Inwentaryzacja w pytaniach i odpowiedziach

<![CDATA[ O czym pamiętać przed przystąpieniem do spisu

Przed przystąpieniem do spisywania należy sprawdzić, czy kierownik inwentaryzowanej placówki sporządził i przekazał do komórki księgowości wszystkie niezbędne dowody księgowe, które mają wpływ na stan księgowy składników majątku objętego inwentaryzacją. Wszystkie potrzebne materiały i dokumenty powinny być wcześniej zakupione lub wydrukowane w odpowiedniej ilości. Ułatwieniem będzie wyposażenie pól spisowych w urządzenia pomiarowe. Rozpoczęcie spisu z natury zazwyczaj poprzedza wydanie zespołom spisowym odpowiedniej liczby opieczętowanych i ponumerowanych arkuszy spisowych, materiałów biurowych i pomocy technicznych (np. kalkulatorów, taśm mierniczych, wag).

W tym roku z uwagi na pandemię istnieje ryzyko zachorowania podczas przeprowadzania spisu z natury. Dlatego trzeba też dopilnować, aby były zachowane podstawowe zasady ostrożności i zachowany odpowiedni dystans – członkowie zespołu spisowego powinni więc mieć zapewnione i wydane maseczki, przyłbice, rękawiczki, środki dezynfekcji. Przy czym termin rozpoczęcia spisu warto przełożyć, jeśli na terenie jednostki były przypadki koronawirusa.

Trzeba też pamiętać o informatycznym wspomaganiu inwentaryzacji i obecnie ze względu na zagrożenie zarażeniem warto je zastosować. Stanowisko KSR wskazuje, że takie wspomaganie może polegać m.in. na elektronicznym wypełnianiu przez zespoły spisowe dokumentacji inwentaryzacyjnej (przede wszystkim arkuszy spisowych), a także korzystaniu ze specjalistycznego oprogramowania przeznaczonego do przeprowadzania spisu z natury lub podobnej funkcji w systemach księgowych (w szczególności zapewniającego bieżące wykazywanie wyników spisu oraz tworzenie dokumentacji spisowej, w tym ustalanie różnic inwentaryzacyjnych). Spis może usprawnić użycie mobilnych urządzeń, np. skanerów, ale pod warunkiem uprzedniego oznaczenia składników zapasów odpowiednimi kodami identyfikującymi. Generalnie inwentaryzację drogą spisu z natury w całości wspomaganą informatycznie przeprowadza się z zachowaniem zasad dla spisu.

Wtedy przed przystąpieniem do niego niezbędne jest uzgodnienie danych zapisanych w skanerach z centralną bazą danych (bieżącą ewidencją księgową) i autoryzacja członków zespołu spisowego, aby umożliwić im korzystanie ze skanerów. Uzgodnienie dotyczy symboli (indeksów) składników, np. zapasów, jednostek miary i ewentualnie opisu ich cech oraz lokalizacji, jeżeli są one weryfikowane podczas spisu. Zespół spisowy skanuje kody i weryfikuje odczytane przez skaner szczegółowe informacje o spisywanym składniku, np. jego cechy zewnętrzne, termin przydatności, umiejscowienie w magazynie. Stany i kody (oznaczenia) identyfikujące składniki zapasów są automatycznie zapisywane w pamięci skanerów, przy czym zespół spisowy nie ma możliwości modyfikowania tych zapisów.

Czy pandemia COVID-19 może być uzasadnieniem do przeprowadzenia inwentaryzacji w drodze weryfikacji zamiast w formie spisu z natury?

Odpowiedzi na to pytanie udzieliło MF na swojej stronie internetowej. Przypomniało, że podstawowym celem inwentaryzacji jest ustalenie rzeczywistego stanu aktywów i pasywów, porównanie z zapisami w księgach rachunkowych, zidentyfikowanie różnic inwentaryzacyjnych, przyczyn ich powstania i ich odpowiednie rozliczenie w księgach rachunkowych, a także rozliczenie osób odpowiedzialnych z powierzonego im mienia oraz ocena przydatności inwentaryzowanych składników majątku. MF wskazało także, że systematyczna kontrola zgodności danych za pomocą inwentaryzacji jest prowadzona w celu zapewnienia realności i wiarygodności informacji o aktywach i pasywach ujmowanych w księgach rachunkowych i wykazywanych w sprawozdaniu finansowym jednostki. Przypomniało też, że ustawa o rachunkowości wskazuje w art. 26 ust. 1, aby jednostki przeprowadzały inwentaryzację aktywów i pasywów na ostatni dzień każdego roku obrotowego.

Ustawa ta zawiera równocześnie w zakresie inwentaryzacji pewne uproszczenia wskazane w art. 26 ust. 3. Termin i częstotliwość inwentaryzacji na ostatni dzień roku obrotowego uznaje się za dotrzymane, jeżeli inwentaryzację wymienionych w tym przepisie składników majątku przeprowadzono odpowiednio: raz w roku, w ciągu 2 lub w ciągu 4 lat. Oznacza to, że inwentaryzacja może być rozłożona na przestrzeni poszczególnych lat (tzw. inwentaryzacja ciągła) oraz, że w wyznaczonym okresie (np. na przestrzeni 4 lat) powinny zostać zinwentaryzowane składniki majątku jednostki. Inwentaryzację przeprowadza się z wykorzystaniem jednej z trzech metod, tj. w drodze: spisu z natury, otrzymania od banków i uzyskania od kontrahentów potwierdzeń lub też porównania danych zarejestrowanych w księgach z odpowiednimi dokumentami i weryfikacji wartości tych składników (metoda weryfikacji).

MF stwierdziło też, że wskazana w zapytaniu forma inwentaryzacji w drodze spisu z natury dotyczy aktywów pieniężnych (z wyjątkiem zgromadzonych na rachunkach bankowych), papierów wartościowych w postaci materialnej, rzeczowych składników aktywów obrotowych, środków trwałych oraz nieruchomości zaliczonych do inwestycji, a także maszyn i urządzeń wchodzących w skład środków trwałych w budowie (art. 26 ust.1 pkt 1 u.r.). Natomiast inwentaryzacja w drodze weryfikacji dotyczy środków trwałych, do których dostęp jest znacznie utrudniony, gruntów oraz praw zakwalifikowanych do nieruchomości, należności spornych i wątpliwych, a w bankach również należności zagrożonych, należności i zobowiązań wobec osób nieprowadzących ksiąg rachunkowych, z tytułów publicznoprawnych, a także aktywów i pasywów, jeżeli przeprowadzenie ich spisu z natury lub uzgodnienie z przyczyn uzasadnionych nie było możliwe (art. 26 ust. 1 pkt 3 u.r.).

TO TYLKO FRAGMENT TEKSTU. CAŁOŚĆ PRZECZYTASZ TUTAJ >>>>>>

]]

Medyk w domu z dzieckiem nie dostanie zasiłku

<![CDATA[

Dodatkowy zasiłek opiekuńczy został wprowadzony jako świadczenie szczególne ustawą z 2 marca 2020 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych (Dz.U. z 2020 r. poz. 374 ze zm.). W czasie epidemii miał on umożliwić rodzicom sprawowanie osobistej opieki nad dziećmi. Co istotne, nie wliczał się do limitu 60 dni zasiłku opiekuńczego w roku kalendarzowym przyznawanego na zasadach ogólnych. Jego wypłata była możliwa z przerwami do 20 września.

Znaczący wzrost zakażeń wymusił jednak wprowadzenie przez rząd kolejnych obostrzeń, w tym przejście wszystkich uczniów (co do zasady) na nauczanie zdalne. W konsekwencji m.in. rodzicom dzieci do lat ośmiu od 9 listopada przysługuje dodatkowe świadczenie. Okazuje się jednak, że nie wszystkim.

Nie dla medyków

Zasiłek nie należy się osobom zatrudnionym w podmiotach wykonujących działalność leczniczą oraz realizujących zadania publiczne w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 – potwierdza Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS.

Na mocy rozporządzenia ministra edukacji i nauki z 5 listopada 2020 r. w sprawie czasowego ograniczenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty w związku z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19 (Dz.U. poz. 1960) szkoła musi bowiem zorganizować opiekę dzieciom osób, które znalazły się na pierwszej linii walki z koronawirusem.

