być obsługiwane przez krajowy urząd skarbowy, a samo kryterium przychodowe (50 mln euro) może nie być wystarczające. Potrzebne może być objęcie jego właściwością określonych branż lub weryfikacja kryterium przychodowego z perspektywy grup kapitałowych, aby zapewnić jednolity standard obsługi podmiotów do nich należących.

"Kluczowe jest umożliwienie przedsiębiorcom i ich przedstawicielom aktywnego udziału w procesie przygotowywania regulacji w formie konsultacji społecznych, które w bardzo istotny sposób wpłyną na funkcjonowanie organów podatkowych w kraju, a co za tym idzie na sposób obsługi bardzo dużej grupy podatników" - postuluje rozmówczyni PAP.

Jak informował PAP dyrektor departamentu kluczowych podmiotów w Ministerstwie Finansów Artur Gostomski, planowana przez resort finansów zmiana dotyczy przede wszystkim właściwości podmiotowej wyspecjalizowanych urzędów skarbowych (WUS), których dziś jest 20. Urzędy te obecnie obsługują największe spółki, o przychodach co najmniej 5 mln euro, a także firmy, w których udział kapitału zagranicznego przekracza 5 proc.

Zgodnie z propozycją MF, ma powstać jeden wyspecjalizowany Urząd Skarbowy o zasięgu krajowym, zbudowany na bazie I Mazowieckiego Urzędu Skarbowego. Obsługiwałby on podmioty o przychodach powyżej 50 mln euro (czyli nieco ponad 2800 podatników), bez względu na pochodzenie kapitału.

Do urzędu tego trafiłyby banki państwowe oraz banki w formie spółek akcyjnych, zakłady ubezpieczeń, podatkowe grupy kapitałowe i spółki wchodzące w skład tych grup oraz spółki, których akcje są notowane na giełdzie.

Zgodnie z zamierzeniami MF, pozostałych 19 Wyspecjalizowanych Urzędów Skarbowych ma się zajmować podmiotami, których przychody przekraczają 3 mln euro, ale nie 50 mln euro rocznie. Pochodzenie kapitału nie będzie miało znaczenia. Poza tym urzędy te będą obsługiwać jednostki samorządu terytorialnego, banki spółdzielcze i SKOK-i - bez względu na wysokość ich przychodów.

Przewidziano także centralizację obsługi funduszy inwestycyjnych i emerytalnych oraz przedstawicielstw i oddziałów przedsiębiorstw zagranicznych w II Mazowieckim WUS. Mniejszymi firmami będzie się zajmować 380 urzędów skarbowych.

MF zamierza ponadto przekazać odpowiedzialność za sprawy związane z poborem tzw. podatku u źródła od osób prawnych (w rozliczeniach z zagranicą, kiedy w grę wchodzą między innymi umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania - PAP) lubelskiemu Wyspecjalizowanemu Urzędowi Skarbowemu. Dziś tymi sprawami zajmuje się 16 wyspecjalizowanych urzędów skarbowych w całej Polsce.

Ministerstwo Finansów zamierza wprowadzić zmiany 1 stycznia 2021 roku.

]]

Szef nie może zmusić do noszenia maseczki w pracy

<![CDATA[

Czy firma może samodzielnie wymuszać noszenie maseczek przez zatrudnionych? Co robić, gdy odmówią ich stosowania, powołując się np. na stan zdrowia? Czy pracodawca może żądać zaświadczenia lekarskiego lub stosować kary porządkowe albo zwalniać takie osoby? To tylko przykładowe pytania, jakie obecnie – w związku ze znaczącym wzrostem zakażeń koronawirusem – zadają sobie pracodawcy. Przepisy nie zawsze dają jednoznaczną odpowiedź. W wielu przypadkach zależy ona od rodzaju działalności firmy i zadań, jakie wykonuje zatrudniony.

