
Mało brakowało, a Ministerstwo Finansów doprowadziłoby do upadku biura rachunkowe, przysporzyłoby kolejek (choćby telefonicznych) urzędom skarbowym, a podatników przyprawiłoby już chyba tylko o zawał serca. Bo kto zrozumie przepisy podatkowe, jeżeli nie tkwi w nich na co dzień?