– Zakładamy, że te regulacje będą stosowane i szkoły zapewnią opiekę tym dzieciom. W takim przypadku dodatkowy zasiłek opiekuńczy rodzicom nie będzie przysługiwał – mówi Paweł Żebrowski. Jak zaznacza, na jego wypłatę nie będą też mogły liczyć osoby, które same zdecydują, że nie chcą posłać dziecka do świetlicy, chociaż formalnie mają taką możliwość.

Z tych względów rozszerzony został wzór oświadczenia potrzebnego do uzyskania dodatkowego zasiłku opiekuńczego. Każda wnioskująca o nie osoba musi wskazać, czy jest zatrudniona w placówce medycznej lub realizuje zadania w związku ze zwalczaniem COVID-19. Paweł Żebrowski zwraca przy tym uwagę, że oświadczenie opiera się na zasadzie zaufania do obywatela. Nie oznacza to jednak, że ZUS nie może sprawdzić, czy dane tam zawarte są prawdziwe.

– W razie wątpliwości wszczynane jest postępowanie wyjaśniające. Zakład zawsze może zwrócić się do placówki lub płatnika składek z prośbą o potwierdzenie zawartych w oświadczeniu informacji – przypomina.

Niedźwiedzia przysługa

Okazuje się jednak, że wielu rodziców zostało zaskoczonych taką interpretacją ZUS. Niektórzy zostali z dziećmi w domu, bo byli pewni, że skoro szkoła jest zamknięta, to zasiłek im się należy. Lekarze zwracają też uwagę, że nie wszystkie szkoły wywiązują się z obowiązku zapewnienia opieki ich dzieciom.

– Sprawa nie jest oczywista. Dodatkowy zasiłek (jak i zasiłek opiekuńczy na zasadach ogólnych) przysługuje bowiem wtedy, kiedy rodzic musi zająć się dzieckiem. Więc jeżeli jego pociecha pójdzie do świetlicy, to nie należy się mu to świadczenie. Jeżeli jednak dziecko, decyzją rodzica, zostanie w domu (chociaż ma możliwość skorzystania z opieki w szkole), sprawa wcale nie jest taka jednoznaczna – mówi dr Tomasz Lasocki z Wydziału Prawa i Administracji UW.

Wskazuje, że kluczowe jest pojęcie zamknięcia szkoły, które uprawnia do wypłaty świadczenia z tytułu opieki. Nie jest ono bowiem zdefiniowane w prawie oświatowym. Mowa jest o nim jedynie w przepisach dotyczących świadczeń. A zatem to na gruncie ubezpieczeń trzeba nadać znaczenie temu pojęciu.

– Uważam, że ograniczenie funkcjonowania placówki tylko do świetlicy nie powinno być utożsamiane z otwarciem szkoły. Dlatego możliwość posłania do świetlicy dziecka nie powinna wpływać na prawo do zasiłku. Jedynie faktyczne skorzystanie z tej możliwości może pozbawić świadczenia – ocenia dr Lasocki.

Podkreśla, że nie słyszał o obowiązku szkolnym posyłania dzieci do świetlicy. Tym bardziej że nauczanie odbywa się zdalnie, ale nie w takich miejscach.

– Miało to być ułatwienie dla osób, które walczą z epidemią. Niestety okazało się niedźwiedzią przysługą – wskazuje.

Jeszcze bardziej stanowczo wypowiada się mec. Karolina Podsiadły-Gęsikowska, adwokat z kancelarii adwokacko-radcowskiej Podsiadły-Gęsikowska, Powierża.

– Uważam, że obecnie nie ma podstawy prawnej do wykluczenia medyków z dodatkowego zasiłku opiekuńczego, jeśli spełniają przesłanki do jego otrzymania. Należą do nich zamknięcie placówki, do której uczęszcza dziecko, choroba niani lub dziennego opiekuna oraz sytuacje, kiedy placówka jest otwarta, ale nie ma możliwości zapewnienia opieki z powodu ograniczonego funkcjonowania – wskazuje. Jak przekonuje, obecnie nie ma wątpliwości, że szkoły zostały zamknięte.

Ekspertka zwraca jednocześnie uwagę, że zasiłek przyznawany jest w trybie i na zasadach określonych w ustawie o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 870). Określa ona w art. 34 jeden wyjątek, kiedy świadczenie nie przysługuje. Chodzi o sytuację, gdy poza ubezpieczonym są inni członkowie rodziny, pozostający we wspólnym gospodarstwie, mogący zapewnić opiekę dziecku. Dlatego, w jej ocenie, fakt, iż medycy otrzymali możliwość powierzenia opieki nad dzieckiem szkole, nie powinien oznaczać, że jeśli z tego prawa nie skorzystają, to nie będą mogli skorzystać z zasiłku.

Doktor Lasocki sugeruje rodzicom, którzy w takiej sytuacji otrzymają decyzję odmawiającą prawa do zasiłku, skorzystanie z drogi sądowej.

]]

Fiskus chce przyspieszyć egzekucję należności

<![CDATA[

Tak wynika z założeń do projektu nowelizacji ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji. Znalazły się one w wykazie prac legislacyjnych Rady Ministrów (nr UD143). Projekt nowelizacji ma być przyjęty przez rząd w I kw. 2021 r. Wtedy też zostałby skierowany do Sejmu.

Ale to niejedyne propozycje zmian w egzekucji podatków. Jest ich więcej, bo jak mówi w dzisiejszym wywiadzie dla DGP Arkadiusz Jedynak, dyrektor departamentu poboru podatków w Ministerstwie Finansów, obecny system się nie sprawdza. Kuleje zarówno sama organizacja, jak i przepisy, na podstawie których działają urzędnicy. Ustawa o postępowaniu egzekucyjnym w administracji obowiązuje bowiem od 1967 r. i nie przystaje już do obecnych realiów.

Z danych resortu wynika, że w 2019 r. urzędy skarbowe wystawiły ponad 12,1 mln tytułów wykonawczych, z czego załatwiły ok. 5 mln. Wyegzekwowały od dłużników podatkowych prawie 6,2 mld zł. Danych za 2020 r. jeszcze nie ma.

Chorobowe i macierzyński

Z opublikowanych założeń wynika, że fiskus mógłby prowadzić egzekucję z wynagrodzenia chorobowego wypłacanego przez pracodawcę w czasie zatrudnienia, a także w okresie 12 miesięcy od dnia rozwiązania lub wygaśnięcia stosunku pracy. Urząd nie będzie mógł zająć chorobowego jedynie wtedy, gdy będzie to wyłączne źródło dochodu dla osoby będącej dłużnikiem podatkowym.

Już dziś urząd skarbowy może zająć m.in. pensję takiego dłużnika, wejść na jego konto bankowe, egzekwować dług z ruchomości i nieruchomości.

Majątek małżonków

Kolejna nowość ma dotyczyć małżonków, których łączy wspólność majątkowa. Zasadniczo gdy jeden z małżonków zalega z podatkiem, urząd może już dziś prowadzić egzekucję z majątku osobistego tego małżonka oraz z majątku wspólnego.

Co więc się zmieni? Jak mówi w dzisiejszym wywiadzie dyrektor Arkadiusz Jedynak z MF, zmiany mają na celu uzyskanie podstawy do wyszukiwania informacji o majątku wspólnym małżonków i o ustroju małżeńskim.

Z opublikowanych już założeń faktycznie wynika, że urzędnicy będą mogli pozyskać dane małżonka podatnika, informacje o składnikach majątku wspólnego i o ustroju małżeńskim. Dane współmałżonka mają być też podawane w dokumentach stanowiących podstawę do zajęcia majątku.

– Wydaje się więc, że urząd będzie mógł uzyskać więcej informacji o stanie majątku wspólnego podlegającego egzekucji – mówi Jarosław Józefowski, radca prawny w Enodo Advisors.

Podobne zmiany mają dotyczyć egzekucji majątku obciążonego zastawem skarbowym i przymusową hipoteką, gdy własność przeszła na inny podmiot.

Z nieruchomości

Ministerstwo chce też uprościć egzekucję z nieruchomości. Zasadniczo polega ona na tym, że fiskus zajmuje nieruchomość, szacuje jej wartość i może ją sprzedać, a uzyskane w ten sposób pieniądze idą na spłatę zaległości podatkowej.

Na czym ma polegać uproszczenie? Z założeń wynika, że zmieniony ma zostać sposób publikowania obwieszczenia o licytacji nieruchomości, jej opis i szacowanie.