Niby jasne…

Zasady stosowania maseczek są określone w rozporządzeniu Rady Ministrów z 9 października 2020 r. w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii (Dz.U. nr 1758 ze zm.). Określają one m.in., jakie środki lub sposoby ochrony musi zapewnić pracodawca. Zgodnie z par. 7 ust. 3 pkt 3 chodzi o rękawiczki jednorazowe lub środki do dezynfekcji rąk oraz zadbanie o odległość między stanowiskami pracy wynoszącą co najmniej 1,5 m. Jeśli spełnienie drugiego z wymienionych wymogów jest niemożliwe ze względu na charakter działalności firmy, musi ona zapewnić środki ochrony osobistej. Czyli np. maseczki, ale – co ważne – o odpowiednim standardzie ochrony. W wywiadzie dla DGP podkreślał to Andrzej Kwaliński, główny inspektor pracy.

– Pracodawcy powinni pamiętać, że jeśli zatrudnieni są wyposażeni w maseczki co najmniej o standardzie FP2, to firma stosuje środki ochrony indywidualnej. Jeśli ich nie mają – np. korzystają ze zwykłych maseczek – tzn. że nie mają zapewnionej ochrony w tym względzie – wskazywał.

Z kolei z par. 27 rozporządzenia wynika obowiązek noszenia maseczek lub przyłbic w miejscach ogólnodostępnych, w tym w zakładach pracy. Z wymogu tego są zwolnione osoby, które wykonują w nich czynności zawodowe, czyli pracownicy, z wyjątkiem tych, którzy zajmują się bezpośrednią obsługą interesantów lub klientów (oni obowiązkowo muszą chronić nos i usta).

…ale czy na pewno?

Czy firma może więc sama przymuszać wszystkich zatrudnionych (a nie np. tylko tych mających kontakt z osobami spoza przedsiębiorstwa) do noszenia maseczek?

– Wszystko wskazuje na to, że jest to niemożliwe, bo przepis rozporządzenia określa, kto jest do tego zobowiązany. Gdyby go nie było, to pracodawca mógłby samodzielnie wprowadzać wymóg noszenia maseczek lub przyłbic, powołując się na regulacje bhp. Przypomnijmy, że firma ma zapewnić bezpieczne i higieniczne warunki pracy przy odpowiednim wykorzystaniu osiągnięć nauki i techniki. A zatrudniony ma z nim współdziałać w tym względzie – tłumaczy prof. Monika Gładoch, radca prawny z kancelarii M. Gładoch Specjaliści Prawa Pracy.

Nie ma jednak oczywiście przeszkód, aby pracodawca zalecał stosowanie maseczek lub przyłbic i zapewniał je wszystkim zatrudnionym. Prawnicy zwracają uwagę, że w tym względzie istotny jest rodzaj wykonywanych zadań.

– W przypadku niektórych usług, np. opieki nad osobami niesamodzielnymi, pracodawca może wprowadzić przepisy wewnątrzzakładowe, zgodnie z którymi zdolność do noszenia maseczki, czyli brak indywidualnych przeciwwskazań zdrowotnych do ich używania, jest niezbędnym wymogiem kwalifikacyjnym, bez którego osoba nie może wykonywać danej pracy – tłumaczy Izabela Zawacka, radca prawny z kancelarii Zawacka Rdzeń Prawo Przedsiębiorstw i HR.

W razie sporu

Co może zrobić pracodawca, gdy zatrudniony odmówi noszenia maseczki, powołując się na stan zdrowia (np. zaburzenia psychiczne)? W przypadku miejsc publicznych policja lub straż miejska mogą od takiej osoby żądać zaświadczenia lekarskiego. Pracodawcę jednak ograniczają przepisy dotyczące ochrony danych osobowych (w tym RODO), zgodnie z którymi może on pozyskiwać informacje o zdrowiu pracownika tylko za jego zgodą i z jego inicjatywy.

– W praktyce pozostaje więc albo zadowolić się oświadczeniem pracownika, albo np. nałożyć na niego karę porządkową za odmowę stosowania ochrony nosa i ust, albo nawet zdecydować się na jego zwolnienie – wskazuje prof. Gładoch.