Obecnie – jak tłumaczy Jarosław Józefowski – urząd skarbowy musi wywiesić obwieszczenie o licytacji nieruchomości w swojej siedzibie oraz w urzędzie gminy lub miasta na co najmniej 30 dni przed jej terminem. Musi też opublikować ogłoszenie w prasie, jeżeli wartość nieruchomości przekracza 83 600 zł.

Z założeń nie wynika wprost, co ma się zmienić w tej procedurze. – Można jednak domniemywać, że po zmianach obwieszczenie byłoby zamieszczane w Biuletynie Informacji Publicznej lub skróci się czas między jego publikacją a licytacją nieruchomości – przypuszcza Jarosław Józefowski.

Podobnie spodziewa się Gerard Dźwigała, radca prawny i partner w Dźwigała, Ratajczak i Wspólnicy. – Sprawna egzekucja z nieruchomości może oznaczać zamiar przyspieszenia procedur, co zwykle nie służy uzyskaniu najlepszej możliwej ceny. W efekcie słabiej chroniony jest interes dłużnika, bo może on ponieść istotną stratę, gdy wierzyciel (tu Skarb Państwa) nie jest zainteresowany uzyskaniem jak najwyższej ceny, a jedynie takiej, która pozwoli zaspokoić dług – mówi ekspert.

Z założeń wynika, że zmienić miałby się również katalog osób, które nie mogą uczestniczyć w licytacji.

Z ruchomości

Natomiast w obwieszczeniu o licytacji ruchomości i protokole postępowania przetargowego nie podawano by już adresu zobowiązanego (dłużnika). Ma to na celu dostosowanie przepisów do zmienionej ustawy o ochronie danych osobowych.

Niezależnie od opublikowanych założeń zmiany w egzekucji przewiduje też projekt nowelizacji ustawy o Krajowej Administracji Skarbowej. Wynika z niego, że fiskus będzie mógł tymczasowo, na 36 godzin, zajmować ruchomości (np. samochody, urządzenia). Pisaliśmy o tym w artykule „Fiskus chce szybciej zajmować majątek” (DGP nr 216/2020).

Automatyczny dostęp

Ministerstwo Finansów zmierza również do tego, aby podmioty uprawnione (służby państwowe, wierzyciel, organy egzekucyjne, biura informacji gospodarczej) mogły automatycznie uzyskiwać dane z Rejestru Należności Publicznoprawnych, czyli z wykazu, do którego trafiają dane o dłużnikach Skarbu Państwa zalegających na co najmniej 5 tys. zł.

– Obecnie wierzyciel (np. Skarb Państwa reprezentowany przez naczelnika urzędu skarbowego), chcąc uzyskać dane dłużnika, musi złożyć wniosek o przyznanie dostępu do Rejestru Należności Publicznoprawnych – wyjaśnia Jarosław Józefowski. Dodaje, że taki wniosek składa się za pomocą Portalu Usług Elektronicznych Ministerstwa Finansów.

Po zmianach urząd skarbowy mógłby otrzymać dostęp do danych automatycznie.

Organ egzekucyjny mógłby też automatycznie weryfikować dane zawarte w tytule wykonawczym, porównując je z informacjami z Krajowego Rejestru Sądowego.

Żeby było szybciej

Zmiany idą również w tym kierunku, aby przy egzekucji z rachunku bankowego bank nie mógł przetrzymywać zajętych pieniędzy, tylko od razu przelewał je organowi egzekucyjnemu.

Uregulowana ma być też sytuacja, gdy zaległą daninę pobierają dwa organy egzekucyjne jednocześnie.

W specjalnym rozporządzeniu mają zostać dookreślone zasady współpracy organów egzekucyjnych i tzw. instytucji łącznikowych (odpowiadają one na wnioski o informacje i pomoc zarówno od innych instytucji, jak i od obywateli) w zakresie dochodzenia należności państw członkowskich lub państw trzecich.

Kolejna nowość ma dotyczyć m.in. poboru zaległego VAT rozliczanego w procedurach szczególnych. Z założeń wynika, że urzędnicy będą mogli egzekwować daninę na podstawie dokumentów złożonych za granicą (np. deklaracji podatkowej złożonej w Niemczech).

Co więcej, przed wszczęciem postępowania organ nie będzie już doręczać zobowiązanemu upomnienia, jeśli zobowiązany mieszka lub ma siedzibę za granicą. Tak samo nie będzie musiał wręczać mu postanowienia o umorzeniu postępowania.

Lepiej przelewem

Natomiast dłużnicy, którzy spłaciliby zobowiązanie wobec fiskusa w formie bezgotówkowej, płaciliby niższą opłatę egzekucyjną. Wyniosłaby ona odpowiednio 10 i 5 proc. wyegzekwowanych lub uzyskanych środków pieniężnych. Przy spłacie w formie gotówkowej byłoby to 11 i 6 proc.

Doprecyzowane mają być również przepisy regulujące górną wysokość opłaty egzekucyjnej, czyli odpowiednio 40 tys. zł i 20 tys. zł – w zależności od sposobu dokonania wpłaty.

– Ta propozycja również wpisuje się w trend zachęcania lub wręcz zobowiązywania podatników do rezygnacji z płatności gotówkowych – komentuje Jarosław Józefowski. Zwraca jednak uwagę, że bonifikata dla dłużnika nie byłaby zbyt wielka.

Zmiany organizacyjne

Częściowo nieaktualny stał się projekt REALITY, o którego założeniach pisaliśmy w artykule „Fiskus szykuje reformę poboru zaległości podatkowych” (DGP nr 55/2020).

Nadal natomiast brany jest pod uwagę pomysł docelowego utworzenia wojewódzkich urzędów egzekucji administracyjnej.

Zanim to nastąpi, MF chce już od 1 stycznia 2021 r. zmienić strukturę organów egzekucyjnych tak, aby poborem zaległych danin publicznoprawnych zajmowały się wyłącznie terenowe urzędy skarbowe. Nie potrzeba do tego nowelizacji ustawy, wystarczy rozporządzenie. Mówi o tym dyrektor Arkadiusz Jedynak w dzisiejszym wywiadzie.

Zdaniem Małgorzaty Sękul, doradcy podatkowego i menedżera w EY, mnogość projektów dotyczących zmian w egzekucji dowodzi, że dostrzeżono istotny problem – niewydolność obecnego modelu, w ramach którego istotna część zaległości pozostaje nieściągalna.

Podobnie uważa Michał Roszkowski, radca prawny, doradca podatkowy i partner w Accreo. Podkreśla, że od wielu lat skuteczność egzekucji zobowiązań podatkowych jest dość niska. Czy zostanie usprawniona? – Wiele będzie zależało od praktyki i sposobu korzystania z nowych instrumentów – mówi ekspert.

]]

Split payment zyskuje na popularności

<![CDATA[

Widać to w danych Ministerstwa Finansów przesłanych na prośbę DGP. Dotyczą one mechanizmu podzielnej płatności, który polega na tym, że kwota netto wpływa na rachunek rozliczeniowy sprzedawcy, a równowartość podatku zostaje przelana na jego specjalny rachunek VAT.

Według księgowych i doradców podatkowych taka duża popularność tego rozwiązania to głównie efekt wysokich sankcji za niestosowanie obowiązkowego split paymentu i niejednoznacznych przepisów. W przypadku dobrowolnego zastosowania mechanizmu podzielonej płatności (MPP) nie bez znaczenia jest natomiast m.in. możliwość uniknięcia solidarnej odpowiedzialności za niezapłacony przez sprzedawcę VAT.

Najpierw dobrowolny

Kiedy split payment został wprowadzony do polskich przepisów (1 lipca 2018 r.), początkowo był mechanizmem dobrowolnym. Wówczas przez pół roku (tj. do końca 2018 r.) na rachunki VAT sprzedawców trafiała niespełna jedna dziesiąta całej kwoty podatku wpłacanego przez kontrahentów. Dopiero od 1 listopada 2019 r. mechanizm stał się obowiązkowy, ale tylko dla płatności za towary i usługi wymienione w nowym załączniku nr 15 do ustawy o VAT (np. urządzenia elektryczne, węgiel) i gdy kwota brutto faktury przekraczała 15 tys. zł.

Wtedy też został poszerzony katalog należności publicznoprawnych regulowanych z rachunku VAT. Pierwotnie można było z niego opłacać jedynie zobowiązania wobec fiskusa z tytułu podatku od towarów i usług, obecnie również m.in. podatki dochodowe, akcyzę, zależności celne i składki ZUS. W związku tym w 2019 r. już około jedna czwarta kwoty podatku wpłacanego na rachunek sprzedawców trafiała na rachunek VAT.

W 2020 r. podzielona płatność zyskała jeszcze bardziej na popularności. Z danych wynika, że połowa wpłacanego przez kontrahentów podatku trafia na specjalny rachunek. Warto przypomnieć, że w połowie br. – i to z mocą wsteczną od 1 stycznia 2020 r. – weszły przepisy, zgodnie z którymi podatnik, który skorzysta z mechanizmu podzielonej płatności, nie musi sprawdzać, czy numer rachunku kontrahenta znajduje się w wykazie podatników VAT (białej liście). Dzięki temu jego koszty podatkowe nie są zagrożone.

Wysokie kary

– Przedsiębiorcy korzystają z mechanizmu podzielonej płatności głównie w obawie przed karami i sankcjami, a nie dlatego, że traktują to jako poszukiwane narzędzie zwiększające stabilność i bezpieczeństwo obrotu – uważa Małgorzata Samborska, doradca podatkowy i partner w Grant Thornton.

Potwierdza to Agnieszka Górecka, główna księgowa PGA Accounting. Przypomina, że za brak zapłaty w split paymencie, gdy jest to obowiązkowe, grożą:

30-proc. dodatkowe zobowiązanie w VAT. Może je ustalić organ, gdy sprzedawca wystawi fakturę bez oznaczenia „mechanizm podzielonej płatności” lub gdy nabywca nie zapłaci w podzielonej płatności mimo takiego obowiązku (sankcja ta obowiązuje od 1 listopada 2019 r.); grzywna dla nabywcy, jeśli zapłaci dostawcy z pominięciem MPP (maksymalnie może ona wynieść 21,6 mln zł); brak możliwości zaliczenia wydatku do kosztów uzyskania przychodu w tej części, w jakiej przekroczyła ona 15 tys. zł i została uregulowana z pominięciem MPP (od 1 stycznia 2020 r.). Transakcje na wyrost

Ale to niejedyny powód. Małgorzata Samborska przypomina, że niektórzy przedsiębiorcy decydowali się na szersze stosowanie oznaczenia MPP (nawet do wszystkich transakcji) ze względu na nieprecyzyjne przepisy.

– Prościej było im wpisać na fakturze oznaczenie MPP niż prowadzić czasochłonną weryfikację, czy faktycznie mają do czynienia z transakcją z załącznika nr 15 – twierdzi ekspertka.

Dodaje, że takie podejście upowszechniło się jeszcze po komunikatach resortu finansów, że dodanie na fakturze adnotacji „mechanizm podzielonej płatności” również przy braku takiego obowiązku nie wiąże się z negatywnymi konsekwencjami.

Obecnie jednak taka praktyka na nic się nie zda. Od 1 października weszły bowiem w życie przepisy dotyczące nowego JPK. Wymagają one oznaczenia transakcji, która jest objęta obowiązkowym split paymentem. Przedsiębiorcy muszą więc wiedzieć, których transakcji on dotyczy. Każdy błąd w nowym JPK może się wiązać z karą 500 zł. Według Małgorzaty Samborskiej nie wpłynie to jednak na zmniejszone zainteresowanie mechanizmem.

Działa też marchewka

Ekspertka podkreśla, że w tym przepadku działają również zachęty do stosowania MPP, które wprowadził rząd. Dzięki zastosowaniu split paymentu przedsiębiorca nie musi się bowiem martwić tym, czy rachunek kontrahenta jest na białej liście. Fiskus nie zakwestionuje więc kosztów uzyskania przychodów.

Agnieszka Górecka przypomina z kolei, że nabywcy, którzy płacą w podzielonej płatności za towary i usługi z załącznika nr 15 do ustawy o VAT, których wartość nie przekracza 15 tys. zł, nie odpowiadają solidarnie ze sprzedawcą za nierozliczony przez niego VAT.

– Korzystanie z mechanizmu podzielonej płatności jest więc sposobem na ograniczenie tego ryzyka – podkreśla Małgorzata Samborska. Wskazuje jednak, że podzielona płatność blokuje pieniądze na rachunkach VAT i ogranicza płynność firm, co jest szczególnie uciążliwe w dobie koronawirusa. Przypomina, że w związku z tym wielu przedsiębiorców apelowało o zawieszenie tego obowiązku.

]]

Nowy JPK_VAT trzeba wysłać do 25 listopada. Jedni wypełnią go w całości, inni tylko w części

<![CDATA[

Do 25. dnia każdego miesiąca należy wysłać JPK_VAT z danymi za ubiegły miesiąc. Od 1 października obowiązuje nowa wersja dokumentu elektronicznego JPK_V7, co oznacza, że do 25 listopada należy po raz pierwszy wysłać JPK na nowych zasadach (z danymi na październik). Obowiązek dotyczy wszystkich czynnych podatników VAT, bez względu na skalę prowadzonej przez nich działalności, tj. firm mikro, małych, średnich i dużych. Za niezłożenie JPK w terminie grozi grzywna.

Realizacja tego obowiązku będzie jednak wyglądała różnie w zależności od tego, czy podatnik rozlicza VAT miesięcznie, czy kwartalnie. Nowy JPK, w przeciwieństwie do wcześniejszych wzorów dokumentu, składa się bowiem z dwóch części: deklaracyjnej i ewidencyjnej. Nowością są też dwie wersje pliku: JPK_V7M i JPK_V7K.

Zobacz też: Jak przygotować się do zmian 2021

JPK_V7M i JPK_V7K

Firmy rozliczające VAT raz na miesiąc powinny do 25 listopada wysłać dokument w wersji JPK_V7M. Tego typu plik zawsze wypełnia się w dwóch częściach, tj. ewidencyjnej i deklaracyjnej.

Inaczej wygląda sytuacja podatników rozliczających VAT kwartalnie. Powinni wybrać nie JPK_V7M, a JPK_V7K. W tej wersji co miesiąc wypełnia się tylko część ewidencyjną, część deklaracyjną należy zaś uzupełnić raz na kwartał. Do 25 listopada należy więc złożyć JPK_V7K z danymi za październik, wypełniony tylko w części ewidencyjnej. Podobnie będzie w grudniu, gdy podatnicy będą raportować transakcje dokonane w listopadzie. Dopiero w styczniu 2021 firmy rozliczające się kwartalnie złożą JPK_V7K wypełniony w obu częściach: w części ewidencyjnej wskażą dane za grudzień, zaś w części deklaracyjnej za październik, listopad i grudzień.

Struktura nowego JPK_VAT

Inne obowiązki dla firm rozliczających VAT miesięcznie i kwartalnie wynikają z tego, że JPK_V7 łączy ze sobą struktury dwóch znanych już przedsiębiorcom elektronicznych dokumentów: dotychczas wysyłanych plików JPK zawierających dane z ewidencji VAT (część ewidencyjna) oraz deklaracji VAT-7/VAT-7K (część deklaracyjna). Dane z ewidencji należało (i nadal należy) raportować raz na miesiąc, deklaracje składa się zaś raz na miesiąc lub raz na kwartał.

Połączenie JPK i deklaracji oznacza, że nie trzeba już składać osobnych deklaracji VAT-7 lub VAT-7K wraz z załącznikami. Nadal obowiązują natomiast inne deklaracje, np. VAT-12, VAT-8, VAT-10 czy VAT-14. Pamiętajmy też, że nowy JPK_VAT to nie tylko połączenie dwóch już istniejących dokumentów, ale również nowe obowiązki: w pliku trzeba oznaczyć specjalnymi kodami niektóre grup towarów i usług (GTU), rodzaje transakcji oraz dowody sprzedaży i nabycia.

Warto przypomnieć, że jeśli 25. dzień miesiąca wypada w sobotę lub dzień ustawowo wolny od pracy, termin na złożenie JPK_VAT wydłuża się do pierwszego dnia roboczego przypadającego po tych dniach. Z dobrodziejstwa tego przepisu firmy będą mogły skorzystać już w przyszłym miesiącu – ze względu na Boże Narodzenie i weekend, termin na złożenie pliku z danymi za listopad upłynie dopiero 28 grudnia.