Podkreśla, że w razie sporu przed sądem trzeba będzie rzetelnie ustalić, czy zatrudniony miał podstawy do odmowy stosowania ochrony. – Pracodawca może wskazywać, że zatrudniony nie wykonywał polecenia, które jest zgodne z prawem – dodaje.

Dotyczy to oczywiście przypadków, gdy noszenie maseczek wynika z rozporządzenia (np. pracownik obsługuje klientów firmy), a nie sytuacji gdy sama firma chce, aby wszyscy zatrudnieni je stosowali. W tym drugim przypadku pracodawca musiałby liczyć się z wysokim ryzykiem przegranej przed sądem, bo przepisy – jak wskazywaliśmy wcześniej – nie zobowiązują wszystkich pracowników do noszenia maseczek. 

]]

Dodatkowy zasiłek opiekuńczy będzie przysługiwał od 9 listopada

<![CDATA[

Z dodatkowego zasiłku opiekuńczego będą mogli skorzystać rodzice dziecka do 8 lat. Ponadto jest on również wypłacany rodzicom dzieci do 16 lat, które mają orzeczenie o niepełnosprawności; rodzicom dzieci do 18 lat, które mają orzeczenie o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności oraz rodzicom dzieci do 24 roku życia, które mają orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego.

Prawo do dodatkowego zasiłku opiekuńczego mają także ubezpieczeni rodzice lub opiekunowie osób pełnoletnich niepełnosprawnych, zwolnieni od wykonywania pracy z powodu konieczności zapewnienia opieki nad taką osobą w przypadku zamknięcia z powodu koronawirusa placówki, do której uczęszcza dorosła osoba niepełnosprawna.

"W związku z niezwykle trudną sytuacją epidemiczną w kraju, dużym wzrostem przypadków zakażeń koronawirusem i wynikającymi z tego decyzjami i obostrzeniami, których celem jest zapewnienie bezpieczeństwa Polakom, zdecydowaliśmy o przywróceniu dodatkowego zasiłku opiekuńczego na zasadach, jakie obowiązywały we wrześniu br." – poinformowała PAP minister Marlena Maląg.

Dodała, że zgodnie z projektem rozporządzenia Rady Ministrów dodatkowy zasiłek opiekuńczy będzie przysługiwał przez okres 21 dni – od 9 do 29 listopada 2020 r.

W środę premier Mateusz Morawiecki poinformował o kolejnych obostrzeniach wprowadzanych w związku z pandemią. Jednym z nich jest przedłużenie nauki zdalnej dla uczniów klas IV-VIII szkół podstawowych i dla wszystkich klas szkół ponadpodstawowych, a także dla słuchaczy placówek kształcenia ustawicznego i centrów kształcenia zawodowego do końca listopada.

Ponadto decyzją rządu od poniedziałku do końca listopada nauka zdalna rozszerzona zostanie także na klasy I-III. Premier poinformował jednocześnie, że opieka w przedszkolach i w placówkach przedszkolnych zostaje bez zmian.

Obecnie rodzice mogą korzystać z ogólnych przepisów dotyczących zasiłku opiekuńczego przyznawanego zgodnie z przepisami ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa. Taki zasiłek – w przypadku nieprzewidzianego zamknięcia żłobka, klubu dziecięcego, przedszkola, a także w przypadku choroby niani – przysługuje ubezpieczonemu rodzicowi dziecka do lat 8 przez łączny okres 60 dni w roku (na wszystkie dzieci). Zasiłek opiekuńczy w wymiarze 60 dni w roku przysługuje również w przypadku choroby dziecka do ukończenia 14 lat.

Miesięczny zasiłek opiekuńczy – zarówno dodatkowy z powodu COVID-19, jak i przyznawany na tzw. zasadach ogólnych – wynosi 80 proc. wynagrodzenia. Wypłaca się go za każdy dzień, w którym sprawowana jest opieka, również za dni ustawowo wolne od pracy.