Zobacz też: Komplet Nowy JPK_VAT + 2 ebooki

]]

Chcesz zasiłek na dziecko dołącz potwierdzenie ubezpieczenia chorobowego

<![CDATA[

Pracodawca przed wysłaniem dokumentów do ZUS musi dodać do nich załącznik Z-3, który potwierdza, że od pensji pracownika jest płacona składka na ubezpieczenie chorobowe. Osoby samozatrudnione, które wnioski składają bezpośrednio do ZUS dołączają do nich Z-3b bądź ZAS-53. Załącznika wymaga także wniosek od osoby, której umowa o pracę wygasła lub została wypowiedziana. Brak załącznika powoduje brak wypłaty.

- Nadal naszym największym problemem jest niekompletność wniosków przysyłanych przez firmy zatrudniające do 20 pracowników – mówi Iwona Kowalska-Matis regionalny rzecznik prasowy ZUS na Dolnym Śląsku. – To są te firmy, w których zasiłki wypłaca ZUS - dodaje.

Wiele wniosków o opiekę nad dzieckiem jest niepoprawnie wypełnionych lub nie ma załączników od pracodawcy (Z-3 lub Z-3a) potwierdzających, że pracownik podlega ubezpieczeniu chorobowemu. To powoduję, że ZUS musi kontaktować się z wnioskodawcą (w przypadku samozatrudnionych) lub pracodawcą, jeżeli ktoś ma podpisaną umowę o pracę lub umowę zlecenia i prosić o korektę.

Co ważne rodzic nabywa prawo do zasiłku opiekuńczego bez okresu wyczekiwania, jeśli jest objęty ubezpieczeniem chorobowym (np. z umowy o pracę, umowy zlecenia, działalności gospodarczej). Oświadczenie o sprawowaniu opieki należy złożyć u swojego płatnika składek, na przykład pracodawcy czy zleceniodawcy. Oświadczenie to jest jednocześnie wnioskiem o dodatkowy zasiłek opiekuńczy. Osoby prowadzące działalność pozarolniczą składają oświadczenie w ZUS, można to zrobić drogą elektroniczną przez Platformę Usług Elektronicznych. Dodatkowego zasiłku opiekuńczego nie wlicza się do limitu 60 dni zasiłku opiekuńczego w roku kalendarzowym przyznawanego na tzw. ogólnych zasadach.

Rzeczniczka przypomina, że zasiłek nie przysługuje, jeśli drugi z rodziców dziecka może zapewnić dziecku opiekę (np. jest bezrobotny, korzysta z urlopu rodzicielskiego czy urlopu wychowawczego). Zasiłku nie otrzymają również rodzice, którzy pomimo otwarcia placówki podejmą decyzję o pozostawieniu dziecka w domu.

]]

CIT od komandytowych może uderzyć w start-upy

<![CDATA[

Niewykluczone, że CIT od spó łek komandytowych wejdzie w życie później niż planowano, a więc dopiero w 2022 r. Pisaliśmy o tym we wtorek w artykule „CIT od spółek komandytowych być może dopiero od 2022 r.” (DGP nr 220/2020). Gdyby faktycznie tak się stało, to niedopatrzenie ustawodawcy w zakresie ulgi B+R udałoby się jeszcze naprawić.

Skutki nowelizacji

O konsekwencjach opodatkowania spółek komandytowych podatkiem dochodowym od osób prawnych pisaliśmy w DGP już nieraz. Wskazywaliśmy m.in., że:

spółki komandytowe nie będą mogły skorzystać z estońskiego CIT, a jeśli chciałyby w tym celu przekształcić się w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, to będą musiały uiścić podatek od przekształcenia („Spółki komandytowe w podatkowym potrzasku”, DGP nr 194/2020); wspólnicy spółek komandytowych (podobnie, jak i partnerskich) nie będą mogli nadal rozliczać się ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych, mimo znacznego rozszerzenia prawa do tej formy opodatkowania („Ryczałt nie w komandytowych i partnerskich”, DGP nr 195/2020).

Okazuje się teraz, że objęcie spółek komandytowych CIT-em odbierze również ich wspólnikom możliwość wykorzystania nabytego już prawa do ulgi B+R.

– Poprzez ulgę B+R państwo zaoferowało pewien przywilej i nie może wycofywać się ze swojej obietnicy, po tym jak podatnik wykonał swoją część umowy – komentuje zmianę Gerard Dźwigała, radca prawny i doradca podatkowy w Kancelarii Dźwigała, Ratajczak i Wspólnicy.

Ulga na innowacje

Ulga badawczo-rozwojowa powstała z myślą o tych, którzy decydują się inwestować w nowinki technologiczne.

W zależności od branży może to być np. rozwój nowych metod płatności elektronicznych (branża finansowa), opracowanie nowych metod budowlanych lub ulepszonych materiałów (branża budowlana), rozwój aparatury medycznej, badania nad nowymi postaciami leków lub szczepionek (branża medyczna), rozwój nowych platform cyfrowych lub oprogramowania (branża informatyczna).

– W branżach szczególnie innowacyjnych ponoszone na początku działalności inwestycje B+R „zwracają” się dopiero w późniejszych latach, po ich komercjalizacji – zwraca uwagę dr Michał Wilk , doradca podatkowy z Gardens Tax & Legal.

Zachętę do inwestowania stanowi właśnie ulga B+R. Pozwala ona rozliczyć wydatki m.in. na ekspertyzy i opinie naukowe, specjalistyczny sprzęt i aparaturę, uzyskanie patentu. Co więcej, można to zrobić w następujących po sobie kolejno sześciu latach podatkowych (art. 26e ust. 8 ustawy o PIT).

– W przeciwnym razie dyskryminowalibyśmy podatników, którzy mimo że prowadzili prace B+R, nie mogą skorzystać z preferencji, ponieważ w danym roku nie osiągnęli wystarczająco wysokiego dochodu – wyjaśnia dr Michał Wilk.

Niedopatrzenie ustawodawcy

W takiej sytuacji są przede wszystkim start-upy założone w formie spółek komandytowych. Na pierwszy rzut oka problemu nie widać, bo w uchwalonej przez Sejm nowelizacji z 28 października br. (czekającej na rozpatrzenie przez Senat) znalazł się przepis, który mówi, że wspólnicy spółek komandytowych (a także spółek jawnych) nadal będą mogli korzystać z ulgi B+R. Zasadę tę wyrażono w art. 13 ust. 4 nowelizacji, zgodnie z którym podatnicy będący wspólnikami spółki jawnej lub komandytowej, którzy przed dniem objęcia ich spółek CIT-em dokonywali odliczeń od podstawy opodatkowania, zachowują prawo do tych odliczeń według dotychczasowych reguł.

– Problem polega na tym, że dotychczasowe reguły nie przystają do uchwalonej przez Sejm zmiany – wskazuje Ewa Matuszewska, doradca podatkowy w Tax Center.

Przypomina, że ulga B+R jest przewidziana dla podatników uzyskujących przychody ze źródła określonego w art. 10 ust. 1 pkt 3, czyli z działalności gospodarczej (art. 26e ust. 1 ustawy o PIT). Podatnicy ci mogą odliczać poniesione koszty kwalifikowane od podstawy opodatkowania nawet – jak już powiedzieliśmy – w ciągu sześciu lat następujących po roku, w którym skorzystali lub mieli prawo skorzystać z odliczenia.

Problem polega na tym, że wskutek planowanej nowelizacji przychody wspólników z udziałów w spółce komandytowej przestaną być już traktowane jako działalność gospodarcza. Zaczną być uznawane za przychody z udziału w zyskach osób prawnych (o ile zyski te zostaną wypłacone). To źródło przychodu nie daje natomiast prawa do korzystania z ulgi B+R.

– Gdy więc spółka komandytowa stanie się podatnikiem CIT, to jej wspólnicy nie będą już mogli kontynuować dotychczasowych odliczeń, jeżeli nie będą mieli innych przychodów, które można byłoby zaliczać do działalności gospodarczej. Wspólnik, który będzie jedynie udziałowcem w spółce komandytowej, zostanie de facto pozbawiony możliwości odliczenia już poniesionych kosztów kwalifikowanych – wskazuje Ewa Matuszewska z Tax Center.

Tłumaczy to na przykładzie:

Przykład

Dwaj wspólnicy założyli w 2018 r. start-up. Wybrali formę spółki komandytowej. W 2020 r. ponieśli koszty kwalifikowane, ale nie zdołali odliczyć ich od podstawy opodatkowania, bo mieli za niski dochód podatkowy. Do odliczenia w kolejnych latach zostało im 400 tys. zł.

Teoretycznie nadal mogą te koszty odliczyć. Problem polega na tym, że od 1 stycznia 2021 r. przestaną już uzyskiwać dochody z działalności gospodarczej. Od tego dnia ich dochód z udziału w spółce komandytowej zacznie być traktowany jako dochód z udziału w zyskach osób prawnych, a to źródło przychodów nie daje prawa do korzystania z ulgi B+R.

Spółka też nie skorzysta

Potwierdzają to również inni eksperci.

– Na gruncie uchwalonych przepisów wspólnik, który nie prowadzi innej pozarolniczej działalności gospodarczej niż ta, która aktualnie jest prowadzona w formie spółki komandytowej, nie straci wprawdzie prawa do odliczenia ulgi w kolejnych latach, ale nie będzie miał jej od czego odliczyć. Ze spółki komandytowej bowiem będzie osiągał dochody ze źródła „kapitały pieniężne”, o ile w ogóle będzie je osiągał, bo niewykluczone, że spółka postanowi zatrzymać osiągnięty zysk na cele inwestycyjne – mówi dr Michał Wilk.

Na ten sam skutek nowelizacji zwraca uwagę Gerard Dźwigała.

– Literalna wykładnia nowych przepisów wskazuje, że wspólnicy spółek komandytowych pozostaną z kwotami do odliczenia w ramach ulgi B+R, ale utracą źródło przychodów, od których mogliby te kwoty odliczyć, chyba że mają inne dochody z działalności gospodarczej, z którymi można by tę ulgę rozliczyć – mówi ekspert.

Jednocześnie – jak wskazuje – sama spółka, która takie dochody będzie uzyskiwać, nie będzie miała prawa do tych odliczeń, ponieważ przepisy przejściowe nie przewidują w tym zakresie żadnej sukcesji przez spółkę.

Błąd czy celowe działanie

Eksperci nie mają wątpliwości, że przepisy przejściowe powinny chronić prawa nabyte podatników.

Zdaniem Gerarda Dźwigały brak prawa do kontynuacji odliczeń nie jest zamierzonym efektem ustawodawcy. – Po prostu zmiana sytuacji spółek komandytowych nie została przygotowana w oparciu o odpowiednio pogłębioną analizę skutków jej przejścia w reżim opodatkowania osób prawnych – uważa ekspert.

Według dr Michała Wilka mamy do czynienia z oczywistym błędem legislacyjnym. – Należy postulować wprowadzenie podobnego mechanizmu, który został zastosowany przy odliczeniu strat spółki komandytowej przypadających na komandytariusza – uważa ekspert. Przypomina, że w świetle art. 15 ust. 2 ustawy nowelizacyjnej komandytariusz może odliczyć takie straty od przychodów z udziału w zyskach spółki komandytowej jako dochodów z kapitałów pieniężnych (jeśli strata ta nie może być odliczona na zasadach ogólnych).

– Najlepszym rozwiązaniem byłoby jednak „przeniesienie” możliwości rozliczenia ulgi na spółkę komandytową jako podatnika CIT – stwierdza dr Wilk. Dodaje, że byłoby to pożądane także z punktu widzenia założeń polityki podatkowej, która przyświeca innym uchwalonym zmianom.

– Celem jest przecież promowanie inwestycji – zwraca uwagę ekspert, wskazując m.in. na estoński CIT.

Można jeszcze naprawić

Uchwalona przez Sejm nowelizacja trafiła do Senatu, ale najbliższy kalendarz prac parlamentarnych nie daje większych nadziei, by zmianę w opodatkowaniu spółek komandytowych udało się ostatecznie uchwalić, podpisać (przez prezydenta) i opublikować do końca listopada br. Zwróciliśmy na to uwagę w artykule „CIT od spółek komandytowych być może dopiero od 2022 r.” (DGP nr 220/2020).

Jeśli więc faktycznie nie doszłoby do zakończenia procesu legislacyjnego i opublikowania nowelizacji w Dzienniku Ustaw przed końcem listopada br., to nowe przepisy zaczęłyby obowiązywać dopiero w 2022 r. Ustawodawca miałby więc jeszcze szansę naprawić swoje niedopatrzenie.

W praktyce możliwe są dwa rozwiązania. Po pierwsze, można zmienić przepisy tak, by pozwalały na kontynuowanie odliczania ulgi B+R przez wspólników spółek komandytowych od przychodów z udziału w zyskach osób prawnych.

Drugie rozwiązanie (zdaniem ekspertów nawet korzystniejsze) mogłoby polegać na sukcesji prawa do odliczenia kosztów kwalifikowanych przez spółkę komandytową, która po zmianach będzie prowadzić działalność gospodarczą w rozumieniu przepisów o podatku dochodowym od osób prawnych (a ściślej uzyskiwać przychody z tzw. innych źródeł, do których zalicza się m.in. właśnie działalność gospodarczą).

]]

Nieuprawnione firmy występują o wsparcie z tarczy 5.0. ZUS: Zmiana kodu PKD nic nie da

<![CDATA[

Przedsiębiorcy z branż turystycznej, estradowej i wystawienniczej od 15 października mogą wnioskować do ZUS o dodatkowe wsparcie. Niestety, ubiegają się o nie również osoby nieuprawnione.

Przypomnijmy, że pomoc dla firm z tych segmentów rynku przewiduje nowelizacja ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z 2020 r. poz. 1639; dalej: tarcza 5.0). Wprowadziła ona trzy formy pomocy dla przedsiębiorców – zwolnienie z opłacania składek za trzy miesiące, pierwsze postojowe i dodatkowe postojowe.

Kłopot z postojowym

O pierwsze postojowe na podstawie tarczy 5.0 mogą wnioskować płatnicy, którzy prowadzą przeważającą działalność oznaczoną kodami 79.11.A (agenci turystyczni) i 79.90.A (przewodnicy turystyczni i piloci wycieczek). Przesłanki przyznania tego świadczenia nie są dla nich jednakowe (patrz infografika).

Co ważne, ustanowione w tych przepisach kryteria są korzystniejsze od tych wynikających z poprzednich wersji tarczy antykryzysowych (przedsiębiorcy nie muszą np. wykazywać 15 proc. spadku przychodów).

Problem w tym, że o świadczenie występują osoby, którym ono nie przysługuje.

– Agenci turystyczni, przewodnicy turystyczni i piloci wycieczek mogą liczyć na pierwsze postojowe do trzech razy, jeśli wcześniej nie skorzystali z tej formy pomocy. Oznacza to, że przedsiębiorcy, którzy otrzymali już trzykrotnie świadczenie w wysokości 2080 zł lub 1300 zł na podstawie poprzednich wersji tarczy antykryzysowej, wyczerpali ten limit – tłumaczy Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS.

Zaznacza jednak, że agenci turystyczni (i nie tylko) mogą ubiegać się o dodatkowe postojowe, jeśli spełniają ustawowe warunki (patrz infografika). Muszą tylko zaznaczyć we wniosku (RSP-DD), że występują o kontynuację wypłaty świadczenia.

Problematyczne PKD

Niektórzy przedsiębiorcy tuż przed złożeniem wniosku o pomoc zmieniają kod PKD na taki, który obejmuje tarcza. To jednak ryzykowne posunięcie.

– Z wyjaśnień Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii do tarczy antykryzysowej wynika, że przy weryfikacji uprawnień do pomocy należy brać pod uwagę, czy obecnie wykonywana jako przeważająca działalność wskazana we wniosku była prowadzona również w roku ubiegłym – zwraca uwagę Paweł Żebrowski.

W związku z tym część firm, które zmieniły ostatnio kod PKD, nie spełni warunków do otrzymania pomocy z tarczy. – Nie będą w stanie udowodnić spadku przychodów we wskazanym miesiącu 2020 r. w stosunku do analogicznego miesiąca roku poprzedniego z działalności objętej tarczą turystyczną – zaznacza.