W związku z epidemią COVID-19 w marcu rząd umożliwił korzystanie z dodatkowego zasiłku opiekuńczego rodzicom, którzy musieli zaopiekować się dzieckiem, gdy zajęcia w szkołach, przedszkolach i w żłobkach były zawieszone. Prawo do zasiłku zostało zapewnione do 26 lipca.

Później – wraz z rozpoczęciem roku szkolnego – zasiłek został przywrócony w przypadku zamknięcia placówek, oraz niemożności zapewnienia opieki przez żłobek, klub dziecięcy, przedszkole, placówkę pobytu dziennego oraz inną placówkę lub podmiot zatrudniający dziennych opiekunów - z powodu czasowego ograniczenia funkcjonowania tych placówek w związku z COVID-19. Na takich zasadach zasiłek przysługiwał do 20 września.

Ustawa o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 przewiduje możliwość wydłużenia okresu pobierania dodatkowego zasiłku w drodze rozporządzenia Rady Ministrów. Rząd właśnie zdecydował się na taki krok.

]]

Klasy 1-3 przechodzą na nauczanie zdalne. Co z dodatkowym zasiłkiem opiekuńczym?

<![CDATA[

Dodatkowy zasiłek opiekuńczy przysługiwał rodzicom dzieci do lat 8, w przypadku zamknięcia szkół, przedszkoli i żłobków z powodu epidemii koronawirusa, a także gdy uczęszczanie dzieci do szkół i innych placówek nie będzie możliwe ze względu na obostrzenia sanitarno-epidemiologiczne.

Zasiłek opiekuńczy przysługiwał:

- rodzicom dzieci do lat 8,

- ubezpieczonym rodzicom dzieci:

* do 16 lat, które mają orzeczenie o niepełnosprawności;

* do 18 lat, które mają orzeczenie o znacznym lub umiarkowanym stopniu niepełnosprawności;

* do 24 lat, które mają orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego;

- ubezpieczonym rodzicom lub opiekunom osób pełnoletnich niepełnosprawnych, zwolnionym od wykonywania pracy z powodu konieczności zapewnienia opieki nad tą osobą.

Nie był on wliczany do limitu przyznawanego na tzw. ogólnych zasadach 60 dni zasiłku opiekuńczego w roku kalendarzowym.

PRZYPOMINAMY KIEDY I KOMU PRZYSŁUGUJE ZASIŁEK

Komu przysługuje dodatkowy zasiłek opiekuńczy na czas opieki nad dzieckiem w związku z zamknięciem z powodu COVID-19 żłobka - klubu dziecięcego - przedszkola – szkoły?

Dodatkowy zasiłek opiekuńczy przysługuje rodzicom lub opiekunom prawnym dzieci, którzy: opiekują się dzieckiem poniżej 8. roku życia, są objęci ubezpieczeniem chorobowym.

Czy okres dodatkowego zasiłku opiekuńczego wlicza się do limitu 60 dni?

Nie. Okresu wypłaty dodatkowego zasiłku opiekuńczego (14 dni) nie wlicza się do ogólnego limitu 60 dni, które przysługują na opiekę nad chorym dzieckiem do lat 14.

Ile lat mają dzieci objęte dodatkowym zasiłkiem opiekuńczym dla rodziców?

Dzieci poniżej 8. roku życia. Z zasiłku można korzystać nie dłużej niż do dnia poprzedzającego ósme urodziny dziecka. Przykład: Mama wystąpiła o zasiłek opiekuńczy od 16 marca 2020 r. w związku z zamknięciem szkoły. Jej córka urodziła się 22 marca 2012 r. Zasiłek opiekuńczy przysługuje jej od 16 do 21 marca 2020 r.

Jak uzyskać dodatkowy zasiłek opiekuńczy?

Wystarczy złożyć oświadczenie do swojego pracodawcy. Wzór oświadczenia można pobrać na stronie internetowej ZUS www.zus.pl Osoby prowadzące działalność pozarolniczą składają oświadczenie w ZUS.