Problemy może mieć nawet ktoś, kto zmieni kod PKD z mocą wsteczną. – Przedsiębiorca może zadeklarować zmianę kodu PKD w CEIDG z datą wsteczną, ale w przypadku pomocy z tarczy liczy się faktyczne prowadzenie działalności w danym obszarze. A to ZUS może łatwo sprawdzić podczas kontroli, np. analizując wystawione faktury – ostrzega Andrzej Radzisław, radca prawny z Kancelarii Goźlińska, Petryk i Wspólnicy.

Dodaje, że jeśli dane w CEIDG nie będą pokrywać się z rzeczywistością, przedsiębiorca może więcej stracić, niż zyskać. Nienależnie pobrane postojowe należy bowiem zwrócić wraz z odsetkami. Podobnie jest z nieuprawnionym zwolnieniem ze składek.

Potwierdza to organ rentowy. – Pomoc przyznawana w ramach tarczy antykryzysowej opiera się na zaufaniu do obywatela. Składając wniosek, wypełniamy oświadczenie, dzięki temu przedsiębiorcy otrzymują wsparcie o wiele szybciej, bez zbędnych formalności. To nie oznacza jednak, że ZUS nie może i nie będzie weryfikować podanych we wnioskach informacji – podkreśla Żebrowski.

Przypomina, że osoby starające się o pomoc są zobowiązane do złożenia oświadczeń pod rygorem odpowiedzialności karnej.

Nie tylko zła wola

– Składanie wniosków o pierwsze postojowe przez osoby, które już skorzystały z tego świadczenia na mocy wcześniejszych regulacji, może wynikać zwyczajnie z niewiedzy lub ze złej interpretacji nowych przepisów – mówi Łukasz Kozłowski z Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Jego zdaniem w przypadku zmiany kodów PKD sytuacja jest trochę bardziej złożona.

– Ich uwzględnienie w CEIDG ma charakter deklaratywny. Każdy wpisuje to, co mu mniej więcej pasuje do profilu firmy. Do tej pory ich znaczenie dla prowadzenia działalności, poza nielicznymi wyjątkami związanymi np. z kwestiami podatkowymi, nie miało kluczowego znaczenia. Zmieniło się to po wejściu w życie tarczy dla turystyki, bo od prowadzenia przeważającej działalności pod wymienionym w przepisach kodem PKD zależy prawo do pomocy. Odwołuje się do nich także procedowana obecnie w Sejmie tarcza 6.0 – mówi Kozłowski.

Arkadiusz Pączka z Federacji Przedsiębiorców Polskich podkreśla, że sytuacja niektórych firm jest tak dramatyczna, że aby zachować płynność finansową, chwytają się różnych rozwiązań. – Rząd powinien jak najszybciej przygotować rozwiązania, z których skorzystają wszystkie firmy, które znalazły się w trudnej sytuacji – apeluje.

]]

Paragony przestaną być uznawane za faktury

<![CDATA[

W efekcie nabywca mógłby domagać się wystawienia pełnej faktury do takiego paragonu – tłumaczy resort. Dodaje, że kupujący mógłby również otrzymać fakturę zbiorczą do takich paragonów.

Z kolei sprzedawca nie musiałby raportować w JPK_VAT wystawionych paragonów z NIP do kwoty 450 zł.

W tym celu ma zostać zmieniony art. 106e ustawy o VAT.

Do jutra (10 listopada) można przesłać własną opinię odnośnie do tej propozycji na adres: sekretariat.pt@mf.gov.pl (w tytule wiadomości należy wpisać: Konsultacje podatkowe – faktura uproszczona).

Ministerstwo wyjaśnia, że zmiana będzie odpowiedzią na postulaty zgłaszane przez organizacje branżowe.

To również sukces naszej redakcji, bo wielokrotnie wskazywaliśmy na problemy, jakie przysparza przedsiębiorcom traktowanie paragonów z NIP nabywcy o wartości nieprzekraczającej 450 zł (lub 100 euro) za faktury uproszczone. Pisaliśmy o tym w licznych artykułach, ostatnio tuż po ukazaniu się objaśnień ministra finansów w tej sprawie („Objaśnienia ministra wywołały popłoch wśród sprzedawców”, DGP nr 209/2020).

Nowe przepisy

Zaproponowana przez MF zmiana ma polegać na uznaniu za fakturę uproszczoną tylko takiego dokumentu, który będzie zawierał również dane nabywcy: jego nazwę (imię i nazwisko) oraz adres. Z art. 106e ust. 5 pkt 3 ustawy o VAT (który określa, jakich danych może nie zawierać faktura uproszczona) zostałby więc usunięty odnośnik do ust. 1 pkt 3.

Nadal natomiast na fakturach uproszczonych nie trzeba byłoby podawać danych określonych w art. 106e ust. 1 pkt 8, 9 i 11‒14.

Niemało wątpliwości…

Dziś traktowanie paragonów z NIP nabywcy za faktury uproszczone to niemały problem dla sprzedawców.

Powstał on ponad 10 miesięcy temu, gdy weszły w życie przepisy ograniczające możliwość wymiany paragonów na faktury. Od 1 stycznia 2020 r. jest to możliwe jedynie wtedy, gdy na dowodzie z kasy fiskalnej widnieje NIP nabywcy.

Pojawiła się jednak wątpliwość, czy kupujący może poprosić o zwykłą fakturę, gdy dostał paragon ze swoim NIP na kwotę nieprzekraczającą 450 zł (lub 100 euro).

Zasadniczo Ministerstwo Finansów i dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej twierdzili, że to niemożliwe, bo taki paragon sam w sobie jest już fakturą uproszczoną.

Inaczej stwierdził jedynie dyrektor KIS w interpretacji z 28 maja 2020 r. (sygn. 0114-KDIP1-3.4012.160.2020. 2.ISK).

Chcąc uniknąć problemów z tym związanych, sprzedawcy zaczęli zamieszczać na paragonach z NIP nabywcy, wystawionych na kwotę nieprzekraczającą 450 zł, adnotację „Dokument nie jest fakturą uproszczoną”. Zwróciliśmy na to uwagę w artykule „Sklepy znalazły sposób na paragony. MF nadal twierdzi, że to faktury” (DGP nr 199/2020). Wskazaliśmy, że sieci handlowe celowo nie zamieszczają na takich paragonach numeru kolejnego faktury, by nie można było traktować takich dokumentów fiskalnych jako faktur uproszczonych. Zgodnie bowiem z ustawą o VAT faktura musi zawierać „kolejny numer nadany w ramach jednej lub więcej serii, który w sposób jednoznaczny identyfikuje fakturę” (art. 106e ust. 1 pkt 2).

Taką praktykę sprzedawców zakwestionowało jednak Ministerstwo Finansów. Najpierw zrobiło to w odpowiedzi na pytanie DGP (zamieszczonej we wspomnianym artykule), a następnie w wydanych 16 października objaśnieniach podatkowych. Wyjaśniło w nich, że numer paragonu fiskalnego jest numerem, „który w sposób jednoznaczny identyfikuje paragon z NIP do kwoty 450 zł jako fakturę uproszczoną”.

Wskazało też jednoznacznie, że sprzedawca musi odmówić kupującemu wystawienia faktury standardowej, jeżeli został wydany paragon z NIP nabywcy na kwotę nieprzekraczającą 450 zł. Jedna sprzedaż nie może bowiem być dokumentowana dwoma fakturami (fakturą uproszczoną – paragonem z NIP oraz fakturą standardową) – stwierdził minister finansów.

Z jego objaśnień wynika również, że jeżeli nabywca chce otrzymać standardową fakturę na kwotę nieprzekraczającą 450 zł albo 100 euro, to powinien zażądać jej, zanim sprzedawca zaewidencjonuje sprzedaż w kasie fiskalnej. W takim przypadku sprzedawca nie powinien ujmować sprzedaży w kasie, tylko od razu wystawić fakturę standardową – wynika z objaśnień.

…i problemy w praktyce

Objaśnienia te – jak pisaliśmy na naszych łamach – spowodowały niemało zamieszania.

Jak bowiem zauważyła dr Jowita Pustuł, doradca podatkowy, radca prawny w J. Pustuł i Współpracownicy Doradztwo podatkowo-prawne, w wywiadzie dla DGP, kolejność numeracji zależy od kolejki w sklepie (DGP nr 209/2020).