Jak wypełnić w oświadczeniu okres sprawowania osobistej opieki nad dzieckiem?

Możesz podać łączny okres opieki nad dzieckiem albo wyłączyć z tego okresu dni, w których nie byłeś zobowiązany pracować, np. sobotę i niedzielę lub dziecko miało zapewnioną opiekę.

Kogo powinienem poinformować pracownik o korzystaniu z zasiłku?

Pracownik powinien poinformować swojego pracodawcę, zleceniobiorca – swojego zleceniodawcę, a osoba prowadząca działalność pozarolniczą – bezpośrednio ZUS.

Kiedy powinienem poinformować o korzystaniu z zasiłku?

W dowolnym momencie, ale od tego uzależniona jest wypłata zasiłku. Bez oświadczenia nie jest możliwa wypłata. Można zgłosić się po wypłatę nawet wstecznie.

Jak liczyć 14 dni dodatkowego zasiłku opiekuńczego?

Zasiłek opiekuńczy jest wypłacany za każdy dzień sprawowania opieki. Jeśli oboje rodzice dziecka pracują, to o dodatkowy zasiłek opiekuńczy może wystąpić jedno z rodziców. Mogą też podzielić się opieką nad dzieckiem w ramach limitu 14 dni. Dodatkowy zasiłek opiekuńczy przysługuje rodzicom łącznie przez 14 dni, niezależnie od liczby dzieci wymagających opieki.

Kto finansuje zasiłek?

Zasiłek opiekuńczy oraz dodatkowy zasiłek opiekuńczy przysługują z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Oznacza to, że zasiłki nie obciążają funduszu pracodawców. Nawet jeżeli pracodawca wypłaca zasiłek (w przypadku gdy jest do tego zobowiązany), wypłacone kwoty rozlicza z ZUS.

]]

Dziecko na kwarantannie? Rodzic dostanie zasiłek

<![CDATA[

Rozporządzenie z 23 października 2020 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii (Dz.U. poz. 1871) wprowadziło zmiany, które miały ułatwić życie tzw. osobom z kontaktu (czyli tym, które zetknęły się z zakażonym koronawirusem) oraz ich bliskim. Uchyliło m.in. przepis, zgodnie z którym poddany kwarantannie odbywa ją razem z domownikami. Skutek? W przypadku osób, które nie miały bezpośredniej styczności z chorym lub zakażonym, a jedynie zamieszkują z ludźmi objętymi kwarantanną, możliwe jest ograniczenie się do nadzoru epidemicznego, a i to niekoniecznie. Dotyczy to np. rodziców dzieci przebywających na kwarantannie ze względu na kontakt z zakażonym lub chorym nauczycielem.

Eksperci jedno…

– Problem w tym, że przepis, który miał ułatwić życie takim osobom, wywołał zamieszanie. Nie wiadomo było, czy w takim przypadku przysługuje rodzicom zasiłek opiekuńczy. W ustawie o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa kwarantanna nie jest wskazana jako podstawa do tego świadczenia – mówi dr Katarzyna Trzpioła z Uniwersytetu Warszawskiego.

Doktor Tomasz Lasocki, ekspert ds. ubezpieczeń społecznych, tłumaczy, że przepisy jako podstawę do wypłaty zasiłku opiekuńczego wymieniają m.in. chorobę dziecka, niespodziewane zamknięcie placówki, do której ono uczęszcza, oraz chorobę niani. – Skoro choroba nauczyciela wiąże się z wysłaniem na kwarantannę całej klasy, można byłoby zastosować przepis mówiący o niespodziewanym zamknięciu placówki. De facto dochodzi przecież do czasowego wyłączenia jej oddziału. W konsekwencji na tej podstawie rodzicie mogliby występować o zasiłek opiekuńczy – uważa dr Lasocki.

…a ZUS drugie

Organ rentowy nieco inaczej podchodzi do tematu. W odpowiedzi na pytanie DGP przyznaje co prawda, że jeżeli kwarantanną jest objęte wyłącznie dziecko, a jego rodzice nie, to temu z opiekunów, który sprawuje osobistą opiekę nad pociechą, przysługuje zasiłek opiekuńczy. Podstawę wskazuje jednak inną niż eksperci.

– Kwarantanna lub izolacja dziecka są traktowane tak jak jego choroba – mówi Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS. Wyjaśnia, że jeżeli dziecko przebywa razem z rodzicami, jeden z nich może nie występować o świadczenie chorobowe, tylko o zasiłek opiekuńczy. – Wybór świadczenia zależy od rodziców – mówi.

Tłumaczenie organu rentowego nie przekonuje dr. Lasockiego.

– Mamy pewien rozdźwięk między interpretacją organu rentowego a ustawą zasiłkową (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 870). Żeby możliwe było traktowanie kwarantanny jako podstawy do wypłaty zasiłku opiekuńczego, należałoby zmienić jej przepisy. Ustawa w odniesieniu do świadczeń chorobowych jednoznacznie odróżnia odosobnienie od samej choroby – zauważa ekspert.

Zaznacza jednak, że dla opiekunów szersza wykładnia ZUS jest na pewno korzystniejsza.

Uporządkowana procedura

Katarzyna Trzpioła zwraca uwagę, że nawet jeżeli zgodnie z intencją ZUS świadczenie w takim przypadku przysługiwało, do tej pory nie wiadomo było, jak ma wyglądać procedura dokumentowania prawa do niego.

Problem ten rozwiązało nowe rozporządzenie z 2 listopada 2020 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii (Dz.U. poz. 1931), i to z datą wsteczną od 24 października (czyli od momentu wejścia w życie wspomnianego rozporządzenia z 23 października). Zgodnie z par. 1 pkt 4 rozporządzenia podstawą do wypłaty zasiłku opiekuńczego w przypadkach, o których mowa w art. 32 ust. 1 pkt 2, 2a i 3 ustawy zasiłkowej, jest złożone przez ubezpieczonego oświadczenie o konieczności opieki nad dzieckiem lub członkiem rodziny, którzy zostali poddani obowiązkowej kwarantannie lub izolacji w warunkach domowych (patrz infografika).

– W oświadczeniu rodzic podaje dane dziecka odbywającego kwarantannę lub izolację w warunkach domowych oraz jej okres – mówi rzecznik ZUS. Zaznacza jednak, że podmiot wypłacający zasiłek opiekuńczy (pracodawca lub ZUS) może wystąpić do sanepidu o potwierdzenie informacji zawartych w oświadczeniu.

Doktor Lasocki zwraca uwagę, że nowe rozporządzenie pośrednio potwierdza interpretację ZUS dotyczącą podstawy prawnej ubiegania się o zasiłek opiekuńczy. – W art. 32 ust. 1 pkt 2 jest mowa o chorym dziecku w wieku do ukończenia 14 lat, w pkt 2a wymienione są chore dzieci mające orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności do ukończenia 18 lat, natomiast w pkt 3 chodzi o innych chorych członków rodziny – wskazuje.

Przyznaje, że wskazany przepis porządkuje całą procedurę. – Dobrze, że w oświadczeniu należy wskazać na konieczność opieki nad osobami w nim wymienionymi. Oznacza to, że samo objęcie ich kwarantanną nie jest przesłanką do wypłaty zasiłku – zauważa.

Zwraca uwagę, że problem z otrzymaniem zasiłku mogą mieć rodzice, którzy już wykorzystali okres zasiłkowy w tym roku. Uważa, że powinien pojawić się przepis, zgodnie z którym do okresu, o którym mowa w art. 33 ustawy zasiłkowej, nie wlicza się zwolnienia od wykonywania pracy z powodu konieczności osobistego sprawowania opieki nad dzieckiem lub innym członkiem rodziny objętym kwarantanną i izolacją lub chorym na COVID-19. 

]]