– Wszystko zależy od tego, jak ukształtuje się w danym momencie kolejka klientów w sklepie. Kolejny klient w kolejce to kolejna transakcja i kolejny numer paragonu. Trudno uznać, że paragon z numerem jeden i paragon z numerem pięć mają kolejne numery – zwróciła uwagę ekspertka.

Tymczasem brak zachowania ciągłości numeracji może oznaczać, że fiskus podważy ewidencję sprzedaży handlowca i w efekcie sam oszacuje jego obroty.

Praktyczne problemy sprawił też fragment objaśnień, w którym minister wskazał, że jeżeli klient chce dostać standardową fakturę, to sprzedawca nie może zarejestrować transakcji w kasie. Tymczasem niektóre podmioty mają tak ustawione systemy, że każda sprzedaż (również na rzecz firm) wymaga zaewidencjonowania w kasie fiskalnej. Zwróciła na to uwagę Janina Fornalik, doradca podatkowy i partner w MDDP, w artykule „Minister finansów nie uprościł faktur uproszczonych” (DGP nr 210/2020).

Ekspertka wskazała, że aby uniknąć ryzyka obowiązku zapłaty podwójnej kwoty VAT (na podstawie art. 108 ustawy o VAT), należałoby w praktyce całkowicie zablokować wystawianie zwykłych faktur do paragonów z NIP na kwotę nieprzekraczającą 450 zł.

Problemy te częściowo rozwiąże zmiana zaproponowana przez MF – ocenia doradca podatkowy Bartosz Mazur. Uważa jednak, że niektórzy mogą nie być zadowoleni z tych zmian (patrz opinia). 

opinia

Jedni będą zadowoleni, inni nie

Bartosz Mazur, doradca podatkowy w Gekko Taxens

Proponowana przez Ministerstwo Finansów zmiana zmierza do tego, aby faktura uproszczona musiała zawierać imię i nazwisko lub nazwę podatnika. To z kolei spowoduje, że paragon z NIP nie będzie mógł już, siłą rzeczy, stać się fakturą uproszczoną. W rezultacie nabywca będzie musiał ubiegać się zarówno o wystawienie paragonu z NIP, jak i faktury do niego, chyba że dostawca od razu wystawi fakturę (np. drukując ją z drukarki fiskalnej).

Trudno jednoznacznie ocenić to rozwiązanie. Dla części podatników będzie ono bardzo dobre. Mam na myśli tych, którzy nie byli w stanie dostosować swoich systemów do tego, aby paragony z NIP nabywcy wystawione na kwotę do 450 zł mogły być traktowane jako faktury. Duża część podatników mogła jednak ponieść już istotne wydatki na dokonanie takich modyfikacji i teraz nikt im tych wydatków nie zwróci.

Poza tym traktowanie paragonu z NIP nabywcy jako faktury przyspieszało proces fakturowania, było więc dobrym rozwiązaniem dla klientów, mimo że powodowało wiele wątpliwości u księgowych (najczęściej z powodu problemów z ustalaniem, który numer na paragonie jest numerem faktury).

Podsumowując, problem ma wiele aspektów i prawdopodobnie żadne rozwiązanie nie zadowoli wszystkich uczestników rynku. Dobrze jednak, że MF ostatecznie ogłosiło konsultacje w tej sprawie, chociaż jest to działanie spóźnione o co najmniej pół roku.

]]

Świadek nie wymiga się już od przesłuchania w skarbówce

<![CDATA[

Wynika to z projektu nowelizacji ustawy o Krajowej Administracji Skarbowej i innych ustaw. Projekt jest w uzgodnieniach, natomiast nie został jeszcze opublikowany na stronach Rządowego Centrum Legislacji. Przewiduje daleko idące zmiany, o czym pisaliśmy już m.in. w artykule „Szykują się nowe uprawnienia dla urzędników” (DGP nr 207/2020).

Nieskuteczne przepisy

Jedna z tych zmian dotyczy nowych możliwości przesłuchania świadka w trakcie kontroli celno-skarbowych. Fiskus będzie mógł w tym celu stosować procedurę karną określoną w art. 285 par. 2 kodeksu postępowania karnego. Pozwoli na to nowy przepis w ustawie o KAS (art. 76a).

Procedura karna daje możliwość zatrzymania i przymusowego doprowadzenia świadka na przesłuchanie. Kontrolowany może w ogóle nawet nie zostać o tym zawiadomiony. O przesłuchaniu dowie się dopiero z protokołu.

Obecnie doprowadzenie świadka pod przymusem jest możliwe jedynie w postępowaniach karnych skarbowych.

Zmiana ma dotyczyć wyłącznie kontroli prowadzonych przez urzędy celno-skarbowe. Nie obejmie więc postępowań podatkowych ani kontroli podatkowej, bo te tryby są uregulowane w ordynacji podatkowej, a nie w ustawie o KAS.

Ministerstwo Finansów zdecydowało się wprowadzić taką możliwość również przy kontrolach celno-skarbowych, bo jak twierdzi, dziś nie ma skutecznych narzędzi przymuszenia świadka do stawiennictwa. Przesłuchań często więc w ogóle nie można przeprowadzić. Obecnie za niestawienie się na przesłuchanie grozi bowiem jedynie kara porządkowa, o której mowa w art. 262 ordynacji podatkowej. Zgodnie z obwieszczeniem ministra finansów (M.P. z 2019 r. poz. 746) w 2020 r. wnosi ona 2800 zł. Ta jednak często nie przynosi zamierzonych efektów. Stąd propozycja zmiany.

Są nadzieje…

– Takie środki przymusu to nic przyjemnego, ale są one konieczne do prawidłowego przebiegu postępowania, jeżeli kara porządkowa jest niewystarczająca – twierdzi Przemysław Antas, radca prawny i doradca podatkowy w kancelarii Antas Tax & Legal.

Ekspert przyznaje, że nowe przepisy mogą rozwiązać dotychczasowe problemy, bo zdarzają się sytuacje, że w sprawach dotyczących wyłudzeń VAT nie dało się przymusić świadków do zeznań, co utrudniało pracę UCS.

Potwierdzają to też informacje zawarte w orzecznictwie sądów administracyjnych. Na brak możliwości przesłuchania świadków mimo stosowania środków dyscyplinujących wskazywał np. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku w wyroku z 16 października 2019 r. (sygn. akt I SA/Bk 494/19, nieprawomocny).

Zmiana może zadziałać w interesie samych podatników.

– Szczególnie ci, którzy zostali nieświadomie wplątani w pewne nieprawidłowości, często zabiegają o przesłuchanie nieuchwytnych świadków, których nie da się przymusić do zeznań karami finansowymi – mówi Michał Goj, doradca podatkowy i partner w EY.

Przemysław Antas przyznaje, że zaproponowana zmiana to kolejny krok, który przekształca organy KAS w formację „policyjną”. Liczy na to, że nie będą one nadużywać nowej możliwości. Podkreśla, że zatrzymanie i doprowadzenie mogą być stosowane jedynie w sytuacji, gdy świadek faktycznie uchyla się od stawiennictwa.

…i obawy

Pewne obawy ma natomiast Michał Goj. Zastanawia się, kto będzie decydować o zastosowaniu tak daleko idącego środka przymusu. Zwraca uwagę, że strona (kontrolowany podatnik) może w ogóle nie mieć możliwości zadawania pytań świadkowi, który zostanie dowieziony do urzędu wtedy, gdy uda się go zatrzymać. Organy nie będą bowiem zobowiązane do zawiadomienia o takim przesłuchaniu.

Ekspert ma natomiast nadzieję, że organy Krajowej Administracji Skarbowej zachowają proporcję między wolnością osobistą świadka a celem kontroli, jakim często jest jedynie sprawdzenie poprawności rozliczenia podatkowego.

– Tryb kontroli celno-skarbowej stosowany jest nie tylko wobec przestępców podatkowych, ale bardzo często jest wykorzystywany do weryfikacji rozliczeń dużych podmiotów – przypomina Michał Goj.

Podkreśla też, że obecny system skłania organy do uzgadniania ze świadkiem dogodnego dla niego terminu przesłuchania i przekładania go w razie kolizji z innymi obowiązkami. Ma więc nadzieję, że nie zmieni się to po nowelizacji. 

Etap legislacyjny

Projekt z 5 października 2020 r. nowelizacji ustawy o KAS oraz niektórych innych ustaw – w uzgodnieniach

]]